Stawka większa niż jeden prom

Doceniasz tę treść?

23 czerwca 2017 r. – to niezwykle ważna data dla polskiego przemysłu stoczniowego. Dziś jednak nie sposób ocenić czy będzie dniem chwały czy klapy. Na razie stawiam na „chwałę”, ale ryzyko jest spore.

Dziś w szczecińskiej stoczni Gryfia kładziona jest stępka pod 200-metrowy prom pasażersko-samochodowy. To największa jednostka budowana w szczecińskich dokach od dekady, ale też ogromnie ważne przedsięwzięcie dla całego polskiego przemysłu okrętowego.

Po pierwsze, budowa promu to niebywała operacja logistyczna. Duża część sekcji okrętowych powstanie w… Trójmieście. Jednostka składana będzie jednak w Szczecinie, gdyż tam był wolny dok, były tez wolne moce. Z punktu widzenia zarządzania projektem Gryfię czeka ogrom pracy. Zsynchronizowanie dostaw sekcji, wyposażenia, pracy setek firm podwykonawczych – to przy tak dużej jednostce zadanie niezwykle ważne. Tak więc budowa promu to dla stoczni działanie zarówno produkcyjne, jak i logistyczne. Dogranie terminów, dostaw będzie nie mniej ważnym jak samo spawanie blach. Dlatego to projekt niezwykle ambitny.

Po drugie, sprawna budowa promu i późniejsza realizacja kolejnych (w ramach tzw. projektu „Batory”) to najważniejszy test dla polskich stoczni. Na rynkach żeglugowych mamy bowiem kryzys. Redukcja wartości zamówień w koreańskich stoczniach przekracza 80-proc. Armatorzy brutalnie redukują koszty budując coraz większe jednostki, zamiast większej liczby mniejszych. Ale w tym pesymistycznym obrazie jest jeden wyjątek – Bałtyk. Na tym akwenie od lat żegluga kwitnie, wyniki linii promowych odstają na plus od światowych trendów. Stena Line pływająca od ponad 2 dekad do Gdyni zaczynała od 1 promu. Dziś na linię Karlskrona-Gdynia wprowadza czwarty (!) statek. Ta tendencja oznacza, że na Bałtyku zapotrzebowanie na promy będzie rosnąć jeszcze przez całe lata.

Jeśli w Szczecinie zbudujemy sprawnie pierwszy prom (termin zakończenia: I połowa 2019 r.), to można liczyć na kolejne zamówienia, nie tylko PŻB, ale też zagranicznych armatorów. Może to być dla stoczni źródło stałych, solidnych przychodów. Jeśli Gryfia z projektem sobie nie poradzi, to nie ma szansy na trwałe wejście na rynek produkcji dużych, bałtyckich promów. I będzie to bolesna porażka.

Dziś cieszymy się ze stępki. Ale od jutra patrzmy na ręce stoczniowców, menedżerów, logistyków. Bo gra jest o dużą stawkę.

Fot. Zeesenboot/ na lic. Creative Commons/ flickr.com

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak