Co Trump może zrobić dla Polski

Doceniasz tę treść?

Wizyta prezydenta USA Donalda Trumpa to dobra okazja, by skatalogować, co Ameryka pod jego wodzą mogłaby zrobić dobrego dla Polski. Relacje z USA mają dla nas znaczenie fundamentalne, bowiem stały się jednym z głównych gwarantów przetrwania państwa polskiego. W tych relacjach zaś absolutnie kluczowe jest bezpieczeństwo.

Wizyta przyniesie zapewne konkretne propozycje wzmocnienia bezpieczeństwa Polski i zacieśnienia współpracy z USA, najważniejszy jest jednak generalny kierunek działań administracji Trumpa, szczegółowe rozwiązania i projekty są wtórne. Mając to na uwadze Polska powinna oczekiwać od Trumpa:

– uznania nas za trwałą część systemu bezpieczeństwa Ameryki,

– potrzymania ostrożności wobec Rosji, wliczając w to utrzymanie, a nawet rozszerzenie nałożonych na nią sankcje,

– uznania Polski i Unii Europejskiej, szczególnie Niemiec, za całościową i niepodzielną amerykańską strefę bezpieczeństwa.

Rzeczywistość geopolityczna prezydenta Trumpa bardzo się różni od tej, jaką zastał Barack Obama po pierwszym zwycięstwie wyborczym, a obecne trendy zapewne utrzymają się przez całą kadencję prezydencką, a nawet znacznie dłużej. Nowy prezydent musi się z nimi zmierzyć, czy tego chce czy nie.

Zamiast świata Obamy, włodarz Białego Domu ma przed sobą – by trzymać się tylko Europy, a więc obszaru kluczowego dla Polski – napięcia z Rosją ocierające się o zimną wojnę, zmianę granic w Europie dokonaną siłą (Krym), modernizację arsenałów atomowych, wojnę w Syrii z udziałem Rosjan. Dodatkowo, Unia Europejska pęka od wewnątrz, a największy partner strategiczny USA, czyli Wielka Brytania, wkrótce ją opuści. Na te wyzwania USA muszą znaleźć odpowiedź. Nawet prezydent USA nie ma dość mocy, by zmienić światowe trendy, może jednak próbować nimi sterować.

1. Polska pierwszą linią obrony USA

Długofalowa strategia amerykańska cechuje się trwałością, mimo pozornych zmian kierunków. Nowy prezydent, jeszcze jako kandydat kwestionował ją wprawdzie, ale jego późniejsze poczynania każą zakładać, że będzie jednak działał zgodnie z długą tradycją obrony amerykańskich interesów. Dla Polski bardzo ważne jest, by zechciał uznać nasz kraj za niezbędny do ich realizacji.

W swojej strategii generalnej Waszyngton ma cel zasadniczy – przetrwanie amerykańskiego państwa i zapewnienie bezpieczeństwa jego terytorium. Dopiero na drugi miejscu jest szerzenie wartości demokratycznych oraz wolnego rynku. Polska dołączyła do cywilizowanych narodów dwie dekady temu, nic już nie trzeba na nas rozszerzać, a dodatkowo Trump nie jest zbyt przywiązany ani do owych wartości, ani wolnego rynku.

Teraz czas, by Waszyngton uznał Polskę za trwały element swojego systemu bezpieczeństwa. Takie spozycjonowanie daje dużo większe gwarancje niż odwoływanie się do wspólnych wartości demokratycznych. W imię własnego bezpieczeństwa USA były gotowe na przystąpienie do dwóch wojen światowych i poświęcenia życia setek tysięcy swoich obywateli. Wątpliwe, by uczyniły to samo broniąc gdzieś… demokracji.

W wielkim skrócie, podstawy amerykańskiej doktryny bezpieczeństwa to kontrola północnego Atlantyku i północnego Pacyfiku, czyli morskich dróg dojścia do USA, uniemożliwienie jakiemukolwiek mocarstwu usadowienie się w Ameryce Północnej i Południowej, uniemożliwienie jakiemukolwiek mocarstwu zdominowanie Eurazji. W praktyce oznacza to utrzymywanie bariery ochronnej na Pacyfiku, z drugiej zaś strony, za Atlantykiem poprzez łańcuch przyjaznych państw w Europie złączonych sojuszem.

Miejsce Polski w tak rozumianym systemie bezpieczeństwa Ameryki leży na przedpolach Europy. Nie wybieraliśmy sobie położenia geopolitycznego, ale zamiast przekleństwa możemy uczynić z niego atut. Polska i tak jest krajem frontowym wobec zagrożenia rosyjskiego, rzecz w tym, by administracja Trumpa zaczęła traktować nas, jako pierwszą linię obrony swojego, a nie tylko naszego bezpieczeństwa. Dotychczas byliśmy raczej wschodnim przyczółkiem, a linię obrony stanowiły Niemcy i Beneluks.

Sprzyjać będzie temu utrzymanie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce, rozmieszczenie na naszej ziemi magazynów sprzętu dla sił posiłkowych, które w razie wojny przybędą z USA oraz przedłużenie, a najlepiej wpisanie na stałe do budżetu Pentagonu, finansowania obecności militarnej na wschodniej flance NATO

 

2. Rosja to przeciwnik. Utrzymać sankcje

Podejrzenia o zbytnie zbliżenie się do Rosjan w czasie kampanii wyborczej i w efekcie przymiarki do impeachmentu skutecznie, jak dotąd, przekreśliły plany Trumpa zresetowania relacji z Moskwą. Oznacza to utrzymanie, a nawet wzmocnienie nałożonych na nią sankcji. Taki ruch leży zdecydowanie w interesie Polski, tym bardziej, że sankcje szkodzą Rosji, a nie wpływają na państwa zachodnie. Trzeba je tylko utrzymać przez kolejne lata, by prowadzenie rozbójniczej polityki naprawdę Moskwę zabolało.

