12 listopada, czyli zabawa państwem

Doceniasz tę treść?

„Szanowni państwo, setna rocznica odzyskania niepodległości, przypadająca 11 listopada w tym roku, to dzień ogromnie ważny dla wszystkich Polaków, niezależnie od politycznych zapatrywań, sympatii, wyznania czy pochodzenia. Rozumiem, że posłom, którzy zaproponowali, aby dzień kolejny był również wolny od pracy, przyświecały jak najszczytniejsze intencje. Jako głowa państwa muszę jednak brać pod uwagę różne względy, w tym stabilność prawa czy zasadę dobrej legislacji, która zakłada między innymi, aby zachować odpowiednie vacatio legis, szczególnie w sprawach bezpośrednio dotykających obywateli. Dlatego, zapoznawszy się z argumentacją różnych środowisk, w tym zwłaszcza przedsiębiorców, zdecydowałem się złożyć weto do przegłosowanej przez Sejm i Senat ustawy, ustanawiającej 12 listopada dniem wolnym i świętem państwowym”.

 

Tak mógłby powiedzieć Andrzej Duda, gdy trafi do niego przegłosowana przez parlament ustawa o 12 listopada. Nikt nie potrafi jednak przewidzieć, kiedy to będzie. Być może na trzy dni przed tą datą, bo po wczorajszych poprawkach Senatu, jeśli nie zostanie zwołane specjalne posiedzenie Sejmu, nasi wybrańcy narodu mogą ostateczną wersję ustawy uchwalić w ostatniej chwili.

Mógłby zatem pan prezydent powiedzieć, co wyżej napisałem, ale prawdopodobnie nie powie. Po pierwsze dlatego, że Andrzej Duda, wetując zmianę ordynacji do Parlamentu Europejskiego, wyczerpał, jak się zdaje, swój zasób sprzeciwów wobec partii rządzącej, przynajmniej na czas jakiś. Po drugie, ponieważ stawiałby się sam w bardzo niezręcznej sytuacji wobec typowej dla PiS hurrapatriotycznej tromtadracji. Wszak wicemarszałek Sejmu i szef Klubu PiS Ryszard Terlecki napisał na Twitterze, że przeciwko wolnemu 12 listopada jest „koalicja antypatriotyczna”. Prezydent zapewne nie chciałby się do niej zapisywać.

Słowa marszałka Terleckiego są, proszę wybaczyć dosadność, tak bezdennie głupie, że ręce nie mają gdzie opadać. Albo też są wyjątkowo wredną manipulacją. Marszałek twierdzi, że stosunek do ogłoszonego na chybcika, w sposób partyzancki, pomysłu ogłoszenia wolnym dnia w żaden sposób niezwiązanego z polską historią to probierz patriotycznej postawy. Inaczej mówiąc – probierzem patriotyzmu staje się stosunek do każdego, choćby najgłupszego pomysłu władzy. Należy go popierać, bo inaczej zapisujemy się do obozu antypatriotycznego.

Po trzecie wreszcie – może lepiej by było, gdyby Andrzej Duda nie fundował obywatelom kolejnego zwrotu w sprawie 12 listopada, bo ci, dla których niepewność co do dnia wolnego jest problemem, będą mieć jeszcze większy zgryz. A już mają wystarczająco duży.

Pomysł, żeby zrobić wolny dzień po Narodowym Święcie Niepodległości jest sam w sobie może z lekka ekstrawagancki, ale nie wzbudziłby nawet jednej dziesiątej tego poruszenia, które budzi dziś, gdyby został ogłoszony i przegłosowany rok temu. Problemem nie jest sam dodatkowy dzień wolny w wyjątkowym roku (inna sprawa, że się tej wyjątkowości w ogóle nie odczuwa), ale sposób jego uchwalania, pokazujący, że władza po prostu bawi się państwem, prawem i wykazuje kompletne oderwanie od rzeczywistości.

