TK

Doceniasz tę treść?

Spory o Trybunał Konstytucyjny są nie tylko efektem konfliktu politycznego, ale także emocji moralnych i wad konstytucji, która jest nieprecyzyjna do tego stopnia, że kompetencje konstytucyjnych organów państwa, które nie są jasno określone, muszą być z niej wyinterpretowane – co prowadzi do nieuchronnych konfliktów między nimi.

Oceny moralne są częstszą przesłanką stosunku do innych ludzi niż ocena ich intelektu, osiągnięć, czy aparycji. Oceny moralne są też najważniejszym elementem analizy prawnej – jak, na przykład, w sporze o aborcję. Jedni uważają, że jest to „podmiotowe prawo kobiety” i, że prawo nie może go ograniczać, drudzy uważają, że jest to „mordowanie niewinnych dzieci” i przez prawo powinno być zakazane. Kompromisu między tymi stanowiskami być nie może.

Niestety intuicje moralne determinują nawet dysputy naukowe (zwłaszcza prawnicze i ekonomiczne). Doskonałym tego  przykładem jest  powrót do sporu o Trybunał Konstytucyjny zaraz po wydaniu wyroku z dnia 22 października 2020 r. (K 1/20) w sprawie dopuszczalności aborcji.

Spróbujmy jednak zrekapitulować przynajmniej stanowiska na tle historycznym. Przy czym to tło nie dotyczy tylko wydarzeń, które miały miejsce w Polsce w latach  2015 i 2016, ale także w innych jurysdykcjach odległych czasowo i terytorialnie oraz w filozofii prawa

I. Spory o sądownictwo konstytucyjne

Podstawą sporu o Trybunał Konstytucyjny w Polsce jest spór o istotę sądownictwa konstytucyjnego w ogóle, który nie jest sporem toczącym się wyłącznie w Polsce.

Idea sądowej kontroli konstytucyjności ustaw zrodziła się przy okazji sporu politycznego w Stanach Zjednoczonych, nazywanego niekiedy „Rewolucją 1800 roku”. Do złudzenia przypomina on zresztą spór jaki wybuchł w Polsce 215 lat później, także pod względem używanych argumentów i nawet słownictwa. Warto o tym przypomnieć dla uświadomienia że tego typu spory nie są niczym wyjątkowym w rodzących się demokracjach – a przecież w 2015 roku Polska była po 18 latach od uchwalenia nowej Konstytucji a Stany Zjednoczone w 1800 roku były 13 lat po uchwaleniu swojej. I warto też podkreślić różnicę w rozwiązaniu sporu – w USA wyrok Sądu Najwyższego z dnia 24  lutego 1903 r. Marbury v. Madison [5 U.S. 137 (1803)] spór zakończył, a w Polsce wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 3 grudnia 2015 roku K 34/15 go zaognił. Pokazuje to także jak wiele państwa mogą zawdzięczać wielkim postaciom sądownictwa. John Marshall przeszedł do historii USA jako jeden z największych architektów porządku konstytucyjnego.

Wybory prezydenckie w 1800 roku wygrał Thomas Jefferson z partii Republikańsko-Demokratycznej po dwóch kadencjach bezpartyjnego, ale sympatyzującego z Federalistami George Washingtona i po jednej kadencji Federalisty Johna Adamsa. Ustępujący ze stanowiska Adams, chcąc po porażce wyborczej zapewnić kolegom jakieś wpływy we władzy sądowniczej, w Act of Judiciary ustanawiał nowe sądy federalne i obsadził je nowymi sędziami. Akcja ta nosi nazwę Midnight Appointments, a sędziów  nią objętych nazwano Midnight Judges. Jak widać praktyka taka i nawet nazewnictwo dla niej stosowane przez opozycję ma swoją długą tradycję.

Po objęciu prezydentury Jefferson uchylił Act of Judiciary Adamsa. Ale niektóre nominacje zostały już wydane, choć nie wszystkie. Nowy Sekretarz Stanu, którym został James Madison (nota bene przyszły prezydent), powstrzymał ich wysyłanie. Jednym z tych, którzy aktu nominacji nie otrzymali był William Marbury – zwolennik Federalistów i byłego prezydenta. Zwrócił się on do Sądu Najwyższego przeciwko Madisonowi z powodu niedopełnienia procedury zainicjowanej przez byłego prezydenta. Prezesem Sadu Najwyższego był już wówczas John Marshall – Federalista i Sekretarz Stanu w gabinecie Adamsa, który stanął przed wyborem – między lojalnością wobec ludzi i lojalnością wobec poglądów. Dochowanie lojalności partyjnej i przyznanie racji Marbury’emu, gdy Sąd Najwyższy nie miał jeszcze takiej pozycji jaką Marshall chciał mu zapewnić, wywołałoby tylko kłopoty. Nowy prezydent na pewno uznałby Marshalla za przeciwnika, a wcale nie musiał zastosować się do jego zarządzenia i wręczyć nominację Marbure’emu. Umniejszyłoby to rangę Sądu Najwyższego, tworząc też niebezpieczny precedens na przyszłość, podporządkowujący go uznaniu władzy wykonawczej. Chcąc jednak uniknąć wydania orzeczenia na niekorzyść Marbury’ego, co oznaczałoby osłabienie Federalistów, Marshall zastosował unik i uznał, że zgodnie z Act of Judiciary z 1789 roku (a więc jeszcze ten z czasów Washingtona) Sekretarz Madison powinien dostarczyć Marbury’emu akt nominacji (napiętnował więc działanie Madisona i Jeffersona), ale stwierdził, że sam Act of Judiciary nadaje Sądowi Najwyższemu kompetencję, która narusza art. III konstytucji USA – wykracza bowiem poza określone w niej kompetencje władzy sądowniczej. W ten sposób wywiódł z konstytucji prawo do orzekania o niezgodności z nią aktów prawnych Kongresu i Prezydenta, utwierdzając pogląd Aleksandra Hamiltona (jednego z przywódców Federalistów), że konstytucja jest ustawą i jako taka podlega interpretacji sądowej. Nie od razu zauważono rangę tego precedensowego orzeczenia. Sąd Najwyższy powołał się na nie po raz kolejny dopiero w roku 1857. Amerykańskie sądownictwo konstytucyjne ukształtowała więc praktyka, bez podbudowy teoretycznej.

W Europie najpierw stworzono doktrynę prawną kontroli konstytucyjności ustaw, a dopiero potem powstały odrębne od sądów powszechnych sądy konstytucyjne. Choć teoretyczne podwaliny pod nią sto lat po wyroku Marshalla położył Georg Jellinek, za jej ojca uważa się Hansa Kelsena. Pierwszy sąd konstytucyjny powstał w Europie w okresie międzywojennym w Austrii pod ewidentnym wpływem doktryny normatywizmu Kelsena, a on sam został jego sędzią. Przestrzegał jednak przed orzekaniem przez sędziów na podstawie norm „ponadpozytywnych”, to znaczy niepotwierdzonych przez ustrojodawcę expressis verbis postulatów wobec pozytywnego porządku prawnego, twierdząc, że „odwołanie się do »sprawiedliwości«, »wolności«, »równości«, »słuszności«, »moralności« itd. oznacza, przy braku bliższego określenia tych wartości, nic innego jak to, że zarówno ustawodawca, jak i wykonawca ustawy zostają upoważnieni do wypełnienia pozostawionego im przez konstytucję i ustawę luzu według swobodnego uznania. Poglądy na temat tego, co jest sprawiedliwe, wolne, równe, moralne itd., są bowiem bardzo różne i zależą od punktu widzenia oceniającego”. [H. Kelsen, Wesen und Entwicklung der Staatsgerichtsbarkeit, „Veröffentlichungen der Vereinigung der Deutschen Staatsrechtslehrer“, Heft 5, Belin und Leipzig 1929. Cytaty na podstawie polskiego przekładu: Istota i rozwój sądownictwa konstytucyjnego, [w:] Studia i Materiały Trybunału Konstytucyjnego, t. 31, Warszawa 2009, s. 53]

Jednym z głównych zadań, jakie Kelsen przypisywał sądowi konstytucyjnemu, było stanie na straży konstytucyjnie określonego podziału kompetencji między szczeblem federalnym a szczeblem członów federacji (landów, stanów, kantonów) które w państwie unitarnym w ogóle nie istnieją. To Kelsen wprowadził też pojęcie kalkulacji ryzyka niekonstytucyjności. Normy konstytucyjne powinny być konsekwentnie przestrzegane we wszystkich dziedzinach działania władzy publicznej, nie wyłączając ustawodawstwa. Trzeba jednak liczyć się z tym, że rzeczywistość będzie odbiegać od tego ideału. Sędziowską kontrolę konstytucyjności prawa ustanawia się po to, by ryzyko to było możliwie najmniejsze. Z perspektywy lat można jednak stwierdzić, że to, co miało zapewnić prymat prawa nad polityką, wyrodziło się – wbrew Kelsenowi – w politykę.

Sędziowski model kontroli konstytucyjności ustaw w swym założeniu jest technokratyczny. Oddaje część uprawnień ustawodawczych fachowcom – w założeniu najlepszym prawnikom. Nie posiadają oni demokratycznej legitymacji, nie są poddani żadnej kontroli i nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje rozstrzygnięcia.  Posiadają jednak swoje poglądy, które często determinują treść ich werdyktów.

I nie sposób się od tego uwolnić – czego dowodzi współczesna kogniwistyka. Doskonale skomentował podobną sytuację Edward Wilson, autor przełomowej „Socjobiologi”. Radykalnym krytykom odpowiedział, że fabrykują uzasadnienia swoich teorii odwołując się do ośrodków emocjonalnych w mózgu i „wywodzą deontologiczne kanony moralności, odwołując się do własnych ośrodków emocjonalnych zlokalizowanych w układzie podwzgórzowo-limbicznym” [E. Wilson, Socjobiologia, Poznań 2000, s. 308 E. Wilson, Socjobiologia, Poznań 2000, s. 308]. Nie ma powodów by sądzić, ż[e u sędziów konstytucyjnych układ podwzgórzowo-limbiczny działa jakoś inaczej niż u psychologów społecznych, którym nie podobały się tezy Wilsona.

Rodzi to ryzyko ingerowania przez sędziów konstytucyjnych w ustawodawstwo w oparciu o dyskusyjne racje.

Za najlepszy wzór sądownictwa konstytucyjnego w Europie uchodzą Niemcy z niezwykle silnym statusem ustrojowym i politycznym Federalnego Sądu Konstytucyjnego (FSK). Mówi się na Renem: Karslruhe locuta, causa finita. Jednak Republika Federalna nie dlatego zbudowała stabilny ład demokratyczny i nie doświadczyła recydywy totalitaryzmu, że stworzyła sąd konstytucyjny o rozbudowanych kompetencjach i silnej politycznie pozycji, tak samo jak Holandia nie jest państwem mniej demokratycznym, mimo że nie posiada takiej instytucji. A status i polityczne znaczenie FSK stają się w samych Niemczech przedmiotem coraz głośniejszej krytyki. Christian Hillgruber twierdzi, że „FSK świadomie i konsekwentnie realizuje swój własny program polityczny (…) Sądzi, że działa w zgodzie z duchem czasu. Ale ten może się zmienić”. [Ch. Hillgruber, Anmerkung, [w:] JuristenZeitung 2013, Heft 17, s. 846.] Bernd Rüthers w studium pod wymownym tytułem Utajona rewolucja od państwa prawa do państwa sędziów, uznając rozrost „prawa sędziowskiego” za nieuchronny, zdecydowanie krytykuje tworzenie takiego prawa za pomocą wykładni, która nie daje się pogodzić z zasadami podziału władz. Jego zdaniem „przekształcanie społeczeństwa i porządku prawnego, a zwłaszcza jego podstaw ustrojowych, jest zadaniem demokratycznie legitymowanych organów ustawodawczych, a nie sądów”. [B. Rüthers, Die heimliche Revolution vom Rechtsstaat zum Richterstaat. Verfassung und Methoden. Ein Essay, Tübingen 2016, s. 199]

W Polsce jednym z krytyków sądownictwa konstytucyjnego jest,  a właściwie to chyba był, Wojciech Sadurski, przywoływany dziś jako obrońca Trybunału Konstytucyjnego. Kilka cytatów, z tego co pisał w latach 90. może być przydatnych w ocenie tego, co dzieje się dziś, aczkolwiek ci, którzy powołują się teraz na Sadurskiego, woleliby chyba nie pamiętać, co pisał wtedy. „Przeciwstawienie większościowej demokracji uprawnieniom konstytucyjnym ma podstawową lukę: skoro większość jest z natury wroga uprawnieniom jednostkowym i prawom mniejszości, to jakie mamy powody, by wierzyć, że większość będzie w stanie ustanowić odpowiednie prawa i wolności w procesie konstytucyjnym? Zasada nieufności do większości powinna przecież obowiązywać jednakowo zarówno w odniesieniu do konstytucji, jak i do ustaw. Albo nie ufamy ustawodawcy, a wtedy nie ufamy i konstytuancie, albo mamy zaufanie do konstytuanty, że nie użyje konstytucji wyłącznie do wyrażenia interesów, poglądów i uprzedzeń większości w niej reprezentowanej, a wtedy nie ma zasadniczego powodu, by tego zaufania nie przenieść także na ciało ustawodawcze”. [W. Sadurski, Spór o ostatnie słowo: sądownictwo konstytucyjne a demokracja przedstawicielska, [w:] Civitas. Studia z filozofii polityki nr 2, Warszawa 1998, s. 86] Argument o konieczności posiadania przez TK ostatniego słowa w sprawach konstytucyjności prawa, zdaniem Sadurskiego. „opiera się na milczącym założeniu, że orzeczenie Trybunału o niezgodności jakiejś ustawy z konstytucją jest równoznaczne z »obiektywną« niekonstytucyjnością tej ustawy. Z jakiego powodu mamy sądzić, że w sporze między większością parlamentarną a większością składu orzekającego TK racja jest automatycznie po stronie TK? Warto byłoby, by przedstawiciele Trybunału i uczeni prawnicy podzielający ten pogląd wyjawili podstawy przekonania o takim uprzywilejowanym dostępie do prawdy konstytucyjnej. Czy jest tą podstawą ukończenie studiów prawniczych z wynikiem celującym? Nieskazitelna postawa zawodowa i wysokie kwalifikacje prawnicze? Fakt uzyskania niezbędnego poparcia ze strony partii reprezentowanych w Sejmie, które decydują o składzie TK? (…) Dlaczego przyjąć, że gdy większość składu jednego organu, składająca się z ludzi z grubsza przyzwoitych i pracowitych, ślubujących przestrzegać konstytucji, nie zgadza się z większością składu drugiego organu, również składającego się z ludzi z grubsza przyzwoitych i pracowitych, to racja w interpretowaniu ogólnych przykazań konstytucji automatycznie jest po stronie drugiego organu – w tym wypadku Trybunału Konstytucyjnego? (…) Konstytucja operuje pojęciami na bardzo wysokim stopniu abstrakcji – często celowo ogólnikami, by zostawić przyszłym pokoleniom zadanie konkretyzacji. Często ta ogólnikowość wynika stąd, że sami twórcy konstytucji nie mogli pogodzić się co do konkretnych rozstrzygnięć. (…). Spór co do rzeczywistej treści owych ogólnych norm konstytucji nie jest więc kwestią odkrywania rzeczywistej, »obiektywnej« ich treści, ale sporem o wartości. W tej sytuacji można w dobrej wierze spierać się co do najlepszego rozumienia norm konstytucyjnych. W sporach tych nikt jednak nie ma racji, gdyż jest to w istocie konfrontacja rozbieżnych systemów wartości. Kwalifikacje prawnicze nie predestynują nikogo do fundamentalnych rozstrzygnięć moralno-politycznych, jakich trzeba dokonywać w procesie interpretacji ogólnikowych norm konstytucyjnych”. [W. Sadurski, Trybunał ostateczny, [w:] Rzeczpospolita nr. 249 z 23 X 1999, s. A10]

