Głosowanie rodzinne? A może cenzus majątkowy

Doceniasz tę treść?

Jarosław Gowin chciałby, aby rodzice mogli w wyborach głosować za swoje niepełnoletnie dzieci. Swój mocno kontrowersyjny pomysł wicepremier zgłosił na konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości, a więc „na poważnie”. Tak zwane „głosowanie rodzinne” wymaga zmiany konstytucji i byłoby rewolucją wyborczą na skalę światową. Czy jest to realne, sensowne i co w tym wszystkim chodzi?

– Te dzieci są przyszłością Polski. Ci, którzy wychowują te dzieci, myślą nie tylko o własnym dobru, myślą o dobru całej Polski, co powinno znaleźć też wyraz w systemie wyborczym, systemie głosowania – przekonywał wicepremier i były minister sprawiedliwości. Polityk uchodzący za umiarkowanego i racjonalnego.

Nie wiadomo o czym myślą osoby posiadające dzieci i co myślą o postulacie Gowina. Wiadomo, że pomysł to ekstrawagancki, raczej niewykonalny a nawet szkodliwy. Wyobraźmy sobie małżeństwo Kowalskich z jednym dzieckiem. A więc ci państwo zyskują jeden dodatkowy głos wyborczy. Super. Ale pani Kowalska chce głosować na SLD a pan Kowalski na PSL. Pięcioletnie dziecko nie ma w tej sprawie zdania. Na kogo zatem ma być oddany ów dodatkowy trzeci głos? Kto ma o tym zdecydować? Jak skłonić państwa Kowalskich do wyborczego konsensusu. Prędzej się pokłócą, a może i rozwiodą. Czy tak się realizuje bliskie wicepremierowi wartości rodzinne?

Załóżmy na chwilę, że model głosowania rodzinnego da się jakość wprowadzić. Kto na tym zyska? W miniony weekend PiS przedstawił szereg kolejnych projektów socjalnych, w tym projektów prorodzinnych. 300 zł na wyprawkę szkolną dla uczniów, specjalne emerytury dla matek z czwórką dzieci, darmowa komunikacja miejska dla matek z dziećmi w wózku itp. Na kogo głosować będzie rodzina obdarowana dodatkowymi głosami za dzieci ? Dodatkowe głosy pójdą w większości na partię z prorodzinnym programem. Tym sposobem PiS zapewni sobie dodatkowe głosy, głosy niemowląt i całego niepełnoletniego elektoratu. Trzeba przyznać; sprytne. Choć nie ma przesłanek, że tak wyrafinowane są intencje Gowina i zwolenników tego projektu.

Przyjmijmy podobną tezę w oparciu o inny parametr. O dobru całej Polski myślą obywatele płacący podatki. Myślą tym bardziej o rozwoju kraju, im większe podatki płacą. Ciężko pracują by PKB szybowało w górę, topniał deficyt budżetowy, były pieniądze w budżecie na 500 plus i olbrzymie inwestycje infrastrukturalne.

Idąc tym równie karkołomnym rozumowaniem, przyznajmy tym właśnie obywatelom dodatkowe głosy i to wprost proporcjonalnie do odprowadzanych podatków. Wyborca podatnik zgłasza się do punktu wyborczego z bieżącym PIT-em, komisja szybko wylicza, ile kart do głosowania się należy. Kowalski: mało tych podatków widzimy – tylko jedna karta. Skowroński: brawo, świetne wyniki, 17 kart.

Dawno temu w niektórych krajach istniał cenzus majątkowy czyli ograniczenie praw wyborczych do grupy osób o określonym majątku lub płacących podatki w określonej wysokości. Jeszcze w 1850 roku we Francji, prawie co trzeci obywatel nie spełniał kryteriów finansowych uprawniających do udziału w wyborach. W tym czasie, podobne zasady obowiązywały w Wielkiej Brytanii.

Oczywiście, w obecnych czasach, wprowadzenie cenzusu majątkowego, to political fiction. Podobnie jak propozycja wicepremiera Gowina.

Inne wpisy tego autora

Każdy z nas może walczyć z Putinem

Robert Lewandowski wystąpił w ostatnim meczu ligi niemieckiej z kapitańską opaską w barwach flagi Ukrainy. Po zawodach powiedział: „są sprawy ważniejsze niż piłka nożna” i

Ceny regulowane i homo sovieticus

To, że rządząca formacja zwana dla niepoznaki prawicą realizuje socjalistyczną wizję społeczno-gospodarczą, wiadomo od lat. Transfery socjalne na niespotykaną skalę, zadłużanie budżetu, państwowa deweloperka, repolonizacja