Nie da się ignorować głosów ze świata

Doceniasz tę treść?

I co z tego, że protest przed Sejmem i w środku jest żałosny? I co z tego, że KOD-owi nie udało się zmobilizować tysięcy Polaków? I co z tego, że liberalna opozycja coraz bardziej przypomina Samoobronę? Świat i tak znów usłyszał, że polski rząd łamie standardy demokracji i ogranicza wolność słowa.

Polska to nie Stany Zjednoczone, więc niewielu będzie analizować niuanse naszej polityki. Liczy się prosty przekaz, który zapada w pamięć. Nie tylko opinii publicznej na Zachodzie, ale też analityków, nie mających zwykle czasu na zgłębianie meandrów konfliktu w Warszawie.

Ten prosty przekaz – nawet jeżeli nieprawdziwy i skrajnie niesprawiedliwy – znów jest dla Polski niebezpieczny. Obrazki z Sejmu i spod niego mają świadczyć o tym, że jesteśmy krajem niestabilnym, w którym rząd dąży do autorytaryzmu. Większość Polaków, a pewnie nawet KOD-owców, wie, że to wierutna bzdura, ale potężne zachodnie media – na przykład Washington Post – piszą, że Polska jest przykładem na to, jakim zagrożeniem dla demokracji jest oddania władzy populistom.

Gdyby informacje były poparte głębszymi analizami gospodarczymi, które potwierdzałyby socjal-populistyczny charakter rządu PiS, można by się zastanawiać, czy przypadkiem nie mają racji. Niczego takiego jednak w tych publikacjach nie ma. Dla nich populista to po prostu konserwatysta, któremu bliskie są patriotyzm i religia. A konserwatysta jest oczywiście zwolennikiem dyskryminacji gejów, kolorowych i innych mniejszości. Co z tego, że z niczym takim nie mamy w Polsce do czynienia? Przekaz poszedł w świat. I nic już tego nie zmieni.

Politycy PiS nie mogą narzekać, że media – także te zagraniczne – wykrzywiają obraz Polski. Tak było w latach 2005 – 2007, tak było za rządów PO i podczas kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Członkowie obozu rządzącego wiedzieli, że europejski establishment traktuje ich jak zarazę, która może się rozprzestrzenić na inne kraje. A najlepszym sposobem na zapobieżenie epidemii jest zawsze otoczenie zarażonego ogniska kordonem sanitarnym. W dzisiejszych czasach nie są  to oddziały wojska, a blokada informacyjna. Dokładniej mówiąc taka kontrola informacji z Polski, która będzie tworzyła obraz państwa pogrążonego w chaosie. Nieważnie, że nieprawdziwy. Istotne, że atrakcyjny.

Politycy PiS dziwią się, że Platformie uchodziło na sucho wiele działań ograniczających wolność słowa: inwigilacja kilkudziesięciu dziennikarzy, pacyfikacja „Rzeczpospolitej”, atak ABW na tygodnik „Wprost”, odcięcie mediów konserwatywnych od reklam ze spółek skarbu państwa, pełna kontrola nad mediami publicznymi. Są zaskoczeni, że znacznie mniejsze przewinienia obecnej władzy trafiają natychmiast na czołówki europejskich, a nawet światowych mediów. No cóż, trzeba sobie powiedzieć otwarcie – takie właśnie są reguły gry. Nikt nie obiecywał, że rząd PiS będzie przez zagraniczne media i elity brukselskie traktowany tak samo, jak ekipa PO. Od początku było jasne, że równości i sprawiedliwości w tym zakresie nie będzie.

Jeśli gra się znaczonymi kartami, to trzeba być bardziej czujnym. Jak pokazał rok 2015 zwycięstwo w takich warunkach jest możliwe, ale wymaga znacznie więcej wysiłku. Dla obywateli i dla polityków PiS to wcale nie jest najgorszy wniosek. Jeśli obecna ekipa zrozumie wreszcie, że musi stosować znacznie wyższe standardy niż PO, że musi się bardziej starać, być mniej arogancka, mieć lepsze pomysły gospodarcze, sprawniejszą dyplomację a przede wszystkim lepiej komunikować się ze światem, to skorzystamy na tym wszyscy. Obywatele będą żyć w lepszym, bardziej przejrzystym państwie. Przedsiębiorcy będą mieć lepsze warunki do rozwijania biznesu, a zagraniczne media będą musiały znaleźć sobie innego chłopca do bicia. Bo dobre informacje słabo się sprzedają. 

Inne wpisy tego autora

Czy Polska pozostanie peryferiami?

Rezygnacja lub odłożenie w czasie wielkich projektów inwestycyjnych nie jest w rzeczywistości odgrywaniem się na PiS. To raczej rezygnacja z ambicji i aspiracji obywateli, która

Koniec koncertu mocarstw

Usilne próby Francji i Niemiec, by utrzymać Rosję w gronie mocarstw, pokazują w rzeczywistości skalę kryzysu, w jakim znalazły się najsilniejsze państwa Unii Europejskiej. Mogą

Moskwa nie chce być Zachodem

Okrucieństwo, ludobójstwo czy barbarzyństwo, jakim odznaczają się Rosjanie podczas wojny na Ukrainie, nie są przypadkiem czy wynikiem frustracji z powodu zaciekłego oporu, z jakim się