Wizyta wroga publicznego nr. 1

Doceniasz tę treść?

Oczywiście Trumpa. To jego pierwsze odwiedziny państwa europejskiego, jeśli pominąć Watykan. Wcześniejsza podróż związana była ze szczytem NATO i G7. Agencja Associated Press opublikowała właśnie artykuł o wizycie i już w tytule zadaje podchwytliwe pytanie: Czemu Trump z pierwszą wizytą wybrał się do Polski – nacji eks-komunistycznej zamiast do Wielkiej Brytanii. (W oryginale: „Poland 1st. Why Trump visists ex-communist nation before UK) . I dalej – albo do Francji, czy Niemiec. No właśnie, czemu? Napierw powinien zapewne pojechać do eks-nazistowskiej i eks-komunistycznej nacji, czyli Niemiec. Albo do eks-kolonialistów – do Francji czy Wielkiej Brytanii.

Autorka wyjaśnia zagubionym w meandrach polityki czytelnikom:

  • Po pierwsze, ciągnie swój do swego. Polską rządzą populiści, nacjonaliści i islamofoby. Trump będzie się więc wśród nich dobrze czuł. Przy okazji, wizyta wzmocni polski rząd i zachęci go do jeszcze większego łamania prawa.
  • Po drugie, jak zapewnia autorka polski rząd obiecał Trumpowi, że autobusami zwiezie ludność, by ta wiwatowała na jego cześć. Mile podbechtany Trump w podzięce za to pochwali nas publicznie jako wiernego sojusznika. Tymczasem gdzie indziej ludność mogłaby wrzeszczeć, wyć i gwizdać, po tym jak prezydent wycofał USA z Porozumień Paryskich i domaga się zwiększenia wydatków na obronę.
  • Po trzecie zadowolona będzie amerykańska Polonia (niedouczona autorka pisze o kilkuset tysiącach Polaków), która swymi głosami mogła dać mu zwycięstwo w Michigan, Wisconsin i Pensywlanii. To niezły kapitał na wybory w 2020 roku.
  • I na koniec kwestia energetyki – nam zależy na uniezależnieniu się od dostaw surowców z Rosji, Trumpowi zaś na eksporcie amerykańskiego gazu, więc jest o czym rozmawiać. (Wreszcie jakiś konkret ze strony autorki).

Artykuł jest niemożebnie głupi i dlatego bardzo dobrze pasuje do ogólnego tonu europejskich mediów. Trump jest durnym populistą, nie zna się na polityce i świecie, bo gdyby się znał to najpierw pojechałby do eks-nazistowskich i eks-komunistycznych Niemiec, a nie do jakiejś tam Polski. Powinien też słuchać co mówią mu kanclerz Merkel, nowy pieszczoszek postępowej części ludzkości Macron oraz Anna Appelbaum, która twierdzi, że Trump chyba nawet nie wie gdzie leży Polska (doskonale wie – Polska leży zaraz za górką, niedaleko od Zlina w Czechach, do którego na wakacje do dziadków jeździły jego dzieci.).

W tym infantylnym artykule jest jednak sporo niezamierzonego sensu. Wybór Polski przez Trumpa jest zapewne manifestacją polityczną wymierzoną w aroganckie, pewne siebie elity Europy. Trump nie zgadza się z ich polityką i traktuje je obcesowo, czego dowód dał na Sycylii, albo w trakcie wizyty Merkel w USA, kiedy to przed kamerami i mikrofonami oznajmił, iż ma z nią wspólnego tylko to, że ją też Obama podsłuchiwał. Trump zajmuje pozycję negocjacyjną do rozmów z najsilniejszym krajami Europy: to wy potrzebujecie Ameryki, a nie Ameryka was, więc jak wam się nie podoba, to znajdę sobie innych partnerów. A tak w ogóle to płaćcie za to, że was chronimy.

Trump ma wielkie ego, uwielbia wiece, na których może nadymać się jak paw, wsłuchiwać w aplauz i deklaracje uwielbienia, więc wystąpienie na Placu Krasińskich to doskonała okazja by schlebić jego próżności. Autorka nie rozumie, że można jednak spontanicznie lubić tego buca i cieszyć się, że jest przywódcą USA, więc wyzłośliwia się na organizowanie masówki. Nikt nikogo nie musi zwozić autobusami, ale jeśli PiS to robi, to akurat dobrze i w słusznej sprawie i lepiej mieć na Placu wiwatujące Kluby Gazety Polskiej, niż rozwrzeszczane i rozhisteryzowane sekcje KOD. Gdyby to ode mnie zależało, to ku oburzeniu feministek miejsca w pierwszych rzędach oddałbym atrakcyjnym paniom z dużym biustem. Niech się chłop raduje. A jak poprosi o budyń, to nagotować mu całe wiadro.

Jak każda podróż zagraniczna, tak i ta ma do wypełnienia cele w polityce wewnętrznej. Pokazywane w USA obrazki wiwatujących tłumów i serdecznego powitania w Polsce będą kreowały obraz Trumpa jako silnego przywódcy, który odbudowuje potęgę Stanów. Niezależnie od tego jak bardzo jasno oświeceni Europejczycy byli zachwyceni Obamą, to na świecie nie był on szanowany, często wręcz lekceważony, o czym Amerykanie dobrze wiedzą. Trump z samczą niezręcznością i grubiańskością wdziera się na salony i choć może palnie nawet i 10 gaf, to i tak amerykańska publiczność czuje w nim lidera, z którym wszyscy muszą się liczyć.

Trump doceniał Polonię amerykańską, która z reguły głosowała na demokratów, ale po wyborach jakby o niej zapomniał. Niewykluczone, że rzeczywiście głosy Polonii oddane tym razem na Trumpa przesądziły o wygranej w kilku kluczowych stanach. Wizyta, a zwłaszcza wiec na Placu to doskonała okazja, by publicznie przypomnieć mu o składanych deklaracjach zniesia wiz i subtelnym językiem dyplomacji zwrócić się do niego – Donald, brachu, kiedy skończysz z tym absurdem? Umówmy się, kumpli to ty za wielu w tej Europie nie masz. Jak już się blatujemy to nie rób obciachu i załatw wreszcie tę sprawę. My tam w tej Ameryce jako PiS wygrywamy wszystkie wybory, więc możemy ci człowieku pomóc. Chyba lepiej żebyśmy to my wtrącali się w wasze wybory, niż Ruscy. Dawaj rąsię.

I akurat taki wyrafinowany język dyplomacji, to on zrozumie.

Inne wpisy tego autora