Tragedii nie ma, bo dla naszych celów strategicznych na wschodzie, niewiele obecnie się da zrobić, ale stan relacji polsko-ukraińskich musi budzić niepokój.
Wygląda bowiem na to, że obie strony oszalały.
W dużym uproszczeniu, ale oddaje istotę obłędu.
Ukraińcy – dzięki życzliwym podszeptom środowisk poprzedniej władzy w Polsce – zaczęli uważać, że Polska jest „izolowana” w świecie, a w Europie w szczególności, i w związku z tym polski rząd jest zmuszony o intensywne zabiegi o przychylność Kijowa. Starać się musimy! Jest to oczywista bzdura, ale ludzie którzy tak myślą, mają wpływ na ukraińska politykę!
Polacy zaś żyją w jakiś złudzeniu, że jesteśmy ukraińskim adwokatem w świecie i rząd ukraiński musi o nas jakoś szczególnie zabiegać. Jest to kolejna brednia. Po inwazji na Krym, jak się okazało, że nic nie możemy im pomóc, Ukraina zmieniła adwokata i zostali nim Niemcy. Ukraina nic wobec nas nie musi!
Oczywiście po jednej i drugiej stronie jest mnóstwo ludzi, którzy wiedzą jak jest, ale jakoś ci którzy „nie wiedzą”, „nie chcą wiedzieć” lub są zwykłami agentami Rosji, zyskują znaczące miejsce w narracji obu krajów.
Polska i Ukraina są na siebie skazane – jeśli chcą być niepodległe. Korzyści z niesnasek odnosi wyłącznie Rosja. Pora się opamiętać – jedni i drudzy.
My powinnismy być mądrzejsi. Racja stanu jest ważniejsza od racji moralnej. Nawet najwięksi durnie na Ukrainie za jakiś czas odejdą, a 40 milionów ludzi pomiędzy nami a arnią Federacji Rosyjskiej, zostanie. Musimy po prostu co poniektórych nad Dnieprem traktować jak niesfornego 10-latka. Każdy to przeżył, przeżywa lub będzie przeżywał. Da się.