Tak jak Ewa Kopacz zaczyna dostawać kolejne rachunki za swoją postawę w sprawie Kompanii Węglowej, tak Europa zaczyna dostawać kolejne rachunki od Putina za swoją postawę w sprawie Ukrainy. A Obama dodatkowo za swoje mazgajstwo w Syrii.
I żadnej nadziei, że się skończy. Jeśli jakiekolwiek żądanie Putina się zaspokoi – wysunie następne. I tak bez końca.
O ile nie nastapią jakieś bardzo korzystne dla nas wydarzenia, typu odsunięcie Putina od władzy, bo „przeszkadza w interesach”, to Europa, a szczególnie Polska, musi mieć odwagę spojrzeć faktom w oczy i przygotować się na wariant wojenny. Żadna dyplomacja bowiem na Putina nie działa. Odpowiedzia na złego człowieka z bronią nie jest dyplomata, tylko dobry człowiek z bronią.
Szczególnie w naszym interesie jest, żeby ten dobry człowiek z bronią stanął na Ukrainie. Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi – jeśli już musi być wojna (na co się zanosi), to niech będzie na Ukrainie, nie w Polsce.
Jednak z zatrzymaniem Putina na Ukrainie są rozliczne problemy. Przede wszystkim Putin zdaje się nie chce otwartej wojny, bo go na nią nie stać i nie ma takich sił. Wojskowi mówią, że do okupacji całej Ukrainy – potrzeba co najmniej 500 tysięcy zołnierzy. Wg. najbardziej pozytywnych dla Putina szacunków, wojska nadającego się do czegokolwiek ma 270 tysięcy – tj. 45 brygad (ale są też analitycy, którzy upierają się przy 10 – 15 brygadach). Otwarta wojna – która Ukraina by raczej przegrała – to jednak bylby drugi Afganistan i to nie tylko na zachodzie kraju.
Putin dąży zatem do destabilizacji Ukrainy w nadziei, że zmęczony lud obali obecne władze i usadzi na tronie w Kijowie jakiegoś kolejnego agenta typu Azarow (wbrew powszechnemu mniemaniu w Polsce, Janukowycz wcale nie był radziecki).
Zachód ma kilka problemów z pomocą Ukrainie w walce z Rosją:
Pierwszy to naiwność, w czym celuje Hollande, bo Merkel, aż taka naiwna chyba nie jest.
Drugi to inflirtacja armii i struktur państwowych Ukrainy przez Rosję – to właściwie eliminuje możliwość dostarczenia broni precyzyjnej na Ukrainę, bo zapewne część z niej mogłaby trafić do Rosjan.
Trzeci to korupcja – jeśli Ukraina chce dostać jakieś pieniądze to musi przejść na powiedzmy europejskie standardy korupcji – czyli 10% a nie 90% 🙂
Czwarty – stosunkowo jednak najmniej ważki – to brak pieniędzy na zakup broni. Zachód jest jednak to w stanie to sfinansować, o ile w jakiś sposób Ukraina byłaby w stanie uporać się z problemami dwa i trzy, co jest niezwykle trudne w warunkach de facto wojny.
W tej sytuacji trzeba znaleźć sposób, żeby owe przeszkody minimalizować – nieprecyzyjną bronią też można prowadzić wojnę, podobnie jak bronią 2-3 generacje wstecz.
Niezależnie od wszystkiego – w naszym interesie jest, żeby konfrontacja z Putinem odbyła się na Ukrainie. I na tyle na ile to możliwe – powiniśmy się starać temu pomóc.