Dlaczego niektórzy świętują tak hucznie rocznicę urodzin Marksa, choć nie świętowali okrągłych rocznic urodzin Morusa, Campanelli, Bacona, Morelly’ego, Mably’ego, Saint Simona, Fouriera czy Owena? Bo oni byli „utopistami”. Dlaczego? Z trzech powodów. Bo, po pierwsze, byli „idealistami”, a świat jest materialistyczny, po drugie krytykowali niesprawiedliwość społeczną jedynie intuicyjnie, a nie naukowo i, po trzecie, zamierzali ustanowić tę sprawiedliwość w drodze jakichś reform, a nie rewolucji.
Jak pisał Włodzimierz Ilicz Uljanow – pseudonim Lenin – są „Trzy źródła i trzy części składowe Marksizmu”. „Nauka Marksa jest wszechmocna, ponieważ jest słuszna”. A słuszna jest ponieważ „jest pełna i harmonijna, daje ludziom JEDNOLITY światopogląd. Jest ona prawowitym spadkobiercą tego, co ludzkość stworzyła najlepszego w postaci niemieckiej filozofii, angielskiej ekonomii politycznej, francuskiego socjalizmu”.
Z tej niemieckiej filozofii Marks odrzucił moralność Kanta. Po co ludziom moralność! Przyjął zaś dialektyczny determinizm Hegla – to co ma być jest zdeterminowane, a co to będzie wie „nauka”. Ci którzy się temu sprzeciwiają, sprzeciwiają się „nauce”. Z tym, że Hegel był idealistą – dialektycznie rozwijał się u niego „duch”. Marks, jak sam pisał, postawił Hegla na głowie a ściślej mówiąc odwrócił go z głowy, na której stał (czyli idealizmie) i postawił z powrotem na nogach – czyli na materializmie. Co prawda materializm w filozofii to nic nowego, ale Marks ten materializm połączył „twórczo” i „naukowo” z dialektyką.
Z kolei angielską ekonomię polityczną – czyli Smitha i Ricardo – Marks „ubogacił” twierdzeniem, że najważniejsza jest „wartość dodana” – czyli przyrost wartości dóbr, który następuje w wyniku pracy FIZYCZNEJ. O to kto będzie zawłaszczał tę wartość dodaną toczy się walka „klasowa”.
Francuski socjalizm zaś – Saint Simona i Fouriera – został przez Marsa „ubogacony” twierdzeniem, że nie może dojść do ustanowienia sprawiedliwości społecznej w drodze reform – konieczna jest rewolucja. Konieczności tej dowodzą zasady dialektyki. Prawda, że to proste?
Trochę oparł się Lenin na Fryderyku Engelsie i jego eseju „O rozwoju socjalizmu od utopii do nauki” – czyli od „komunistycznego ascetyzmu Sparty” do Marksa. Przed Marksem socjaliści krytykowali kapitalizm jedynie „intuicyjnie”, a Marks skrytykował go w sposób „naukowy”. Głównym osiągnięciem Marksa było „udowodnienie”, że myślenie jakoby socjalizm można było ustanowić w drodze reform to „utopia”. Konieczna jest do tego rewolucja.
Marks był drugim – po pewnym malarzu – niespełnionym artystą. Zaczynał od pisania wierszy, ale ówczesna „burżuazja” nie poznała się na jego talencie, gdy cytował Mefistofelesa z „Fausta” Goethego: „Wszystko, co istnieje zasługuje na zgubę” albo pisał, wcielając się w postać Boga: „będę miotał klątwy odwieczne na ludzkość”. Jego tragedia „Oulanem” miała stać się nowym „Faustem” – ale się nie stała. Więc się przerzucił na politykę. Ale w pierwotnym szkicu „Ideologii niemieckiej” pisał jeszcze poetycko: „blask płonących miast odbija się w niebiosach i gdy w harmoniach niebieskich słychać melodię Marsylianki, której towarzyszy huk dział, gdy gilotyna wybija czas, a podburzone masy wrzeszczą ca ira, wstyd powieszono na latarni”.
„Nauka” Marksa opiera się na teorii „walki klas”. Problem w tym, że nie zdefiniował Marks pojęcia „klasy społecznej”. A w swoich „działach” przedstawiał różne modele stratyfikacji społecznej, z których musiałaby wynikać inna definicja klasy. W „Manifeście komunistycznym” jest to schemat dychotomiczny. Kasy społeczne różnią się stosunkiem do środków produkcji: mają – nie mają. Ale w „Kapitale” – czyli dziele życia Marksa – pojawia się schemat funkcjonalny: klasy społeczne różnią się w nim stosunkiem do różnych środków produkcji: jedni mają ziemię, inni kapitał, inni pracę – jak u Smitha. Marks myśli tej nie dokończył, bo umarł. Ale była ona tyle niebezpieczna, że w pierwszym wydaniu III Tomu Kapitału, Engels tego ostatniego rozdziału w ogóle nie umieścił.
I jest jeszcze schemat gradacji. Który pojawia się w „Walkach klasowych we Francji” czy w „Wojnie chłopskiej w Niemczech”. W tym schemacie poza stosunkiem do środków produkcji (mają – nie mają) jest stosunek do pracy: sami pracują na swoich środkach produkcji – sami pracują i kogoś zatrudniają – sami nie pracują i zatrudniają innych. Marks w swojej „przenikliwości” zakładał, że będzie następowała polaryzacja – jedni z tych, którzy mają środki produkcji będą je tracili i będą już tylko pracowali, a inni będą mieć coraz więcej i już nie będą pracować, tylko będą zatrudniać. Historia pokazała że stało się inaczej.
Niezdefiniowanie klasy nie przeszkodziło Marksowi w stworzeniu rozbudowanej teorii „awangardy” tejże niezdefiniowanej „klasy”. A przecież wiadomo, że to właśnie awangarda jest najważniejsza. No bo sam Marks nie by klasą robotniczą, tylko jej awangardą. A „klasa robotnicza piła szampana ustami swoich przedstawicieli” – czyli awangardy właśnie. Awangardą klasy robotniczej miała być partia robotnicza. A jak zauważył Kołakowski – awangardą awangardy został Komitet Centralny, którego awangardą został Pierwszy Sekretarz. Nie ma w tym nic nielogicznego.
Cała „naukowa nowość” w dorobku Marksa to odrzucenie kantowskiego dualizmu bytu i powinności, nadanie heglowskiej dialektyce podłoża materialistycznego przejętego z kolei od jońskich filozofów przyrody i ich kontynuatorów, krytyka nierealnych – czyli „utopijnych” – pomysłów przeprowadzenia reform społecznych i uznanie bezwzględnej konieczności dokonania rewolucji – ergo wyrżnięcia „burżuazji”.
I w zasadzie na tym można skończyć całą analizę. Nowość „nauki” Marksa, to uzasadnienie planu wyrżnięcia „burżuazji”. No i jeszcze może podkreślenie roli w tym wszystkim awangardy, która dziś znów chce pić tego szampana.