Prześladował mnie od pewnego czasu pewien leming, który wydzwaniał do mnie w różnych sprawach. Żadne: „to zadzwoń człowieku do posła Pięty”, albo „skontaktuj sie z posłanką Pawłowicz” nie pomagało. Znamy się z dawnych lat i mimo instrukcji KOD, żeby „szczególnie uważać na starych znajomych”, kontaktował się ze mną.
Jak wczoraj zadzwonił, olśniło mnie:
– Słuchaj, ja mam żonę i dziecko, nie dzwoń więcej do mnie… – w pół słowa przerwałem jakąś strzelistą tyradę
– O co kaman??? – zapytał zdumiony
– Nic, po prostu się boję…
– Co Ty pierxxxxxsz???
– Nic, Ciebie na pewno śledzą, obserwują, słuchają… Ja mam żonę i dzieci, nie chcę mieć kłopotów…
– Ochuxxxś?
– Nie, ja po prostu nie chcę siedzieć… Nie dzwoń więcej…
– A… tak to sobie wymyśliłeś… – w tym momencie przerwałem rozmowę.
Mówiąć szczerze, z powyższego, w miarę precyzyjnie odtworzonego dialogu wynika, że osobnik nawet nie wierzy we własną propagandę.