Niektórzy, dość dalecy w poglądach od Sadurskiego, mówią o „aktywizmie sędziowskim”. Przybiera on trzy formy. Pierwsza, klasyczna, to czynne ingerowanie w porządek prawny w oparciu o „miękkie“ i dyskusyjne argumenty wynikające z preferencji sędziów. Drugą formę można nazwać „stronniczą powściągliwością”. Polega ona na powstrzymaniu się od ingerencji w porządek prawny mimo istnienia mocnych argumentów na rzecz uznania, że badane unormowanie jest niezgodne z konstytucją. Formalnie taka powściągliwość stanowi przeciwieństwo aktywizmu w klasycznej postaci, w istocie jednak i ona wynika z preferencji sędziów. Klasyczny aktywizm jest jak czyn popełniony przez umyślne działanie, drugi rodzaj aktywizmu ma coś wspólnego z zaniechaniem. Trzecia forma to „aktywizm argumentacyjny” – można go też nazwać niekiedy „moralizatorskim”. Sędziowie czasem zajmują się lansowaniem swoich dyskusyjnych poglądów i ocen, wykorzystując do tego nie sale wykładowe czy wydawnictwa, lecz oficjalne uzasadnienia swoich orzeczeń, przemycając w nich owe poglądy i oceny jako niepodważalną prawdę konstytucyjną, choć wcale nie jest to potrzebne do takiego a nie innego rozstrzygnięcia sprawy.

Sędzia konstytucyjny narażony jest na pokusę aktywizmu bardzo często i bardzo często jej ulega. W coraz bardziej „plebiscytarnej” demokracji taka sytuacja będzie coraz trudniejsza do utrzymania, zwłaszcza wobec powszechnego upadku jakichkolwiek autorytetów – zarówno osobistych, jak i instytucjonalnych. W dobie mediów społecznościowych każdy, kto ma smartfona, uznaje się za eksperta w każdej dziedzinie, o co tym łatwiej, im częściej ci, którzy mają być autorytetami, są nimi tylko nominalnie z racji piastowanych urzędów obsadzanych na podstawie decyzji czysto politycznych. Tak właśnie jest w przypadku sędziów TK.

II. Sporne judykaty Trybunału Konstytucyjnego

Generalnie sądy wydają orzeczenia, do których należą wyroki, postanowienia i nakazy. Ale Trybunał Konstytucyjny do roku 1997 wydawał „orzeczenia” a później „wyroki”, więc pisząc o nich ogólnie używa się określenia „judykaty”.

Kilka z nich to ciekawy przykład ilustrujący sens sporów o sądownictwo konstytucyjne.

Przykładem klasycznego aktywizmu sędziów TK były wyroki „lustracyjne”. Pierwszy dotyczył uchwały Sejmu z 28 maja 1992. Nałożyła ona na ministra spraw wewnętrznych obowiązek jednorazowego (co ważne) przedstawienia posłom informacji o funkcjonariuszach publicznych, którzy w latach 1945–1990 byli nieformalnymi współpracownikami organów bezpieczeństwa. minister wykonał uchwałę (co ważne), co wywołało polityczną burzę i doprowadziło do odwołania ówczesnego rządu. Trybunał miał więc dwa mocne powody, by nie wdawać się w polityczną awanturę i odrzucić wniosek grupy posłów o uznanie uchwały za sprzeczną z konstytucją i umorzyć postępowanie. Po pierwsze, wątpliwym było w ogóle, czy zaskarżona uchwała była aktem normatywny a tym samym czy TK był właściwym do badania jej zgodności z konstytucją. Po drugie, nie był to już akt obowiązujący, bo wcześniej został w całości wykonany. Jednak Trybunał w pełnym składzie  w orzeczeniu z 19 czerwca 1992 sygn. U 6/92 przy jednym zdaniu odrębnym, postanowił wniosek rozpoznać i uznać zaskarżoną uchwałę za niezgodną z konstytucją. Trybunał stwierdził, że bez szczególnej podstawy ustawowej parlament nie ma prawa żądać od ministra informacji o związkach osób aktualnie pełniących funkcje konstytucyjne z tajnymi służbami totalitarnego państwa. Nie wyjaśnił jednak, czy nie ma prawa żądania od ministra żadnych innych informacji, czy tylko tych? Bo skoro, zgodnie z art. 25 obowiązującej wówczas ustawy konstytucyjnej każdy poseł mógł złożyć interpelację, a właściwy minister miał obowiązek udzielić na nią odpowiedzi (tak jest zresztą do dziś), to dlaczego o taką samą informację nie mógł wystąpić Sejm jako taki w drodze uchwały? Pewnie więc jednak chodziło Trybunałowi nie o jakiekolwiek informacje, tylko o te szczególne informacje. Do dziś ta wątpliwa sprawa, w której TK wykazał się taką aktywnością, stanowi jedną z najważniejszych linii podziału i niezgody w polskim życiu politycznym.

W wyroku z 11 maja 2007 (K 2/07) Trybunał w pełnym składzie, zwykłą większością głosów przy dziewięciu zdaniach odrębnych, w tym czterech niezgadzających się w ogóle z sentencją wyroku, uznał za niekonstytucyjne kilka przepisów ustawy lustracyjnej, uchwalonej głosami posłów ówczesnej koalicji rządowej z PiS na czele i większości posłów opozycyjnej wówczas Platformy Obywatelskiej! Trybunał stwierdził, że „państwo prawne” w ogóle nie może interesować się relacjami z tajnymi służbami państwa totalitarnego osób pełniących funkcje publiczne (jak profesorowie i wykładowcy szkół wyższych – w tym także państwowych) czy osób fizycznych posiadających państwowe koncesje na nadawanie publicznych programów radiowych lub telewizyjnych oraz członków organów osób prawnych posiadających takie koncesje.

