Limit 30-krotności. Przegląd legislacyjny WEI

Doceniasz tę treść?

29 listopada odbył się Przegląd Legislacyjny WEI dotyczący zniesienia limitu 30-krotności oraz propozycji ograniczenia tzw. zbiegów na ubezpieczenia społeczne. Goście przeglądu negatywnie zaopiniowali te propozycję.

 

W dyskusji udział wzięli:

  • Karol Handzel (Konfederacja Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej),
  • Maciej Letkiewicz (Ekspert podatkowy ZPP),
  • Marek Kułakowski (Instytut Przedsiębiorczości i Rozwoju).

Dyskusję moderował Kamil Rybikowski.

K

arol Handzel (Konfederacja Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej) – „Ozusowanie” w przypadku zbiegu umów w organizacjach pozarządowych wydaje się absurdalne. Należy pamiętać, że w większość organizacji, które nie dysponują wielkim kapitałem oraz stałymi biurami prowadzi swoją działalność poza standardowymi godzinami pracy i jest ona pracą dodatkowa. Wprowadzenie zbiegu w przypadku drobnych umów np. dot. koordynacji itd. doprowadzi do tego, że działalność taka stanie się nieopłacalna. Będzie to system szkodliwy dla polskich organizacji pozarządowych i wpłynie na to, że rzeczonych umów będzie się podpisywało mniej lub działacze III sektora będą pracować za darmo, gdyż organizacji nie będzie stać na zniwelowanie kosztów wynikłych z „ozusowania”.  

Wyłączenie organizacji pozarządowych ze zbiegu doprowadziłoby do powstania dużej ilości tzw. „organizacji krzaków”, które miałyby służyć od „przerzucenia” na nie takich umów. Zadziałałoby to analogicznie do zakazu handlu w niedziele, gdzie w wyniku jego wprowadzenia powstała duża ilość punktów pocztowych. 

Moderator zadał pytanie o zniesienie limitu 30-krotności składki ZUS, w kontekście organizacji pozarządowych.

Karol Handzel (KIPR) – W kwestii zniesieniu limitu wysokości składki ZUS, to w przypadku organizacji pozarządowych będzie miało ono znaczenie marginalne. Lwia część polskiego III sektora to organizacje małe i najwięcej zawiera się w nich umów o dzieło, umów zlecenie etc. Zawierane też są sporadycznie umowy o pracę, ale zwykle nie dotyczą one dużych kwot, tak więc wpływ zniesienia tego limitu byłby niewielki. 

Marek Kułakowski (Instytut Przedsiębiorczości i Rozwoju) – Żeby wypowiadać się w kwestii zniesienia limitu 30-krotności, należałoby zrobić krok wstecz i przyjrzeć się jak wygląda system emerytalny w Polsce. W roku 1999 odbyła się reforma emerytalna, która oprócz wprowadzenia OFE, zmieniała również metodę naliczania emerytur, tzn. zmieniła całkowicie I filar, czyli emeryturę „zusowską”. Odeszliśmy od modelu zdefiniowanego świadczenia na rzecz modelu zdefiniowanej składki, jednocześnie cały czas pozostając w systemie repartycyjnym, w którym to dzieci pracują na emerytury swoich rodziców. Niemniej jednak system zdefiniowanej składki wprowadził metodę księgową właściwą dla systemów kapitałowych do systemu repartycyjnego. Polega to na tym, że od naszego wynagrodzenia są naliczane składki w odpowiedniej wysokości, to jest 19,52% od kwoty brutto i one są księgowane na naszym indywidualnym koncie w ZUS-ie. Oczywiście pieniądze, które my wpłacamy, są na bieżąco wypłacane na emerytury, niemniej metoda księgowa działa. Teoretycznie więc odkładamy w ZUS-ie pieniądze, które są kalkulowane na podstawie pewnych zapisów księgowych. W dniu osiągnięcia wieku emerytalnego ZUS zlicza składki, które zapłaciliśmy oraz sumę tych składek dzieli przez dalszą prognozowaną długość życia i na bazie tego wypłaca nam emeryturę. Można nazwać to jakimś systemem ubezpieczeniowym. Istota problemu jest taka, iż rząd założył, że powyżej tej 30-krotności rocznie nie będzie nam już zabierał składek, ponieważ jeżeli zarabiamy taką sumę, to możemy się już samodzielnie utrzymać na emeryturze. 

Skutkami zniesienia limitu 30–krotności będą: 

  1. radykalne zwiększenie kosztów pracy, powyżej progu 1700 euro/msc netto; 
  2. całkowity klin podatkowy będzie wynosił 52%. 

