1917–2017 zanim zaczniecie świętować

Doceniasz tę treść?

Zacznijmy od tego, że żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie obchodzi okrągłej, ani jakiejkolwiek rocznicy Bolszewickiej Rewolucji. To nie znaczy, że o samej tragedii powinniśmy zapomnieć. Przeciwnie, to, co sto lat temu przytrafiło się rosyjskiemu narodowi a potem się rozlało na pół świata, powinno być przypominane, analizowane i nauczane po wsze czasy. Ku przestrodze każdemu, komu kiedykolwiek przyjdzie do głowy, że istnieje jakaś droga na skróty do dobrobytu i powszechnej szczęśliwości. Cudowna ideologia, negująca naturalne prawa rządzące człowiekiem i rynkiem, będąca odpowiedzią na wszystkie nasze problemu.  Każdemu kto uwierzy, że w wojnie ras, klas czy na ten przykład destrukcji tożsamości narodowej i tradycji chrześcijańskiej, mogą być wygrani i przegrani.

Historia wielkiej rewolucji, tak jak później historia całego sowieckiego imperium i jego satelit, to historia przemocy, manipulacji, nienawiści i pogardy dla bliźniego. Nie ma nic romantycznego w śmierci 100 milionów ludzi, na ile szacuje się zbrodnie popełnione przez komunistów przez ostatnie 100 lat. Ludzi umierających w głodzie, w torturach, obozach pracy, złamanych charakterów, rozbitych rodzin, wysiedlonych narodów.  Apologeci komunizmu usiłowali i wciąż usiłują przerzucać odpowiedzialność za zbrodnie komunizmu na błędy i wypaczenia nielicznych, szczególnie krwawych przywódców. Pol Pota, Kim Ir Sena, Enver Hodży, no i oczywiście Józefa Stalina, który, jak to tłumaczył Nikita Chruszczow sprzeniewierzył się wspaniałej idei socjalizmu. Bzdura. Stalin był wzorem Severes komunistycznego reżimu. Rosyjski historyk Aleksander Jakowlew który po rozpadzie ZSRR kierował Komisją do spraw Ofiar Politycznych Represji w swoim raporcie zwrócił uwagę – “Stalin nie wymyślił niczego, czego wcześniej nie wprowadziłby w życie Lenin. Egzekucje, porwania, obozy koncentracyjne – co najwyżej doskonalił jego dzieło”. Kto nie wierzy niech wspomni sławne słowa Lenina do towarzyszy ze skrupułami –  „Jeżeli wahamy się przed zabiciem tego czy innego białogwardzisty, to co to ma być za rewolucja?”

Przemoc była nieodłącznym elementem systemu. W stuletniej historii komunizmu nie było ani jednego przykładu państwa, które nie oparłoby się o terror i masowe zbrodnie – Chiny, Kuba, Wietnam, Kambodża, czy teraz Venezuela. Nawet te państwa, które szczyciły się łagodniejszą wersją komunizmu jak Polska, dawna Jugosławia, mają całe karty historii splamione krwią i ludzkimi tragediami. Każda próba ucywilizowania systemu kończyła się jatką – Berlin, Budapeszt, Praga Czeska. Kiedy reżim nie miał już czego rabować i brakowało ludzi do obozów pracy, imperium podbijało nowe państwa. Zwykle równie upadłe co Rosja carska. Jak to w swojej doskonałej książce  Za żelazną kurtyną. Ujarzmienie Europy Wschodniej 1944-1956,  opisała Ann Appelbaum, komunizm zawsze rozprzestrzeniał się według utartych schematów, zawsze po trupach dawnej cywilizacji. Nie ważne jak rozwiniętej i zaawansowanej. Sowieckie imperium zwykle czychało na okazję, wojnę, czy prowokując wewnętrzne spory w sąsiednich państwach, nigdy nie odważyło się na bezpośrednią konfrontację z silnym przeciwnikiem. Ideologia nie była bezpośrednim bodźcem do agresji. Przeciwnie, ideologia dorabiana była zawsze do okazji, co doskonale wpisuje sie w prostacką mentalność bandziora – rzeczywistą wykładnię sowieckiej polityki zagranicznej.

Jeżeli dolar był walutą kapitalizmu, to szwadrony śmierci były walutą komunizmu. To była rewolucja jakiej wcześniej nie znał świat. Krwawa rewolucja Francuska 1789 roku też mordowała ludzi. Głównie jednak arystokratów, żeby ograbić ich z pałący i  ziemi. Zlane krwią majątki  przechodziły w ręce chłopów i mieszczan. Ci natychmiast stawali się prawowitymi właścicielami  i potem gorącymi obrońcami prawa własności a z czasem uczestnikami wolnego rynku.  Nie bronię żadnego grabieżczego reżimu, żadnej ideologii uzurpującej sobie prawo do mordowania ludzi. W przeciwieństwie jednak do rewolucji francuskiej, sowiecki system nie zmieniał położenia najbiedniejszych, ani nigdy nie przestawał zabijać. Leninowska rewolucja wymagała likwidacji wszystkich warstw społecznych. Nie tylko wszystkich, którzy doszli do jakiejkolwiek własności, ale też tych, którzy wierzyli w prawo jednostki do prywatnej własności. Oprócz arystokratów i przemysłowców ginęli zamożni chłopi, właścicieli kamienic, a z czasem właściele jednorodzinnych domów za to, że były czystsze czy ładniejsze niż sąsiadów. Zabijano właścicieli narzędzi rolnych, rzemieślników, ba nawet tych co dorobili się konia. Ziemia i fabryki zamiast przechodzić w ręce nowych właścicieli stawały się elementem kontroli społecznej. Ze wszystkich systemów ekonomicznych system sowiecki najbardziej przypominał klasyczny feudalizm. Ludzie przypisani do miejsc pracy służyli nowej klasie zawodowych rewolucjonistów – watażków arbitralnie wybranych spośród najbardziej zasłużonych towarzyszy broni. Najczęściej w uznaniu ich brutalności i bezwględności w konflikcie z bezbronnym społeczeństwem. W ten sposób terror i grabież stawały się istotą nowego systemu politycznego. Wszystkim wątpiącym polecam doskonałą książkę “Skrwawione Ziemie” Timothy Snydera.

Lenin broń śmiercionośna

Żadna śmiercionośna broń Pierwszej Wojny Światowej nie mogła się równać z wagonem podstawionym na dworzec fiński w Sankt Petersburgu, do którego niemiecki wywiad wsadził i zapieczętował Lenina. Przewieziony tam z Szwajcarii miał doprowadzić do butów, dezercji i wycofania Rosji z wojny. On sam nie był ani odważny, ani przebiegły, ani specjalnie mądry czy charyzmatyczny. Wybitny brytyjski historyk tego okresu, profesor Sean McMeekin w książce „Rosyjska Rewolucja” pisanej na podstawie raportów brytyjskich agentów z dostępem do Lenina twierdzi, że to, co wyróżniało wodza rewolucji od innych dywersantów podrzucanych wcześniej przez niemiecki wywiad, to nie inteligencja ani nawet spryt, tylko złoto. Transport złota, który razem z rewolucjonistami Niemcy zapakowali do drugiego wagonu, żeby ich dziwny agent miał za co przekupywać i podżegać do buntu rosyjskich żołnierzy. Lenin zanim stał się ojcem rewolucji był zwykłym prowokatorem. Wydał w sumie między 3 a 5 milionów ówczesnych dolarów na sianie dezinformacji, propagandy i podżeganie do dezercji. Wynajęci bandyci napadali na konwoje z żywnością i transporty z żołdem, żeby paraliżować dostawy dla wojska. Głód w szeregach rosyjskich żołnierzy był efektem dywersji na tyłach.  Wcześniej armia carska była lepiej zaopatrywana niż niemiecka. Lenin został wysłany do Rosji z zadaniem zakończenia wojny, z czego się wywiązał.

Rewolucja Październikowa od stu lat funkcjonuje w świadomości milionów naiwnych idealistów, na ustach przebiegłych uzurpatorów powielających kłamstwa wszędzie od Korei Północnej po Wenezuelę. Ale przede wszystkim żyje dzięki wielkiemu oszustwu jakiego dopuszczali się i dopuszczają lewicowi filozofowie, pisarze i historycy, kreatywnie rozwijający propagandę KGB. Przez lata mity i kłamstwa stały się drugą rzeczywistością rewolucji. Ludzie i ich „dzieło” obrośli  legendą, która ma więcej wspólnego z dzisiejszymi fake newsami niż z niewinnymi błędami historyków czy naiwną interpretacją publicystów. Rewolucja Październikowa od pierwszego dnia po dziś dzień była doskonale zmontowaną kampanią dezinformacji.

Zaczynając od sławnego ataku na Pałac Zimowy, którego archiwalny zapis jest niczym innym jak tylko rekonstrukcją filmową wydarzeń, które nigdy nie miały miejsca. Archiwalny obraz chłopów i robotników szturmujących  pałac jest wytworem wyobraźni  rosyjskiego reżysera Sergieja Eisensteina twórcy pseudo dokumentu „Październik”.

W rzeczywistości pierwsza autentyczna próba zajęcia Pałacu przez motłoch,  zakończyła się o świcie poprzedniego dnia. Tłum uciekł na dźwięk salwy z małej armatki umieszczonej na murach.  Po południu na miejsce wrócili zbuntowani marynarze, ale widząc, że ktoś znowu strzela z okna, również uciekli. Pałacu broniło zaledwie kilkunastu adeptów szkoły wojskowej, 40 inwalidów i garnizon kobiet ochotniczek, które w pewnym momencie miały dość czekania i kiedy znowu podszedł motłoch liczący na łatwy rabunek, po prostu odsunęły się na bok.

Rewolucja była nie tyle zaskoczeniem co konsekwencją intryg politycznych  w rządzie Kieryńskiego , słabości państwa, szerzącej się dywersyfikacji, rabunków Bolszewików i dobrodusznej naiwności elit. Pisarz China Miéville, w rewelacyjnej książce „Październik – dzieje Rosyjskiej rewolucji” zauważył: że „Wszyscy w Petersburgu wierzyli w aksamitną transformację, płynne przejście władzy z rąk elit carskich do elit demokratycznej merytokracji. Żadnej brutalnej siły”. „Lenin był jak zgrana karta utopijnych pomyleńców” – Miéville cytował pamiętniki doradców Kieryńskiego.

Usłużni idioci

Mit wielkiej rewolucji jaki później obiegł świat, w dużej mierze zawdzięczamy Johnowi Reedowi, amerykańskiemu komuniście łączącemu swoje polityczne posłannictwo z pracą dziennikarza. Reed przebił się z pierwszym emocjonalnym opisem przewrotu do The Saturday Evening Post. To, co opisał było w rzeczywistości narracją posłańców, którzy krążyli między sztabem Lenina, gdzie przesiadywał Reed a garnizonami zbuntowanych wojsk. Balwochwalczyk raportów rzezimieszków przemianowanych na oficerów. Reed dowiódł swego oddania rewolucji nie tylko przekłamanymi opisami w amerykańskiej prasie, ale też sam stawał z bronią w jednym szeregu z krasnoarmijcami.  Potem wielokrotnie przemierzał Rosję skąd słał pełne entuzjazmu reportaże zapewniając, że nie było czegoś takiego jak głodująca Ukraina, masowe mordy intelektualistów, obozy śmierci, czy tortury i więźniowie polityczni. Zdaniem współczesnych rosyjskich historyków, Reed brał za to spore pieniądze od rosyjskiego wywiadu.

Brytyjski historyk Philip Toynbee tłumacząc swoje komunistyczne początki w Cambridge i liczne oszustwa intelektualne jakich dopuszczał się w 30 latach,  pisał “ Lewicowe środowiska w Ameryce i w Europie spragnione były wiary, że gdzieś na świecie możliwy jest raj, coś co będzie antidotum dla naszego kapitalistycznego piekła.”

W rezultacie, intelektualiści, których potem Stalin nazwał użytecznymi idiotami, zrobili tyleż  złego dla świata co sami komuniści. Torowali drogę, kolejnym  szalonym ideologom, do umysłów młodych ludzi i zbiorowej wyobraźni naiwnych, niewykształconych mas. Romantyczny obraz sowieckiej rewolucji na Zachodzie tworzyli wybitni pisarze, poeci jak Martha Beatrice Webbs, autorka licznych artykułów i ideowych manifestów wybielających rewolucjonistów. Bernard Shaw, który bronił masowych mordów dokonywanych przez rewolucyjną gwardię. Ludzie jak brytyjski wybitny skądinąd pisarz Anthony Powell, który w sławnej książce  Book do Furnish a Room zachwycał się nad głębią intelektu rosyjskich elit i sowieckich myślicieli w kontrze do dekadencji Zachodu. Do długiej lista francuskich, hiszpańskich intelektualistów broniących stalinowskiego reżimu, moglibyśmy dodać długą listę Polaków, z których wielu później przejrzało na oczy, ale również dali się uwieść  reżimowi.

Dziś cały świat zna nazwisko Georga Orwella, ale jeszcze w 1945 roku, jeden z najpotężniejszych wydawców Victor Gollancz był gwiazdą ówczesnej society po tym jak odmówił Orwellowi opublikowania Folwarku Zwierzęcego, publicznie tłumacząc to nieprzychylnością dla komunistów.

