Dyskusja o płacy minimalnej zaczyna być naprawdę niebezpieczna

Doceniasz tę treść?

Ile wyniesie płaca minimalna w 2018 r.? Część związkowców napomyka o 2300 zł. To zapowiedź nadchodzących absurdów w tej sprawie.

Obecnie płaca minimalna wynosi 2000 zł brutto. Do końca maja organizacje związkowe mają przedstawić swoje propozycje podwyżek. Ale OPZZ już zapowiada, że chce co najmniej 2300 zł. W dzisiejszych realiach to więcej niż 50 proc. średniego wynagrodzenia. I dlatego to kwota wzięta z sufitu. Wskaźniki zapisane w ustawie wskazują, że obligatoryjna podwyżka wynosi ok. 50 zł, i za taką kwotą opowiadają się pracodawcy. Rząd, który w braku porozumienia związków i pracodawców, ma moc decyzyjną, mówi o podwyżce ok. 100 zł. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Solidarność wspomina o podwyżce rzędu 160-180 zł. To prawdziwa licytacja, dość niebezpieczna dla gospodarki. Ale pokazująca też, że dotychczasowy system podwyżek doszedł „do ściany”.

Obecnie sytuacja jest bowiem arcy-trudna. W najbiedniejszych regionach średnie wynagrodzenie wynosi ok. 3,2 tys. zł miesięcznie. Płaca minimalna na poziomie 2,3 tys. zł, to w przybliżeniu 2/3 średniego wynagrodzenia. To chora proporcja, zabijająca konkurencyjność najmniejszych firm i bariera wejścia na rynek pracy młodych, gorzej wykształconych. Podobnie wygląda podział „miastami”. Z raportu serwisu wynagrodzenia.pl wynika, że średnia płaca w miastach do 10 tys. mieszkańców średnia płaca to 3,1 tys. zł. I jak tu podnosić minimalną. To samo dotyczy mikrofirm. GUS bada je rzadko, ale badanie z 2015 r. pokazało, że średnia płaca w mikrofirmach to 2,4 tys. zł. I nawet jeśli wzrosła, to jak ja porównać do ewentualnego 2,3 tys. minimalnej. Pytanie jednak czy w mikrofirmach legalnie wypłacana jest całość wynagrodzeń czy tylko część. Te przykłady pokazują, że obecny system negocjacyjny doszedł do skraju efektywności. Co więc robić?

Wyjścia są trzy:

Po pierwsze, regionalizować płacę minimalną. Uzależnić ją od miejsca wykonywania pracy (nie od miejsca rejestracji firmy!) i różnicować w skali kraju. To byłoby korzystne dla słabszych regionów, które przyciągałyby inwestycje niższymi kosztami pracy. Tego nie chcą jednak związkowcy, krzyczący: „równa płaca za równą pracę”.

Po drugie, uchylić przepisy o ustalaniu płacy minimalnej i po wprowadzeniu nowego kodeksu pracy negocjować jej stawkę. To jednak rozwiązanie, które może odstraszać i związkowców, i rząd, i pracodawców. I możliwe za kilka lat, po wprowadzeniu nowych przepisów prawa pracy.

Po trzecie – i tu paradoks – przyjąć leżący w „zamrażarce” projekt ustawy Solidarności (popartej setkami tysięcy podpisów), który uzależnia wzrost płacy minimalnej od wzrostu PKB i zakłada, że nie będzie ona przekraczać więcej niż 50 proc. średniego wynagrodzenia. Pomysł dość rewolucyjny przed 6 laty, dziś wydaje się całkowicie racjonalny. I korzystny dla wszystkich.

Jest jeszcze jedna opcja, którą wrzucam bez numeru, jako intelektualną myśl na dziś. A może zlikwidować płacę minimalną? Rynek pracy dziś gwarantuje, że pracodawca dba o pracownika, jak nigdy wcześniej. Może więc spróbować?

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak