21 tez samorządowych nie zawsze dobrych dla biznesu

Doceniasz tę treść?

W Gdańsku ogłoszono 21 tez samorządowych. Był to element obchodów rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 r.

 

I natychmiast po ogłoszeniu tez wybuchła burza. Od zachwytów samorządowców po ostrzeżenia, że Polsce grozi dezintegracja. Polityczna awantura spowodowała, że mało kto zajmuje się istotą sprawy. A pytanie o rolę samorządu terytorialnego jest kluczowe.

Popieram wzmacnianie samorządów. Popieram większe transfery finansowe dla miast, gmin. Ale niektóre z tych zapisów muszą wywołać pogłębioną dyskusję.

Teza 1. Pełne prawo wspólnoty samorządowej do samodzielnego decydowania o całokształcie praw lokalnych.

W opisie tezy dodano, że jedynym organem nadzoru w sprawach lokalnych mają być mieszkańcy. Dobrze brzmi, prawda? Trudno się nie zgodzić.

Ale jest jeden problem. W sferze wydatkowania środków publicznych odwoływanie się do ogólnego nadzoru mieszkańców to za mało. Nad wydatkowaniem środków publicznych, nad efektywnością tych wydatków i legalnością musi czuwać ktoś poza mieszkańcami. Opowiadanie o „odpowiedzialności politycznej” twórców kolejnych aquaparków i przewymiarowanych inwestycji jest fikcją. Co więcej – część kosztownych inwestycji ponad stan, może budzić zachwyty mieszkańców. I kłopoty finansowe gmin. Dlatego odpowiednik izb obrachunkowych istnieć musi.

Trudno też wyłączyć sądową kontrolę nad uchwałami samorządu. W kwestiach związanych z planowaniem przestrzennym nadzór też jest konieczny. A jeśli nie nadzór, to koordynacja.

Więc teza filozoficznie słuszna, pozostaje z dala od realiów…

Teza 5. Obowiązek konsultowania z przedstawicielami samorządu i społeczności lokalnej wszystkich projektów ustaw.

Trudno nie poprzeć. I nie przekonują mnie zastrzeżenia, że wiele projektów nie dotyczy bezpośrednio samorządów. Każda regulacja wprowadzana w kraju, a mająca wpływ na życie społeczne niesie określone skutki dla obywateli i właśnie gmin. A wnioski samorządowców mogą być wpisywane do oceny skutków regulacji. Z drugiej strony – wnioski samorządów nie mogą być wiążące. W obecnej sytuacji politycznej – ocena projektów ustaw nie powinna stawać się orężem wewnętrznego sporu. Czy to możliwe?

Teza 7. Niezależna kultura angażująca społeczności lokalne.

Pięknie i w zasadzie się zgadzam. Ale jest problem – co, w jakim zakresie, finansować ze środków publicznych. Czy „sztuka” naruszająca poczucie estetyki grupy odbiorców ma być bezwzględnie wspierana przez samorząd? A „dzieła” naruszające uczucia religijne? Jestem wrogiem stawiania na straży kultury policji. To sfera wolności wypowiedzi. Ale pytanie – w jakim zakresie finansować takie przedsięwzięcia pozostaje otwarte. Choć pełna zgoda, że w przypadku instytucji samorządowych – polityka kulturalna powinna być kształtowana lokalnie, a nie centralnie.

Teza 8. Decentralizacja służby zdrowia.

W zakresie organizacji pracy szpitali, przychodni – rolę samorządu warto wzmacniać. Konkurencyjne ubezpieczenia zdrowotne – brawo, na to wiele osób czeka. Konkurencja między ośrodkami? Tak, niech żyje rynek. Niech „pieniądz idzie za pacjentem”, ten slogan jest bardzo dobrą ilustracją tego jak powinno się organizować służbę zdrowia i poprawiać jej efektywność.

