Szybki jak Sąd Najwyższy. We własnej sprawie

Doceniasz tę treść?

Nieco ponad tydzień zajmie Sądowi Najwyższemu rozstrzygnięcie jednego z najważniejszych zagadnień związanych z polskim wymiarem sprawiedliwości. Tymczasem w 2018 r. średni czas na merytoryczne rozpoznanie sprawy wynosił w Izbie Cywilnej – 15 miesięcy.

 

Każde przyspieszenie rozstrzygania spraw w wymiarze sprawiedliwości budzi uznanie. I nadzieję, że wreszcie sprawy ruszą – za przeproszeniem – „z kopyta”. Terminy rozstrzygania sporów sądowych zawsze budziły krytykę przedsiębiorców i obywateli. Dane statystyczne zebrane w skali całej Unii Europejskiej nie potwierdzały sądowego dramatu. Mieścimy się w stanach średnich dla UE, choć niepokoiły różnice między sądami – generalnie w mniejszych ośrodkach szło znacznie szybciej.

Jednak SN, czyli najważniejsze ogniwo wymiaru sprawiedliwości, pokazuje nowe standardy. Ocierają się one o określenie „nowy wspaniały świat”. Między wnioskiem do rozstrzygnięcia w fundamentalnym z punktu widzenia całego państwa problemie, a terminem posiedzenia. Ma upłynąć… 8 dni. Przemiana? Metamorfoza? Raczej nie. To sędziowie zajmą się… sprawą ważną dla swojego środowiska.

Spójrzmy na fakty. 15 stycznia 2020 r. wpływa wniosek Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego o rozstrzygnięcie przez Izbę Cywilną, Izbę Karną oraz Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych rozbieżności w wykładni prawa występujących w orzecznictwie Sądu Najwyższego. W uproszczeniu pisząc, sędziowie zdecydują, kto jest sędzią wybranym prawidłowo, a kto nie ma takiego waloru. Wniosek nie utknął w biurku, nie czekano na terminy. Już 17 stycznia SN w trzyosobowym składzie decyduje o wyłączeniu szeregu sędziów z posiedzenia rozstrzygającego spór. Swoją drogą – intrygujące jest jak zawiadomiono zainteresowanych. Choć zapewne, tu nie sprawdzano awiza i zasad doręczania pism. Tu posłużono się innymi, „sprawniejszymi” mechanizmami. Absolutnie legalnymi (bo jak by inaczej).

Po 2 dniach wiemy zatem, kto w posiedzeniu połączonych izb będzie uczestniczył, a kto nie ma takiego prawa. Sprawność postępowania zasługujący na miano mistrzostwa świata. Bez kpin.

No i termin merytorycznego posiedzenia. Po drodze, w sprawie merytorycznie pokrewnej, 20 stycznia SN zastosował tzw. zabezpieczenie, w którym uznał, że zawiesza funkcjonowanie szeregu przepisów ustawy o SN. W polskim prawie brak wprawdzie kompetencji do zawieszania przepisów przez SN (uprawnienie nieco podobne, ale jednak inaczej sformułowane ma Trybunał Konstytucyjny). I na koniec istota sprawy. Termin posiedzenia merytorycznego wyznaczono na 23 stycznia 2020 r.

Piękna sekwencja, pokaz sprawnej pracy SN.

Wprawdzie przedmiot rozstrzygnięcia jest absurdalny – sędziowie chcą decydować, kto jest „prawowiernym sędzią”, a kto nie. Nigdzie w polskim prawie nie ma takiego uprawnienia. Jest za to konstytucyjne uprawnienie Prezydenta RP do powoływania sędziów. Ale w tym miejscu nie czepiajmy się „drobiazgów”, doceńmy sprawność organizacyjną. 8 dni na tyle działań.

Tak trzymać. Nie tylko we własnych sprawach.

Ale zanim oddalimy się w sferę marzeń o sprawnym Sądzie Najwyższym, zerknijmy w oficjalne sprawozdanie z działalności tej instytucji. Jak sprawnie traktowany jest zwykły petent w sądzie, sprawdzamy.

Cytat: Średni czas oczekiwania na merytoryczne rozpoznanie sprawy wynosił odpowiednio:

w Izbie Cywilnej – 15 miesięcy, w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych – 13 miesięcy, w Izbie Karnej – 6 miesięcy. Średni czas rozpoznania sprawy w Sądzie Najwyższym wynosił zatem około 11 miesięcy. (źródło: str. 230 sprawozdania z działalności SN w 2018 r.)

Cytat: O ile w 2017 r. rozpoznano o 397 spraw więcej niż wpłynęło, o tyle w 2018 r. rozpoznano ich o 2 024 mniej. (źródło: str. 230 sprawozdania z działalności SN w 2018 r.).

Koniec cytatów.

Czekamy na nowe, lepsze normy. 8 dni na sprawę, to naprawdę dobry termin.

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak