O sprzeczności Konstytucji z Konstytucją

Doceniasz tę treść?

Tak! PiS narusza Konstytucję. Konkretnie jej art. 10 ust. 1, wprowadzający zasadę równowagi władz. I nawet głośno o tym mówi: wygraliśmy, możemy co chcemy. Problem w tym, że sama Konstytucja narusza Konstytucję. Akceptuje bowiem de facto system wodzowski, który przecież jest jak najbardziej sprzeczny z zasadą trójpodziału i równowagi władz, a funkcjonuje w najlepsze.

Najpierw zakłada się partię. Partia może mieć statut wodzowski – to samo w sobie nie jest sprzeczne z Konstytucją. Potem trzeba  uzyskać poparcie mediów, by móc starać się o poparcie wyborców. Czasami, co prawda, można zyskać poparcie wyborców bez poparcia głównych mediów, ale tylko wówczas gdy media te są ewidentnie wrogie i  niesprawiedliwe w ocenach – bo wyborcy tego chyba nie lubią. Komuniści mieli media, potem Unia Wolności je miała, postkomuniści, PiS, i w końcu Platforma. I nie uchroniło to ich od porażek wyborczych. Skąd się bierze przychylność mediów prywatnych dla polityków i partii politycznych dokładnie nie wiadomo. W przypadku mediów publicznych – wiadomo. Polska Konstytucja ustanawia coś takiego jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. W ramach podziału łupów, twórcy Konstytucji z koalicji SLD/UW (bo taka właśnie koalicja uchwaliła Konstytucję) wpływy w mediach pozostawili w rękach swoich zaufanych, którzy zasiedli w KRRiTV zanim została ona organem konstytucyjnym. Oczywiście było to zgodne z Konstytucją.

Jak już się wybory wygra to uzależnionym od siebie posłom, których samemu umieściło się na listach wyborczych i następnym razem będzie można ich umieścić znowu lub nie, wskazać trzeba kandydata na premiera i ministrów. Jak już taki poseł ministrem zostanie, będzie przygotowywał projekty ustaw, nad uchwaleniem których będzie potem głosował jako poseł. Jak zostaną uchwalone, jako minister będzie je wcielał w życie, a na koniec będzie brał udział – znów jako poseł – w kontrolowaniu siebie jako ministra, czy dobrze wykonywał ustawy, które przygotowywał i uchwalał. W ramach, oczywiście, trójpodziału i równowagi władz. Ba! Jak ktoś zwraca uwagę na sprzeczność z Konstytucją takiego rozwiązania, traktowany jest jak oszołom.

Partyjny wódz może nawet nakazać w swoim klubie parlamentarnym dyscyplinę w głosowaniu – żeby komuś nie przyszło czasem do głowy zagłosować jednak inaczej niż on każe. Nie trzeba dodawać, że wprowadzenie takiej dyscypliny partyjnej jest zgodne z Konstytucją. Jej art. 104 stanowi bowiem jedynie, że posłów, jako przedstawicieli całego Narodu, nie wiążą instrukcje wyborców. O instrukcjach partyjnych wodzów Konstytucja milczy. Naród nie może dawać posłom instrukcji. Musi za to dawać im pieniądze. I to wcale nie na cele gospodarcze czy społeczne, tyko na nich samych. Taki charakter ma bowiem dotacja, jaką partie biorą sobie z budżetu. I to też jest z Konstytucją zgodne.

Umieszczonemu przez siebie na listach wyborczych posłowi, którego następnie uczynił Ministrem Skarbu Państwa, partyjny wódz może kazać obsadzić wskazanymi przez siebie osobami organy spółek Skarbu Państwa, czyli największych firm w kraju, o pozycji monopolistycznej lub przynajmniej dominującej, które wpływają na to co się dzieje na rynku i dyktują warunki innym, prywatnym podmiotom. Zatrudniają one kogo partyjny wódz im każe lub zamawiają u kogo partyjny wódz chce, co chce. Takie połączenie imperium i dominium jest bowiem zgodne z Konstytucją.

Partyjny wódz decyduje też o kandydatach na rzeczników różnych praw, a jak zostanie premierem, a tak się zazwyczaj dzieje, sam powołuje prezesów UOKiK i URE. Trochę większy problem ma z prezesem UKE, bo wskazuje tylko kandydata, którego zatwierdzić muszą uzależnieni od niego posłowie, za zgodą uzależnionych od niego senatorów. Chyba, że jakimś cudem rządząca partia nie ma większości w Senacie – wówczas trzeba zrobić jakiś polityczny interes z wodzem innej partii.

Partyjny wódz wskazuje też posłom kandydatów na sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy mają orzekać o zgodności z Konstytucją  ustawodawczych poczynań. To już KRRiTV ma bardziej skomplikowany system wyłaniania członków – dwóch wybiera Sejm, jednego Senat, dwóch Prezydent. Wszystkich sędziów TK wybiera sam Sejm. Nawet nie kwalifikowaną, tylko bezwzględną większością głosów. Na dziewięcioletnią kadencję.

Dla porównania – w Stanach Zjednoczonych nie ma w ogóle Trybunału Konstytucyjnego. O zgodności ustaw z Konstytucją rozstrzyga tam Sąd Najwyższy. Jego sędziowie są powoływani przez Prezydenta, ale za zgodą Senatu. Ich kadencja jest nieokreślona – więc nie muszą się martwić przy orzekaniu, co będą robić po jej zakończeniu, ani o to, jak ich wyroki mogą na to wpłynąć. Zgodnie z art. 197 polskiej Konstytucji, organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed nim określa ustawa – zwykła ustawa, uchwalana zwykłą większością głosów. Taką to wyobraźnię polityczną i prawną mieli jej twórcy.

Inne wpisy tego autora