Łapówki a granty

Doceniasz tę treść?

„Łapówka – udzielona komuś korzyść, zazwyczaj majątkowa, najczęściej pieniężna, w zamian za zrobienie czegoś, czego by nie zrobił bez uzyskania tej korzyści, lub – odwrotnie – za niezrobienie czegoś, co by zrobił”.

Jakby JP Morgan nie otworzył biura w Warszawie i nie obiecał zatrudnienia w nim 3,5 tys. pracowników bez rządowego „grantu” w wysokości 20,5 mln zł, to jak się taki „grant” nazywa w mniej eleganckim języku? A jeśli JP Morgan i tak otworzyłby to biuro i zatrudnił tych pracowników, to po co było takiego „grantu” mu udzielać?. Toż to z kolei czyta niegospodarność!

Żelazny elektorat partii rządzącej po opublikowaniu tej informacji wpadł w pewien dyskomfort. Ale szybko się opamiętał i zaczął dowodzić, że:

1) to wcale nie dużo oraz, że

2) to się nam szybko zwróci.

Trzeba przyznać, że rzeczywiście nie dużo. Bo na 3,5 tys. pracowników przez 12 miesięcy przez 10 lat wypadnie raptem 48 zł miesięcznie. Początkowo się nawet zdziwiłem, że tak bogaty bank jak po takie grosze się schyla. Ale szybko sobie przypomniałem, że bogaci są bogaci właśnie dlatego, że zawsze się schylą po każde pieniądze. A jak nam się to zwróci? Otóż ci zatrudnieni pracownicy będą płacić podatki! To nie żart! Taka pojawiła się mantra. To by musiało oznaczać, że JP Morgan będzie zatrudniał bezrobotnych, którzy dziś podatków nie płacą i żyją z zasiłków! Abstrahując od tego, czy JP Morgan chciałby ich zatrudnić, pozostaje pytanie skąd ich w ogóle weźmie w obecnej sytuacji na rynku pracy, skoro nawet hipermarkety szukają pracowników? No chyba, że JP Morgan planuje płacić swoim pracownikom, a przynajmniej niektórym, powyżej wartości rynkowych. To mogłoby uzasadniać dlaczego potrzebuje „granta”. Ciekawe będzie tylko, kogo zatrudni na tych stanowiskach wynagradzanych powyżej wartości rynkowych? Ma to przećwiczone w Chinach. Za uruchomiony tam program „Sons And Daughters” – czyli zatrudniania dzieci wpływowych osób w zamian za kontrakty – musiał niedawno zapłacić amerykańskiemu rządowi 264 mln dolarów grzywny. No i zwolnił „sześciu pracowników zamieszanych” w ten proceder.

Ale żeby nikt nie myślał, że się nagle PiS zacząłem czepiać. Zacząłem za czasów SLD. W 2003 roku chwaliłem rząd, że nie udało mu się udzielić łapówki koncernowi PSA Peugeot Citroen w zamian za zainwestowanie w Radomsku. Bo zamiast troszczyć się o tworzenie specjalnych warunków dla jakiejś konkretnej inwestycji powinniśmy skoncentrować się na stworzeniu przyjaznych warunków do inwestowania i prowadzenia działalności gospodarczej dla wszystkich. Oczywiście wiadomość, że nie powstanie w Polsce fabryka PSA za 700 mln euro mająca zatrudnić 3,5 tys. osób (tyle w fabryce co teraz w banku – taka ciekawostka) byłaby bardziej medialna niż wiadomość, że pan Janusz z powodu uciążliwych przepisów podatkowych nie otworzył w Radomsku warzywniaka i nie zatrudnił pani Grażynki.

W 2007 roku pisałem o Lenovo. Ten chiński koncern, który wchłonął dział komputerów IBM, zamierzał wówczas podjąć decyzję o inwestycji w Legnickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Uzależniał ją jednak od większego dofinansowania ze strony rządu i przeraża go opłata za „odrolnienie gruntu”. Początkowo Lenovo chciał zainwestować 45 mln zł i zatrudnić 500 osób. Międzyresortowy zespół do spraw inwestycji, który decyduje o wsparciu zagranicznych firm podjął wówczas decyzję o przyznani chińczykom rządowego „grantu”. Wartość projektu wzrosła szybko do 60 mln zł, a liczba miejsc pracy się podwoiła. Ciekawiło mnie, czy kilka miesięcy wcześniej Lenovo źle przygotował biznes plan i dopiero po kilku miesiącach okazało się, że próg opłacalności osiągnięty jest przy większej inwestycji i większym zatrudnieniu, czy może inwestycja będzie opłacalna już przy poziomie planowanym wcześniej, ale po jej zwiększeniu zwróci się po prostu jeszcze szybciej? Obstawiałem to drugie. Więc niby dlaczego polscy podatnicy mieli pomagać w osiągnięciu szybszej stopy zwrotu Chińczykom?

A już szczególnie śmieszne było „przerażenie” inwestorów opłatą za odrolnienie ziemi. Bo dokładnie w tym samym czasie wybuchła afera z odrolnieniem przez agentów CBAS działek na Mazurach. Gdy się wszyscy prześcigali w podpowiedziach, jak pomóc biednym inwestorom Chińskim inwestorom (na przykład poprzez poniesie opłaty za odrolnienie przez samą gminę, która potem mogłaby wystąpić do marszałka województwa o jej umorzenie) zaproponowałem, że znieść ją w ogóle – dla wszystkich. Jak cos jest niedobre dla Chińczyków, to pewnie jest też niedobre dla pana Janusza.

W tym samym roku rząd (jeszcze ten „pisowski) planował „grant” na zatrudnienie inżynierów w Krakowie i Wrocławiu dla samego Google! Bym się nie zdziwił, jakby Ministerstwo Rolnictwa zaoferowało komuś grant na zatrudnienie byłych pracowników z PGR-ów. Oni nie chcą pracować tylko wolą być bezrobotnymi, więc stworzenie dla nich miejsc pracy byłoby nie lada wyzwaniem. Ale w kraju, gdzie ludzie kombinowanie (a więc i kombinatorykę) mają we krwi, którego studenci wygrywają światowe olimpiady informatyczne, w którym firmy IT powinny się zabijać o najlepszych pracowników, przyznawanie im grantów na stworzenie miejsc pracy wołało o pomstę do nieba. Więc wołałem – bez skutku oczywiście. Bo rok później już kolejny rząd przyjął uchwałę w sprawie przekazania koncernowi z Mountain View, 3,16 mln zł (20% wartości planowanej inwestycji) na stworzenie 270 miejsc pracy. Jakby to jakiś pan Janusz dostał 20% wartości swojej inwestycji to byłaby awantura.

W roku 2011 Pan Premier Tusk poinformował, że zamierza udzielić rosyjsko-kanadyjskiemu konsorcjum „dotacji” w wysokości 450 mln euro dla ratowania miejsc pracy w gliwickiej fabryce Opla. A jak kilka lat wcześniej niejaki „Rysiek” chciał raptem ¼ tej kwoty go na ratowanie miejsc pracy w przemyśle hazardowym to się wszyscy oburzali. Opel z pomocy polskich podatników korzystał przez lata. Działał w specjalnej strefie ekonomicznej korzystając z przywilejów podatkowych. Pan Janusz prowadzący zakład blacharski poza SSE musiał płacić wyższe podatki. Kilka modeli Opla zostało uznanych za super innowację i wprowadzono je na listę „off-setową” – czyli polski podatnik płacił więcej za F-16, by w rozliczeniu dostać Opla.

Na dodatek pomoc dla Opla oznacza, że nikt w rządzie nie miał pojęcia ani o gospodarce, ani o negocjacjach. Fabryka Opla w Gliwicach jest chyba najnowocześniejszą fabryką Opla w Europie. Rosyjsko-kanadyjskie konsorcjum, które Opla kupiło musiałoby upaść na głowę, żeby akurat tę fabrykę zamknąć. Jeżeli więc straszyli, że „na złość mamie odmrożą sobie uszy” – trzeba im było pozwolić. Albo jeszcze lepiej, trzeba było pójść za rosyjskim przykładem traktowania inwestorów zagranicznych i wysłać do Gliwic „komando” z UKS. Coś by się z pewnością w rozliczeniach podatkowych znalazło nieprawidłowego. Przepisy mamy tak skonstruowane, że nie ma niewinnych. Mogą być tylko źle skontrolowani.

Uczciwie trzeba jednak na koniec przyznać, że nie tylko zagraniczni inwestorzy otrzymywali „granty”. Polscy pracownicy też. Do tego jednak trzeba było być górnikiem. JSW – największy w Unii Europejskiej producent węgla koksowego w Q2 2011 miał 106 mln zł straty netto wobec 373 mln zł zysku rok wcześniej. Tyle rozdali na „granty” dla pracowników w zamian za tom by nie strajkowali: podwyżka pensji (i to kilka miesięcy wstecz) w wysokości 5,5%, 160 mln zł nagrody z zysku, 10-letnie gwarancje zatrudnienia, darmowe akcje i możliwość zapisania się na akcje w ofercie publicznej w puli dwukrotnie wyższej niż dla reszty inwestorów indywidualnych!

Nasza tradycja w rozdawaniu „grantów” jest znacznie dłuższa – powyżej tylko parę przykładów. Te inwestycje i tych inwestorów „widać”. Nie widać – jak pisał Bastiat – pana Janusza, który nie otworzył warzywniaka w Radomsku i nie zatrudnił pani Grażynki. Są takich tysiące. Wszyscy razem stworzyliby więcej miejsc pracy niż PSA z Lenovo, Oplem i JP Morganem. A wówczas i te koncern miałby więcej argumentów do inwestowania w Polsce. Koncerny mają wybór. PSA mógł wybudować fabrykę w Polsce, na Węgrzech, albo na Słowacji. Wybrał Słowację. Pan Janusz natomiast warzywniaka pod Bratysławą raczej nie otworzy. Dajmy więc w końcu szansę takim panom. Stwarzając im odpowiednie warunki do prowadzenia działalności gospodarczej, stworzymy je, niejako przy okazji – jak pisał Adam Smith – również dla koncernów zagranicznych.

Inne wpisy tego autora