Banalny koniec progresywnego eksperymentu

Doceniasz tę treść?

Uliczne protesty, użalanie się na demokrację – wszystko to jest do bólu przewidywalne. Wszystko skończy się równie szybko jak skończyła się zapowiadana panika rynków po wyborze Trumpa. Jeden argument wymaga jednak krótkiej riposty – „Hitler też był wybrany w demokratycznych wyborach”. Hitler był jeden. Nie liczę oczywiście lewackich ekstremistów i dyktatorów wybranych w wolnych wyborach w Wenezueli czy Chile. Najwięcej w historii mamy jednak przykładów progresywistów, liberałów, socjalistów– lewicowych partii i ich przywódców odsuniętych od władzy w pełni demokratyczny sposób. Tylko po to żeby zrobić miejsce komuś, kto odbuduje kraj po kolejnym, zbankrutowanym eksperymencie społecznym. Reformom przeprowadzonym w imię jakichś progresywnych iluzji. 

Za każdym razem, kiedy próbowano zorganizować świat na przekór naturalnym prawom rynku, świat stawał się jeszcze bardziej podzielony, bogaci bogatsi a biedni jeszcze bardziej pogrążeni w swojej nędzy. Osiem lat rządów Obamy zostawiły kraj ze zbankrutowanym systemem opieki zdrowotnej, z rodzinami uboższymi niż 17 lat temu a bogatymi bogatszymi niż za czasów Reagana, i z konfliktami rasowymi jakich Ameryka dawno nie widziała. Jak każdy podobny eksperyment, tak i ten, skąpany był we własnej równościowej retoryce, starannie zaprogramowanym języku politycznej poprawności, który miał rozbrajać każdą krytykę reform.

Progresywiści z  jednej strony z  niezwykłą łatwością sięgali po epitety, oskarżenia o faszyzm, rasizm, ksenofobię, a z drugiej strony odmawiali innym prawa do nazywania rzeczy po imieniu. Mówienia o przestępczości mniejszości rasowych, o nadużywaniu systemu przez nielegalnych imigrantów, o zagrożeniu muzułmańskim fanatyzmem, o wyniszczającej rodziny wojnie z tradycyjną obyczajowością. Stąd też taki a nie inny kandydat, z równie niewyparzonym jęzorem, musiał się pojawić na horyzoncie. To jednak nie czyni z niego Hitlera. Partia Republikańska nie jest zbrojną formacją, nikt nie mówi o zmienianiu konstytucji, obalaniu demokratycznie wybranego Kongresu i wywoływaniu wojen. To tylko jeszcze jeden, na swój sposób banalny, koniec zbankrutowanego progresywnego eksperymentu.

Inne wpisy tego autora

Niszczenie pomników to przykład ekoterroryzmu

– W ostatnim czasie obserwujemy ruchy aktywistów w całej Europie i takie zachowania przenikają także do Polski – mówił Tomasz Wróblewski w programie „Punkt Widzenia”

SKĄD STRACH PRZED ŚWIATEM? #WWR177

#177 Podcast Warsaw Enterprise Institute – Wolność w Remoncie Czasem drobne rzeczy potrafią wybić nas ze złudzeń normalności. Tomasza Wróblewskiego do nowego sezonu natchnął raport