Biznes na polisolokatach robiony będzie!

Doceniasz tę treść?

Sprawa frankowa zwróciła uwagę opinii publicznej na wątpliwie etyczną działalność banków wobec swoich Klientów. Jednak sprawa franków wydaje się zwykłą kradzieżą kieszonkową – polisolokaty, o których znacznie ciszej, to już po prostu napad rabunkowy. Bezczelność i brak jakiejkolwiek etyki i zachamowań wśród bankierów, którzy z zimną krwią wciskali swoim klientom toksyczne produkty. Więcej – banki podtykały Klientom do podpisu umowy z pełną premedytacją w celu pozbawienia ich znacznej części oszczędności. Znana jest potęzna ilość przypadków, że odwodzono Klienta od wkładu własnego w zakup mieszkania oferując kredyt w 100%, a wkład własny Klienta przekierowywano na „polisolokatę”, żeby go po prostu okraść.

Tak jak w przypadku franków, tak w przypadku „polisolokat” dumnie i wyniośle milczała Komisja Nadzoru Finansowego, zezwalając tym samym na grabież. Stawia to pod znakiem zapytania zarówno ramy prawne w oparciu o które (nie) działa KNF, jak i moralne kompetencje jego kierownictwa, do dalszego sprawowania swoich funkcji.

Skalę przekrętu przedstawimy w najbliższym czasie. Dzisiaj garść informacji o tym „produkcie finansowym”

Polisolokata, czyli produkt idealny
Polisolokata to produkt finansowy niemal doskonały. Praktycznie odpowiada na wszystkie problemy sektora finansowego jakim jest klient, czyli osobnik niestały, niezadowolony z ujemnych wyników, nie chcący płacić prowizji oraz podatków. Otóż polisolokata jest lekiem na wszystkie te bolączki. Jak wiemy na instrumentach finansowych takich jak akcje z reguły zarabia się jedynie w długim terminie pod warunkiem, że zwracamy uwagę na koszty inwestycji oraz nie inwestujemy wbrew trendom. To oznacza, że na przykład nie kupujemy akcji kiedy trwa piąty rok hossy i nie trzymamy ich w czasie bessy.

Wierność. Klient nabywa produkt na lata, długie lata. Czyli wystarczy, że raz w chwili słabości nabędzie taki produkt i potem bez względu co się będzie działo na rynkach finansowych musi go mieć. Gdyby chciał się wycofać musiałby zapłacić kary i to nie bagatelne. Wysokość potencjalnej kary śmiało na kolejne lata skutecznie wybije mu z głowy choćby myśl o wycofaniu się. Nawet jeśli rynki akcji pogrążą się w długoletniej bessie, a jemu nie będzie starczało na jedzenie. Kary sięgają wartości rocznych a nawet kilkuletnich wpłat. Czyli gdyby delikwent na przykład po 6 miesiącach chciał się wycofać to wpłacają przez ten czas po 300 zł miesięcznie uzbierałby 1,800 zł, a będzie musiał zapłacić karę w wysokości np. 5,400 zł, czyli 1.5 rocznej składki. Taki argument wystarcza by stał się wiernym posiadaczem polisolokaty przez kolejne lata.

Systematyczność. Jak wiemy jednym z elementów oszczędzania jest systematyczność i tak jest komunikowana zaleta polisolokaty, gdzie klient wpłaca regularnie co miesiąc małe kwoty. Nic bardziej mylnego, taka strategia gromadzenia kapitału ma także pułapki. Dużo łatwiej przekonać do podpisania umowy, kiedy zaczyna się od wpłaty małych kwot, dopiero później okazuje się że ma to trwać przez wiele kolejnych lat, gdyż system kar przywiązuje do inwestycji do nawet 10 lat. Trzeba płacić, czy inwestycja jest udana czy nie. Ponadto jest systematyczny dopływ środków do funduszy, a więc i źródło do pobierania kolejnych prowizji. A także, jeżeli wcześniej wpłacony kapitał stopniał w wyniku strat, a więc zmniejszyła się podstawa do naliczania prowizji, to nie stanowi to problemu bo kolejne świeże wpłaty szybko uzupełnią ten ubytek.