Projekt jest poselski, co oznacza, że nie trzeba było dla niego przygotowywać oceny skutków regulacji. Gdyby taka OSR miała się pojawić, musiałaby uwzględniać kilka niewygodnych faktów. Poza tym, że traci gospodarka – to normalne koszty każdego wolnego dnia – są negatywne skutki dla obywateli. Przedsiębiorca, zwłaszcza prowadzący średnią czy dużą działalność gospodarczą, nie może być stawiany na kilkanaście dni przedtem przed nagłym faktem dokonanym. Dla niego oznacza to dezorganizację łańcucha dostaw, dyżurów pracowników, zaburzenia w produkcji lub usługach, problemy z bilansem. Ale nawet drobny przedsiębiorca będzie miał problem. Wszystko to można by spokojnie zaplanować, gdyby o 12 listopada było wiadomo od miesięcy.

Co gorsza, w momencie, gdy piszę ten tekst, obywatele nadal nie wiedzą, jak ów 12 listopada będzie wyglądał. Senat wprowadził do ustawy poprawkę o tym, że ma to być dzień wolny od handlu, ale tę poprawkę musi jeszcze zweryfikować Sejm. Czyli ludzie, prowadzący swoje interesy, trwają w niepewności przez kolejne przynajmniej parę dni.

Jak tę nieprawdopodobną wręcz dezynwolturę władzy wytłumaczyć? Pomysł nie wyszedł zapewne z samej góry partii rządzącej, ale ma podobne korzenie jak inne genialne inicjatywy, które zaczęły żyć własnym życiem – choćby zakaz hodowli zwierząt futerkowych: wpadł na niego jakiś nadgorliwy poseł, niemający pojęcia o prowadzeniu biznesu i w ogóle niemający zbyt dużego pojęcia o czymkolwiek. Uznał, że to świetna quasi-łapówka dla obywateli: jeden dodatkowy dzień laby. Poszedł z tym do wyższych czynników, które mają o rzeczywistości równie nikłe pojęcie jak on sam, dostał akceptację, sprawa weszła pod obrady.

Powiedzmy szczerze: nie ma dzisiaj w partii rządzącej, w bezpośrednim otoczeniu Kaczyńskiego, nikogo, kto umiałby skutecznie tego typu głupotę zastopować. Kto pokazałby, jakie ona ma skutki i miałby wystarczającą siłę przebicia, żeby przekonać Naczelnika. Wierchuszka PiS po prostu nie pojmuje, że państwo to bardzo skomplikowany mechanizm, a każda kolejna regulacja ma konkretne skutki. Do tego dochodzi typowy dla okresów wyborczych paraliż: po co się wychylać z jakimiś uwagami, skoro mogę się nie znaleźć na listach w przyszłym roku?

Porażające jest lekceważenie ubocznych rezultatów nagle ogłaszanego wolnego dnia. Porażający jest brak jakiejkolwiek refleksji nad sposobem działania. Porażające są bezmyślność i arogancja, z jaką proceduje się ustawę, przypominająca projekty inżynierii społecznej z czasów komuny.

Oczywiście rację mają ci, którzy twierdzą, że ani gospodarka, ani państwo się od tego nie zawalą. Jasne, że się nie zawalą. Ot, kilkaset tysięcy osób będzie mieć ból głowy zamiast cieszyć się wolnym. Kilkaset tysięcy straci zarobek. Parę milionów ze zdumieniem odkryje, że nie jest w stanie zrobić w poniedziałek normalnych zakupów. Potem życie potoczy się dalej.

Ale nie w tym problem. Problemem jest, w jaki sposób rządzący traktują państwo i obywateli, a sprawa 12 listopada jest tylko jednym z symptomów.

Inne wpisy tego autora

Dlaczego Ukraińcy mają chęć walczyć

Trudno analizować to, co dzieje na ukraińskich frontach, lecz jedno wydaje się pewne niezależnie od ostatecznego rezultatu: Władimir Putin się przeliczył. Nie doszacował zarówno zdolności

Justin Trudeau podziwia Chiny

Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, czy Kanada jest wciąż demokratycznym krajem, miałbym problem z odpowiedzią. Owszem, także dlatego, że nie jest dziś łatwo zbudować sensowną