Komunistyczne spustoszenie

Komunizm  doprowadził do śmierci większej ilości ludzi niż jakikolwiek inny fanatyzm, wojna religijna czy naturalna katastrofa. 24 października zamyka 100 lat tragicznej historii ponad 40 narodów na całym świecie,  przetrąconych lewicowym eksperymentem. Dziś postsowieckie państwa mierzą swój rozwój nie tylko współczesnymi osiągnięciami, ale też tym z jakiej odchłani przyszło im się wydobywać. Czy z koszmaru rumuńskiego komunizmu czy z bardziej liberalnej jego wersji w Polsce. Jak głęboko zaszła gospodarcza i moralna destrukcja uniemożliwiająca powrót do normalnego funkcjonowania państwa. W Polsce, 27 lat po upadku komunizmu, nie ważne czy ktoś pamięta te czasy czy nie, wciąż żyjemy w cieniu detsrukcji tamtych dni. Piętno komunizmu odciska się w komisji reprywatyzacyjnej, w kolejnych odsłonach list tajnych współpracowników, w odkrywanych nowych grobach Polaków wywożonych nocą z katowni, w mierzeniu zapóźnień gospodarczych, cywilizacyjnych i kulturalnych.  Pokolenie po pokoleniu, ta sama opowieść,  wszędzie od dalekiej Azji po Europę Środkową.

Ci z nas, którzy pamiętają tamte czasy z jeszcze większym przerażeniem patrzą na umysły młodych ludzi w Zachodniej Europie czy Ameryce. Z najnowszych badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Harwarda wynika, że 33 proc. Amerykanów woli komunizm od kapitalizmu. 32 proc Francuzów w wieku do 29 roku życia wierzy, że Amerykanie zabili więcej ludzi w Iraku niż Stalin zabił przez wszystkie lata swoich rządów. Na tydzień przed rocznicą rewolucji październikowej poczta Irlandii wydała znaczek z innym komunistycznym mordercą Che Guvarą. Lenin ma swój znaczek w Belgii, a wydawnictwa szkolne MIT w USA wydały właśnie książeczkę dla rodziców jak rozmawiać z dziećmi o komunizmie, pełną uroczych obrazków wielkich przyjaciół dzieci Lenina, Che, Mao. Ludzie podpierający się komunistyczną ideologię jak Bernie Sanders w USA czy Jeremy Corbyn w Wielkiej Brytanii stają na czele poważnych partii politycznych.

Sama rewolucja była wypadkową przypadku, upadku państwa i braku wyobraźni ówczesnych elit. Tamtej jesieni, 100 lat temu, policja szukała Lenina. Miała nakaz aresztowania. Nie tyle obawiano się jego rewolucji co chciano postawić mu zarzuty dywersji i zdradyy stanu. W nocy 10 października, patrol zatrzymał Lenina w drodze na posiedzenie Komitetu Centralnego na którym zapadła później decyzja o przejęciu władzy. Lenin przebrany za menela, wysmarowany wódką bełkotał coś bez sensu,  udawał jednego z tysięcy bezdomnych. Żołnierze puścili go do swojej rewolucji co później brytyjski historyk Orlando Figes uzna za „przełomowy moment w historii świata.”

Czy faktycznie to zmieniło dzieje świata? Czy przypadek mógł zrządzić, że świat uniknąłby rewolucji? Z perspektywy 100 lat wydaje się, że wcześniej czy później ktoś na ziemi musiał przeprowadzić ten koszmarny eksperyment. Komunistyczna ideologia, nieważne jak utopijna i abstrakcyjna, trafiła na podatny grunt ludzi wycieńczonych I Wojną Światową, przekonanych, że ludzkość doszła do ściany i potrzebny jest  nowy pomysł na naszą cywilizację. Takich momentów zwątpienia i zagubienia historia miała, ma i będzie mieć całe mnóstwo. Zawsze stanowią pożywkę dla rozmaitych obłąkanych teorii odcinających się od doświadczeń z przeszłości, przepowiadających dobrobyt i sprawiedliwość, w zamian za zrzeczenie się prawa do wolności osobistych, bogacenia się i własnego zdania.  Niezależnie jak trafna może wydawać się komuś analiza problemów Kapitalizmu Marksa, niezależnie od tego czy przyjmie formę leninizmu, maoizmu stalinizmu czy faszyzmu, każda  droga do szczęśliwości prowadziła przez pogardę, nienawiść i zagładę innych. Dyskryminację ras albo dyskryminację klas. Stąd też, pewnie, z taką podejrzliwością konserwatyści i wszyscy pomni koszmarnych nauk płynących z lewicowych fanatyzmów, spoglądamy na współczesne środowiska liberalne. Na obietnice nowego szczęśliwego świata zbudowanego na gruzach  tożsamości narodowej i tradycji chrześcijańskiej.

Inne wpisy tego autora

KTO NAPRAWDĘ RZĄDZI UNIĄ? #WWR180

#180 Podcast Warsaw Enterprise Institute – Wolność w Remoncie Kiedyś dziwne wydawało się, że patronem Unii Europejskiej jest Karol Wielki, władca, który 45 lat z