Dwie Europy

Doceniasz tę treść?

Na pozór nic bardziej absurdalnego niż spór o być albo nie być w Unii Europejskiej. Rząd powtarza, że miejsce Polski jest w Europie a opozycja, że nie pozwoli na wyjście z Europy. Niby mówią to samo, a dzieli ich wszystko. Dwie diametralnie różne postawy, różne rozumienie dziejów i mechanizmów rządzących światem.

Konserwatyści czy realiści, jakby ich nazwał wybitny neokonserwatysta Charles Krauthammer, patrzą na świat jak na mecz. Polityczna rozgrywka złożona ze stałych fragmentów gry. Co i rusz na boisku pojawiają się nowi zawodnicy, zmieniają barwy, koszulki, ale cały świat kręci się wokół utartych wzorów. Nam, którym przyszło żyć tu i teraz, pozostaje tylko wyciągać wnioski z historii. Starajmy się popełniać jak najmniej błędów i szykować na wojnę czy krach gospodarczy. Wcześniej czy później katastrofa nadejdzie, bo takie prawa rządzą dziejami ludzkości. Stąd też charakterystyczny stosunek konserwatystów do Unii Europejskiej – ważnej dla naszego bezpieczeństwa i dobrobytu, ale jednak ulotnej. Dziś jest naszym oparciem jutro może być naszym przekleństwem.

Krytyczny stosunek do wspólnej polityki imigracyjnej, klimatycznej, czy obyczajowej, nie jest wynikiem kompleksów czy zaściankowości, ale własnych doświadczeń z siłami osłabiającymi spójność narodową a co za tym idzie nasze bezpieczeństwo. Polscy, brytyjscy, ale i konserwatyści w całej Europie, wierzą, że im lepiej zabezpieczony będzie interes narodowy każdego państwa z osobna, tym większa szansa, że dłużej wszystkie razem przetrwają w pokoju. Progresywiści, których Krauthammer niegdyś nazwał beztroskimi idealistami, zła upatrują w naturze ludzkiej a nie w instytucjach, które to zło wyzwoliły. Wierzą, że ludzkość ewoluuje. Przeszliśmy długą drogę od niewolnictwa przez feudalizm, oświeconą monarchię, nacjonalizm, liberalną demokrację w drodzę do globalizacji. Jak tak dalej pójdzie to kiedyś wyrwiemy się z piekielnej pułapki własnych ułomności. Rolą mądrych ludzi jest przyspieszać ten proces. Stąd też przemożna wiara progresywistów w ponad narodowe ciała jak ONZ, NATO i nade wszystko Unię Europejską. Ciało, które w swojej niemierzonej złożoności tworzy szkielet czy homonto, dla społeczności przenikających się narodów, ras, wierzeń i obyczajowości. Wszystko co stoi na drodze do budowy tych instytucji – kościół, państwo narodowe, stanowi zagrożenie dla idealistycznej wizji dobrostanu.

Konserwatyści, z natury rzeczy podejrzliwie patrzą na sztuczne twory oderwane od naturalnego zaplecza i lokalnej polityki. Nawet jeżeli powstały w imię szczytnej idei, to szybko stają się narzędziem silniejszych narodów, które w ten sposób racjonalizują swoją uprzywilejowaną pozycje w świecie. Niewiedzieć kiedy, wspaniałomyślna unia wolnych narodów, przeobrażona w UE, stała się narzędziem do ekspansji niemieckich wpływów w całej Europie. Z kolei wspólna waluta – euro, dała Niemcom wpływy gospodarcze o jakich tylko mógł marzyć Napoleon, Bismarck czy Hitler.

Jeżeli konserwatyści w czymś pokładają nadzieje, to tylko w suwerennych narodach. Egoizm narodowy, jedyna siła, która może strzec wolności osobistych swoich obywateli. Nie mylić z faszyzmem, który nic z wolnością narodów nie miał wspólnego. Jeżeli konserwatyści wspierają jakieś ponadnarodowe instytucje to nie dlatego, że wierzą w ich omnipotentną moc, ale dla sojuszy, które wzmacniają narodową suwerenność. Podobnie zapatrują się na demokrację, która jest najlepszą ochroną przez uzurpatorami czy instytucjami ograniczającymi nasze prawa.

Progresywiści, prostej – bezpośredniej demokracji, przeciwstawiają nowoczesny ustrój mający eliminować zło i kształtować lepszego człowieka. Optują za demokracją naszpikowaną kwotami dla kobiet, dla mniejszości narodowych, z dodatkowymi punktami dla partii czy organizacji pożytku publicznego. Im bardziej udaje się ograniczyć rolę jednostki i skomplikować system wyborczy, tym lepiej. To jedyny sposób żeby uwolnić idealną społeczność od naturalnych skłonności człowieka do czynienia zła. W tym idealnym państwie Komisja Europejska staje się idealnym rządem. Wybranym poza wolą ludu, z woli samozwańczych idealistów jak oni sami. Nie żebyśmy w historii nie mieli władców czy nawet związków państw deklarujących, że niosą światu tylko dobro. Problem w tym, ze żaden z tych eksperymentów nie skończył się dobrze dla tych którzy w to uwierzyli. Stąd też pytanie o miejsce Polski w Europie bynajmniej nie jest zwykłą pyskówką – to pytanie o Europę – świat mrzonek progresywistów czy realny świat konserwatystów.

***
Tekst ukazał się we WPROST

Fot. Tiseb/ Creative Commons/ flickr.com

Inne wpisy tego autora

Niszczenie pomników to przykład ekoterroryzmu

– W ostatnim czasie obserwujemy ruchy aktywistów w całej Europie i takie zachowania przenikają także do Polski – mówił Tomasz Wróblewski w programie „Punkt Widzenia”