Schowajcie w końcu Szumowskiego!

Doceniasz tę treść?

Minister Łukasz Szumowski to fenomen. Szybuje w rankingach zaufania, we wszystkich możliwych miejscach pokazuje swe zmęczone oblicze – tymczasem jego wypowiedzi szkodzą coraz bardziej i najlepiej byłoby, gdyby został głęboko schowany. Oczywiście nie zostanie, bo robi rządowi PiS dobrze w sondażach.

 

Nie wiem jeszcze, co rząd dziś przedstawi w ramach planu luzowania restrykcji, więc zaryzykuję prognozę: niewiele i niekonkretnie. Obym się pomylił. Lecz tak można wnioskować z wczorajszego maratonu medialnego ministra Szumowskiego, który we wszystkich możliwych miejscach ogłaszał, żeby na wiele nie liczyć, że nie tak szybko, a w ogóle, to żeby sobie nadziei nie robić.

Łukasz Szumowski być może jest niezłym lekarzem – nie wiem. Ale na pewno kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego słowa mają swoje wymierne konsekwencje ekonomiczne. Ot, choćby wczorajsza rozmowa w RMF, w której powiedział, że o wakacjach takich, jakie znamy, możemy zapomnieć, a obozów i kolonii najpewniej nie będzie. Nawet jeśli przyjrzeć się tej wypowiedzi dokładnie, to i tak nie bardzo wiadomo, co szef resortu zdrowia miał na myśli. Czy to, że organizowanie obozów czy kolonii uniemożliwi sytuacja? Czy że w przepisach będą restrykcje, które nie pozwolą takich wyjazdów organizować?

Jednak do większości ludzi dotarł – jak to zwykle bywa – uproszczony komunikat: wakacji nie będzie. Po nim prawdopodobnie kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy ludzi ruszyło do komputerów, żeby anulować już wcześniej zarezerwowany wypoczynek, a kolejne kilkadziesiąt tysięcy pogodziło się z myślą, że niczego na wakacje rezerwować nie będą. I to w momencie, gdy branża turystyczna oberwała wyjątkowo mocno. Kilkadziesiąt tysięcy właścicieli kwater, hoteli, pensjonatów utraciło w tym momencie jako taką perspektywę finansową, zbudowaną na planie rezerwacji. Trzeba to napisać wprost: ta wypowiedź była ze strony Szumowskiego skrajnie nieodpowiedzialna. Zwłaszcza że on sam nie może wiedzieć, jak będzie w wakacje – wszak wielokrotnie zmieniał wersje swoich prognoz.

Na jakiej podstawie je tworzy – tego też nie wiemy. Było to jedno z pytań, jakie niedawno skierowałem do Ministerstwa Zdrowia: „Jakimi modelami i przez kogo przygotowanymi posługuje się pan minister Łukasz Szumowski, formułując swoje publiczne wypowiedzi, dotyczące dalszego rozwoju epidemii w Polsce?”. W odpowiedzi otrzymałem należytą porcję urzędniczego bełkotu:

W imieniu Rzecznika Prasowego informuję, że w Ministerstwie Zdrowia funkcjonuje Departament Analiz i Strategii do którego obowiązków należy m.in.: koordynowanie i realizowanie zadań związanych z prowadzeniem krajowej polityki rozwoju w zakresie dotyczącym ochrony zdrowia, z uwzględnieniem działań i dokumentów na poziomie europejskim powiązanych z wymienionym obszarem zarządzania strategicznego. Ten Departament odpowiedzialny jest także za opracowywanie strategii działań Ministerstwa oraz koordynowanie jej realizacji, jak również przygotowywanie sprawozdań i informacji w tym zakresie. Oczywiście strategie przygotowywanie są we współpracy z właściwymi merytorycznie komórkami organizacyjnymi Ministerstwa Zdrowia i instytucji mu podległych takich jak np.: Narodowy Instytut Zdrowia – Państwowy Zakład Higieny. Przy ustalaniu kolejnych kroków, które są podejmowane w związku z walką z epidemią koronawirusem, biorą udział także eksperci ds. chorób zakaźnych np. krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych.

A przecież nie pytałem o to, jakie departamenty funkcjonują w MZ, ale konkretnie o to, jakimi modelami posługuje się szef ministerstwa. Cóż, wypada chyba uznać, że żadnymi.

W ramach swojego wczorajszego tournée medialnego pan minister zdążył naszkodzić znacznie bardziej. Stwierdził między innymi, że maseczki nie są „zamiast” – w tym sensie, że obowiązek zakrywania nosa i ust nie ma prowadzić do znoszenia jakichkolwiek restrykcji, ale jest obok nich. Przy okazji przyznał, że użyte w pierwotnej formie rozporządzenia Rady Ministrów określenie miejsca, gdzie nie trzeba mieć twarzy zakrytej, było prawnie nieostre. Proszę to dobrze zrozumieć: minister zdrowia, którego resort jest głównym projektodawcą wszystkich – w tym skrajnie absurdalnych – zakazów przyznaje otwarcie, że w rozporządzeniu (już szczęśliwie znowelizowanym) zawarto nieostry termin, dając tym samym policji nieakceptowalną uznaniowość w egzekwowaniu nakazu. Innymi słowy – otwarcie przyznaje się do prawnej partaniny. Tak jakby koronawirus miał usprawiedliwiać każdą bzdurę, brednię, niedbalstwo.

Ale to nie wszystko: w czasie, gdy kilka europejskich państw przedstawia już szczegółowe i rozpisane na konkretne daty plany odmrażania konkretnych branż, Szumowski w kilku miejscach ogłasza: hola hola, nie tak szybko, to za jakiś czas, nie wiadomo, kiedy, proszę od nas nie oczekiwać konkretów. „Sądzę, że będziemy się przymierzali właśnie do takich ruchów, ale nie mam w tej chwili przed sobą rozporządzenia Rady Ministrów i nie ma konkretnych zapisów, więc jest za wcześnie aby o tym mówić zanim te wszystkie szczegóły nie zostaną dograne” – mówił w raporcie „Faktu”.

Rozumiem, że minister zdrowia może nie mieć pojęcia o prowadzeniu biznesu, może nie rozumieć gospodarki (choć jednak przynajmniej trochę powinien) – ale w takim razie nie powinien się w ogóle wypowiadać na temat planów rządu jej dotyczących. Niestety – jest inaczej. Szumowski zapewne nie zdaje sobie sprawy, że aby stworzyć jakikolwiek plan, będąc przedsiębiorcą, aby zdecydować się na konkretne instrumenty z tarczy antykryzysowej, aby wiedzieć, czy warto utrzymywać miejsca pracy – przedsiębiorca musi mieć konkretną perspektywę. Szumowski robi za każdym razem wszystko, żeby ją zamazać. Szkodzi. Po prostu szkodzi.

Pytany o otwarcie salonów fryzjerskich czy kosmetycznych – które mogą przecież pracować w ścisłym reżimie sanitarnym, jaki proponował choćby ZPP – Szumowski oznajmia: „To byłyby zdecydowanie zbyt wczesne ruchy i nikt takich ruchów nie planuje. Nie ma żadnych danych, aby epidemia zniknęła w najbliższym czasie, na przykład w wakacje. Podejrzewam, że sytuacja epidemiologiczna zarówno teraz jak i w wakacje, czy jesienią będzie podobna. Wracanie do nowej rzeczywistości, która nie będzie normalnością jaką znamy, zajmie dużo czasu”.

Czyli: żadnych terminów, żadnych perspektyw, pan minister coś podejrzewa, ale na jakiej podstawie – nie wiadomo. Ba, twierdzi, że sytuacja jesienią może być podobna. Podobna – czyli na przykład fryzjerzy mogą się całkowicie zwijać? Powtarzam: skrajna nieodpowiedzialność.

Co więcej, wypowiedzi Szumowskiego powinny zapalić lampkę alarmową wszystkim, którzy – jak autor tego tekstu – są zaniepokojeni ograniczeniami wolności obywatelskich czy wyposażeniem policji w skrajnie uznaniowe kompetencje przy nakładaniu kar. Bo skoro jesienią sytuacja może być podobna, to oznacza to utrzymanie przynajmniej stanu zagrożenia epidemicznego, a więc wielu uciążliwych i przede wszystkim niejasnych zakazów i nakazów.

O te wątpliwości zresztą także MZ spytałem: „Jaki jest stosunek MZ do zarzutów, stawianych przez wielu prawników wskazujących, że wprowadzony rozporządzeniem generalny zakaz przemieszczania się, jest bezprawny, gdyż zgodnie z konstytucją zakaz przemieszczania się obywateli można wprowadzić jedynie ustawą, a ponadto rozporządzenie przekracza delegację ustawy o zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi z 2008 r., gdyż ustawa ta daje jedynie możliwość ograniczenia sposobu przemieszczania się, nie zaś przemieszczania się w ogóle?”

Oto odpowiedź:

W dniu 10 kwietnia 2020 r. zostało ogłoszone rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz. U. poz. 658, z późn. zm.) wydane na podstawie art. 46a ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu praz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Zgodnie z art. 46a ww. ustawy w przypadku wystąpienia stanu epidemii lub stanu zagrożenia epidemicznego o charakterze i w rozmiarach przekraczających możliwości działania właściwych organów administracji rządowej i organów jednostek samorządu terytorialnego, Rada Ministrów może określić, w drodze rozporządzenia, na podstawie danych przekazanych przez ministra właściwego do spraw zdrowia, ministra właściwego do spraw wewnętrznych, ministra właściwego do spraw administracji publicznej, Głównego Inspektora Sanitarnego oraz wojewodów:

1) zagrożony obszar wraz ze wskazaniem rodzaju strefy, na którym wystąpił stan epidemii lub stan zagrożenia epidemicznego,

2) rodzaj stosowanych rozwiązań – w zakresie określonym w art. 46b ww. ustawy.

W art. 46b ww. ustawy wskazano m.in. na możliwość wprowadzenia nakazu lub zakazu przebywania w określonych miejscach i obiektach oraz na określonych obszarach oraz nakaz określonego sposobu przemieszczania się. Na tej podstawie w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 31 marca 2020 r. wprowadzono m.in. nakazy i zakazy, o których mowa powyżej.

Jednocześnie należy wskazać, że ww. regulacje zostały wydane na podstawie obowiązujących przepisów upoważniających i zgodnie z procedurą, a zawarte w nich postanowienia nie budzą wątpliwości co do ich treści. Należy także wskazać, że w obowiązującym porządku prawnym obowiązuje zasada domniemania zgodności przepisów ustaw z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, co dotyczy również przepisów upoważniających do wydania aktów wykonawczych [podkr. moje].

Jak widać, nie jest to żadna odpowiedź. Co więcej, na koniec pani z departamentu komunikacji MZ stwierdza mniej więcej tyle (tłumacząc z urzędniczego na polski): zakłada się, że przepisy są zgodne z konstytucją, a że nie ma kto orzekać, że są niezgodne – bo przecież nie „Człowiek Wolności” Julia Przyłębska – to możecie nam skoczyć na bambus. Jest to rozporządzenie, a może być jeszcze sto innych łamiących prawo, a my nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?

Rząd przez kilkanaście dni chwalił się tym, jak skutecznie i wcześniej niż inni sparaliżował państwo i gospodarkę. Dziwny powód do chwały. Teraz jest jeszcze gorzej: gdy inni w detalach planują, jak z tego stanu wychodzić, nasz dzielny minister zdrowia z teatralnie podkrążonymi oczyma deklaruje, że ho ho ho, na odmrażanie to sobie jeszcze poczekamy, nie myślcie sobie, że to tak prędko, wy tacy owacy przedsiębiorcy i obywatele. Mam wręcz wrażenie, że Szumowski czerpie z tych enuncjacji jakąś perwersyjną przyjemność.

Pisałem to już kilka tygodni temu. Teraz widzę, jak bardzo miałem rację: powierzenie kontroli nad całością strategii walki z epidemią ministrowi zdrowia było piramidalnym błędem. Polityczną odpowiedzialność za to ponosi premier Mateusz Morawiecki. Szumowski – dla wielu rozemocjonowanych Polaków bohater – staje się z punktu widzenia przywracania Polsce względnej normalności zwykłym szkodnikiem. Jego rola powinna zostać ograniczona do spraw ściśle zdrowotnych. Ewidentnym problemem są teraz zakażenia w zamkniętych miejscach: szpitalach, domach pomocy społecznej, przychodniach. Wliczane przecież do ogólnej liczby zakażeń w Polsce, co jest swego rodzaju manipulacją – czym innym jest zakażenie 50 osób w zamkniętym ośrodku, a całkiem czym innym – zakażenie takiej liczby osób poza nim.

Trzeba na koniec powtórzyć – co zresztą przyznaje sam Szumowski, nawet jeżeli nie wprost: wybór „życie albo pieniądze” jest fałszywy i pozorny. Wszystkie sygnały, płynące ze środowisk biznesu, wskazują, że to naprawdę ostatni moment, aby uruchomić tarczę finansową oraz zacząć uruchamiać zamknięte sektory produkcji czy usług.

Inne wpisy tego autora

Dlaczego Ukraińcy mają chęć walczyć

Trudno analizować to, co dzieje na ukraińskich frontach, lecz jedno wydaje się pewne niezależnie od ostatecznego rezultatu: Władimir Putin się przeliczył. Nie doszacował zarówno zdolności

Justin Trudeau podziwia Chiny

Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, czy Kanada jest wciąż demokratycznym krajem, miałbym problem z odpowiedzią. Owszem, także dlatego, że nie jest dziś łatwo zbudować sensowną