Łaska i niełaska

Doceniasz tę treść?

Jutro w Rzepie będzie mój felieton o podatkach. W zeszłym tygodniu był o łasce Pana Prezydenta, po tym, jak Sejm przyjął stanowisko, że Sąd Najwyższy nie może aktu łaski kontrolować. I słusznie. Problem polega tylko na tym, że nie na tym polega problem.
Nie ma sporu kompetencyjnego między Prezydentem i Sądem Najwyższym. Nie ma sporu o to, czy Prezydent może stosować prawo łaski i czy Sąd Najwyższy może jakkolwiek kontrolować sposób wykonania tej prerogatywy Prezydenta.
Sąd Najwyższy orzekał w sprawie skutków procesowych aktu Prezydenta, który aktem łaski nie był – i dlatego wywarł skutki procesowe. Gdyby Prezydent skorzystał z prawa łaski, postępowanie sądowe musiałoby być zakończone i akt Prezydenta żadnych skutków procesowych by nie wywarł.
Czym ma być prawo łaski trzeba było zdefiniować 100 lat temu w odrodzonym państwie, w którym istniały wcześniej trzy prządki prawne: rosyjski, niemiecki i austriacki. Więc definicje musiały być pisane od nowa. W konstytucji macowej z 1921 roku zdefiniowano dość precyzyjnie w art. 47 ust. 1, że „Prawo darowania i złagodzenia kary oraz darowania skutków zasądzenia karnosądowego w poszczególnych wypadkach przysługuje Prezydentowi Rzeczypospolitej”. Później już było wiadomo czym jest przysługujące głowie państwa prawo łaski, i nie trzeba było zapisów konstytucji marcowej powtarzać.
Akt łaski – darowanie kary – różni się od abolicji – odstąpienia od ścigania. Wobec czego mamy dziś następujące kwestie do rozstrzygnięcia:
1)Czy chcemy, aby „prawo łaski” zaczęło znaczyć co innego niż znaczyło od 1921 roku i aby zaczęło obejmować także prawo abolicji?
2)Jeśli tak, to czy tylko abolicji indywidualnej, czy też powszechnej?
3)Jeśli także powszechnej, to w jakiej formie prawnej Prezydent miałby ją stosować?
4)Jeśli prawo abolicji powszechnej miałoby przysługiwać Prezydentowi jako jego prerogatywa wywiedziona z prawa łaski, to czy oznaczałoby to zakaz uchwalenia ustaw abolicyjnych przez Sejm?
5)Jeśli Prezydentowi miałoby przysługiwać jedynie prawo abolicji indywidualnej, to na jakim etapie:
a.czy miałoby dotyczyć jedynie ścigania za czyn już popełniony,
b.czy mogłoby działać na przyszłość – jak słynny list Kardynała de Richelieu – „posiadacz tego dokumentu uczynił to, co uczynił”.
I to nie jest żadne czepianie się Pana Prezydenta ani Wielce Czcigodnych Posłów, którzy przyjęli stanowisko Sejmu, ani Sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy postanowili rozstrzygnąć nieistniejący spór? To jest poważny problem ustrojowy. Aczkolwiek, można sobie wyobrazić, że w zemście za veto w sprawie SN, TK orzeknie, że Prezydent naruszył Konstytucję. Czyż nie?

Inne wpisy tego autora