Nauki ginącego gatunku postępowca

Doceniasz tę treść?

Żal i poczucie głębokiej niesprawiedliwości Michnika po utraconych dotacjach państwa pokazuje problem całej formacji progresywnej. Wszędzie tam, gdzie lewicowe środowiska tracą kontrolę nad redystrybucją pieniądza, nad stanowieniem praw i priorytetów społecznych, pojawia się słaby, bezradnych człowiek, nieprzygotowany na realia normalnego życia. Państwowy wikt stworzył cała generacje uzależnionych od państwa, naprawdę ich unieszczęśliwiając.

Ludzie, którzy tworzyli niegdyś Gazetę Wyborczą mieli za sobą twardą szkołę podziemia, aresztów, rewizji, życia z dnia na dzień. Wiedzieli, jak sobie radzić w beznadziejnych sytuacjach. Pamiętam, jak jeden z nich, na samym początku Stanu Wojennego, na moje wyrzekania, że ludzie nie chcą nam pomagać i przechowywać ulotek, ostrym tonem wydeklamował – „pamiętaj, że wszystko co robisz, to robisz dla siebie. Nikomu nie robisz łaski. Co najwyżej możesz im dziękować, jak ktoś zrobi w twoją stronę jakiś gest”. Gdzie się podziali tamci ludzie? Dziś zrównujący wolność słowa z dotacjami państwa na ich dowolne fantazje i nierentowne przedsięwzięcia biznesowe. Gdzie się podziały odważne feministki, które po nocy ratowały maltretowane kobiety i nie bały się konfrontować ich oprawców.

Dziś za pieniądze podatnika organizują wystawne kongresy przekręcania końcówek rzeczowników osobowych, sabaty narzekania na podłość męską, na wszystkich, którzy odmawiają im gwarantowanych miejsc w Sejmie czy korporacjach. Gdzie się podziali lewicowi aktywiści, niegdyś walecznie stający w obronie eksmitowanych rodzin? Dziś prowadzą lewicowe kluby towarzyskich pogaduszek. Współcześni marksiści, wiecznie w rozjazdach po świecie za rządowe pieniądze. Gdzie się podziali twardzi obrońcy wolności słowa, dziś tacy czuli na krytykę i przy każdej okazji skarżący za obrazę swojego własnego majestatu. Rycerze troski społecznej, domagający się od państwa darowania im cudzych domów na potrzeby squatersów, podczas gdy sami są już właścicielami kamienic. Moralne autorytety, sprowadzające wszystkie konflikty społeczne do obyczajowości i różnych potrzeb seksualnych. Czy to stąd ten płacz nad rządowym planem większej kontroli dotacji dla NGO? NGO – Nie Rządowych Organizacji, które przez te wszystkie lata stały się Rządowymi Domami Opieki dla popleczników partii, nieudacznych dzieci polityków, czy po prostu fajnym miejsce do życia za cudze pieniądze, których teraz zabraknie.

Gdzieś głęboko w sercu wielu z nich mi żal. Wielu utalentowanych, mądrych ludzi, którzy w normalnych warunkach mogliby dużo z siebie dać. Dziś rozpuszczeni, beniaminki władzy, przekonani, że świat zawsze będzie pełen nisko rosnących słodkich owoców. Dziś kompletnie zagubieni, sfrustrowani w poczuciu wielkiej niesprawiedliwości. Ich uniwersytety nie nauczały, że po każdej epoce socjalnej demoralizacji przychodzi epoka prawdy i ciężkiej pracy, że świat nie rozwija się linearnie w stronę wszechpotężnej dobroci, ale te same scenariusze powtarzają się w nieskończoność. Tyleż złych co i dobrych.

W swojej bezradności maszerują, protestują, jeszcze wierzą, że rzecz jest w zmianie rządzącej partii. Ta oczywiście może upaść i odejść i się zmienić, ale tamten „raj” już nie wróci. Rozejrzyjcie się wokół. To świat się zmienia a nie partia. Socjaldemokratyczny model państwowości osiągnął granice swojej wyporności. Okazał się niedostosowany do realiów gospodarczych, nie był w stanie spełnić obietnicy zawsze rosnącego dobrobytu. W miarę jak przechodziliśmy z kryzysu w kryzys, lewicowe elity zapewniały, że wszystko jeszcze może odmienić się na lepsze. Byle rząd przejął jeszcze więcej kontroli, wyborca jeszcze mniej miał do powiedzenia, kobiety miały więcej gwarancji, a my wszyscy zgodzimy się na więcej  politycznej poprawności i redystrybucji cudzych pieniędzy. Ale jakoś nie chciało się zrobić lepiej.

Razem z progresywnym modelem państwa rozpadają się mechanizmy finasowania ich elit. Ten sam krzyk rozpaczy lewicowych polityków, publicystów i zawodowych autorytetów troski dochodzi z Ameryki i z państw, które już wiedzą co je czeka –  Holandii, Francji, Niemiec, Austrii. Przerażenie jest tym większe, że nowi ludzie władzy zahartowani, ośmieszani przez ostatnie dziesięciolecia, nie potrafią w sobie wzbudzić „miłosierdzia” do słabej i bezradnej lewicy. Żadnych okresów przejściowych, żadnych choćby mini dotacji.  Jak szybko znowu staną na nogi? Kiedy ludzie, których pamiętam ze stanu wojennego, znowu zaczną mocno stąpać po ziemi i walczyć o swoje racje a nie o łatwe pieniądze? Pewnie niektórzy już nigdy się z tego nie podniosą, za kilka lat wyrośnie nowe pokolenie walecznej lewicy. Ich wielbłądy, ich problem.

Pytanie raczej do tych wszystkich, którzy w pospiechu zajmują ich miejsce, przejmują posady, wyciągają ręce po publiczne dotacje. Dziś jeszcze są silni po latach tworzenia własnego prawicowego świata. Własnych gazet, radia, telewizji. Znają wartość pieniądza i wiedzą, ile wymaga pracy zrobienie czegoś z niczego. I chwała im za to, choć zamiast upajać się chwilą i porażką tamtych, niech wiedzą, że i ten wóz na który wskoczyli wkrótce też ugrzęźnie w procesie głębokich zmian. Świata bez państwowych telewizji, bez wygodnych  dotacji, bez ZUSu i preferencyjnych emerytur i zasiłków dla swoich. Nazwijcie to jak chcecie –  końcem socjalnego państwa, początkiem narodowego kapitalizmu, rządami zdrowego rozsądku czy bezlitosnego egoizmu, ale dla was na prawicy niech to będzie chwila refleksji nad słabym ginącym człowiekiem lewicy – wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, państwowa nadopiekuńczość, was też może zdemoralizować i przeobrazić w bezbronne istoty.

Inne wpisy tego autora

KTO NAPRAWDĘ RZĄDZI UNIĄ? #WWR180

#180 Podcast Warsaw Enterprise Institute – Wolność w Remoncie Kiedyś dziwne wydawało się, że patronem Unii Europejskiej jest Karol Wielki, władca, który 45 lat z