Bezpieczeństwo. Czyli o co chodzi z tą polisą? Rzeczywiście jest tu także polisa na życie, gdzie w razie śmierci jest wypłacana określona kwota. Czyli jest korzyść? Nic bardziej mylnego, uposażony dostanie większą z dwóch kwot, czyli albo kwotę równą dokonanym wpłatom, albo wartość zgromadzonych środków. Czyli dostanie swoje pieniądze ! A co jeżeli jednak będzie strata? I tym razem rynki finansowe są sprytniejsze. Jednym ze składników opłat jest opłata za ryzyko, czyli normalna składka ubezpieczeniowa, którą płaci właściciel polisolokaty !

Dywersyfikacja. W ramach polisolokaty posiadacz może nabywać wprost nieograniczone rodzaje i ilości funduszy inwestujących w obligacje międzynarodowe, nieruchomości, akcje subsaharyjskie, surowce albo wielkie innowacje. Taki inwestor staje się prawdziwym wilkiem z wall street. A po co? A żeby ten nasz wilk był obdzierany ze skóry do końca. Każdy zakup funduszu to dodatkowa prowizja, każdy nowy fundusz to kolejna roczna opłata za zarządzanie itd. Tak pod pozorem wielkiego inwestora budującego jak z klocków super strategie inwestycyjne, mamy klienta co sam nakręca sprzedaż funduszy.

Podatki. To jest rzeczywiście korzyść, że uposażony nie zapłaci podatku od zysku. Ale czy będzie to 19%? Z pewnością nie. Gdyż należy tu uwzględnić dodatkowe poniesione koszty, jak opłata za zakup polisolokaty, opłata za administrowanie polisą, składki ubezpieczeniowe i to wszystko w okresie nawet 10 lat !

Eldorado. No właśnie, a co z powyższego ma sektor finansowy? Wszystko ! Najpierw klient płaci za zakup tego produktu nawet do 5% wartości składki. Potem płaci co pół roku opłatę za administrowanie polisolokatą, bez względu czy zarabia, czy nie i wynosi ona w skali roku od 2.5% do nawet 4.0% od wartości zgromadzonych środków. Dodatkowo płaci składkę ubezpieczeniową, czyli opłatę za ryzyko to kolejne ok 0.5% w zależności od jego wieku. Te opłaty można jeszcze wyczytać w warunkach, regulaminach czy umowach. Ale są jeszcze kolejne, których nie widać, aby mieć o nich świadomość wymagana jest odpowiednia wiedza i wysiłek dotarcia do nich. A więc każdy fundusz, który jest w naszej polisie pobiera stałe roczne opłaty za zarządzanie od 1.5% do 5.0%. Każde dokupienie funduszu, czy jego sprzedaż to kolejna opłata manipulacyjne nawet 4%. Czym częściej zmieniamy fundusze tym więcej płacimy. Do tego kwota zgromadzona na polisie rośnie wraz z wpłatami i tak samo rosną kolejne kwoty prowizji. Można powiedzieć perpetuum mobile inżynierii finansowej. A gdyby klient się rozmyślił to płaci kary, które spokojnie zrekompensują utracone przyszłe prowizje dla sprzedawców polisolokat.

Polisolokata, to ani polisa ani lokata, ale maszynka do generowania prowizji dla sektora finansowego bez względu na koniunkturę na rynkach kapitałowych, czyli następujących po sobie cyklicznie bessy i hossy.

Po prostu największa sprzedaż polislokat jest kiedy rynki finansowe rosną, a raz złapany klient w pułapkę musi płacić także podczas bessy.

Cezary Kaźmierczak

Mariusz Pawlak

Inne wpisy tego autora

Czemu z Polską można robić co się chce?

W 2018 roku Francja wypowiedziała Polsce wojnę handlową i zaczęła systemowo prześladować polskie firmy we Francji, oczywiście szermując przy tym całym wachlarzem szczytnych haseł, o

Polexit w 9 krokach

 Z coraz większą litością i zażenowaniem patrzę na różne opinie dotyczące tzw. Polexitu.  Niby powszechne jest, że jak aktor czy kompozytor wypowiada się w sprawach