Być może takie pytanie padło, jak wybierano strategię komunikacji kryzysowej rządu w sprawie afery taśmowej.
Jeśli padło, to padła też pozytywna odpowiedź.
Medialny przekaz skonstruowano bowiem według 3 osi.
Oś pierwsza: wulgaryzmy.
To chyba przekaz skierowany do kobiet. Facetów to raczej mało ruszy. Mnie w ogóle, bo w podobnych okolicznościach przyrody z koleżkami, bez dam, zdarza mi się podobnie.
Oś druga: że nagrywał i kto nagrywał
Nie wiem do kogo to zostało skierowane. Jakie to ma znaczenie? Ludzi bardziej interesuje to co tam usłyszeli. A do przekazu przedostały się bardzo niemiłe kwiatki. Czy ludzie mają coś przeciw nagrywaniu polityków? Bardzo wątpię. Oczywiście jakiś leming w akcie rozpaczy chwyci sie i tego „argumentu”, ale zawsze i tak będzie on trzeciorzędny.
Oś trzecia: rozmowa o sprawach państwa, niewłaściwym językiem
To chyba do zainteresowanych. Rozmowa owszem była – jak zmienić prawo, żeby zachować stołki. Z tego jednak szybko zrezygnowano – pewnie zbyt skoplikowane.
Do tej pory Tusk miał niebywały, na skalę światową, talent wyczuwania emocji społecznych. W czasie zwycięskich wyborów wyczuł, że Polacy są już zmęczeni naprawą Państwa i chcą drugiej Irlandi, a nie dalszego czyszczenia Rywinlandu. Podczas ostatnich obiecał – OK. Nie dostaliście drugiej Irlandii, ale gorzej nie będzie. Nie będzie gorzej niż jest. A w czasie kryzysu ludzie chcieli to usłyszeć.
Teraz mam jednak wrażenie, że ten instynkt go opuścił.