Jednak podstawowe standardy opieki medycznej muszą być wspólne. No i skoro „pieniądz ma iść za pacjentem” zadaniem samorządu i państwa wspólnie musi być dbałość o równomierny dostęp do służby zdrowia w jej podstawowym zakresie – wszędzie. Bo pieniądz nie może odpływać z prowincji do wielkich ośrodków kosztem mniejszych szpitali. To procesy niezwykle złożone, trudne do zarządzania. I trzeba tu znacznie więcej niż aktywności samorządów. Roli państwa w organizacji służby zdrowia nie można całkowicie wyeliminować.

Teza 10. Ochrona krajobrazu i przestrzeni publicznej.

Znowu – postulat brzmi świetnie. Ochrona przed zalewem nadmiernej liczby kiczowatych reklam, przed bylejakością w planowaniu jest koniecznością. Tylko, że standardy powinny być wspólne w całym kraju. I nie chodzi tu o żadne sztuczne wprowadzanie jednolitych zasad. Chodzi o pewność działalności gospodarczej, o przewidywalność biznesową dla tysięcy firm i całych branż.

Każdy samorząd powinien mieć wpływ na lokalne uwarunkowania. Jednak w granicach prawnych wspólnych dla całego kraju. Oczywiście, można założyć, że samorządy uchwalać będą takie zasady w porozumieniu ze sobą. Jednak to założenie nadmiernie optymistyczne. W praktyce – nie do realizacji.

Teza 12. Samodzielność samorządów w zakresie podatków lokalnych oraz działalności gospodarczej.

Samorządowcy chcą samodzielnego kształtowania polityki podatkowej, w tym likwidacji minimalnych i maksymalnych stawek podatków lokalnych. To bardzo niebezpieczna praktyka. Dzisiejsze rozwiązania można uznać faktycznie za zbyt mało elastyczne. Podatki można podnosić na podstawie wskaźnika opartego o inflację. Faktyczne zróżnicowanie stawek między samorządami jest fikcją. W tej sytuacji postulat elastyczności podatków, brak stawek minimalnych czy łatwość wprowadzania ulg zachęcających do inwestycji – są postulatem absolutnie słusznym. Jednak swoboda kształtowania stawek maksymalnych już nie jest taka oczywista, a w przypadku stawek podatku od nieruchomości może być bardzo szkodliwa dla przedsiębiorców.

Możliwość nieograniczonego windowania stawek narusza reguły przewidywalności warunków prowadzenia działalności gospodarczej. Rosnące lawinowo podatki lokalne (w szczególności od nieruchomości) faktycznie uderzyłyby w lokalny biznes. Wiara w to, że samorządowcy nie będą windować maksymalnie stawek jest tak ryzykowna, że nie może być podstawą działalności biznesowej. Firmy muszą mieć bowiem gwarancję, że będą prowadzić stabilne biznesy, a nie wierzyć w rozsądek lokalnych polityków.

Dlatego pełna swoboda ustalania wysokości podatków jest złym rozwiązaniem. Możliwe byłoby natomiast ich faktyczne uelastycznienie, ale w oparciu o rynkowe reguły wskazujące na zasady kształtowania wysokości podatków, oparte czy to na stopie inflacji czy innych obiektywnych wskaźnikach ekonomicznych.

Równie kontrowersyjne są inne kwestie zawarte w opisie tezy nr 12. Możliwość prowadzenia działalności gospodarczej przez gminy? W jakim zakresie? Gminna spółka handlująca używanymi ciuchami? Raczej nie, dziękuję. Gminna spółka gastronomiczna? A jak jej działalność wpłynie na rynek? Jak restauracje w małym miasteczku mają z nią konkurować. A gminna spółka prowadząca usługi turystyczne? Zupełna swoboda działalności gospodarczej gmin budzi co najmniej wątpliwości.

