Aleksander K. i „szybkie” polskie sądy. Ile trzeba czekać na wyrok

Doceniasz tę treść?

Dyskusja o niearesztowaniu syna biznesmena Ryszarda K. rozgrzewa media. Ta sprawa pokazuje doskonale, jak poważny mam problem z organizacją pracy w sądach, procedurą karną i jej stosowaniem.

 

Przypomnijmy sobie dwa zdarzenia z ostatnich dni, gdy Aleksander K. – syn znanego przedsiębiorcy – zaatakował i pobił pracownika TVP przed swoim domem rodzinnym w Gdyni. Młody K. zadał kamerzyście kilka ciosów. Dramatyczne zdjęcia z pobicia obiegły media i jak to zwykle w Polsce bywa podzieliły opinię publiczną. O dziwo część komentatorów próbowała szukać usprawiedliwienia dla napastnika krytykując jednocześnie linię programową TVP tak, jakby ocena medium pozwalała na agresję wobec jej pracowników. Większość obserwatorów zareagowała jednak z oburzeniem i słowami potępienia. Nie ulega wątpliwości, że nikt nie powinien być narażony na taką agresję w żadnej sytuacji i należy jednoznacznie potępić każdy taki czyn. Pobicie dziennikarza TVP jest równie skandaliczne, jak np. podpalenie przed laty samochodu TVN.

Podobne – z punktu widzenia kwalifikacji prawnej – zdarzenie miało miejsce w Warszawie. Pijany podróżny pobił motorniczą w tramwaju, którym jechał. Powodem agresji było zwrócenie przez motorniczą uwagi, że pasażer nie ma maseczki ochronnej. Pobicie było dotkliwe, kobieta ma uszkodzone kolano. W tym przypadku prób szukania usprawiedliwienia dla agresora było znacznie mniej.

W tych sprawach niepokoją co najmniej dwie kwestie. Po pierwsze, pokazują absolutnie niedopuszczalny, skrajnie niebezpieczny poziom agresji. I nie ma co dzielić włosa na czworo, ile w tym politycznych emocji, a ile działań wynikających z frustracji związanych z koronawirusem. Z punktu widzenia prawa karnego, nie ma to znaczenia, albo ma znaczenie marginalne.

Po drugie, pokazuje, jak działają polskie sądy. Jak źle działa cała procedura karna. Obecnie przez tradycyjne media i social media przetacza się fala dyskusji czy Aleksander K. powinien zostać aresztowany, czy nie. Przypomnijmy – sąd w Gdyni nie zastosował tego środka, tylko dozór policji i zakaz zbliżania się do pobitego pracownika TVP.  O zatrzymanym ws. pobicia tramwajarki, wiemy, że był nietrzeźwy i jest zatrzymany.

I w tym momencie puszczę wodze fantazji. Chciałbym, aby w obu tych przypadkach komentowano dzisiaj… wyroki. Niemożliwe? Naiwne? Może w Polsce to niemożliwe, ale tak właśnie powinno to wyglądać.

Powiedzmy sobie jasno – ocena stanu faktycznego w obu przypadkach jest prosta. Stwierdzenie winy, jej stopienia albo niewinność nie powinny przysporzyć sądowi trudności i takie sprawy powinny być rozstrzygane w trybie jak najszybszym. 24-48 godzin i wyrok, oczywiście nieprawomocny. W czasach pandemii dodajmy jeszcze 24 godziny na „kwarantannę dokumentów”, ale to zwłoka czysto symboliczna. Nie wypada przesądzać o treści wyroku (zakazuje tego też uchwalone niemal 40 lat temu Prawo Prasowe), ale gdyby sąd uznał winę oskarżonych warto by było dorzucić wysokie nawiązki na rzecz pokrzywdzonych i szybko je wyegzekwować. Dodatkowo sprawa apelacji powinna być rozstrzygnięta w ciągu miesiąca. Szybko działające sądy sprawiłyby, że społeczne emocje byłyby mniejsze. 

Obecna dyskusja o braku aresztowania Aleksandra K. nie wycisza emocji, a tylko je wzmaga. Decyzja sądu bez względu na przesłanki, którymi kierował się sąd, rodzi poczucie, że podejrzany wychodzi ze sprawy obronną ręką. Nawet jeśli kwestia aresztu ma drugorzędne znaczenie dla oceny meritum sprawy. Szybki wyrok w tak prostej sprawie pokazuje realne działanie wymiaru sprawiedliwości, pozwala szybciej wyciszyć emocje, ale też – patrząc od strony efektywności postępowania – pozwala na przesłuchanie świadków, gdy ich relacje są „świeże”. Przewlekanie w czasie takich spraw nikomu i niczemu nie służy. Dlatego warto przejrzeć procedurę po raz kolejny, przyjrzeć się organizacji pracy prokuratury i sądów. Celem państwa powinna być taka organizacja sądów, aby tak proste sprawy były rozstrzygane natychmiast. Winny albo niewinny. Ukarany szybko albo oczyszczony szybko z zarzutów. Marzenie? Raczej cel, do którego powinniśmy nieustannie dążyć.

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak