Strach wisi w powietrzu

Doceniasz tę treść?

Europa doczekała się swojej proletariackiej rewolucji. Zachód płaci najwyższą cenę za lata arogancji politycznej, socjalnej dezynwoltury i bezmyślnej wielkoduszności społecznej.

 

Paryż, Bruksela stoją w ogniu. Rzym wchłonięty przez narodowy ruch socjalistyczny. Mają swoje symbole, żółte kamizelki, gwiazdy i niekończącą się listę żądań. Jedni porównują to do lewicowej erupcji 1968 roku, inni wolą porównanie z Wiosną Ludów 1848 roku.

Proste paralele to groźne narzędzia w polityce. Potrafią uświęcić każda burdę i odwracać uwagę od nader prozaicznych źródeł problemu. Jak choćby gwałtownie rosnące koszty życia we Francji, przy kurczących się jednocześnie zarobkach. Szybko, dużo za szybko, zmieniającej się struktury etniczno-kulturowa państw Europy Zachodniej. Dla jednych za szybko, żeby znaleźć sobie nowy kąt do życia – spokojną enklawę klasy średniej. Dla innych za szybko, żeby odnaleźć swoją tożsamość zagubioną gdzieś w pogoni nowych definicji wspólnoty bez-narodowej.

Zaiste dziwne to czasy, gdzie konserwatyści, kibicują dziczy plądrującej Paryż, a lewica broni prezydenta, który siłą zaprowadza porządek, zmniejsza podatki najbogatszym, wydłuża tydzień pracy i ogranicza świadczenia socjalne. Czy istnieje proste historyczne przełożenie dla tej ludowej rewolty?

Macron miał dać Francji, ale i całej Europie, nowe otwarcie. Przez chwile powiało starym dobrym, liberalnym optymizmem. Młode pokolenie – wreszcie prezydent gotów na zmiany, trzeźwo patrzący na ekonomię. Z jednej strony wolny od socjalistycznego dziedzictwa tradycyjnych francuskich elit, a z drugiej strony odporny na protekcjonizm narodowy Trumpa czy Brexitowców. I trzeba przyznać, że zaczął w imponującym stylu. Deregulując rynek pracy, tnąc deficyt, podatki i domagając się spóźnionych reform systemu finansowego całej Unii Europejskiej. To, że po drodze tracił sympatię i poparcie polityczne, można równie dobrze uznać za dowód jego politycznej nieudolności co, przykład rzadkiej w dzisiejszej Europie, odwagi politycznej.

Ale dziś Macron zdaje się być politycznym trupem. Z poparciem w okolicach 25 proc., żadnych reform już nie przeprowadzi, niczego nie naprawi i żadnej Europy nie uratuje. Strach przed rebelią żółtych kamizelek, nie jest obawą o przyszłość polityczną prezydenta, to strach końca liberalnej demokracji. Europejska centro-lewica, jak niegdyś francuscy Żyrondyści, bije na trwogę przed nowymi Jakobinami. To dlatego lewicowy Guardian w redakcyjnym komentarzu napisał – “ Dla dobra przyszłej Europy musimy pomóc Macronowi”. Głos desperacji. Błaganie o pomoc, przecież nie w imię prorynkowych reform Macrona, jego anty-związkowych deregulacji. Na pewno nie w obronie jego buty i publicznego gardzenia francuskim soc-parlamentaryzmem. Guardian, dziennik na co dzień wspierający komunizującego Jeremy’ego Corbyna, czuje, że wraz z reformami Macrona, pogrzebana zostanie szansa na uratowanie tego co zostało z liberalnego porządku europejskiego.

Kiedyś ktoś pewnie przeprowadzi dogłębna analizę historyczną i wskaże naszym potomnym miejsce i moment, w którym przekroczony został rubikon. Miejsce, z którego powrót do powojennej demokracji liberalnej był już nie możliwy. Dla Francji to mógł być magiczny próg  46.2 proc udziału podatków w PKB. Najwyżej opodatkowany naród w Europie. Dla Włoch i w coraz większym stopniu Niemiec, tym magicznym progiem mógł być pierwszy, albo drugi milion nielegalnych imigrantów. W każdym razie uruchomiony został proces, którego nie sposób zatrzymać. Tak jak nie wystarczyło wycofanie się Macrona z dopłat klimatycznych do benzyny. Zaprzepaszczony został ostatni kredyt zaufania do instytucji liberalnej demokracji. Rozpalono oczekiwania i nadzieję słodkiej zemsty, które ktos ludziom musi zapewnić  – jakby to ujął Maksymilian Robespierre

Prawica, trochę z przekory, a trochę w nadziei, cieszy się na dzień rozpadu liberalnej demokracji. Przekonana, że ten 70 letni już porządek polityczny, zdoła zastąpić czymś lepszym. Zdemokratyzuje świat oparty o instytucje które zamiast chronić demokracji zdają się ją reglamentować. Odbuduje wspólnotę narodową, w miejsce bezmyślnej wielkoduszności dla nielegalnych imigrantów, która zamiast tolerancji szerzy nienawiść. Obali system rozbuchanych przywilejów socjalnych, których nie da się  finansować bez silnej gospodarki.  Z kolei gospodarki nie da się odbudować bez ograniczenia kosztów socjalnych. Błędne koło.

Instytucje mogą runąć. Pytanie tylko czy świat, który powstanie na gruzach, będzie bardziej demokratyczny, bardziej rynkowy i czy wyzwoli z narodów to co najlepsze, czy to co najgorsze mają do zaoferowania. Bo jeżeli jednak historia miałaby tu by jakimś przewodnikiem, to anarchistyczna rewolta we Francji, socjalistyczno-narodowa zaraza we Włoszech, w połączeniu z bezmyślną arogancją europejskich elit, zdają się spełniać wszystkie warunki piekielnego koktailu jaki Europa wielokrotnie nam już serwowała

Inne wpisy tego autora

Niszczenie pomników to przykład ekoterroryzmu

– W ostatnim czasie obserwujemy ruchy aktywistów w całej Europie i takie zachowania przenikają także do Polski – mówił Tomasz Wróblewski w programie „Punkt Widzenia”

SKĄD STRACH PRZED ŚWIATEM? #WWR177

#177 Podcast Warsaw Enterprise Institute – Wolność w Remoncie Czasem drobne rzeczy potrafią wybić nas ze złudzeń normalności. Tomasza Wróblewskiego do nowego sezonu natchnął raport