Liczba 1700 euro/msc to jest wysokość płacy minimalnej w krajach zachodnich. W tym kontekście możemy zapomnieć o mówieniu o jakiejkolwiek innowacyjnej gospodarce. Branża najlepiej płatnych specjalistów będzie opodatkowana realnie w krajach zachodnich w wysokości 20-30%, u nas zaś 52%. Po drugie należy pamiętać o tym, iż podatek tym różni się od składki, że w przypadku tej drugiej nabywamy konkretne roszczenie względem państwa, tzn. że wysokość naszej emerytury jest obliczana na podstawie naszych składek. W sytuacji starzejącego się społeczeństwa, braku wzrostu wieku emerytalnego itd. Doprowadzi to za 30-40 lat, do tego, iż ¾ wypłacanych emerytur będzie zbliżone w wysokości do emerytury minimalnej. Istnieć będzie także 5-6% osób, które będzie otrzymywało bardzo wysokie emerytury, co w warunkach państwa demokratycznego zrodzi presję do wprowadzenia emerytury maksymalnej, a tzn., że ci emeryci zostaną po prostu okradzeni. Łatanie dziury budżetowej w ten sposób jest absurdalne i lepiej byłoby po prostu podnieść skalę podatkową. Najgorszym możliwym sposobem jest zrobienie tego od strony systemu emerytalnego. Z perspektywy sektora finansów publicznych jest to próba zmniejszenia deficytu jawnego, podnosząc de facto opodatkowanie (red. składki ZUS), przerzucając koszty na tzw. dług ukryty, czyli przyszłe zobowiązania emerytalne. Jest to nic innego jak tylko dług na koszt przyszłych pokoleń, różniący się tym od emisji obligacji, że nie trzeba wypłacać na bieżąco kuponów. Co więcej, jeżeli zniesiemy limit 30-krotności i osoby zarabiające powyżej 2,5 średniej krajowej miesięcznie zaczną płacić składki emerytalne oraz rentowe, to tym samym znacznie obniży się ich podstawa opodatkowania podatkiem dochodowym i to widać w projekcie rządowym. Dodatkowe wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych mają wynieść niewiele ponad 7 mld, a zysk netto sektora finansów publicznych po tej operacji – 5 mld. W wyniku tego o 2 mld zmaleje budżet Państwa oraz NFZ od strony PIT-u oraz składek NFZ. Co ciekawe połowa straty z PIT-u to jest strata samorządów. Wynika to z udziału samorządów we wpływach z podatku dochodowego. Jest to kolejnym elementem zmniejszania budżetów oraz samodzielności samorządów. 

Moderator zadał pytanie o wpływ zmian dot. limitu 30-krotności na optymalizacje podatkową firm oraz rozwój szarej strefy.

Maciej Letkiewicz (Ekspert ZPP, specjalista ds. prawa podatkowego) – Celem zniesienia limitu 30-krotności nie jest pomoc przedsiębiorcom lub innym uczestnikom rynku, ale zwiększenie przychodów, całościowo rozumianego, budżetu państwa. Co do skutków zniesienia limitu, to pierwszym z nich będzie, bo już pojawiły się tego oznaki, wypychanie inwestycji zagranicznych poza granice naszego kraju. Aktualnie nasz kraj jest jednym z najpopularniejszy dla firm z rynku usług biznesowych, m.in. ze względu na niskie koszty pracy i dobrych specjalistów, które kształcą nasze uczelnie. Tymczasem już pierwsze firmy ogłosiły, że rozważają przeniesienie działalności i inwestycji do innych krajów, np. do Rumunii, która ma niskie koszty pracy oraz niskie oskładkowanie. Przez taką podwyżkę jeszcze bardziej zmusimy ich do wybierania tego samego kierunku. Oprócz przenoszenia się firm za granice będziemy mieli do czynienia z optymalizacją podatkową, gdyż jest ona łatwa do przeprowadzenia. Każda osoba zarabiająca powyżej limitu 30-krotności lub firma taką osoby zatrudniająca jest w stanie skorzystać z usług doradców podatkowych, którzy zaproponują przeniesienie kontraktu takiej osoby na działalność biznesowa „B2B”. W takiej sytuacji stratne będzie państwo, odprowadzane będą niższe składki i zupełnie inny będzie sposób rozliczania pomiędzy pracownikiem a przedsiębiorstwem. To wykreuje pewną fałszywą rzeczywistość, gdyż ci pracownicy, którzy odprowadzaliby wszystkie składki zgodnie z umową o prace, będą wypychani na outsourcing i umowy B2B. Wszystkie plany rządu dot. limitu 30-krotności powinny być zestawiane z planami dot. tzw. testu przedsiębiorcy, czyli weryfikowaniu czy dana osoba rzeczywiście prowadzi działalność gospodarczą, czy też jest to działalność na rzecz jednego pracodawcy, która tak naprawdę powinna być zatrudnieniem. Na podstawie aktualnych przepisów nie da się jednoznacznie określić czy dana osoba jest przedsiębiorcą, czy też powinna być pracownikiem, jest to kwestią uznaniową. Rząd z pomysłu testu co prawda się wycofał, ale w prawie podatkowym istnieją instrumenty służące  takiej weryfikacji. Przepisy ustaw podatkowych wskazują, co uznajemy za działalność gospodarczą, ale są one niejasne i pozostawiają duże pole dla uznaniowości dla osób je stosujących. Przykładem tego może być definicja zawarta w ustawie o VAT. Taka uznaniowość i próby oceniania doprowadzą do tego, że pracownicy będą wypychani, w celach optymalizacyjnych, do zawierania kontraktów z firmami np. w Czechach lub na Słowacji, gdzie są korzystniejsze warunki. Przedsiębiorcy także będą próbowali od tego opodatkowania uciekać, czy to zakładając działalność w innym kraju, czy przez inne formy kontraktów. Cała reforma dot. 30-krotności nie ma jasno zdefiniowanego celu, który jest rzeczywiście osiągany. Reforma nie osiągnie rzeczywistego zwiększenia wpływów budżetowych, za to jej koszty poniosą uczciwi podatnicy, a dodatkowo grozi nam to obniżeniem innowacyjności polskiej gospodarki oraz zmniejszeniem korzystania z usług najcenniejszych specjalistów, bez których nie osiągniemy poziomu rozwoju gospodarczego krajów Europy Zachodniej. 