W tym samym punkcie zapisano możliwość realizacji zadań samorządów w trybie in-house. To możliwość np. wywozu śmieci przez spółki komunalne powoływane specjalnie w tym celu. I o ile widzę więcej sensu w powołaniu spółki np. wywożącej i utylizującej śmieci, to powiedzmy jasno. Z punktu widzenia lokalnego biznesu to rozwiązanie fatalne. Prywatne firmy zostaną sprowadzone co najwyżej do roli podwykonawców. A rozwiązanie in-house będzie (zresztą już jest) dewastujące dla konkurencji.

Teza 13. Środki z budżetu państwa muszą być adekwatne do zakresu zadań realizowanych przez samorządy.

Teza 14. Decentralizacja rozdziału funduszy unijnych.

Teza 15. Przekazanie społecznościom lokalnym mienia publicznego.

Co do zasady – trzeba się z tymi postulatami zgodzić, choćby jako działaniami kierunkowymi. Wprowadzając szczegółowe rozwiązania trzeba przyznać, że gospodarowanie mieniem na poziomie samorządowym jest z reguły efektywne, a system rozdziału środków unijnych już dziś oparty na urzędach marszałkowskich działa sprawnie. W kwestii gospodarowania mieniem – ograniczenia liczby agencji rządowych, może przynieść niezłe efekty. Choć poszczególne postulaty wymagają osobnych, precyzyjnych regulacji.

Teza 17. Likwidacja urzędu wojewody. Pozostawienie władzy centralnej nadzoru nad legalnością działania jednostek samorządu terytorialnego.

To zły pomysł. Obecne kompetencje wojewodów wykraczają znacznie poza kwestie nadzoru nad samorządami. Centralizacja tego nadzoru także byłaby nieefektywna. Samorządy obecność wojewodów powinny traktować raczej jako możliwość bezpośredniego zgłaszania swoich uwag i postulatów wobec rząd, niż jakąś uciążliwą konieczność. Trudno się oprzeć wrażeniu, ze w dzisiejszych realiach postulat ten ma w dużej mierze charakter polityczny…

Teza 18. Zwierzchność powiatów i samorządów wojewódzkich nad zespolonymi służbami.

Co do zasady – znowu zgoda, szczególnie jeśli spojrzymy na to, jakie służby chcą „koordynować” samorządy. Straż pożarna, nadzór budowlany, sanepid – to ma ogromny wpływ na życie lokalnych społeczności. I trudno się dziwić samorządowcom, że oczekują ścisłej współpracy.

Jednak zawsze pozostaje poważna wątpliwość o konflikt interesów. Czy naciski na nadzór budowlany, gdy prezydent miasta będzie wspierał kontrowersyjną inwestycję, nie będą zbyt silne? Czy wójt nie będzie przekonywał urzędników sanepidu, że jest czysto na lokalnym targowisku, gdy czysto nie będzie? W przypadku funkcji kontrolnych sprawowanych wobec samorządów przez służby konieczne jest bardzo precyzyjne rozpisywanie kompetencji i zasad współpracy.

Teza 20. Policja municypalna.

Chciałbym, aby samorządy miały większy wpływ na bezpieczeństwo mieszkańców. W tym celu mają możliwość powoływania straży miejskich i gminnych. I jakie są efekty? W wielu przypadkach strażnik miejski utożsamiany jest z tym urzędnikiem, który zajmuje się ściganiem źle zaparkowanych samochodów albo wystawianiem mandatów za przekroczenia prędkości (choć tu sytuacja zmieniła się w ostatnich latach). Stereotyp? Oczywiście. W wielu miastach straże wykonują dobrze swoją pracę. Jednak zmiana formuły na „policję municypalną” wydaje się przedwczesna. Straż gminna wystarczy – a przestrzeń do poprawy jej działania jest ogromna.

Teza 21. Przywrócenie służby cywilnej.

Popieram i kibicuję. Pytanie tylko, czy samorządowcy, będący przede wszystkim lokalnymi politykami, potrafią wzbić się ponad działania polityczne w obsadzie urzędów i miejskich jednostek. Chciałbym wierzyć, że tak jest i będzie. Praktyka niestety tego nie potwierdza.

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak