Był sobie Karabach

Doceniasz tę treść?

Bardzo dawno nie pisałem już o Armenii i Kaukazie. Tymczasem na całym tym obszarze dzieją się rzeczy, które wpływają na działania mocarstw a co za tym idzie na pozycję międzynarodową Polski. Przyznam, że z żalem przyglądam się naszej bierności wobec tego regionu. Politycy w Warszawie kierują się zazwyczaj bardzo płytkimi stereotypami i powoli, ale konsekwentnie marnują ogromny kapitał sympatii i zaufania jakim od dawna cieszyliśmy się na Kaukazie. Wykonujemy rytualne gesty wobec Gruzji – ale realnej współpracy nie widać. W Armenii, w rewolucyjnej ekipie premiera Paszyniana, mamy rzecznika rządu i wiceministra spraw zagranicznych będących absolwentami polskich uczelni i doskonale mówiących po polsku. Współpracy żadnej. O Azerbejdżanie opowiadamy wciąż, jaka to szansa na współprace gospodarczą a wymiana handlowa nie przekracza 100 mln dolarów.

 

Kaukaz Południowy jest obszarem narastającej rywalizacji pomiędzy mocarstwami a jednocześnie obszarem poważnych napięć wewnętrznych. Kluczową kwestią dla stabilizacji Kaukazu Południowego jest rozwiązanie sporu o Górski Karabach.

Zmiana władzy w Armenii (kwiecień- maj ub. roku) a szczególnie jej legitymizacja poprzez zdecydowane zwycięstwo wyborcze w grudniu (ponad 70% głosów na partię premiera Paszyniana) stworzyła warunki dla wznowienia debaty o rozwiązaniu konfliktu karabachskiego. Niektórzy wręcz twierdzą, ze rewolucja w Armenii miała być w rzeczywistości próbą sponsorowanej przez USA i Rosję zmiany władzy nakierowanej na rozwiązanie konfliktu o Karabach.

Istnienie samozwańczej republiki Górskiego Karabachu i okupacja blisko 20% terytorium Azerbejdżanu przez – formalnie – Karabach a faktycznie Armenię, tworzy mechanizm stałego napięcia wykorzystywany przez Federację Rosyjską dla wywierania wpływu na wszystkie państwa regionu. Armenia jest w istocie całkowicie uzależniona od Rosji. Moskwa jest głównym dostawcą uzbrojenia dla Erywania, a umowy kredytowe, których w istocie Armenia nie jest w stanie spłacać, prowadzą do przejmowania kolejnych segmentów gospodarki przez Rosję. 102 baza wojskowa FR w Giumri jest także gwarantem bezpieczeństwa Armenii w razie pełnowymiarowego konfliktu z Azerbejdżanem a zwłaszcza chroni Erywań przed ewentualnym włączeniem się Turcji do konfliktu po stronie Azerbejdżanu. Rosyjscy pogranicznicy patrolują granicę turecką na mocy umów z Armenią, jako granicę zewnętrzną tzw. Unii Euroazjatyckiej.

Charakterystyczne, że premier Nikol Paszynian, który w kampanii wyborczej 2016 r. głównym hasłem swojej partii uczynił wyjście ze struktur Unii Euroazjatyckiej i Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), po objęciu władzy bardzo wiele energii poświęcił na przekonywanie Rosjan, że Armenia pozostaje stabilnym sojusznikiem i nie zamierza zmieniać swojego zaangażowania w struktury integracyjne kreowane przez Moskwę.

Konflikt w Karabachu jest również narzędziem nacisku na Azerbejdżan i przy okazji źródłem znaczących zysków wynikających ze sprzedaży uzbrojenia do Baku. Rosja i Białoruś sprzedają do Azerbejdżanu broń za ponad 1,5 mld dolarów rocznie, na warunkach czysto komercyjnych. Przede wszystkim jednak groźba politycznej „legalizacji” Karabachu utrzymuje Baku w orbicie wpływów rosyjskich.

Wreszcie konflikt karabachski stanowi niezwykle wygodne źródło nacisków na Gruzję. Wywołując eskalację walk Rosja, jako jedyne mocarstwo gotowe do zaangażowania militarnego w regionie bardzo łatwo może – używając argumentu zapobieżenia katastrofie humanitarnej – uzyskać milczącą zgodę Zachodu na żądanie „droit de passage” przez Gruzję do rejonu konfliktu. A w obliczu masowego tranzytu wojsk (Rosji pod flagą sił pokojowych) przez gruzińskie terytorium, gruzińska niepodległość byłaby nie tyle zagrożona ile postawiona pod znakiem zapytania.

Konflikt w Karabachu z perspektywy USA nie tylko wzmacnia Rosję, ale stawia pod znakiem zapytania skuteczność jakichkolwiek sankcji wymierzonych w Iran. Parapaństwo graniczące z Iranem i pozbawione jakiejkolwiek kontroli międzynarodowej jest znakomitym punktem transferu zakazanych towarów i technologii do Iranu.

Dla Armenii rozwiązanie konfliktu jest warunkiem uzyskania jakiejkolwiek samodzielności politycznej, bo w wyniku konfliktu całkowicie zamknięte są granice Armenii z Azerbejdżanem i Turcją. Co oznacza, że transport drogowy z i do Armenii odbywa się w sposób skrajnie trudny z punktu widzenia logistyki. Istnieją de facto dwa przejścia graniczne z Gruzją i jedno z Iranem, wszystkie prowadzące przez wysokogórskie przełęcze i drogi złej lub bardzo złej jakości. W warunkach zimowych Armenia bywa całkowicie odcięta od świata. Warunkiem jakiegokolwiek otwarcia stawianym oficjalnie (ostatnio powtórzone przez ministra SZ Turcji w grudniu ub. roku) przez Turcję jest znormalizowanie relacji z Azerbejdżanem.

Paul Goble, znany amerykański ekspert ds. obszaru postsowieckiego podkreśla, że mimo bardzo silnego mandatu politycznego premier Paszynian nie może sobie pozwolić na poważniejsze ustępstwa w sprawie Karabachu. W wywiadzie z 5 stycznia br. Goble prognozuje dalsze zamrożenie kwestii Karabachu. Dodał jednak, że Rosja w każdej chwili jest gotowa „sprzedać Armenię za Azerbejdżan”.

Władze Armenii wysłały serię sygnałów o gotowości do nowego podejścia do kwestii polityki zagranicznej. Nikol Paszynian zadeklarował gotowość do normalizacji relacji z Turcją bez warunków wstępnych. Turcy ten pomysł odrzucili. Niemal natychmiast po objęciu władzy Paszynian zadeklarował również, że negocjacje ws. Karabachu powinny być prowadzone przez władze Karabachu a nie Armenii. Pomysł nie spotkał się z dobrym przyjęciem w Rosji i w USA, które są kluczowymi członkami tzw. Grupy Mińskiej OBWE upoważnionej do rozwiązywania kwestii karabachskiej.

Na 14 stycznia przewidziano pierwsze posiedzenie parlamentu Armenii po wyborach i decyzje dotyczące składu rządu. Jedną z osi sporu politycznego, szczególnie eksponowaną przez polityków związanych z byłymi prezydentami (Koczarianem i Sarkisjanem) będzie przyszłość Karabachu. Aleksander Łukaszenka ujawnił w grudniu ub. roku, że warunkiem wyjściowym dla rozwiązania konfliktu w Karabachu jest zwrot 5 z 7 prowincji stanowiących tzw. strefę bezpieczeństwa. W zamian Rosja i Białoruś (pod egidą ODKB) miałyby skierować do Górskiego Karabachu siły pokojowe gwarantujące bezpieczeństwo enklawy.

Można sądzić, że taki scenariusz był rozważany przez rząd Armenii. Dwukrotnie dochodziło w minionych miesiącach do niejawnych i nieformalnych spotkań prezydenta Azerbejdżany Alijewa i premiera Paszyniana, komentowanych optymistycznie przez stronę azerską. Jego ujawnienie przez Łukaszenkę spowodowało jednak bardzo ostrą reakcję społeczną w Armenii i natychmiastowe cofnięcie się rządu w Erywaniu.

Paszynian ma świadomość, że bez rozwiązania węzła karabachskiego Armenia nie wyjdzie z satelickiego statusu wobec Rosji. Z drugiej strony, pomimo potężnego poparcia społecznego, nie może zaryzykować radykalnego zwrotu w kwestii Karabachu, bo jest to jedyna kwestia, która mogłaby obalić jego władzę. Bez bardzo mocnego wsparcia USA i Europy Paszynianowi nie pozostanie nic innego jak brnąć w zależność od Moskwy i kontynuować zamrażanie konfliktu karabachskiego.

Inne wpisy tego autora

Kazachstańska matrioszka czyli nowa doktryna Breżniewa

Żangaözen to niewielkie miasto na zachodzie Kazachstanu. Ot nieco ponad 50 tys. mieszkańców, zakład przeroby gazu, nieduża rafineria, dookoła pola naftowe. Kilkadziesiąt kilometrów dzieli miasteczko

Tygodnie złych wróżb

Minione tygodnie były wyjątkowo intensywne w polityce europejskiej. Oczywiście odbyło się – trwające ponad 2 godziny – spotkanie video prezydentów Bidena i Putina. Turę rozmów

Wojna bez końca

Towarzysz Lenin miał rację. Zdarzyło mu się szczerze powiedzieć, ze „sojusz małej Polski z wielka Rosją będzie w istocie dyktatem”. Od kilku lat Ormianie boleśnie