Aktywistyczne działania TK udaremniały zresztą realizację niektórych celów nie tylko jednej części sceny politycznej. Najbardziej spektakularne było orzeczenie z dnia 28 maja 1997 r. (K 26/96) w sprawie ustawy z dnia 30 sierpnia 1996 r. o zmianie ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz zmianie niektórych innych ustaw. [Dz. U. Nr 139, poz. 646] Zmian tych dokonano po wyborach parlamentarnych w 1993 r., w których zwyciężył Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD) i utworzył rząd z Polskim  Stronnictwem Ludowym (PSL). Oprócz aborcji z wyjątkowych przyczyn ustawodawca dopuścił przerwanie ciąży do 12. tygodnia, jeżeli kobieta znajdowała się w „ciężkich warunkach życiowych“ lub „trudnej sytuacji osobistej“. Nowelizację ustawy zaskarżyła grupa senatorów o konserwatywnych poglądach, a Trybunał w pełnym składzie ich wniosek w istotnej części uwzględnił (przy trzech zdaniach odrębnych). Ocena moralna i ocena prawna tego orzeczenia to dwie różne kwestie. Z prawnego punktu widzenia nie można uzasadnić, że opiera się ono na ścisłej i oczywistej wykładni ówczesnego porządku konstytucyjnego. W ustawie konstytucyjnej z 1992 roku nie było bowiem żadnych bezpośrednich odniesień do problemu aborcji! Orzeczenie to dość złośliwie skomentował cytowany już Wojciech Sadurski, który dziś broni niezależności Trybunału przed zmianami wprowadzonymi przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Wówczas pisał: „można oczywiście prawo do życia od momentu jego powstania wywieść absolutnie z każdego artykułu konstytucji, w tym także z artykułu mówiącego, że Warszawa jest stolicą Polski. Proszę bardzo: aby była stolica, musi być także kraj, aby był kraj, muszą być ludzie, aby byli ludzie, muszą mieć życie, aby mieli życie, musi ono być chronione jako podstawowa wartość od samego początku jego powstania. Co było do udowodnienia”. [W. Sadurski, Konstytucja trybunalska, [w:] Rzeczpospolita nr 158 z 9 VII 1997, s. 5]

Niektórzy uważają, że to orzeczenie TK dowodzi potrzeby istnienia sędziowskiej kontroli konstytucyjności ustaw. Nie można więc nie zauważyć, że zapadło ono większością głosów sędziów Trybunału dzięki temu, że w jego składzie mieli przewagę sędziowie wybrani przez poprzedni Sejm, w którym większość mieli posłowie reprezentujący inny światopogląd od tych, którzy wygrali w roku 1993 i uchwalili ustawę proaborcyjną. Łatwo  wyobrazić sobie sytuację odwrotną – że sędziowie o odmiennych zapatrywaniach na prawa kobiet do decydowania o swoim życiu, będą badać konstytucyjność  restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej. Co wówczas?

A przecież przepisy Konstytucji nie pozwalają rozstrzygnąć jednoznacznie, czy przepisy dopuszczające lub zakazujące aborcji są zgodne czy niezgodne z Konstytucją.  Można nawet bronić tezy, że każdy wyrok byłby z Konstytucja zgodny. Taką mamy konstytucję.

Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (słynny „kompromis aborcyjny”) uchwalona została 7 stycznia 1993 roku za premierostwa Hanny Suchockiej. Art. 1 ust. 1 ustawy stanowił, że „każda istota ludzka ma od chwili poczęcia przyrodzone prawo do życia”, a ust. 2, że „życie i zdrowie dziecka od chwili jego poczęcia pozostają pod ochroną prawa”. Był to zresztą kompromis zawarty pomiędzy religijnymi fundamentalistami i religijnymi liberałami. Został przyjęty 213 głosami przeciwko 171, przy 29 wstrzymujących się – więc nie była to jakaś większość przytłaczająca. Aż 47 posłów w ogóle zlekceważyło to głosowanie i się na nim nie pojawiło.

Ciekawą opinię podczas drugiego czytania projektu ustawy na 33 posiedzeniu Sejmu w dniu 30.12.1992 r. przedstawił poseł Konfederacji Polski Niepodległej – Krzysztof Król, który zwrócił uwagę, że „w czasie pierwszego czytania tego projektu ustawy trwały strajki w Zagłębiu Miedziowym, w czasie dzisiejszego czytania trwają strajki na Górnym Śląsku. Nie jest to przypadkowe. Występuje widoczna ucieczka ugrupowań, które nie posiadają programu gospodarczego, do problemu aborcji, i dotyczy to obu stron tej sali (…) Ten projekt jest narzędziem walki wewnątrz obecnej koalicji rządowej. Dla elektoratu Unii Demokratycznej takie zachowanie jest uwiarygodnieniem swojego programu i tego, że jest w koalicji z ZChN, i dla ZChN podobnie. (…)  Świadczą o tym chociażby propozycje głosowania blokami. Widzimy, że w bardzo dużej mierze chodzi tu o manifestowanie własnych poglądów, a nie o szukanie najlepszych rozwiązań”. [orka2.sejm.gov.pl/Debata1.nsf/main/0F96B515] Ustawę potraktowano instrumentalnie już w chwili jej „poczęcia” i stan ten trwa do dziś.

Wniosek o przeprowadzenie referendum został skrytykowany i odrzucony. Dziś tradycji pod tym względem staje się zadość z tym tylko, że to lewica, która wówczas była za referendum dziś jest przeciw.

W dniu 28 maja 1993 roku doszło do uchwalenia wotum nieufności dla rządu Suchockiej, a przyśpieszone wybory wygrał SLD i ten „kompromis”, uchwaleniu którego się wcześniej sprzeciwiał, próbował zerwać. Ale nie tak od razu. Aż tak bardzo paląca sprawa aborcji nie była. Bo przecież najpierw były w 1995 roku wybory prezydenckie i nie można było z kandydata SLD czynić aborcjonisty, bo jednak starsze panie, które uległy urokowi młodzieńca z „wyższym wykształceniem” mogłyby zagłosować inaczej. Więc i pod tym względem było identycznie, jak jest dziś. Zmianę przepisów uchwalono dopiero dnia 30 sierpnia 1996 roku. Prace nad zmianami przyspieszyły po dymisji premiera Józefa Oleksego w związku z aferą szpiegowską Olina. Czymś to trzeba było „przykryć”. Obecnie mamy epidemię Covid. Podobieństw aż nadto.

A przechodząc od polityki do prawa trzeba postawić pytanie, czy art. 38 Konstytucji, który  stanowi, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę  życia” jest  jednoznaczny? A jakby nie „zapewniała” to byśmy prawa do życia nie mieli? Każdy ma prawo do życia, wolności i własności i może tych praw bronić sam – nawet przy  pomocy siły. Co to jest „człowiek” – to znaczy kiedy zaczyna się życie – nie bardzo wiadomo. Może w chwili poczęcia, albo w chwili rozwiązania, albo gdzieś pomiędzy tymi terminami. Oczywiście fundamentaliści z obu stron są zwolennikami obu tych skrajności. Ale skoro ustrojodawca nie wypowiedział się na ten temat w konstytucji to obie definicje są tak samo konstytucyjne! A jak Rzeczpospolita zapewnia każdemu prawną ochronę życia to na czym ona polega?  Bo przecież Rzeczpospolita zapewnia też każdemu „wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli oraz ochronę środowiska” (art. 5) „nietykalność i wolność osobistą” (art. 41), „wolność komunikowania się” (art. 49),  „nienaruszalność mieszkania” (art. 50), „wolność poruszania się” (art. 52), „organizowania  pokojowych zgromadzeń” (art. 57), „wyboru i wykonywania zawodu” (art.65), „bezpieczeństwo ekologiczne współczesnemu i przyszłym pokoleniom” (art. 73). Więc może Rzeczpospolita „zapewniać” każdemu te prawa w różny sposób – czyli wybiórczo. A jak wybiórczo – o tym decyduje ustawa.

Sąd Najwyższy w wyroku z 8 maja 1998 r. przyjął regułę „określająca następującą kolejność różnych sposobów wykładni: wykładnia językowa, wykładnia systemowa, wykładnia funkcjonalna (celowościowa). Także w postanowieniu z dnia 2 grudnia 2004 r. uznał za powszechną „zasadę pierwszeństwa wykładni językowej oraz pomocniczości wykładni systemowej i funkcjonalnej, co oznacza, że interpretator powinien opierać się przede wszystkim na rezultatach wykładni gramatycznej, i dopiero gdy ta prowadzi do niedających się usunąć wątpliwości, korzystać z wykładni systemowej; jeżeli natomiast również wykładnia systemowa nie doprowadziła do usunięcia wątpliwości interpretacyjnych, to wolno jest posłużyć się wykładnią funkcjonalną”.

Zaczynając od wykładni językowej. Na osiem słów użytych w art. 38 Konstytucji aż pięć jest niejasnych. „Rzeczpospolita Polska (to akurat jasne) (i) zapewnia każdemu (to też jasne) (ii)  człowiekowi (iii) prawną ochronę (iv) życia”. Przy pomocy wykładni językowej, czyli interpretacji przepisów przy pomocy reguł znaczeniowych (semantycznych) i konstrukcyjnych (stylistycznych) języka prawnego i naturalnego, nie da się niczego o art. 38 konstytucji powiedzieć. Wykładnię językową wspomagają (gdy chcemy ustalić, czy ustawodawca aby na pewno miał taki cel, jaki może wynikać z dosłownej interpretacji przepisu lub gdy taka interpretacja dosłowna pozostawałaby w sprzeczności z innymi przepisami  prawa) inne rodzaje wykładni – funkcjonalna (nazywana też celowościową lub teleologiczną), systemowa i porównawcza. Wykładnia funkcjonalna polega na ustaleniu znaczenia przepisu zgodnie z prawdopodobnym (domniemanym) celem jaki zamierzał osiągnąć ustawodawca. Głównym celem twórców konstytucji w 1997 roku w pewnym momencie stało się samo uchwalenie konstytucji. Dlatego formułowali przepisy ustawy zasadniczej w taki sposób, aby można je było „uchwalić” – to znaczy by każdy mógł je interpretować jak chce. Czy  celem mogło być zapewnienie ochrony życia od poczęcia? Jakby tak było, to nie zostałby odrzucony postulat, żeby to wyraźnie zapisać: „od poczęcia”.  Ale nie zdecydowano się na powtórzenie w konstytucji takiego samego przepisu, jaki znalazł się w art. 1 ustawy z  1993 roku – o ochronie życia od poczęcia. Ustawę tę uchwalono zwykłą większością głosów, a do uchwalenia Konstytucji – zgodnie z Ustawą Konstytucyjną z dnia 23 kwietni 1992 r. o trybie przygotowania i uchwalenia Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej potrzebne było 2/3 głosów w Zgromadzeniu narodowym przy obecności połowy jego członków.

Czyli można przyjąć, że celu takiego by w Konstytucji objąć ochroną życie od poczęcia nie było – czemu trudno się dziwić bo przecież większość sejmowa w 1997 roku była zupełnie inna niż w roku 1993.

Wykładnia systemowa polega na ustaleniu znaczenia przepisu prawnego z uwagi na jego usytuowanie w systematyce wewnętrznej aktu normatywnego, w którym przepis ten jest zawarty lub w całej gałęzi prawa lub nawet w całym systemie obowiązującego prawa, z uwzględnieniem innych jego gałęzi. Może mieć ona charakter zewnętrzny lub wewnętrzny. Przy systematyce zewnętrznej bierze się pod uwagę gałąź prawa, do której należy dany przepis, miejsce w hierarchii aktów prawnych, a przy systematyce wewnętrznej – księgę, dział, rozdział w jakim przepis został umieszczony. A gdy uchwalano konstytucję, w systemie prawa obowiązywał przepis art. 1 ustawy o planowaniu rodziny, zgodnie z którym „prawo do życia podlega ochronie, w tym również w fazie prenatalnej w granicach określonych w ustawie” – bo takie brzmienie nadała mu ustawa z dnia 30 sierpnia 1996 r. zmieniająca ustawę z dnia 7 stycznia 1993 r. Więc tu byłby punkt dla zwolenników ochrony życia „w fazie prenatalnej” ale jedynie „w granicach określonych ustawą”.

Wykładnia porównawcza polega na ustaleniu znaczenia przepisu przez porównanie go z innymi, podobnym przepisami o ustalonym znaczeniu. W układzie synchronicznym porównuje się przepisy z różnych obowiązujących w tym samym czasie systemów prawnych, a w układzie diachronicznym – porównuje się obecnie obowiązujące przepisy z podobnymi przepisami, które obowiązywały niegdyś. A przy takim porównaniu sprzeczności z konstytucją ustawy o planowaniu rodziny wywieść się już nie da.

Przykładem drugiej formy aktywizmu, czyli stronniczej powściągliwości, w judykatach polskiego sądu konstytucyjnego, jest wyrok z 8 listopada 2000 (SK 18/99) o opłatach za studia. Można zasadnie argumentować, że studia powinny być płatne, bo to jest rodzaj inwestycji w kapitał ludzki – w tym przypadku w siebie. Bogaci niech płacą. Jak są dobrzy to zapewne dostaną stypendia. Biedni, jak są dobrzy, też dostaną stypendia. Jak są słabi, to bez względu na to czy są  bogaci, czy biedni nie muszą studiować na koszt innych. Ale takiej argumentacji filozoficznej i ekonomicznej, nie da się wywieść z obowiązującej konstytucji. Z jej art. 70, który stwierdza wprost, że „nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna” a ustawa może jedynie dopuścić, by publiczne szkoły wyższe świadczyły odpłatnie „niektóre usługi”, Trybunał wywiódł, że przepisy, według których publiczne szkoły wyższe mogą oferować, obok bezpłatnych studiów dla najlepszych, także studia płatne dla pozostałych, są zgodne z konstytucją.

Krytykiem tego wyroku był Ryszard Bugaj, który jako poseł w 1997 roku uczestniczył w pracach nad tekstem konstytucji. Jego zdaniem Trybunał dokonał wykładni, która została wprost odrzucona w pracach Zgromadzenia Narodowego. Oto słowa Bugaja: „Zapoznając się z orzeczeniami Trybunału (osobliwie w sprawie komercyjnego kształcenia w szkołach wyższych i lustracji), przecierałem oczy i zastanawiałem się, czy głosując za konstytucją, byłem w pełni władz umysłowych. (..) Gdyby ktoś zapytał, czy dopuszczam możliwość, że na podstawie tego dokumentu zalegalizowana zostanie praktycznie nieograniczona odpłatność za studia, tobym go wyśmiał. (…) W świetle tego orzeczenia nawet gdy szkoła publiczna kształci więcej niż połowę studentów za pieniądze i w pełnym cyklu, to jest to zgodne z konstytucją. To orzeczenie zrodziło we mnie graniczące z pewnością przekonanie, że treść konstytucyjnych norm ma niewielkie znaczenie. Ważne jest natomiast, kto zasiada w Trybunale. Ściśle rzecz biorąc, wszystko zależy od tego, jakie poglądy ma większość sędziów (nieraz bardzo nieznaczna), bo pytanie, czy dany przepis jest zgodny z konstytucją, Trybunał rozstrzyga większością głosów”. Jego artykuł nosi tytuł Trybunał Konstytucyjny, czyli trzecia izba parlamentu” [R. Bugaj, Trybunał Konstytucyjny, czyli trzecia izba parlamentu, [w:] Rzeczpospolita nr 91 z 19 IV 2011, s. A15], który dobrze charakteryzuje polityczne w istocie orzecznictwo Trybunału (nie tylko zresztą polskiego).

Trzeci rodzaj aktywizmu – ten „argumentacyjny” – widać na przykładzie dyskusji o instytucjonalizacji związków osób tej samej płci. Art. 118 konstytucji stwierdza jasno, że państwo chroni małżeństwo „jako związek kobiety i mężczyzny“. Wykładnia prezentowana podczas prac nad jej tekstem w Zgromadzeniu Narodowym, a następnie przed referendum konstytucyjnym była jasna: przepis ten miał stanowić zaporę przed próbami wprowadzenia przy pomocy ustawy do porządku prawnego związków osób tej samej płci. Przeciw takiej wykładni nie protestował wówczas nikt. Można z wysokim prawdopodobieństwem zakładać, że gdyby było inaczej, obywatele wówczas nie zatwierdziliby konstytucji w referendum. Jednak niebawem po wejściu w życie konstytucji niektórzy politycy i działacze społeczni, przy wsparciu teoretyków prawa, zaczęli twierdzić, że taka wykładnia jest błędna i ustawodawca ma prawo – albo nawet obowiązek – ustanowienia równości związków osób tej samej płci.

Znamienne, że w 2017 roku w epicentrum politycznego sporu o nowe regulacje prawne dotyczące sądów powszechnych, Krajowej Rady Sadownictwa i Sądu Najwyższego, w dwa dni po odmowie podpisanie przez Prezydenta dwóch z tych trzech ustaw, część sędziów Trybunału ogłosiła nadanie dalszego biegu skargom konstytucyjnym dotyczącym braku legalizacji związków partnerskich.

Dobrą ilustracją „aktywizmu argumentacyjnego” niektórych sędziów była sprawa ustawowych zmian w tak zwanym drugim filarze emerytalnym – czyli OFE. Trybunał w pełnym składzie w wyroku z 4 listopada 2015 (K 1/14) nie tylko nie przyznał racji autorom zarzutów konstytucyjnych, ale nawet skrytykował „iluzję”, wytworzoną „pod wpływem różnych wypowiedzi” – w wygłaszaniu których przodował nota bene były prezes TK – że środki ze składek przekazywane do OFE stają się z konstytucyjnego punktu widzenia mieniem oddzielonym od finansów publicznych. Czy gdyby ustawodawca postanowił dokonać zmian w OFE kilka lat wcześniej, przy tym samym tekście konstytucji, ale za innego prezesa, nie uznano by ich za niekonstytucyjne? Co prawda Sad Najwyższy już w 2008 roku wydał wyrok w sprawie z indywidualnego powództwa jednego z ubezpieczonych, który nie chciał, by go przymusowo zapisywano do OFE, że środki pobierane w ramach składki emerytalnej – także te, które ustawodawca zdecydował się przekazać do OFE – są środkami publicznymi, ale linie orzecznictwa Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego czasem do siebie nie przystawały.

Wszystko to pozwala na postawienie tezy, że orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego jest bardziej polityczne i ideologiczne niż prawne.

 

III. Spór o Trybunał Konstytucyjny

Konstytucja stanowi, że:

Art. 194. 1. Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą.

Art. 197. Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa”.

Organizację tę określiła ustawa z dnia 1 sierpnia 1997 roku o Trybunale Konstytucyjnym („Ustawa o TK z 1997”). W jej art. 5 powtórzono unormowania konstytucyjne dotyczące 15-osobowego składu Trybunału (ust. 1), 9-letniej kadencji sędziów (ust. 2) i wymogu „wyróżniania” się przez nich wiedzą prawniczą (ust. 3), ponadto określono podmioty upoważnione do zgłaszania kandydatów na sędziów (co najmniej 50 posłów lub Prezydium Sejmu – ust. 4), doprecyzowano prawną formę wyboru, bo Konstytucja nie rozstrzyga, jaką większością i przy jakim kworum Sejm wybiera sędziego TK, oraz zasadę wyboru (uchwała Sejmu zapada bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ogólnej liczby posłów – ust 4). Wprowadzono także obowiązek ślubowania przed Prezydentem RP i  określono jego rotę (ust. 5) oraz konsekwencję jego niezłożenia – a dokładnie „odmowy złożenia” (ust. 6). Szczegóły procedowania w sprawie zgłaszania  kandydatów i ich wyporu określał Regulamin Sejmu.

Projekt nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym („Projekt”) przygotowany, niestety – jak się miało w przyszłości okazać – przy  udziale sędziów Trybunału [https://trybunal.gov.pl/uploads/media/Komunikat_w_sprawie_prac_nad_ustawa_i_mozliwosci_jej_zaskarzenia.pdf] wniósł do Sejmu Prezydent Komorowski w dniu 11 lipca 2013 roku  [druk 1590].

W Projekcie powtórzono, za Ustawą o TK z 1997, że „w skład Trybunału wchodzi 15 sędziów” (art. 17 ust. 1), choć przepis Konstytucji brzmi inaczej („Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów”). Co dość symboliczne i zarazem humorystyczne dyskutowano o tym w Sejmie i  uznano, że sformułowanie Konstytucyjne jest gorsze od ustawowego.

