Wszyscy do sądów, czyli przegląd zapowiedzi z czasów pandemii

Doceniasz tę treść?

Pozwiemy prezydentów miasta, władze Chin, rządy i w zasadzie każdego, kto nam się nawinie. To wniosek po lekturze tradycyjnych mediów i social mediów w czasach pandemii. Można do tego podchodzić żartobliwie, ale te zapowiedzi to barometr nastrojów panujących w różnych środowiskach.

Niektóre zapowiedzi pozwów wyglądają poważnie, inne zdecydowanie mniej. Realny kłopot mogą mieć chińskie firmy związane z państwem działające w USA. W Nowym Yorku kancelarie prawne zbierają chętnych do pozwów zbiorowych przeciwko władzom komunistycznych Chin. Powód: zatajanie i nierzetelne informowanie o skali epidemii jesienią 2019 r., gdy rzekomo można było ją zatrzymać w prosty sposób. Mogą się pojawić oczywiście wątpliwości. Jedną z nich jest kwestia tzw. „właściwości miejscowej”, czyli czy w Nowym Yorku można pozwać władze Chin? Otóż według amerykańskiego prawa będzie można to zrobić, gdyż skutek w postaci śmierci ludzi, setek osób wystąpił w tym mieście. W USA to przesłanka do rozpatrywania pozwu w tym mieście. Pojawia się oczywiście inne pytanie – czy rząd chiński nie będzie chroniony przez immunitet obejmujący rządy. Ta kwestia będzie sporna, ale właśnie wokół niej może się toczyć taki proces. I będzie on rujnujący dla wizerunku Chin i tamtejszych firm. Można oczywiście zaryzykować twierdzenie, że ewentualny wyrok Chiny mogą zignorować. Mogą, ale to oznaczałoby kłopoty chińskich firm, szczególnie współpracujących z rządem. Gra chyba jednak niewarta świeczki. W każdym razie pozwy zbiorowe w USA mogą stać się swoistym show nadchodzących nie tylko miesięcy, ale także lat.

Ale plany prywatnych pozwów składanych w USA przez obywateli i firmy, to tylko jeden wątek. Na drogę sporu prawnego wchodzą także podmioty publiczne. Stan Missouri pozwał rząd ChRL oraz Komunistyczną Partię Chin. Za co? Za rzekome ukrywanie informacji ws. koronawirusa. Ten pozew złożył Eric Schmitt, który pełni funkcję prokuratora generalnego tego stanu. Resort Spraw Zagranicznych Chin odrzuca te oskarżenia, a z punktu widzenia procedury kwestionuje prawidłowość pozwu powołując się właśnie na wspomniany immunitet rządu. Jednak w tym przypadku przedstawiciele Missouri wykazali się prawnym sprytem, bo immunitet państwowy nie przysługuje Komunistycznej Partii Chin.

Ale Europejczycy nie chcą być gorsi i szykują swój własny pozew zbiorowy, choć jego adresat może się wydawać zadziwiający. To władze austriackiego miasta Ischgl, zwanego „alpejską Ibizą”. W czym zawinili austriaccy samorządowcy? Otóż zdaniem szykujących pozew narciarzy-imprezowiczów władze lokalne nie ostrzegły turystów o skali zagrożenia epidemią i nie podejmowały działań proporcjonalnych do potencjalnych skutków imprezowego życia w kurorcie. W wolnym kraju, każdy może pozwać każdego, jednak prawny atak na władze lokalne w czasie tak ogromnej niepewności wydaje się przesadzony i jednak niezasadny. Z dzisiejszej perspektywy łatwiej „doradzać”, co trzeba było robić w lutym i marcu. Wtedy nie było takiej wiedzy. Do tego trudno specjalnie stawiać zarzuty Austriakom patrząc na statystyki. W tym kraju na 1 mln mieszkańców umarło 61 osób. W sąsiedniej Szwajcarii to 192 osoby, a we Włoszech – 446. Pozew zbiorowy może zatem napsuć krwi włodarzom Ischgl, popsuć renomę kurortu, ale powodowie o wysokich odszkodowaniach mogą raczej pomarzyć, choć oczywiście przesądzanie wyniku sądowego sporu zawsze jest obarczone znacznym ryzykiem. Tym bardziej, że niektóre organizacje konsumenckie w Austrii wspierają działania turystów.

Za trendami światowymi podążają także Polacy. W ostatnich dniach „hitem” były zapowiedzi pozwów związane z przekazywaniem danych potrzebnych do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Skrzykiwali się ludzie zamierzający pozywać samorządowców za wydanie ich danych Poczcie Polskiej. Na drugim biegunie znaleźli się ludzie, którzy deklarowali, że pozwą samorządowców, jeśli nie wydadzą ich danych i tym samym uniemożliwią im udział w głosowaniu. Zapowiedzi tych pozwów stanowiły raczej barometr emocji, jakie zawładnęły nami w ostatnich dniach, niż poważne zapowiedzi procesowe.

Na tym nie koniec „polskich klimatów” – przedstawiciele różnych branż zapowiadają różne pozwy. A to za całkowite zamknięcie biznesów, a to za rzekomo nierówne traktowanie w ramach tarczy antykryzysowej.

Jeden z kandydatów w wyborach prezydenckich w Polsce już pozwał Skarb Państwa (reprezentowany przez marszałka Sejmu i premiera) o naruszenie dóbr osobistych poprzez ograniczenie jego biernego prawa wyborczego. To ograniczenie ma wynikać z niemożności prowadzenia kampanii wyborczej.

Polscy medycy zapowiadają pozwy zbiorowe przeciwko państwu za nieprzygotowanie służby zdrowia na wypadek epidemii i narażanie ich zdrowia i życia. Takich zapowiedzi padło w ostatnich dniach publicznie kilkanaście. I nie jest to postawa odosobniona. We Francji powstało lekarskie stowarzyszenie „C19”, które postawiło sobie za cel pozwanie rządu Francji. Uzasadnienie? Podobne, jak w przypadku polskich medyków – narażenie ich zdrowia na niebezpieczeństwo.

To wybrany przykłady zapowiedzi procesów. W praktyce – mogą one iść w tysiące, setki tysięcy, w skali świata – w miliony. Decyzje sądów na całym świecie są z dzisiejszej perspektywy nieprzewidywalne. Bo nawet jeśli rządy, samorządy, instytucje popełniały błędy, to działały w niezwykle trudnych realiach, w stanie niepełnej wiedzy. To klasyczny przykład siły wyższej. Ale to nie uchroni ich przed pozwami.

Wyjątek dotyczyć może Chin, jeśli okaże się, że prawdziwe są spekulacje o utajnianiu danych o nowym wirusie. Wtedy międzynarodowa pozycja władz chińskich może zostać drastycznie osłabiona, a chińskie interesy np. w USA ograniczone. Oczywiście, władze Państwa Środka mogą odpowiedzieć tym samym. I między innymi dlatego pozwy, procesy i rozliczenia po epidemii mogą mieć ogromny wpływ na światową gospodarkę.

Inne wpisy tego autora

Urzędnik da umowę o pracę? Jest taki projekt

Czy urzędnik będzie decydował o kształcie umowy między przedsiębiorcą a jego współpracownikiem/pracownikiem? Państwowa Inspekcja Pracy chciałaby takich rozwiązań. Osobiście wolę, by spory pracownik–pracodawca rozstrzygał jednak