Idiotka przypłynęła. A konkretnie Greta Thunberg – takim mianem Jeremy Clarkson określił słynną szwedzką nastolatkę, która właśnie zawitała w hiszpańskim porcie, by wziąć udział w kolejnym klimatycznym szczytowaniu. Twórca programu „Top Gear” nie do końca ma rację. Słowo idiotka ma bowiem swą etymologię w starożytnym greckim idiotes oznaczającym człowieka zajmującego się wyłącznie sprawami prywatnymi. Pogrążony w idiotei, zamknięty na sprawy publiczne w końcu degeneruje się umysłowo. Greta zaś z typową dla nastolatki nadpobudliwością i egzaltacją zajmuje się głównie innymi i to do tego stopnia, że chce narzucić im jak mają żyć.
Oczywiście Greta głupia jest – głupotą każdej egoistycznej i nawiedzonej podfruwajki. To arogancka, nie mająca o niczym pojęcia gówniara, która jest cynicznie wykorzystywana przez własnych rodziców i otoczenie, i której mózg został sprany do tego stopnia, że rzeczywiście zaczyna się pruć. Nie chcę mi się wchodzić w opisy jej histerycznych, patologicznych reakcji. Dziewczyna prawdopodobnie zapłaci ogromną cenę za obecne chwile sławy. Wspominam o niej tylko dlatego, że dla niektórych stała się symbolem walki o ocalenie Ziemi. Dla mnie też jest symbolem, tyle że czegoś zupełnie innego. Tego do jakiego stopnia podłości, manipulacji mogą posunąć się fanatycy i zwykli oszuści, by światu narzucić nowy porządek.
Po tym jak mój blogowy sąsiad i krajan Łukasz Warzecha właśnie wypowiedział się na jej temat i patologii, którą za sobą ciągnie, zastanawiałem się, czy teraz się nie powstrzymać, ale doszedłem do wniosku, że jednak nie, bo temat jest zbyt ważny i dąć trzeba w trąby na alarm. Według mnie mierzymy się z największym zamachem na nasze wolności, styl życia, wartości i stajemy wobec groźby narzucenia nam tyranii, która zniszczy cywilizację i kulturę jaką znamy. Ja szykuję się na wojnę cywilizacyjną. Wy wolnościowcy, liberałowie troszczący się o wysokość podatków, przepisy ograniczające działalność gospodarcza, biurokrację, urzędników, powiadam Wam: już niedługo Wasze troski znikną, bo zmiecie je nadciągające tsunami. Będziecie, wystawać godzinami po cebulę, polować na wodę i cieszyć się jak elektryka płynąć będzie przez 7 godzin dziennie. Aroganccy, względnie zamożni, zadowoleni z siebie mieszkańcy Europy i Zachodu uważają, iż to niemożliwe, by ich świat pogrążył się w chaosie i nędzy i cofnął cywilizacyjnie o sto lat. To z powodu obrośniętej sadłem pychy sądzą, że takie rzeczy mogą się przydarzyć tylko w jakiejś tam Rosji, czy Europie Wschodniej, w Ameryce Południowej, dzikusom na Bliskim Wschodzie, Północnej Afryce, Azji Środkowej. Nas to nie dotyczy, bo jesteśmy lepsi. Otóż dotyczy. By przywołać towarzysza Lenina – jeszcze fanatykom i sekciarzom od klimatu sprzedadzą sznur, na którym ci ich powieszą. Minister Kurtyka, ten co to chwali się lansowaniem Grety, czy minister Emilewicz już zaczęli handelek.
Obywatele nie są w stanie ocenić, czy mamy do czynienia z ociepleniem klimatu, czy niesie ono ze sobą zagrożenia i czy rzeczywiście zostało ono wywołane przez człowieka. Polegają na tym co przekażą im media, które powołają się na jakichś tam naukowców. A to, że ci badacze mogą być jak Łysenko nikogo nie obchodzi. Obywatele mogą jednak zweryfikować poprzednie proroctwa, ocenić proponowane rozwiązania, a także to jaki przykład dają ci, którzy wmawiają, że jeśli nie zmienimy stylu życia, to czeka nas zagłada.
W styczniu czekają nas dwa wielki wydarzenia. Będziemy ekologicznie świętować 17 urodziny świętej Greci od klimatu i obchodzić też czwartą rocznicę dnia, w którym zagłada Ziemi została ostatecznie przesądzona. Odwrotu nie ma – czeka nas Apokalipsa. Dokładnie 25 stycznia 2006 roku na festiwalu filmowym Sundance były wiceprezydent Al Gore wygłosił swe słynne przemówienie, w którym wieszczył, że jeśli ludzkość nie zredukuje emisji gazów cieplarnianych, to w ciągu 10 lat znajdziemy się w punkcie, w którym zmiany będą nieodwracalne, a Ziemia stanie się „rozpaloną patelnią”. Skonamy z gorąca. Jak więc powinniśmy się zachować wobec nieuchronnej zagłady. No cóż – pobożni powinni wznosić nieustanne modły, utracjusze zacząć balować, a pozostała część popaść w depresję i masowo popełniać samobójstwa. Jest jeszcze inna opcja, o czym poniżej.
W 1989 roku ukazał się też raport ONZ, w którym wieszczono, że w ciągu 20 lat państwa wyspowe jak Malediwy znikną zalane przez oceany, 1/6 Bangladeszu znajdzie się pod wodą co wywoła imigrację 25 milionów ludzi. Podobnie 1/5 uprawnych ziem Egiptu, czyli Delta Nilu, co spowoduje klęskę głodu. Środkowe stany USA i prowincje Kanady dotknie katastrofalna susza, erozja gleb i niespotykane burze pyłowe. Za to w Związku Radzieckim, na Syberii będą złociły się łany zbóż.
Gore wygłaszał swą opętańcza mowę promując własny film „An Inconvenient Truth” – „Niewygodna Prawda” na którym zarobił miliony dolarów. Jak już swe apokaliptyczne dzieło wypromował, to zaraz został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Troska o planetę, byłemu wiceprezydentowi bardzo się opłaca. Jego majątek szacowany jest na setki milionów dolarów. W czasach swego urzędowania dostawał marne sto kilkadziesiąt tysięcy rocznie. Teraz Gore ma prywatne samoloty, którymi oblatuje Ziemię i opowiada o węglowym śladzie. Jest też właścicielem kilku domów i największej rezydencji w stanie Tennessee, która zużywa tyle energii, co małe miasteczko. Za to Greta w przeciwieństwie do Gore’a podróżuje ekologicznie, czyli ze szczytu na szczyt klimatyczny pływa jachtami. Latają zaś za nią załogi, bo ktoś jej tyłek musi przez Atlantyk przetransportować, by mogła opowiadać, że odebraliśmy jej dzieciństwo.
Poprzednie proroctwa same się zweryfikowały. Żadna wcześniejsza prognoza nie sprawdziła się, i żeby nie wiem ile zdjęć białych niedźwiedzi bezradnie dryfujących na krze pokazano, to nic nie zmieni faktu, że ich populacja wbrew kasandrycznym przepowiedniom rośnie zamiast maleć. Klimatyczni wróżbici wciąż przyłapywani są na nieścisłościach, manipulacjach, a często też na zwykłych kłamstwach i oszustwach. Ile razy trzeba się mylić, by utracić wiarygodność. Otóż okazuje się, że w tym przypadku bez końca. Zawsze słyszymy to samo: że owszem w detalach może ktoś się pomylił, coś tam nadinterpretował, ale wyższa prawda o nadciągającej katastrofie jest niepodważalna. Każdy zaś kto śmie w to wątpić zaprzecza nauce i jest członkiem niedouczonej rodziny płaskoziemców.
