Grubo ponad miliard złotych kosztował patrolowiec „Ślązak”, który lada tydzień wejdzie do służby. Jednak nie kwota budzi zdumienie, ale czas budowy. Jednostka powstawała 18 lat i stanowi żywy przykład na to, jak fatalnie można prowadzić projekty biznesowe.
18 lat temu z dużym rozmachem rozpoczęto budowę Gawrona. W założeniu wojskowych decydentów miała to być korweta, pierwsza z całej serii. W pierwotnej wersji zakładano budowę 7 jednostek tej klasy. Decyzja o budowie wydawała się trafiona. Polska Marynarka Wojenna już wtedy była mocno podstarzała, a korwety to niewielkie, sprawne nawigacyjnie jednostki idealnie nadające się na Bałtyk, który jest morzem niewielkim.
Problem w tym, że projekt realizowany w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni realizowano w najgorszy możliwy sposób, czyli niekonsekwentnie. Wstrzymywano finansowanie, uruchamiano je, szacowano koszty, przeliczano efektywność projektu. Sama stocznia była w fatalnej kondycji, w końcu znalazła się w stanie upadłości, wraz z rozgrzebaną korwetą. Upadłość najpierw miała charakter układowy, potem sąd zmienił formę upadłości na likwidacyjną.
W efekcie w 2012 r. zdecydowano o zakończeniu programu budowy korwet, a na bazie wyposażonego kadłuba budowano… patrolowiec. Zmieniło się także miejsce budowy. Z upadłej państwowej stoczni okręt trafił do prywatnej Grupy „Remontowa”, gdzie główne prace względnie sprawnie zrealizowano i w 2015 r. patrolowiec został zwodowany.
Ostatnie, wykończeniowe prace na nim prowadzone są – paradoksalnie – w reanimowanej Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni (obecnie publiczna PGZ). A gdy podsumowano koszty budowy okazało się w 2018 r., że przekroczyły one miliard złotych, a potem jeszcze rosły.
Zmiana dotyczyła nie tylko klasy jednostki, ale także nazwy. Zamiast drapieżnego „Gawrona” mamy statecznego „Ślązaka”. A co oznaczała zmiana z korwety na patrolowiec? Między innymi słabsze uzbrojenie. „Ślązak” jest nieodporny na atak rakietowy, słabo przygotowany na atak lotniczy. To sprawia, że w warunkach bojowych na Bałtyku budowana 18 lat jednostka jest, napiszmy dyplomatycznie, mało przydatna i wyjątkowo podatna na atak.
Oczywiście, jest szereg działań, do których „Ślązak” się przyda. Patrole, dozór, walka z przemytem… Jednak nie sposób nie zadać pytania czy czekanie 18 lat na prosty patrolowiec miało sens. Naprawdę niewielki.
Ale sprawa „Gawrona – Ślązaka” pozwala wskazać kilka prawidłowości dotyczących procesów inwestycyjnych, szczególnie w przypadku zamówień publicznych.
Po pierwsze, zabrakło konsekwencji w realizacji niezłego pierwotnie projektu. Budowa serii gawronów miała sens z punktu widzenia dozbrojenia Marynarki Wojennej. Jednak decydentom zabrakło wyobraźni, co do kosztów projektu. Rwane finansowanie doprowadziło do degeneracji projektu i jego zamknięcia. Korwet nie będzie, przynajmniej na razie. A każdy nowy projekt musi mieć zapewnione finansowanie pozwalające na szybką jego realizację.
Po drugie, widać jak sprawnie dokończone zostały prace w prywatnej Grupie „Remontowa”. To lider krajowej branży okrętowej, znacznie sprawniej działający niż stocznie publiczne. W przemyśle okrętowym często stosowana jest metoda pracy polegająca na podziale obowiązków między różnymi podmiotami. I tak można modernizować i wzmacniać polską flotę, jednak naturalnym liderem dla tych projektów są dziś polskie stocznie prywatne.
Po trzecie, powinniśmy planować budowę serii jednostek. W biznesie to dość powszechne zjawisko, ale w stoczniach wyjątkowo wyraźne – pierwsza jednostka kosztuje najwięcej. Każda kolejna jest znacznie tańsza. Dlatego budować trzeba seriami.
Nieoficjalnie spekuluje się, że formalnie „Ślązak” wejdzie do służby w listopadzie 2019 r., na 101. rocznicę powstania MarWoju. Po 18 latach budowy. Już teraz eksperci stawiają pytania jak przebudowany, powstający niemal 2 dekady, okręt będzie funkcjonował w praktyce. Jakie będą koszty jego eksploatacji, jakie będą kłopoty z użytkowaniem. O tym Marynarka Wojenna przekona się w praktyce.
Trwają właśnie spekulacje ile, jakich jednostek zamówić w najbliższych latach dla polskiej marynarki. Decyzje zapadają etapami, modernizacja przestarzałej technicznie formacji odwleka się w czasie. To błąd, bo Bałtyk to morze na którym stale rośnie ruch transportowy. Polskie porty to stałe źródło wielkich dochodów budżetu – z tego źródła budżet uzyskał w 2018 r. ok. 40 mld zł. Wzmocnienie bezpieczeństwa żeglugi jest więc zadaniem wyjątkowo ważnym. „Ślązak” to bezpieczeństwo podniesie, ale nie w stopniu dającym wielką satysfakcję.
Jednak projekt „Gawron-Ślązak” na swój sposób jest bardzo ważny. Dziś przynajmniej wiemy, jak Marynarki Wojennej nie modernizować. Gdzie tkwią zagrożenia, kto powinien być liderem w realizacji projektów. Dziś jest także jasne, że części projektów, jak budowa okrętów podwodnych, nie da się zrealizować bez udziału partnerów zagranicznych.
Pytanie czy ktoś z tej sprawy wyciągnie stosowne wnioski. I ta nauka może być największym pożytkiem z budowy tego okrętu.