W przepisach, które miały stać się w przyszłości powodem istotnego sporu, Projekt zakładał, że:

  • Art. 19. 1. Nie później niż 6 miesięcy przed upływem kadencji sędziego Trybunału Marszałek Sejmu, w formie obwieszczenia ogłoszonego w Monitorze Polskim, informuje o możliwości zgłaszania osób, spośród których mogą być następnie zgłaszani kandydaci na sędziego Trybunału. 2.  W terminie 2 miesięcy od ogłoszenia obwieszczenia do Marszałka Sejmu mogą być zgłaszane osoby spełniające wymagania określone w art. 18  [18. 1. Sędzią Trybunału może być wybrana osoba, która wyróżnia się wiedzą prawniczą oraz: 1) ma obywatelstwo polskie;2) ma pełną zdolność do czynności prawnych i korzysta z pełni praw publicznych;3) jest nieskazitelnego charakteru; 4) ukończyła wyższe studia prawnicze w Polsce lub zagraniczne uznane w Polsce i uzyskała tytuł magistra; 5) jest zdolna, ze względu na stan zdrowia, do pełnienia obowiązków sędziego Trybunału; 6) w dniu wyboru ma ukończone 40 lat; 7) przez co najmniej 10 lat pracowała na stanowisku sędziego, prokuratora lub wykonywała w Rzeczypospolitej Polskiej zawód adwokata, radcy prawnego lub notariusza albo zajmowała stanowiska w instytucjach publicznych związane z tworzeniem lub stosowaniem prawa. 2. Wymaganie, o którym mowa w ust. 1 pkt 7, nie dotyczy osoby posiadającej tytuł naukowy profesora albo stopień naukowy doktora habilitowanego nauk prawnych, zatrudnionej w uczelni lub jednostce naukowej.]
  • Art. 20. 1. Prawo zgłaszania osób, o których mowa w art. 19, przysługuje: 1) grupie co najmniej 15 posłów, 2) Zgromadzeniu Ogólnemu Sędziów Sądu Najwyższego;3) Zgromadzeniu Ogólnemu Sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego; 4) Krajowej Radzie Sądownictwa;5) Krajowej Radzie Prokuratury; 6) właściwym ogólnokrajowym organom samorządu zawodowego adwokatów, radców prawnych oraz notariuszy;7) radom wydziałów prawa uczelni, uprawnionym do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk prawnych, radzie naukowej Instytutu Nauk Prawnych i Komitetowi Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk oraz Komisji Prawniczej Polskiej Akademii Umiejętności.”

Projekt z jednej strony poszerzał więc w art. 20 czynne prawa w procesie wyłaniania kandydatów na sędziów, co było pewną próbą jego odpolitycznienia, ale z drugiej strony ograniczał prawo bierne rozszerzając konstytucyjny wymóg konieczności „wyróżniania się wiedzą prawniczą” do posiadania dodatkowych cech nie przewidzianych w Konstytucji jak: „ukończenie 40 lat, paca przez co najmniej 10 lat na stanowisku sędziego, prokuratora lub wykonywanie zawód adwokata, radcy prawnego lub notariusza albo zajmowania stanowisk w instytucjach publicznych związanych z tworzeniem lub stosowaniem prawa”.

  • Zgodnie z art. 138 ustawa miała wejść w życie po upływie 3 miesięcy od dnia ogłoszenia.

Po pierwszym czytaniu na 47 posiedzeniu Sejmu w dniu 29 sierpnia 2013 roku Projekt został skierowany do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Komisji Ustawodawczej (dalej:  „Komisje”). Na  pierwszym ich posiedzeniu w dniu 11 grudnia 2013 roku na wniosek przedstawiony przez prezydia obu Komisji powołano podkomisję nadzwyczajną do rozpatrzenia przedstawionego przez Prezydenta projektu („Podkomisja”) [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/C822ADFF2818D502C1257C430038EB97/%24File/0275807.pdf].

Jej prace trwały 16 miesięcy – do kwietnia 2015 roku.

9 kwietnia 2015 roku Podkomisja przedstawiła sprawozdanie, [orka.sejm.gov.pl/opinie7.nsf/nazwa/spr_1590/$file/spr_1590.pdf] w którym:

  • art. 19 otrzymał brzmienie:

1. Prawo zgłaszania kandydata na sędziego Trybunału, przysługuje Prezydium Sejmu oraz grupie co najmniej 50 posłów. 2. Wniosek w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego Trybunału składa się do Marszałka Sejmu nie później niż 4 miesiące przed dniem upływu kadencji sędziego Trybunału

  • art. 137 otrzymał brzmienie:

Ustawa wchodzi w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia”.

Z projektu Prezydenta wyeliminowano więc przepisy mające służyć odpolitycznieniu procesu wyłaniania kandydatów na sędziów, pozbawiając tego prawa wszystkie instytucje zaproponowane przez Prezydenta i powiększając grupę posłów, którym miałoby przysługiwać to prawo z 15 do 50  i przyznając takie prawo t Prezydium Sejmu.  Bardziej brzemienne w skutkach – jak się miało okazać  – było skrócenie terminu vacatio legis – i to aż trzykrotnie  z 3  miesięcy na 30 dni.

Na posiedzeniu Komisji w dniu 6 maja 2015 roku Poseł Krystyna Pawłowicz z PiS zaproponowała „skreślenie art. 19 i art. 20 i żeby rozpatrywać to łącznie, dlatego że art. 19 określa procedurę, którą określa już regulamin Sejmu, to znaczy tryb zgłaszania kandydatów (…) Co więcej, wprowadzono tutaj zupełnie niezrozumiały przepis, dotyczący 4 miesięcy wobec 30 dni (przewidzianą w Regulaminie Sejmu – przy. autor), na zgłoszenie kandydata na sędziego do Trybunału Konstytucyjnego.” [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/57E9E415582DFB1EC1257E44004CA7FC/%24File/0452907.pdf]

Obecny na posiedzeniu jako ekspert Profesor Marek Chmaj „mówiąc w porozumieniu z panem prezesem Andrzejem Rzeplińskim” zwrócił uwagę, że „kadencje trzech sędziów Trybunału upływają w tym roku 6 listopada. Jeżeli pozostawimy cztery miesiące, to nawet zakładając, że ustawa zostanie szybko uchwalona, to ustawa ma 30-dniowe vacatio legis i de facto uniemożliwimy wybór trzech sędziów Trybunału w tym roku. Jeżeli chcemy pozostawić możliwość wyboru trzech sędziów Trybunału, to termin powinien wynosić nie cztery, ale trzy miesiące.” [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/57E9E415582DFB1EC1257E44004CA7FC/%24File/0452907.pdf] Było zatem jasne, że chodzi o wybór „w tym roku”.

Poseł Witold Pahl z PO zgłosił poprawkę do art. 19 ust. 2, poprzez nadanie mu brzmienia: „Wniosek w sprawie zgłoszenia kandydata na sędziego Trybunału składa się do Marszałka Sejmu nie później niż trzy miesiące przed dniem upływu kadencji sędziego Trybunału”. [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/57E9E415582DFB1EC1257E44004CA7FC/%24File/0452907.pdf]

Przemysław Sadłoń z Biura Legislacyjnego Sejmu odnosząc się do poprawek Poseł Krystyny Pawłowicz polegających na skreśleniu art. 19 i art. 20 stwierdził, że „takim minimalnym elementem, który jednak w ustawie powinien się znaleźć, jest wskazanie podmiotów, które są uprawnione do zgłaszania kandydatów na sędziego (…) a w związku z tym można wyrazić pewne wątpliwości, czy to nie jest poprawka zbyt daleko idąca (…)  W odniesieniu do poprawki pana posła Pahla, chciałem powiedzieć, że dostrzegamy tę trudność, która wynika z kończącej się kadencji Sejmu i która wiąże się także z upływem kadencji na początku listopada tego roku trojga sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Natomiast wydaje się, że skrócenie tego terminu z czterech miesięcy do trzech miesięcy, wcale nie gwarantuje tego, iż ten wybór da się przeprowadzić bez żadnych komplikacji. (…) Pod rozwagę państwa, w kontekście terminów na składanie wniosków, poddaję wprowadzenie przepisu dostosowującego, który odnosiłby się do wyboru trojga sędziów, których upływ kadencji zbiega się właśnie z końcem kadencji Sejmu i wprowadzenie jakiejś regulacji w zakresie terminu, jakiejś regulacji szczególnej, dotyczącej wyboru tych trojga sędziów”. [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/57E9E415582DFB1EC1257E44004CA7FC/%24File/0452907.pdf]