Szanowni Państwo, sami dobrze wiecie, że jeśli tylko komuś z Was zdarzy się nieśmiało zakwestionować dogmaty klimatyczne, to zaraz słyszy wrzaski i obelgi pod swoim adresem. Żyjemy w świecie, w którym sami, nawet wśród znajomych, zaczynamy się cenzurować i wolimy pewnych tematów nie poruszać. Teraz wyobraźmy sobie, że poruszamy się w świecie nauki, mediów, polityki, show biznesu, gdzie presja jest po wielokroć silniejsza. Wyobraźmy sobie amerykańskiego, a nawet polskiego aktora, który publicznie wyznaje, że ma wątpliwości. Zaszczują go, żadnego angażu nie dostanie. Ani jeden naukowiec, który podważa dogmaty klimatyczne nie wystąpi w BBC, bo wprowadzono w niej cenzorski zapis na tzw. denialistów, czyli zaprzeczaczy. I choćby to powinno oświecić nas i uzmysłowić nam, że mamy do czynienia z kłamcami i oszustami i być może też ludźmi dobrej wiary, ale którzy dali się zwieść i stali się fanatykami. Tak, po stronie wieszczy Apokalipsy mamy do czynienia z fanatyzmem, bezmyślnym podążaniem za modą i cynicznym oszustwem.
Przyjrzyjmy się owym postaciom, które jak Al Gore mówią ludzkości iż ma zmienić swe życie. Oto całkiem niedawno były prezydent Obama za 15 milionów dolarów kupił wielką posiadłość położoną na samym brzegu Atlantyku. Wielka rezydencja, prywatna plaża. Czy ktoś naprawdę uważa, że on boi się, iż za 10 lat to mu tę jego nieruchomość ocean zaleje? Albo ekologicznie pływająca Greta. Chyba nie sądzicie Państwo, że pomarańcze na jej soczki, herbata, banany i kakao, żeby sobie wieczorami w ciemne noce popijała przypływają do jej Szwecji jachtami, lub w łodziach na wiosła. Są oczywiście tacy, którzy postępują wedle ekologicznych przykazań. Media wysławiają tych, którzy żyją zgodnie z naturą np. grzebią po śmietnikach, albo powycinali sobie to i owo, by nie mieć dzieci, bo te zostawią ślad węglowy. Otóż ci ludzie ni mniej ni więcej, ale cofnęli się do czasów zbieractwa, czyli dziesiątki tysięcy lat, ewentualnie zostali członkami sekt w rodzaju rosyjskich osiemnastowiecznych skopców, którzy się kastrowali.
Można tez przeanalizować propozycje obrońców klimatu. Nowy Zielony Ład dla Ameryki ma kosztować około stu bilionów dolarów. To mniej więcej tyle co wartość pięcioletniego PKB Stanów Zjednoczonych. Ów Green New Deal przyjęli już właściwie wszyscy kandydaci Demokratów na kandydata na prezydenta. Skoro Ziemię należy uratować do 2030 roku, to cały ten genialny plan powinno zrealizować się w ciągu najbliższych kilku lat. Połowa więc wszystkich zasobów USA musi być przeznaczona na walkę ze zmianami klimatu. To abstrakcja, ale zejdźmy wiele poziomów niżej, na samo dno – np. do takiej europoseł Spurek i rozbierzmy ją sobie.
Co też ta światła pani założyłaby na siebie, gdyby jej postulaty przyszło wcielić. Nie jestem uprzedzony więc przypuszczam, że wytłumaczyłaby sobie jakoś, że utkanie jej jedwabnej bielizny, czyli takiej z wydzielin jedwabnika morwowego nie naruszałaby praw owych zwierząt. No i może miałaby swoje majtki, biustonosz i halkę pod warunkiem, że dowieziono by ów materiał elektrycznym samochodem, albo przypłynąłby żaglowcem. Karawana na wielbłądach odpada, bo ich wykorzystanie naruszyłoby ich prawa.
O ile jedwab jest lekki, to z bawełną, czy jutą sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana z powodu wagi. Ich transport musiałby pozostawić ślad węglowy. Pani Spurek nie skorzysta też z żadnych włókiem pochodzenia zwierzęcego – jak wełna. Ani ze skór. Odpadają też włókna i materiały sztuczne. Do wyprodukowania takiej kurtki żeglarskiej w jakiej pokazuje się ekologiczna Greta potrzebna jest ropa naftowa Właściwie dla Spurek pozostaje tylko len, który da się w Polsce uprawiać i uszyć z niego jakieś zgrabne giezło. Zimą trzeba by nakładać tego wiele warstw. A na nogi buty ze słomy, albo trzciny i dla ewentualnego podkreślenia smukłości nóżki na drewnianym obcasiku. Chyba, że jednak, jak ostrzegał Gore, Ziemia szybko zamieni się w rozpaloną patelnię i wtedy pani Spurek będzie mogła pomykać boso po rosie w zwiewnych jedwabnych tiulach.
W amerykańskim stanie Waszyngton uchwalono właśnie, iż ciała zmarłych będzie można przerabiać na nawóz. Brakuje jeszcze tylko podpisu gubernatora, by zacząć przerabiać ludzkie zwłoki na kompost. Pomysł właściwie nie jest nowy. Stosowano go już w Auschwitz, gdzie w ogródkach oprawców rozsypywano ludzkie popioły, by użyźnić glebę. Sądzą Państwo, że nie będzie chętnych na taki rodzaj pochówku? Zrobią to, na początek z ciałami samotnie zmarłych.
To wszystko brzmi niewiarygodnie, groteskowo i niedorzecznie, ale dokładnie takie są propozycje fanatyków. Wystarczy tylko bliżej się im przyjrzeć. Nie potrzeba habilitacji, ani nawet studiów, by zrozumieć do czego ich pomysły prowadzą. Oczywiście oni nawet nie zdają sobie z tego sprawy i to jest właśnie jeden z powodów, dla których nie należy im wierzyć, gdy powołują się na naukę i mówią o zagładzie klimatycznej.
Strajki klimatyczne młodzieży szerzą się już w Europie jak zaraza. W Belgii właściwie dzieciaki w piątki już do szkół nie chodzą, tylko wyłażą na ulice i drą się. Epidemia dociera już do Polski o czym pisał Łukasz Warzecha. Minister Emilewicz bije brawo i solidaryzuje się, Piontkowski od oświaty milczy, a ja płacę na ten cyrk. Zagraniczna organizacja lobbystyczna Greenpeace wzywa młodych do porzucenia szkoły i wychodzenia na ulice, a państwo udaje, że nie ma problemu.
W tym akcjach nie chodzi o żadne środowisko, chociaż część naiwnych dzieciaków tak sądzi, a tylko i wyłącznie o efekt propagandowy. Nikt nigdy nie słyszał o tym, by w ramach protestów zrobiono coś pożytecznego – np. sprzątnięto śmieci. A dać owej zaangażowanej młodzieży worki, gumowe rękawice i posłać by segregowała śmieci z kubłów rozstawionych na chodnikach. Do jednego wora pety i papiery, do innego puszki, a do innego ogryzki i resztki po kebabach.
Do Polski właśnie zawitał oddział brytyjskiej sekty Extinction Rebellion. To ci wariaci co dla ratowania Ziemi przyklejają się do jezdni, chodników, blokują metro, wejścia do budynków i puszczają drony w okolicach lotniska Heathrow, by samoloty nie mogły startować. Wkrótce zadomowią się w Polsce, rozwiną skrzydła i dadzą nam popalić. Nasze kochane władze aspirujące do miana europejskich będą przyglądać się ze zrozumieniem ich akcjom, zamiast wynieść towarzystwo na pałach i podkutych butach. Greenpeace już robi sobie w Polsce co chce.
Właśnie dowiedzieliśmy się też, że w Puszczy Białowieskiej wymarły miliony drzew i zagrożone są lasy na Podlasiu. Nie znam się na drzewostanach, ani nie jestem dendrologiem. Dokładnie tak, jak nie znają się ci, którzy blokowali wycinkę i donosili do Unii. Sam pomysł, by w Brukseli zajmowano się puszczą na granicy Polski i Białorusi uważam nie tylko za kuriozalny, ale za kretyński i skrajnie szkodliwy. Leśnicy od pokoleń zajmujący się tym wspaniałym lasem mieli mniej do powiedzenia, niż osobnicy w rodzaju poseł Jachiry o alternatywnej orientacji intelektualnej, która opowiada o tym jak to kornik drukarz należy do natury (tu można zacząć dywagować, czy homo sapiens Bogdan również jest jej częścią i nawet dojść do wniosku, że gdyby natura nie chciała, to nie paliłby oponami w piecu).
To jeden z przykładów na to, jak bardzo cały ten ruch dotknięty jest infantylizmem. Obecność dzieci, których zadaniem jest rozhuśtanie histerii i wywarcie presji nie jest przypadkowa. Greta szykuje się do występów w Madrycie, a hiszpańska prasa informuje o tym, iż całą jej działalność finansują wielkie koncerny jak IKEA, czy fundusze inwestujące w energetykę. Nie po to się Gretę nakręca, by nie dało się na niej zarobić. A jak? To dość proste.
Ogląda ten cyrk wójt jakiejś gminy w Polsce, który chce być zielony i postępowy i mówi: chodźta zafundujemy sobie ekologiczne latarnie na słońce. I za 3 miliony złotych od podatników stawia 460 słupów solarnych z żarówkami. Tak właśnie stało się w Zachodniopomorskim. Te konstrukcje to właśnie słupy, a nie lampy, bo te ostatnie dają światło. Urzędolnicy dokonali niezwykłego odkrycia – otóż w listopadzie w gminie Dobra słońce właściwie nie świeci. Przeliczyli i wyszło im, że przez cały miesiąc były zaledwie 2 godziny z odpowiednim nasłonecznieniem. Słupy zaś, by załadować akumulatory, potrzebują cztery słoneczne dni z rzędu.
To z powodu ekologicznego wzbudzenia minister Adamczyk wymyślił, byśmy fundowali samochody zamożniejszym Polakom. Do każdego „elektryka” państwo ma dopłacać nawet 30% ceny. To mniej więcej 30-50 tysięcy złotych. Tak więc posiadacze starych, kopcących 15-letnich dieslowskich rzęchów zrzucą się na nówki sztuki Tesla. Tej biedocie do żadnej wymiany kopciucha dokładać nie będziemy, najwyżej się chamów do centrum miast nie wpuści.
Podobnie jest z dopłatą do fotowoltaiki na dachach. Nikt nigdy nie widział mieszkańca Bemowa, czy osiedla XV-lecia (dawniej z dodatkiem PRL) w Radomiu, który by zamontował sobie panele słoneczne. Za to każdy z tamtejszych autochtonów zrzucił się, by mieli je mieszkańcy Wesołej, Konstancina etc.
Powiadam Wam, porzućcie wszelka nadzieję. Dzień w dzień odbywać się będą protesty ekologiczne i 24 godziny na dobę bombardowani będziemy obrazami Apokalipsy. Nie miejmy też złudzeń: w całej tej szaleńczej zabawie nie chodzi o żadną planetę, tylko o całkowitą zmianę porządku światowego i kontrolowanie każdego aspektu naszego życia. Socjaliści, globaliści mają wreszcie ideę, która może ponieść ich do władzy nad światem. Przedtem były to równość, jakaś społeczna sprawiedliwość etc., a teraz jest ocalenie Ziemi i ludzkości. Sama Greta przyznała, iż trzeba obalić dotychczasowy ład zbudowany na nierównościach, kolonializmie i patriarchacie, a narzędziem jest właśnie walka ze zmianami klimatu. Potwierdza to nawet jej hojny sponsor miliarder Bloomberg, którzy również startuje do Białego Domu. Dziś ekofanatycy są niedoceniani, lekceważeni. Traktuje się ich czasami jako nieszkodliwych dziwaków o szlachetnych intencjach. Dokładnie tak jak kiedyś socjalistów i komunistów. Pisałem, iż wobec nieuchronnej zagłady można tylko zacząć się modlić, albo hulać, albo też popaść w depresję. Jest i czwarta możliwość. Trzeba demaskować szaleńców. Bić się z nimi o każdy kamień i ulicę. Pobudować sobie okopy Świętej Trójcy i nie ustępować nawet na krok. Inaczej zaprowadzą nam tak przyjazny środowisku ład, że nawet karaluchy wyginą, a Radom zniknie z powierzchni Ziemi.