Jeśli chodzi o wódkę to Putin też jest lepszy od Gorbaczowa

Doceniasz tę treść?

Choć trudno w to uwierzyć Rosjanie mniej piją. Oczywiście alkoholu. Pokazują to wszystkie statystyki. W ubiegłym roku sprzedano tam 43 % mniej wódki, niżli pięć lat wcześniej. Podobnie jest z piwem, tu spadek o 33 %. Trend ten utrzymuje się już od kilku lat i jak dowodzą urzędnicy tamtejszego ministerstwa zdrowia jest zjawiskiem związanym z upowszechnianiem się zdrowego trybu życia. Nie tylko mniej się pije, ale też mniej pali, za to sport jest coraz bardziej popularny. Urzędnicy są jeszcze bardziej optymistycznie nastrojeni i mówią wręcz o 80 % spadku, choć na potwierdzenie tej tezy trudno znaleźć jakiekolwiek dane.

Oczywiście to kolejny sukces znanego ze swej niechęci do mocnych napitków rosyjskiego Prezydenta. Tylko, że w przeciwieństwie do czasów walczącego przez lata z pijaństwem wśród Rosjan Gorbaczowa wówczas „suchy zakon” nie przyniósł żadnych efektów, a teraz owszem, tak. No, ale trudno się dziwić, wszak Gorbaczow rozwalił rosyjskie imperium, a obecny lokator Kremla już prawie je odbudował. I na dodatek przekonał Rosjan, że pójście „w zapoj” to nie jest najlepszy sposób na życie. Zwolennicy obecnej rosyjskiej władzy przytaczają twarde dane – w 2017 roku z powodu przepicia umarło 6789 ludzi, podczas gdy jeszcze rok wcześniej takich przypadków było o 1494 więcej.

Tylko malkontenci, ludzie małego ducha, a tacy wszędzie się znajdą, szukają dziury w całym. Bo, dowodzą, ten spadek sprzedaży w sklepach, to przede wszystkim wynik drakońskiego podniesienia akcyzy i zubożenia Rosjan, a nie zmiany stylu życia. I złośliwie żonglują cyframi i mówią, że dochody ludzi już czwarty rok z rzędu spadają a ceny alkoholu rosną – w ostatnim roku o 2,5 %, przede wszystkim z tego powodu, że rośnie akcyza, bo rząd chce zapełnić budżet. Inni idą jeszcze dalej i mówią – zobaczcie jak sprzedają się „domowe destylarnie”. I rzeczywiście, aparatura do produkcji, jak to się oficjalnie nazywa „nalewek” kosztująca wcale niemało, bo od 3 do 10 tys. rubli, sprzedaje się w Rosji rewelacyjnie. Już kolejny rok producenci informują o wzroście od 30 do 50 %. Ale to nie wszystko. Coraz popularniejsze stają się w rosyjskich miastach i na prowincji kursy produkcji domowym sposobem nalewek i szlachetniejszych trunków – grappy, destylatów, śliwowic etc. Jednym słowem alkoholowa przedsiębiorczość kwitnie.

Co złośliwsi piszą o tym, że wódki i piwa pije się mniej, ale za to rozmaitych wynalazków, zamienników, ersatzów, których nikt nie zalicza do alkoholu znacznie więcej. I jeden z dziennikarzy opisuje historię swojego brata, który kupił w podmoskiewskiej „głubince” daczę. Działo się to zimą i kiedy śniegi zeszły jego oczom ukazał się ciekawy widok – cała wieś zasłana była buteleczkami po lekach na bazie spirytusu i wodzie kolońskiej. Amatorzy takich napitków mają w Rosji nawet swoją nazwę – są to „o de kolonszcziki”.

Kiedy wybuchła I wojna światowa w Rosji wprowadzono prohibicję (trwała do 1924 roku). Dziś już nikt o tym nie pamięta, a i na Wschodzie nawet chyba tego nie zauważono. Nie twierdzę, że istnieje prosty związek brak wódki – rewolucja, ale może?

Inne wpisy tego autora

Amerykanie radzą – wspierajmy Łukaszenkę

Amerykańska Jamestown Foundation, która niedawno wydała raport poświęcony roli Polski z zapewnieniu bezpieczeństwa Państw Bałtyckich opublikowała kolejny, jeszcze bardziej interesujący z polskiej perspektywy, tym razem

Test wyborczy na Białorusi

Zgodnie z komunikatem opublikowanym przez białoruską centralną komisję wyborczą, w zbliżających się wyborach do izby niższej tamtejszego parlamentu, które odbędą się 17 listopada, wystartuje 558