Prezydent Trump ogłosił nową strategię Stanów Zjednoczonych. To dobry dokument dla Polski, zakłada bowiem wzmocnienie siły militarnej Ameryki i współdziałanie z sojusznikami. Jeden z dwóch fundamentalnych filarów naszego bezpieczeństwa , czyli NATO oparte na potędze USA, jest solidny i stabilny. Pozostaje nam więc skoncentrować się na drugim – budowie jeszcze intensywniej naszej własnej siły.
Z czterech głównych punktów strategii dla Polski najważniejsze są dwa”: „ochrona pokoju przy użyciu siły” i „zwiększenie obecności USA zagranicą”. Ten pierwszy zakłada modernizację amerykańskich sił zbrojnych i przywrócenie im zdolności do pełnych działań operacyjnych w skali globu oraz zacieśnienie więzów sojuszniczych z państwami wyznającymi te same wartości, co Ameryka. I jedno, i drugie służy Polsce
Im USA silniejsze, tym lepiej
Modernizacja amerykańskich sił zbrojnych to nie tylko wyposażenie ich w najnowocześniejszą broń, ale także przywrócenie zdolności do stoczenia konwencjonalnego konfliktu zbrojnego z zaawansowanym technologicznie przeciwnikiem bez długotrwałych przygotowań. Została ona po części naruszona przez cięcia w budżecie Pentagonu. Chodzi na przykład o zwiększenie ukompletowania brygad lądowych, doposażenie ich w broń przeciwlotniczą, zwiększenie mobilności, itd. Wszystko po to, by można je było szybciej przerzucić do ewentualnej walki, w tym na kontynencie europejskim, gdzie wkroczyłyby od razu do boju, jako pełnowartościowe jednostki górujące nad przeciwnikiem siłą ognia i jakością dowodzenia.
Polska może być z takiej deklaracji wyłącznie zadowolona. Nadal nie mamy wystarczającego potencjału ani do długotrwałej, ani krótkotrwałej samoobrony, nasza myśl strategiczna zakłada więc udzielenie nam pomocy najpierw koalicyjnej, a potem sojuszniczej. W praktyce oznacza to w pierwszej kolejności samodzielną pomoc USA, ewentualnie Wielkiej Brytanii, potem zaś całego NATO. Im lepiej wyposażone, ukompletowane i bardziej mobilne są siły amerykańskie, tym skuteczniejsza i szybsza będzie ich interwencja w obronie Polski
Prezydent Trump położył też silny nacisk na zacieśnienie więzów sojuszniczych z państwami demokratycznymi. Jeśli w Polsce nie będą się powtarzały incydenty w rodzaju nałożenia przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji kary finansowej na stacje TVN, będącą przecież w rękach kapitału amerykańskiego, Waszyngton raczej nie podąży śladem struktur Unii Europejskiej potępiających nas za łamanie praworządności i będzie traktował Warszawę jako wiarygodnego, demokratycznego sojusznika.
Wyraźne wskazanie przeciwnika
Nowa amerykańska strategia wyraźnie definiuje państwa, które weszły na kurs kolizyjny z USA, to Korea Północna, Chiny i Rosja. Pierwsza stwarza zagrożenia nuklearne, dwa pozostałe dążą zaś do przebudowy ładu międzynarodowego kosztem Stanów Zjednoczonych i innych krajów demokratycznych. Również i w tym przypadku Ameryka oraz Polska mają zbieżne interesy. Także my definiujemy Rosję, jako mocarstwo rewizjonistyczne stwarzające zagrożenie dla pokoju i stabilizacji w Europie. Prezydent Trump wysłał sygnał – nie będzie dążył do resetu relacji z Rosją, przynajmniej tak długo, jak długo łamie ona prawo międzynarodowe. Taka konkluzja zabezpiecza obecność sił militarnych USA na wschodniej flance NATO, przede wszystkim w Polsce.
Po raz kolejny Polska dostała bonus, wprowadzenie nowej strategii amerykańskiej spowoduje, że zagrożenie jakąkolwiek próbą agresji, choćby szczątkowej, ze strony Rosji oddali się.
Powinniśmy jednak wykorzystać ten bonus do zwiększenia tempa i skali przemian w naszej obronności. Stuprocentową pewność bezpieczeństwa daje nam bowiem wyłącznie zdolność do odparcia potencjalnego ataku samodzielnie, przygotowanie nie tylko sił zbrojnych, ale i całego społeczeństwa do obrony. Czas pracuje na korzyść Polski, nie wiadomo jednak jak długo, lepiej więc byłoby dobrze go spożytkować.
Powyższy tekst wyraża prywatne poglądy autora