Dzień: 22 grudnia, 2014

Kilometrówki – temat na wigilię

Do polskiego słownika politycznego wszedł nowy termin: kilometrówka. Termin prosto brzmiący lecz w istocie skomplikowany w swoim znaczeniu. Definiują  go politycy, którym znany jest z autopsji, dziennikarze badający to zjawisko, prokuratorzy dla których termin to nowy więc wymagający pogłębionej analizy. Czekamy na głosy etyków i duchowieństwa.Sądząc po treści programów informacyjnych ostatnich tygodni można przypuszczać, że obok braku śniegu, walorów i mankamentów Pendolino, kilometrówka stanie się przedmiotem debat i sporów przy świątecznym stole.Pozwolę też więc sobie na drobną lecz konstruktywną refleksję.  Parlamentarzyści są wybrańcami narodu.  Logiczna jest więc teza, że jaki naród taka jego reprezentacja. Polacy znani a nawet szanowani są za spryt, kombinowanie i bardzo różnie pojmowaną przedsiębiorczość. Co więc w tym szokującego, że ich reprezentanci mają te same przymioty. Mętne regulacje były wszystkim na rękę. Całej politycznej klasie, która skwapliwie korzystała z różnych furtek by dorobić do pensji. Inna sprawa że niektórzy te furtki zaczęli otwierać łomem lub przez płot przechodzić po pijaku.Miało być konstruktywnie. Jestem przeciwnikiem finansowania partii przez budżet państwa czyli przez wszystkich podatników. Ale skoro już tak jest, to niech partie wezmą na siebie rozliczanie wyjazdowej aktywności posłów i swoich ministrów. Partie mają dotacje na swoją działalność. Niech szefowie i zarządy decydują na co wydać tę kasę; ekspertyzy, spoty, krawaty, kolacje, wyjazdy do wyborczych okręgów czy turystykę. Poszczególnych posłów niech rozlicza zarząd partii, niech sprawdza faktury, stany liczników w prywatnych samochodach, akceptuje zagraniczne delegacje takim czy innym środkiem lokomocji. Niech posłów pilnują ich partyjni szefowie. To oni wciągnęli ich na listy, powierzyli ministerialne teki. Partyjnych szefów rozliczy rada nadzorcza, w tym przypadku elektorat przy najbliższych wyborów. Proste?A jeszcze prostsze będzie jak znikną publiczne pieniądze z partyjnych budżetów (niezrealizowany postulat PO) a zastąpi je dedykowany odpis podatkowy (dawny postulat Palikota). Czy wówczas podatnik – wyborca wpisze do PIT partie od egotycznych podróży i odda na nią głos. Czy przeznaczy prywatne środki na partię, której posłowie okrążają świat samochodem lub na Cyprze trenują po pijaku jazdę wózkiem golfowym.

Putin najgłupszym dyktatorem XXI w.

Putin oskarża świat o spisek przeciwko Rosji. Amerykańsko-arabska zmowa naftowa i NATOowska broń fiskalna. Załóżmy na chwilę, że to prawda. Co to mówi o Putinie? Jest najgłupszym dyktatorem w historii świata. Swoją anty-zachodnią krucjatę oparł o coś co zachód kontroluje. O ceny ropy i największe rezerwy gazu. 68 proc. wpływów z handlu zagranicznego to surowce naturalne. 50 proc. wpływów budżetowych Rosji pochodzi ze sprzedaży ropy i gazu, a 50 proc. całego społeczeństwa żyje z budżetu państwa. Ulotnił się kolejny afrodyzjak putinowskiej autokracji – państwo socjalne kupujące wszystkich i wszędzie. Do tego dodajmy wszystkie dziwne wojny Putina. Dziwne, bo co to za satrapa, który podbija nowe ziemie po to, żeby potem do nich dopłacać. Osetia – 20 mld dolarów, Czeczenia 30 mld. Aneksja Krymu, dotychczas kosztowała 75 mld. dolarów. Jak to możliwe, że upada państwo najbogatsze w najważniejsze złoża naturalne? Pamiętacie Portugalie XVI i Manuela I Szczęśliwego.  To  królestwo,  nie miało prawa paść bo miało nieskończone rezerwy złota. Nic nie musiano produkować. Wszystko mogli sobie przecież kupić. I kupowali, aż wreszcie tego złota zrobiło się tak dużo, że niewiele można było już za nie kupić.  W XVIII w. runęły ceny złota a z nim całe imperium. Po tamtej Portugalii została piękna architektura, po Putinowskiej zostaną rezydencje w Londynie i na Lazurowym Wybrzeżu.  …Ale też piękne.