Donald Tusk nie jest już szefem Platformy Obywatelskiej, partii którą kierował od jedenastu lat. Władzę i szalik towarzyszący mu w drodze na kolejne szczyty przekazał na sobotniej konwencji Ewie Kopacz. Pozostawia partię mająca za sobą niespotykaną serię wyborczych sukcesów i pozycję lidera ostatnich sondaży. Jako premier sprawujący władzę przez siedem lat nieźle poradził sobie ze światowym kryzysem gospodarczym.
Pozostaje pogratulować i życzyć powodzenia w Europie. Czy jednak partia bez silnego i charyzmatycznego lidera liczyć może na dalsze sukcesy. Wybory samorządowe nie dadzą odpowiedzi na to pytanie, działa tu siła inercji i efekt nowości. Pytanie dotyczy kadr, zaplecza, idei.
Przewodniczący rady Europejskiej za pasmo sukcesów otrzymałby w Anglii tytuł szlachecki, jak kiedyś Alex Ferguson za sukcesy Manchester United. Z tym, że gdy słynny trener zakończył karierę jego drużyna pogrążyła się w głębokim kryzysie. Od niepamiętnych czasów nie gra w europejskich pucharach, w Premiership zajmuje odległe miejsce. Ser Alex Ferguson starzejąc się nie dostrzegł, że piłkarzy też to dotyczy. Zostawił świetną drużynę, ale bez zaplecza i perspektyw. Symbolem był 40-letni Ryan Giggs.
Ewa Kopacz jest dla PO miłą niespodzianką. Wielu wątpiło w jej talent i umiejętności. Jednak sprawnie połączyła w rządzie zwaśnione partyjne frakcje, podała rękę Grzegorzowi Schetynie, sprawnemu politykowi z wpływowym zapleczem, którego z niejasnych powodów Tusk zepchnął na wąski margines zwany pieczarą.
Na jakiś czas, może do parlamentarnych wyborów te ruchy wystarczą. To jednak tylko rotacje w składzie. Na dłuższą metę grozi syndrom Manchesteru. Jak mawiał Stefan Kisielewski, herbata robi się słodka od cukru a nie od mieszania. W Platformie brakuje nowych twarzy i nowych liderów. Kilka lat temu, podczas partyjnej konwencji Donald Tusk przedstawiał Sławomira Nowaka i Joannę Muchę jako przyszłość partii. Pierwszy się skompromitował, druga nadzieją zniknęła. Innych nie widać. Sukcesy ulubionego klubu Tuska wywodzą się z La Masii, szkółki piłkarskiej FC Barcelona, gdzie szlifowane są dziecięce talenty typu Lionel Messi. Czy w tej sferze Platformie zostanie program Michała Boniego „50 plus”.
Szefowa PO sprytnie łagodzi konflikt z Jarosławem Kaczyńskim, stawiając lidera PiS w kłopotliwej sytuacji. Jeśli myśli się jednak o poszerzeniu własnego zaplecza, rękę trzeba wyciągnąć do Jana Rokity, Andrzeja Olechowskiego, Pawła Piskorskiego i wielu innych, którzy znaleźli się za burtą Platformy. Po co? To proste, wraz z odejściem Tuska ustały przyczyny konfliktu a ludzie ci mogą wnieść do PO intelektualny ferment i swoje zaplecza. Czyli cukier, wracając do Kisielewskiego. Idźmy dalej, dlaczego nie nawiązać dialogu z Leszkiem Balcerowiczem i sprawić, żeby zamiast surowego krytyka stał się sojusznikiem rządu. Mission Imposissible 2014? Niekoniecznie, ale trzeba wiedzieć czym ma być Platforma.
I tu kolejny problem, bo tego nie wiadomo. Na sobotniej konwencji Donald Tusk sformułował pierwsze przykazanie: słuchać i służyć zwykłym ludziom zaś premier Kopacz zdefiniowała PO jako partię umiaru i rozsądku, dla której ważne są wszystkie grupy społeczne i zawodowe. Nawiązuje to do fundamentalnych wyznania byłego premiera, że stał się liberalno-konserwatywnym socjalistą oraz, że ludzie nie pytają go jakieś wizje tylko konkretne sprawy. Opozycja nazywa to taktyką „ciepłej wody w kranie”. Ta taktyka wielokrotnie okazywała się skuteczna ale wszystko kiedyś może się kończyć. Jak sukcesy Manchester United, który nie pomyślał o własnej przyszłości.
Przyznaje, że z dużym trudem wymyślałem zagrożenia dla PO pod nowym przywództwem i bez lokomotywy Tuska. Tym bardziej, że podczas konwencji wyborczej na pasku w tv leciała sprawa Adama Hofmana i jego rozrywkowego towarzystwa. PiS tradycyjnie schował Macierewicza przed wyborami a tu nagle Hofman wyskoczył. Nadal główną siłą PO jest jej opozycja. Tam jeszcze bardziej widać mankamenty polskiej polityki partyjnej; kadry, zaplecze, idee. PO nadal nie ma z kim przegrać? Szalik zostanie w górze?