Moderator zadał pytanie co do realności pomysłów dot. limitu 30-krotności i zbiegu umów, oraz perspektyw ich wprowadzenia w 2020 roku.

Marek Kułakowski (Instytut Przedsiębiorczości i Rozwoju) – grupa osób, które dotknęłyby te zmiany jest relatywnie niewielka, góra kilkaset tys. osób, z czego wydaje się, że większość na PiS nie głosuje. Pod tym względem rząd ma otwartą drogę. Na zmiany te raczej nie będzie zgody Prezydenta, który w odróżnieniu od parlamentu potrzebuje min. 50,01%, a nie 43% żeby wygrać wybory, więc może on nie chcieć zrażać do siebie nawet tej kilkusettysięcznej grupki. Wiem również, że Porozumienie jest temu przeciwne, niemniej jednak PiS nawet bez głosów Pana Wicepremiera byłoby w stanie przeforsować to głosami Lewicy, w zależności też od tego, jakie poprawki Lewica chciałby wnieść do tego projektu. Niestety przestrzeń polityczna do tych zmian jest i to czy do nich dojdzie, będzie zależało od sytuacji budżetowej. Jeżeli dojdzie do spowolnienia gospodarczego, a PiS będzie chciało wywiązywać się ze swoich obietnic, to w końcu zabraknie pieniędzy. W budżecie na przyszły rok przewidziano 16-17 mld zł z tzw. wpływów jednorazowych, czyli np. opłaty przekształceniowej OFE. W tym roku wypłacono XIII emeryturę de facto z Funduszu Rezerwy Demograficznej poprzez Fundusz Solidarnościowy. W 2021 roku zaś takich wpływów już nie będzie, a PiS oprócz XIII emerytury obiecał jeszcze XIV emeryturę dla najbiedniejszych. Istnieje też duża presja na podwyżki sektora publicznego, szczególnie, że płace były mrożone po kilka lat.  

Maciej Letkiewicz (Fundacja Polska Jutra, specjalista ds. prawa podatkowego) – Prezydent może chcieć zabiegać o elektorat wielkomiejski, dla którego, w przeciwieństwie do tzw. twardego elektoratu PiS, kwestia 30-krotności i zbiegu ma znaczenie. Z tego też powodu może się tak zdarzyć, że projekt przejdzie przez parlament i utknie w pałacu prezydenckim. 

Karol Handzel (KIPR) – 30-krotność rzeczywiście nie dotyczy elektoratu Prezydenta Dudy, gdyż jest to raczej elektorat lewicowy, ewentualnie głosujący na Porozumienie. W kwestii zbiegu zaś w grę wchodzi nie tylko grono najbogatszych, lecz także osoby, które sobie dorabiają na zasadzie zleceń dodatkowych do ich głównej pracy. W tym gremium są zaś osoby, które Prezydent Duda mógłby zagospodarować, więc raczej nie powinniśmy się tych zmian spodziewać. Bardziej należy się obawiać pomysłów np. minister Emiliewicz, czyli zmiany 30-krotności na 40-krotność, które są traktowane jako możliwy do wprowadzenia kompromis. 

Moderator zakończył dyskusję.

 

Inne wpisy tego autora

Startujemy z nowym projektem podcastowym!

Startujemy z nowym projektem podcastowym!

Wolność w Remoncie łączy siły z Radiem Wnet, Igorem Janke, Krzysztofem Wojczalem i Wojciechem Sirykiem! QUALITY CONTENT to zbiór aspiracyjnych i z górnej półki kanałów

O przyszłości gotówki w naszym kraju zdecydują Polacy

W związku z postępem technologicznym, globalna rewolucja finansowa premiuje płatności bezgotówkowe. Ograniczanie fizycznej gotówki w obiegu gospodarczym jest niestety regulacyjnie wspierane przez polityków. Eksperci, którzy