Stany Zjednoczone są prawdopodobnie jedynym na świecie krajem, w którym nie przechodzą numery w stylu kiecka uszyta w Bangladeszu, podpisana „Made in Italy”. Musi być napisane gdzie RZECZYWIŚCIE została wyprodukowana. Nie przechodzą też numery w stylu „assembled in Italy”. Prawo jednoznacznie zakazuje i jest egzekwowane. W Europie oczywiście tego typu numery są dozwolone i – Drogie Panie, Drodzy Panowie – jak widzice na swoim sweterku napis „Made in France”, to najprawdopodobniej z Francja ma to niewiele wspólnego, poza siedzibą centrali firmy.
Nic zatem dziwnego, że torebki znanych włoskich producentów mody po parę tysięcy dolarów z napisem “Made in China” jakoś nie chciały schodzić. Ameryka to jeden rynek – ale za to bardzo wielki i zamożny. Coś z tym trzeba było zrobić. Powstały zatem wokół Mediolanu setki fabryk i fabryczek, legalnych i nielegalnych, produkujących towary włoskich dyktatorów mody najpierw na rynek amerykański, a potem już nie tylko. Do pracy w nich masowo zaczęto ściągać legalnych i nielegalnych pracowników z Chin. Szczególnie ci nielegalni, odcięci od opieki medycznej, walnie przyczynili się do rozpowszechniania epidemii.
Tak to się zaczęło.