Miernoty w sądach

Doceniasz tę treść?

Wczoraj w „Rzepie” (ale tylko „w papierze”) był mój cotygodniowy felieton. Tym razem o „miernotach w sądach”. Tutaj w wersji nieco rozszerzonej :
„Wielu kolegów odrzuca prezesowskie nominacje oferowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Zgadzają się tylko miernoty” – ocenił jeden z warszawskich sędziów sytuację w sądownictwie w jednej z gazet. Oczywiście anonimowo. Ja, całkiem nie anonimowo, nie mogę potwierdzić, że tak rzeczywiście jest, bo nie znam nowym nominatów, ale nie mogę też wykluczyć, że tak właśnie jest, bo sam znam miernoty dziś w sadach sądzące. Tylko jak one, u licha, tam się w ogóle znalazły i co tam nadal robią? Przecież podobno sadownictwo działało i działa świetnie i nic nie trzeba w nim zmieniać! Czyżby z premedytacją środowisko sędziowskie tolerowało miernoty? Ale co w takim razie z „ofiarami” tych „miernot”? Może właśnie dlatego, że wielu podsądnych trafiało na te właśnie „miernoty”, najzagorzalszymi obrońcami „naszych sądów” są ci, którzy w sądzie nigdy nie byli i ci, którym mniej chodzi o trzecią władzę, a bardziej po prostu o samą władzę. Anonimowy warszawski sędzia ich niechcący „wkopał”. W każdym razie po jego słowach śmiało można powiedzieć, że ostracyzm wobec tych, którzy takich sądów, jakie są i sędziów et consortes, bezkrytycznie bronić nie chcieli, bo dostrzegali te miernoty, był chyba nieusprawiedliwiony.
Pisałem już kiedyś, że doskonałym przykładem, że PiS w sprawie sytuacji w sądownictwie ma rację jest sędzia… Przyłębska. Mimo opinii wizytatora i Kolegium Sądu Okręgowego, że „nie nadaje się do orzekania”, orzekała w najlepsze, choć: często miała uchylane wyroki, bo: „nie przeprowadziła postępowania dowodowego, nie ustaliła istotnych faktów, pisała błędne uzasadnienia (lub po dozwolonym czasie), nie zwracała uwagi na rozbieżności między zeznaniami świadków a dokumentami”. Ba – została nawet przewodniczącą wydziału ubezpieczeń społecznych!!! Stawiam dolary przeciwko orzechom, że niektórzy z tych, w których sprawach orzekała, to wyborcy PiS niezadowoleni z wyroków sądów III RP!
Oczywiście dzisiejszym dzierżycielom władzy ustawodawczej i wykonawczej też nie chodzi o ty, by we władzy sądowniczej nie było miernot, tylko żeby to były „ich” miernoty. Tradycja takiego podejścia przez polityków do sojuszników jest długa. Nie kto inny tylko Franklin Delano Roosevelt w podobny sposób, tylko bardziej dobitnie, wyraził się o nikaraguańskim dyktatorze generale Anastasio Somozie – „może i jest draniem, ale naszym draniem”.
Zamiast okopywać się w politycznych zasiekach warto byłoby podjąć merytoryczną dyskusję nad zmianami i instytucjonalnymi, i proceduralnymi, i personalnymi w polskim sądownictwie? O ile polityków można jeszcze zrozumieć, że tłuką się kijami, o tyle przedstawiciele środowisk prawniczych, którzy w polityce bezpośrednio nie uczestniczą, chyba zbytni się oddali służbie po jednej albo drugiej stronie.
PiS pewnie i tak zrobi co się uda Kaczyńskiemu z Dudą załatwić. Ale PiS nie będzie rządził wiecznie. Nawet PZPR już nie rządzi. Próby powrotu do status qou ante bellum będą w przyszłości jeszcze bardziej bezsensowne niż dziś jest obrona status quo. Jeśli więc komuś rzeczywiście chodzi o Polskę, a nie o władzę w Polsce, mógłby spróbować wznieść się ponad partyjne podziały i porozmawiać o tym, jak wymiar sprawiedliwości powinien funkcjonować.
 

Inne wpisy tego autora