Pożytki z czytania Flawiusza i Brzechwy

Doceniasz tę treść?

Ta przypowieść ma wiele wersji. Najbardziej prostacka to ta z dowcipu o partyzantach i Niemcach walczących w lesie, do którego wchodzi gajowy i wszystkich przegania. Brzechwa pointował swój wiersz „Na straganie”: „Po co wasze swary głupie, wszak i tak zginiemy w zupie”. Dla opisu fragmentu dzisiejszej żałosnej i kiczowatej rzeczywistości można też przywołać „Wojnę żydowską” – monumentalne dzieło Jóżefa ben Mattatiasz, znanego jako Józef Flawiusz. Powstanie Żydów przeciwko Rzymowi miało niezwykle krwawy przebieg i konsekwencje na 2 tysiące lat. Gdyby nie to, można by je uznać za groteskowe. Oto święte miasto Jerozolima: wewnętrzny okręg świątynny okupują powstańcy z frakcji dowodzonej przez Eleazara. Oblegają ich i walczą z nimi zajmujący okręg zewnętrzny i część Dolnego Miasta zeloci pod przywództwem Jana. Tych z kolei oblegają bojownicy Szymona, którzy opanowali Górne Miasto. Całą zaś Jerozolimę oblegają Rzymianie. Walki frakcji ustają dopiero wtedy, gdy Rzymianie zaczynają wdzierać się do miasta.

Nasza rzeczywistość oczywiście bardziej przypomina stragan Brzechwy, mimo iż mamy swego przekładańca. Oto powstańcy z PO okupują jakąś tam salę, plenarną, kolumnową, czy balową w Sejmie. Otacza ich co prawda sejmowa przemysłowa straż, ale tę z kolei zdaje się oblegają powstańcy z KOD, którzy opanowali tereny przy Wiejskiej, a których przed ostatecznym szturmem na salę balową powstrzymuje policja. Dalsze losy tego powstania rozstrzygają się na twitterze, bo tam przeprowadzano sondę – mają siedzieć w Wigilię na tej sali, czy też nie. Ja zagłosowałem za tym, by siedzieli.

O czym jest ta jedna przypowieść w trzech wersjach? O głupocie, zacietrzewieniu i ślepocie. O zajmowaniu się pierdołami w obliczu poważnych, zewnętrznych zagrożeń. Jesteśmy częścią wielkiej (nie napiszę potężnej) organizacji zwanej Unią Europejską, która na naszych oczach może się rozpaść. Tak, tak proszę Państwa, bez złudzeń. Kto słuchał wrocławskiego wystąpienia szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, ten wie, iż nawet on nie jest już pewien, czy Unia przetrwa. I nie pomogą tutaj żadne zaklęcia w stylu: oj tam, przesada, Unia ma w Polsce wielu zwolenników, a w naszym interesie jest by się rozwijała. Zamiast zacząć budować jakąś Arkę Noego zajmujemy się tym, kto po jakich korytarzach sejmowych może chodzić etc.

Spory w Polsce nie zakończą się, a wiele z nich dotyczy spraw poważnych. Rzecz jednak w tym, że w zacietrzewieniu i zapiekłości tracimy szerszą perspektywę, obraz otaczającego nas świata. Unia stoi nad krawędzią, a przed nami wybory w Niemczech, Francji, Holandii, Austrii. Ich wyniki mogą przyspieszyć dezintegrację Unii. Katalizatorem może być też upadek banków włoskich albo Deutche Banku. Kolejne, niekontrolowane fale przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki mogą wywołać potężne napięcia i protesty w całej Europie. Polscy publicyści i eksperci opowiadają o potencjalnym zbliżeniu USA i Rosji, twierdząc, iż stanowi to dla nas zagrożenie.

Na żadne z tych zdarzeń nie mamy najmniejszego wpływu. Ale czy mamy jakiś plan ewakuacyjny? Tocząc spory wewnętrzne wydajemy się być kompletnie nieprzygotowani na to, co może przyjść z zewnątrz. Co zrobimy jeśli padną banki włoskie i euro załamie się? Co zrobimy, jeśli np. kolejne państwa wzorem Wielkiej Brytanii zaczną występować z Unii? Będziemy rozwiązywać paradoks Eubulidesa, który pytał po utracie ilu włosów człowiek staje się łysy? W naszym przypadku pytanie będzie brzmiało: Czy jeśli Francja wystąpi z Unii, to Unia będzie nadal Unią? A jeśli wystąpi też Holandia itd? Czy powinniśmy trwać w takiej Unii i ratować ją, czy ewakuować się? Co stanie się z zobowiązaniami finansowymi wobec UE? Jak będziemy planować wtedy nasze inwestycje? Czy będziemy negocjować nasze dwustronne umowy handlowe? Z kim w pierwszej kolejności? Jak będziemy chronić się przed niekorzystnymi umowami pomiędzy innymi państwami?

Pierwszy z brzegu przykład – 23 grudnia Unijny Trybunał zawiesił na wniosek PGNiG decyzję Komisji Europejskiej zezwalającej Gazpromowi na zwiększenie dostępu do niemieckiego gazociągu Opal. Pytań jawi się tysiące. Ani rząd, ani opozycja zdają się nie zważać na sprawy zewnętrzne. Nie ma dyskusji, sporów, planów. Nikt nie proponuje żadnych strategii. Wszystko jest przemilczane, jakby nie mogło się wydarzyć, chociaż rok 2016 przyniósł scenariusze, o jakich naszym politykom się nie śniło – choćby Brexit, czy wybór Trumpa. Wszystko przykryte jest sporami wewnętrznymi i polityczną bieżączką.

Nie znoszę apeli, ale ktoś powinien rozpocząć wielką dyskusję na te tematy i otwarcie przedstawić ją Polakom. Skoro nie politycy, to może instytucje ekspertów jak WEI i największe polskie przedsiębiorstwa. Niech wykuwają plany, strategie, opracowują drogi ewakuacji i projekty zapór antyogniowych. To zadanie dużo poważniejsze niż ustalanie, kto i pod jaką paprotką głosował nad budżetem.

Na koniec pointa. Pointa będzie bez sensu. Żydzi wzniecili trwające 7 lat powstanie, które zakończyło się ich rzezią, wypędzeniem na 2 tysiące lat, zburzeniem Jerozolimy i Świątyni, po tym rzymski legionista obraził ich obnażając się. 

Inne wpisy tego autora