Sankcje są sztandarowym przykładem solidarności państw demokratycznych wobec dyktatury – przyłączyły się do nich także kraje niebędące członkami NATO czy UE – Japonia, Australia, Nowa Zelandia. Taką jedność widziano dotąd tylko w odniesieniu do Iranu, Korei Północnej, w wcześniej Libii czy Iraku. Dlatego Putin szuka sposobu na jej rozbicie i namawia poszczególne kraje do wycofania się z sankcji – Włochy, Francję, Japonię, Węgry, USA. Na razie bez skutku. Ewentualne zniesienie, czy choćby ograniczenie restrykcji przez Amerykę byłoby wiktorią Putina i faktycznym końcem presji wywieranej na Rosję, by wycofała się z Ukrainy. W konsekwencji wręcz końcem prozachodniej Ukrainy. Stawka dla Polski jest więc naprawdę wysoka.

Sankcje znakomicie skorelowały się ze spadkiem cen ropy na światowych rynkach i dewaluacją rubla. Te trzy czynniki są zabójcze dla budżetu i przyszłości rosyjskiej gospodarki. Ropa nie wróci do dawnego poziomu cen, nie ma też oznak, by rubel miał się odbić, jedyna niewiadoma to sankcje.

Reset relacji z Moską i zniesienie lub złagodzenie sankcji teraz, kiedy Kreml w niczym się nie ugiął, byłoby politycznie bezcelowe. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, by pozbawić potęgę Putina podpory ekonomicznej, co uczyni Polskę bezpieczniejszą.

 

3. Unia i Niemcy muszą pozostać po stronie USA

Entuzjastyczne przyjęcie Trumpa Warszawie może rodzić w nim  pokusę, by budować na relacjach z Polską przeciwwagę dla niemiecko –francuskiego jądra UE, wyraźnie mu nieprzychylnego. Teoretycznie, rola lidera Nowej Europy podpartej mocą USA brzmi dla nas kusząco, w praktyce jednak to strategiczna ślepa uliczka. Stanie się źle, jeśli administracja Trumpa zacznie grać tę muzykę

Geopolityczny rozsądek nakazuje nam żyć dobrze z Niemcami, dla Berlina  bowiem jesteśmy strategiczną głębią oraz tarczą przed nieprzewidywalnymi zagrożeniami ze wschodu. Dla USA jeszcze nie. Nawet jeśli nią będziemy, może się to w przyszłości zmienić i nastąpi powrót do koncepcji amerykańskiej linii obrony na granicy Niemiec, nie Polski. Niemcy mają zdecydowanie mniej pola do prowadzenia strategicznej gry, Polska będzie dla nich zawsze osłoną.

Prezydent Trump nie powinien dzielić Europy na lepszą – spełniającą kryterium 2 proc. PKB na obronę, proamerykańską, i gorszą, niespełniająca tego kryterium, sceptyczną wobec USA, a szczególnie obecnego włodarza Białego Domu. Taki podział byłby dla Polski bardzo niekorzystny.

Chcielibyśmy usłyszeć w Warszawie od prezydenta Trumpa, że zwiększy obecność militarną USA na polskiej ziemi, potwierdzi zobowiązania sojusznicze, uzna za casus belli każdą próbę rozegrania przeciw Polsce wojny hybrydowej, cyber- wojny lub innego typu konfliktu poniżej progu otwartej walki zbrojnej. Ale także, że Polska jest nierozerwalną częścią większej całości, systemu bezpieczeństwa zwanego NATO, którego członków nie wolno dzielić.

*

Czy wszystko to usłyszymy? Zapewne tylko część. Doceńmy jednak, że już obecne zaangażowanie militarne USA w Polsce nie ma precedensu, jeśli Trump ogłosi jedynie, iż je utrzyma choćby jeszcze przez kilka lat i tak dużo osiągniemy. Bez USA nie mamy potencjału do skutecznej obrony, potrzebujemy parasola, by go zbudować. To najważniejsze przesłanie do Trumpa: prezydencie daj nam czas, pozwól nam dojrzeć pod osłoną twoich brygad i samolotów.

Inne wpisy tego autora

Ukraina zawiodła Zachód

Ukraina wchodzi w trzeci rok wojny z Rosją w gorzkiej atmosferze, z niewielką tylko nutą nadziei. Optymizm daje jednogłośna decyzja Rady Europejskiej o przyznaniu pakietu

Posłuchaj Ukraino nauk z Wietnamu

Amerykanie mają talent i rozmach w robieniu biznesu, kiedy jednak chodzi o generujące gargantuiczne koszty interwencje zagraniczne, wykazują się beztroską; przez lata hojnie łożą na

Wyspa piękna, jak… wojna

Wybory Tajwanu To nie Ukraina, ale Tajwan jest miejscem, gdzie mogłaby wybuchnąć trzecia wojna światowa, gdyby sprawy poszły źle. Dlatego każde znaczące wydarzenie polityczne na