Drukarnia, LGBT i wolność gospodarcza. Bez kary za odmowę świadczenia usług

Doceniasz tę treść?

Czy sąd powinien karać za dyskryminację pracownika drukarni, który nie chciał wydrukować materiałów na zlecenie fundacji LGBT? Trybunał Konstytucyjny uznał właśnie, że nie można nikogo karać za niewykonanie usługi.

 

To orzeczenie dobre, uwzględniające poglądy przedsiębiorcy. Jednak po stwierdzeniu „dobre” należy się natychmiast kilka wyjaśnień.

Nie jest prawdą, że można odmówić konkretnej osobie usługi – TK nic takiego nie zalegalizował. Nie jest zatem prawdą, że można odmówić sprzedaży czy usługi, bo „nie lubię gejów”, „nie lubię Hindusów”, „nie lubię muzułmanów”, „nie lubię Ukraińców”. Odmowa świadczenia usługi na rzecz określonej osoby to byłaby dyskryminacja.

Co zatem przesądził Trybunał? Otóż dał on prawo bezkarnego (z punktu widzenia prawa wykroczeń) odmawiania wykonania konkretnej usługi czy też produktu o konkretnych cechach. Drukarz może zatem odmówić produkcji plakatu promującego edukację seksualną. Nie dlatego, ze zleca gej. Może odmówić także osobie heteroseksualnej. Bo istotą odmowy jest treść zlecenia, a nie osoba zlecająca.

Taki przykład może oczywiście rozsierdzić osoby o lewicowej wrażliwości. Ale spójrzmy inaczej. Gdy do przedsiębiorcy pochodzenia żydowskiego przyjdzie przedstawiciel organizacji faszyzującej, mechanizm odmowy działa równie skutecznie. Gdy neonazista będzie chciał zamówić plakat zapraszający np. na konferencję „Adolf Hitler, wreszcie prawda o twórcy III Rzeszy”, przedsiębiorca będzie mógł odmówić. Tak samo lewicowiec nie wyprodukuje banera zapraszającego na imprezę „Lewactwo jako choroba XXI wieku”. A Polak przywiązany do tradycji kresowej nie będzie musiał organizować pokazu sztucznych ogni, by uczcić rocznicową imprezę o nazwie „Sukcesy militarne sił ukraińskich na Wołyniu latem 1943 r.”.

Proszę zauważyć, że nazwy „imprez” podawanych wyżej są jednoznacznie nacechowane emocjonalnie, choć językowo bardzo… poprawne. Jednak prawno-karne zmuszanie do ich promowania jest oczywistą przesadą.

Przypomnijmy, o co chodziło w sprawie ocenianej przez Trybunał.

Do odmowy wydrukowania plakatów promujących działania ruchu LGBT doszło w Łodzi, a pracownik drukarni został w trybie nakazowym ukarany za dyskryminację. W jego obronie stanęli przedstawiciele resortu sprawiedliwości.

„ (…) wyrok nakazowy skazujący Sądu Rejonowego dla Łodzi Widzewa wobec pracownika prywatnej drukarni, który z powodu własnych przekonań odmówił przyjęcia zlecenia Fundacji LGBT Business Forum i drukowania materiałów promujących treści homo, bi- i transseksualne, jest niebezpiecznym precedensem. Burzy wolność myśli, przekonań i poglądów, a także swobodę gospodarczą, polegającą na dowolności transakcji.” – napisano na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości w specjalnym oświadczeniu ministra Zbigniewa Ziobro. I to oświadczenie stało się osią sporu wokół sprawy. Bo jest ona postrzegana jako element „walki ideologicznej” zupełnie zapominając, że z prawa swobody przyjmowania zamówień korzystać będą także osoby w sytuacjach zupełnie innych niż ta w Łodzi. O ile w tym konkretnym przypadku sprawa postrzegana jest jako „atak” na środowiska LGBT i lewicę, o tyle w setkach innych potencjalnych spraw, prawo odmowy świadczenia usługi może oznaczać akceptację dla odmowy działań osób o zupełnie innych poglądach.

Czy prawo do odmowy świadczenia usługi powinno mieć charakter bezwarunkowy? Zdecydowanie nie.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że niedopuszczalna jest odmowa świadczenia usług, które są finansowane ze środków publicznych. Lekarz, nauczyciel powinien świadczyć usługi w formie i treści zakontraktowanej przez podmiot publiczny.

Ale finansowanie ze środków publicznych to nie jedyne kryterium oceny. Można sobie wyobrazić usługę świadczoną na podstawie koncesji lub zezwolenia, która świadczona jest przez bardzo wąski krąg przedsiębiorców. W takiej sytuacji – przez system koncesyjny politycy i urzędnicy mieliby wpływ na to, kto może świadczyć dane usługi. W takiej sytuacji politycy mogliby też decydować o realizowaniu usług na rzecz jednego podmiotu lub nieświadczenie tych usług w stosunku do innego zamawiającego.

Dlatego w przypadku usług koncesjonowanych uważam, że ograniczanie dostępu do nich jest niezgodne z prawem i interesem społecznym. Na regulowanym, ograniczonym rynku wykluczenie odbiorcy byłoby naruszeniem prawa. Nie zmienia to jednak podstawowego przesłania – przedsiębiorca co do zasady powinien mieć prawo jaką usługę chce wykonać, a jakiej nie chce. I w tym kontekście orzeczenie TK uważam za słuszne. A odmawiających świadczenia usług niech weryfikuje rynek. I to jest najzdrowsze możliwe rozwiązanie.

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak