Regulowane ceny owoców i warzyw. Przegląd legislacyjny WEI

Doceniasz tę treść?

21 sierpnia odbył się kolejny Przegląd Legislacyjny organizowany przez Warsaw Enterprise Institute. Spotkania mają formę panelu dyskusyjnego, w którym udział biorą przedstawiciele administracji, biznesu i organizacji pozarządowych. Tematem debaty były zmiany prawne, które już zaistniały albo są procedowane. Tym razem zaproszeni goście rozmawiali o projekcie ustawy mającej na celu wprowadzenie maksymalnych cen na owoce i warzywa. 

 

Panel dyskusyjny nt. Ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi otworzył ekspert Warsaw Enterprise Institute, Kamil Rybikowski. Dyskutantami podczas debaty byli poseł Mirosław Maliszewski (wiceprzewodniczący komisji rolnictwa i prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej), dr Barbara Groele (Krajowa Unia Producentów Soków), Tomasz Wróblewski (prezes Warsaw Enterprise Institute) oraz Jakub Bińkowski (Dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców). Zaproszeni zostali także przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, lecz nie przybyli na spotkanie.

Jakub Bińkowski przedstawił ogólne założenia ustawy, które sprowadzają się do ustalania dwa razy w roku referencyjnych cen żywności przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W przypadku zakupu płodów rolnych w cenie niższej, niż ustalona przez ministra, nabywca będzie mógł otrzymać karę w wysokości 3% własnego rocznego obrotu. Naturalnym jest, że z pozycji zwolenników wolnego rynku, takich jak ZPP i WEI, nie można odnieść się do tego projektu pozytywnie – twierdził ekspert ZPP. Jednym z punktów uzasadnienia do projektu jest fakt, iż obecne ceny skupu od rolników są uważane za rażąco niskie. W wypowiedziach medialnych pojawiają się oskarżenia o zmowy cenowe. Stąd pierwsze pytanie jest takie czy rzeczywiście problem zbyt niskich, zdaniem rolników, cen skupu ma charakter czysto rynkowy – zastanawiał się Jakub Bińkowski. Spoglądając na wykres cen, widać wyraźnie, że ceny ulegają dużym fluktuacjom na przestrzeni lat. Zdaniem przedstawiciela Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, jest to dowód na to, że ceny są zależne od sił rynkowych, a nie od zmów cenowych bądź porozumień o charakterze kartelowym, które w polskim prawie są zakazane. Instrumentarium prawne UOKiK-u jest na tyle szerokie, że może on skutecznie działać w zakresie ochrony rynkowych sił w skupie produktów rolniczych – podsumował Bińkowski.

Kamil Rybikowski zauważył, że ustalanie dwa razy do roku ceny minimalnej może być trudne, gdyż ciężko przewidzieć na kilka miesięcy do przodu, jaka będzie pogoda – czy będzie susza, obfite opady, czy też przymrozki. Może to doprowadzić do sytuacji, że w przypadku niekorzystnej pogody ceny nie będą na tak samo wysokim poziomie, jak przy braku ustalania ceny minimalnej. Kamil Rybikowski zapytał, jakie są alternatywne formy wsparcia dla rolników, którzy często balansują dziś na granicy rentowności. Zauważył przy tym, że poziom rozproszenia gospodarstw rolnych jest wyższy, w porównaniu do rolników z Europy Zachodniej, co osłabia pozycję negocjacyjną polskich rolników. Zaproponował, że rozwiązaniem może być tworzenie grup zakupowych przez rolników (spółdzielni rolniczych), co pomoże poprawić ich pozycję na rynku. 

Mirosław Maliszewski rozpoczął swoją wypowiedź od stwierdzenia, że podejmie się prób obrony tej ustawy. Poinformował, że pomysł jest taki, aby uregulować sprzedaż owoców do przetwórstwa, czyli owoców nietrafiających w stanie świeżym do konsumentów, ale ulegających przetworzeniu. Początek tego typu praktyk to powstanie Wspólnej Polityki Rolnej w Unii Europejskiej, która opierała się na założeniu, że rolnictwo jest pewną szczególną gałęzią gospodarki i należy je traktować inaczej – przekonywał wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa. Za przykłady takiej działalności podał dopłaty obszarowe do powierzchni upraw, ograniczenia w imporcie produktów rolnych, kwotowanie produkcji mleka bądź regulacje dot. cukru. W przypadku pozostałych gałęzi gospodarki aż takich ograniczeń wolnego rynku, wg Maliszewskiego, nie ma. A regulacje zostały wprowadzone dlatego, aby doprowadzić do sytuacji, gdzie tak ważna gałąź gospodarki, jaką jest rolnictwo (pod względem gospodarczym i społecznym), nie była uzależniona od importu i żeby Europa była pod tym względem samowystarczalna.

Z kilkunastoletnich analiz dot. cen żywności widzimy, że realne ceny żywności rosną, a rolnicy otrzymują tyle samo, bądź nawet mniej – informował Maliszewski. Podał przykład tego, że w krajach, gdzie sadownicy są udziałowcami w zakładach przetwórczych, zarobki rolników są wyższe. W Polsce tak niestety nie jest, więc udziały sadowników w zyskach spadają. Dlatego podjęliśmy się misji, aby stworzyć relację między zakładami przetwórczymi a producentami, która polega na stworzeniu tej umów kontraktacyjnych zawartych w treści ustawy – mówił polityk PSL. Prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej stwierdził, że powinna być ona korzystna dla obu stron. Dla producentów dlatego, że powstaną umowy kontraktacyjne, które jasno pokazują oczekiwane parametry jakościowe, ilościowe oraz cenowe. Ostatni element wzbudza najwięcej kontrowersji, ponieważ wiąże się z ceną minimalną, ale zdaniem Maliszewskiego jest nie jest to czymś złym, ponieważ zapewnia szerokiej grupie osób niezbędne minimum, aby mogli oni funkcjonować na rynku. 

Kolejnym mówcą była dr Barbara Groele, która określiła temat jako bardzo trudny, czego dowodem jest długość procedowania tego projektu. W pierwotnym założeniu ustawa miała dotyczyć przewagi sieci pośredników, którzy wykorzystywali przewagę względem rolników i małych przetwórców. Jednak ostateczny kształt projektu nie uwzględnia interesów małych przetwórców, którzy dalej będą mieli osłabioną pozycję względem wielkich sieci, które zostały wyjęte z tej regulacji. W Polsce znaczna większość produkcji owoców to produkcja deserowa, a nie przemysłowa, gdyż w Polsce nie ma sadów dedykowanych do celów przemysłowych – twierdziła  przedstawicielka Krajowej Unii Producentów Soków. Wg niej dla przetwórców byłoby lepiej, gdyby sady były dostosowane dla przemysłowców. Owoce deserowe są wielokrotnie droższe od przemysłowych w wyniku zabiegów agrotechnicznych, gdyż te owoce są pryskane, zbierane ręcznie i profesjonalnie przechowywane. Jako przetwórcy nie chcielibyśmy ponosić kosztów owoców deserowych i wykorzystywać ich nadprodukcji – dziś tak się dzieje, że przetwórcy skupują nadprodukcję owoców deserowych, gdyż nie ma w Polsce owoców przemysłowych – mówiła Groele.

Kolejna sprawa to przeregulowanie rynku. Uważamy, że regulacje i umowy kontraktacyjne są dobre, ale te zmiany powinny być rozłożone w czasie. Dla przetwórców jabłek  jest niemożliwe, aby 250 zakładów przetwórczych zawarło umowy z ponad 100 000 dostawców w sposób nagły. Nie tylko przetwórcy nie chcą umów kontraktowych, ale także producenci, którzy nie wiedzą, jakie będą mieli zbiory – wyliczała dr Groele.

Kolejnym problemem jest rynek międzynarodowy – ok. 80-90% naszych produktów jest eksportowanych, z czego większość do Europy Zachodniej. Stąd wpływ na cenę eksportowanego półproduktu to przede wszystkim kwestia ceny surowca. Dlatego wszyscy konkurenci zagraniczni, znając kilka miesięcy wcześniej cenę płodów rolnych w Polsce, będą w stanie przygotować strategię biznesową, aby wyeliminować z rynku polskich przetwórców – chociażby proponując cenę o 1 eurocent niższą cenę. Stąd w dłuższym okresie czasu te regulacje mogą wpłynąć negatywnie na całą branżę, w tym także na rolników. Powinniśmy dzisiaj wprowadzić innowacje, które wesprą polskich producentów w eksporcie owoców, np. poprzez lepszą promocję, niższe koszty transportu, zwiększenie udziału owoców przemysłowych czy też kwestie związane z samą produkcją, np. nawadnianie – podsumowała ekspert KUPS.

Mirosław Maliszewski uważa, że nie ma możliwości wyparcia Polski z rynku międzynarodowego, ponieważ często jesteśmy jedynym lub prawie jedynym producentem części produktów. Kwestia związana z produkcją na cele przemysłowe jest poruszana od kilkudziesięciu lat, ale nigdy nie została wprowadzona, ze względu na nieopłacalność takiej produkcji. Jednak gdyby rolnik otrzymał gwarancję, że przez np. 5 lat cena kontraktu na sprzedaż takich jabłek wyniesie 40 groszy za kilogram, to dużo chętniej wszedłby w tę część rynku, gdyż miałby gwarancję opłacalności produkcji – twierdził wiceprzewodniczący komisji rolnictwa. Pani Dr Groele odpowiedziała, że przetwórca szuka swoich odbiorców na bieżąco, nie jest w stanie określić, ile owoców sprzeda w długim okresie. Stąd jest ona zwolenniczką umów kontraktacyjnych, ale wprowadzanych krok po kroku, a nie w sposób nagły.

Kamil Rybikowski zauważył, że już teraz rynek jest przeregulowany, więc nasuwa się pytanie, czy należy wprowadzać kolejne regulacje. Tomasz Wróblewski stwierdził, że regulacje unijne zrobiły wiele złego, czego przykładem jest osłabienie rolnictwa w krajach trzeciego świata z uwagi na cła ustanawiane przez UE – wywołało to głód w krajach biednych i wielką emigrację do Europy. Wg Wróblewskiego brakuje często dyskusji o wydajności – w porównaniu do Danii czy Niemczech, w Polsce wydajność wszystkich gospodarstw jest podobna, jak w tych krajach. Jednak ogólna wydajność jest niższa, z uwagi na to, że w Polsce przeważają gospodarstwa małe, a tam jest więcej gospodarstw dużych, które ze względu na efekty skali są bardziej efektywne.

Powodem tego jest system dopłat, które są dostępne dla każdego gospodarstwa, a nie np. od 5 hektarów wzwyż, co utrudnia rozwój dużych gospodarstw – mówił prezes WEI. W Polsce jest wiele problemów, których nikt nie chce rozwiązać, a tworzymy kolejne problemy, jakim jest ta ustawa. Cena regulowana może spowodować, że polscy przetwórcy będą kupować od rolników z zagranicy, którzy będą oferować korzystniejsze ceny, niż arbitralnie ustalona przez ministra cena minimalna – zaznaczał Wróblewski. Dla rolników umowy kontraktowe też są problemem, gdyż w przypadku wzrostu cen rynkowych rolnik na tym nie zyska, gdyż będzie miał podpisaną cenę kontraktową niższą, niż rynkowa. Jeśli rolnik nie przewidzi, jaka będzie inflacja za kilka lat, spowoduje to straty dla rolnika. Rynek bywa nieprzewidywalny, co jest ryzykiem dla wszystkich obecnych w gospodarce – podsumował swoją wypowiedź Tomasz Wróblewski.

Kamil Rybikowski zauważył, że w liczbie gospodarstw rolnych ustępujemy tylko Rumunii, a tylko 15% polskich gospodarstw rolnych ma więcej, niż 15 ha, a w 7 największych gospodarkach UE przeciętna wielkość gospodarstwa rolnego to ok. 50 hektarów. Polska pod względem średniej wielkości gospodarstwa zajmuje 7. miejsce od końca w UE. Przy tak rozproszonym rolnictwie ciężko stworzyć długoterminową strategię działania – mówił Rybikowski.

Jednak według Mirosława Maliszewskiego bez regulacji państwa rolnictwo sobie nie poradzi. Kwestia dot. ruchów migracyjnych z państw biednych moim zdaniem nie jest uzależniona od ochrony europejskiego rolnictwa – nie zgadzam się z tą tezą. Myślę, że znaczenie tych ceł jest w przypadku migracji małe, a chronią one europejskich rolników w sposób dużo bardziej kluczowy – bez ceł przegramy rywalizację z producentami z całego świata. Nie zgadzam się także z tym, że problemem w naszej branży rozdrobnienie gospodarstw. Gospodarstwa sadownicze mogą być małe i dalej są zyskowne – stwierdził prezes Związku Sadowników Polskich.

 

      

Inne wpisy tego autora

O przyszłości gotówki w naszym kraju zdecydują Polacy

W związku z postępem technologicznym, globalna rewolucja finansowa premiuje płatności bezgotówkowe. Ograniczanie fizycznej gotówki w obiegu gospodarczym jest niestety regulacyjnie wspierane przez polityków. Eksperci, którzy