Gwałt i ideologia

Doceniasz tę treść?

To może tylko zbieg okoliczności, że lawina amerykańskich seks skandali zbiega się w czasie z doniesieniami o aktach przemocy wobec kobiet w Gazecie Wyborczej i Krytyce Politycznej. Nie tłumaczyłbym też plagi molestowania samą tylko  lewicowa proweniencja polskich publicystów i amerykańskich gwiazd. To nie ideologia, to raczej syndrom demoralizacji charakterystyczny dla osób uzbrojonych w pełnię, przez lata, niczym niekontestowanej władzy. Zawodowej, politycznej czy środowiskowej.

Bywa, że seksualizacja relacji z podwładnymi jest najwyższym stadium panowania, dominacji. Potwierdzeniem kariery, która czasem przychodzi gwałtownie i nie zawsze trafia na osoby psychicznie dojrzałe.  Zmuszanie podwładnych do takich upokorzeń niewiele ma wspólnego z zaspokojeniem seksualnym, o uczuciu nawet nie mówię. To jeszcze jedna forma dowartościowania. Podła i odrażająca, ale obecna w wielu środowiskach. A w szczególności tam, gdzie pozycja społeczna, czy zawodowa zdaje się być niewzruszalna i totalna.

Doświadczenia dawnej gwiazdy TVNu niewiele różnią się od doświadczeń Charliego Rose z PBS czy Matta Lauera z NBC. Gwiazd silnych wysokimi notowaniami oglądalności, a co za tym idzie wyrozumiałością właścicieli stacji telewizyjnych. Przekonanych, że mają za sobą całą armię prawników, słupków i fanów, którzy im wybaczą. Nie inaczej redaktorzy Gazety Wyborczej i Krytyki Politycznej, ludzie ukształtowani w monopolu na prawdę, zbrojni nie tylko w najpotężniejsze media w kraju, ale też  sieć zawsze im przychylnych mediów publicznych. Ludzie, którzy  wyrośli obserwując z bliska swoich liderów, liberalne autorytety za którymi również ciągną się mocno bulwersujące seks-opowieści.

Matt Lauer pół roku przed ujawnieniem skandalu, pouczał na antenie NBC innych dziennikarzy przyłapanych na molestowaniu, był pierwszym, który nagłaśniał kobiety oskarżające Trumpa o molestowanie. Zawsze z troską o los ofiar i pogardą dla oprawców. Swoją drogą ciekawe, czy redaktorzy GW i Krytyki Politycznej, którzy prześladowali swoje współpracowniczki czy „walili im z bańki” na co dzień byli gorącymi orędownikami wykręcania końcówek męskich i zastępowania polityków – polityczkami.

Czego nie zauważyli molesterzy z Polski i Ameryki, to, że nagle zmienił się wokół nich świat. Nie tylko runął dogmat lewicowego konsensusu, ale całe środowisko straciło kontrolę nad przekazem medialnym. Coś, co jeszcze rok dwa lata temu można było wykpić, obrócić przeciwko ofiarom, dziś trafia na pierwsze strony. Kobiety do niedawna traktowane jak śmieci mogą być pewne, że ktoś pochyli się nad ich historią. Nieważne czy z politycznego rewanżu, zwykłej ludzkiej satysfakcji, ale na pewno nie zostaną zapomniane. W przeciwieństwie do wielu kolegów na prawicy wierzę, że kobiety potrzebowały czasu, siły do przełamania traumy jaką był gwałt czy molestowanie, ale potrzebowały też innego otoczenia. Świata, gdzie jedno środowisko nie ma monopolu na media, nie zagłuszy, nie ośmieszy głosu stłamszonych kobiet.

 

Inne wpisy tego autora

Niszczenie pomników to przykład ekoterroryzmu

– W ostatnim czasie obserwujemy ruchy aktywistów w całej Europie i takie zachowania przenikają także do Polski – mówił Tomasz Wróblewski w programie „Punkt Widzenia”

SKĄD STRACH PRZED ŚWIATEM? #WWR177

#177 Podcast Warsaw Enterprise Institute – Wolność w Remoncie Czasem drobne rzeczy potrafią wybić nas ze złudzeń normalności. Tomasza Wróblewskiego do nowego sezonu natchnął raport