Poseł Witold Pahl stwierdził wówczas, że „mamy również przygotowane propozycje dotyczące wprowadzenia przepisów przejściowych i one zostaną zgłoszone w trakcie procedowania”. [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/57E9E415582DFB1EC1257E44004CA7FC/%24File/0452907.pdf]

W replice Poseł Krystyna Pawłowicz zwróciła uwagę, że „ustawa nie może być napisana jakby z obawy, że zmieni się układ sił w kolejnej kadencji Sejmu. Ustawa ma być na dłuższy okres czasu i termin czterech miesięcy jest absolutnie niepotrzebny. Termin 30 dni przez tak długi czas funkcjonowania tej ustawy był dobry i nagle okazuje się, że trzeba go zwiększać (…)” [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/57E9E415582DFB1EC1257E44004CA7FC/%24File/0452907.pdf]

Poprawka Posła Witolda Pahla została przyjęta.

Podczas kolejnego posiedzenia Komisji w dniu 12 maja Poseł Robert Kropiwnicki „po konsultacjach z Biurem Legislacyjnym” zaproponował, żeby dodać art. 135a, „który regulowałby wybór sędziów Trybunału w tej kadencji”, gdyż „kilku sędziów kończy kadencję na przełomie kadencji parlamentu. W związku z tym powstaje problem, że Trybunał może być zablokowany w pracach na okres około 6 miesięcy. Trudno sobie wyobrazić, żeby nowy parlament podczas pierwszego posiedzenia wybierał sędziów Trybunału. Jest pewien porządek. Najpierw wybiera się prezydia, potem kształtuje się rząd i można powiedzieć, że gdzieś dopiero najwcześniej w okolicach lutego czy marca parlament zająłby się pracami nad wyborem sędziów do Trybunału Konstytucyjnego, a to może spowodować, że Trybunał nie będzie miał wymaganego składu do podejmowania decyzji w pełnym składzie, ale też i w innych składach. W związku z tym, żeby nie blokować prac Trybunału, proponuję, aby do sędziów, których kadencje upływają w tym roku, zastosować taką procedurę wyboru, żeby móc zgłaszać kandydatury w ciągu 30 dni od czasu wejścia w życie ustawy. Ponieważ zdecydowaliśmy w tym projekcie ustawy, że sędziowie będą zgłaszani trzy miesiące przed upływem ich kadencji, a ustawa wejdzie w życie w okresie krótszym niż trzy miesiące od upływu kadencji sędziów sprawujących obecnie urząd. Dlatego proponuję takie przepisy przejściowe, które mają zastosowanie tylko do kadencji, które upływają w roku 2015”. [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/E2C9A07EE682E54EC1257E4B004B1307/%24File/0453207.pdf]

Prawdopodobnie to właśnie była ta „propozycja”, o której mówił Poseł Witold Pahl na posiedzeniu w dniu 6 maja, „dotycząca wprowadzenia przepisów przejściowych”,  która miała „zostać zgłoszone w trakcie procedowania”.

Poseł Wojciech Szarama z PiS stwierdził, że „to ograniczenie jest nie do przyjęcia. (…) Wobec tych sędziów, którzy mają zostać wybrani w związku z upływem kadencji, zastosujmy przepisy dotychczas obowiązujące. Wtedy byłoby to jeszcze jakieś rozwiązanie”. [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/E2C9A07EE682E54EC1257E4B004B1307/%24File/0453207.pdf]

Poseł Robert Kropiwnicki powtórzył argumenty o możliwości zablokowania prac Trybunału „na sześć miesięcy” po czym wywiązała się następująca dyskusja między nim i posłem Poseł Wojciech Szaramą:

„WS: Jak jest określony pełny skład Trybunału Konstytucyjnego?

RK: 15 sędziów.

WS: Ja wiem, że 15 sędziów, ale w pełnym składzie jak Trybunał

RK: Dziewięciu sędziów.

WS: No więc żadne prace Trybunału nie będą zablokowane. No, panie pośle.

W posiedzeniu Komisji udział brali: Krzysztof Łaszkiewicz sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP wraz ze współpracownikami, Andrzej Rzepliński prezes oraz Stanisław Biernat wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego wraz ze współpracownikami, Jan Kremer członek Krajowej Rady Sądownictwa wraz ze współpracownikami, Robert Hernand zastępca Prokuratora Generalnego wraz ze współpracownikami, Mirosław Wróblewski dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich wraz ze współpracownikami, Jacek Trela wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej, Irena Chojnacka przedstawicielka Biura Orzecznictwa w Naczelnym Sądzie Administracyjnym wraz ze współpracownikami, Oliwia Jokiel główny legislator w Departamencie Prawnym i Orzecznictwa w Rządowym Centrum Legislacji wraz ze współpracownikami, Wojciech Ulitko zastępca dyrektora Departamentu Legislacyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości wraz ze współpracownikami oraz Michał Szwast prawnik w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Nikt z nich, nie zdecydował się na zabranie głosu w tej newralgicznej sprawie.

Przewodnicząca Komisji, Poseł Stanisława Prządka (SLD) stwierdziwszy że „nie słyszy już chętnych do zabierania głosu” zarządziła głosowanie, w którym zaproponowana poprawka została przyjęta. W sprawozdaniu połączonych Komisji jej treść oznaczona została jako art. 136 (druk 3397).

Drugie czytanie projektu w odbyło się na 93 posiedzeniu Sejmu 26 maja 2015 roku – dwa dni po porażce wyborczej Prezydenta Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą. Wniosek Posła Wojciecha Szaramy o zdjęcie projektu z  porządku obrad został odrzucony.

Poseł Robert Kropiwnicki zapowiedział, że „jest to bardzo ważny projekt ustawy, która będzie miała wpływ na całość systemu prawnego, a przede wszystkim na jakość i szybkość orzekania przez Trybunał Konstytucyjny. Będzie to gwarantowało ład prawny w Rzeczypospolitej i stanowiło jeszcze lepszą gwarancję szybszego postępowania przed ważnym organem konstytucyjnym.” „Uznaliśmy – stwierdził Poseł Kropiwnicki – że lepiej nie blokować prac trybunału, ale też nie dokładać obowiązków w nowej kadencji, by na pierwszym, drugim lub trzecim posiedzeniu, czyli wtedy, kiedy wybiera się rząd, konstruuje się większość parlamentarna, nie dokładać do tego tygla wydarzeń, które będą się rozgrywać, jeszcze wyboru pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, bo to mogłoby zablokować funkcjonowanie trybunału na dłuższy czas. (…) Aby do tego nie dopuścić, uznaliśmy, że lepiej wprowadzić przepis przejściowy, który będzie dotyczył tylko tych sędziów, których kadencja kończy się w roku 2015, tak by jeszcze za naszej kadencji wybrać tych pięciu sędziów. I to, myślę, jest wystarczające uzasadnienie”.

Poseł Wojciech Szarama zadał pytanie do posła sprawozdawcy: „Jaka jest intencja art. 136, który w ostatniej chwili został wprowadzony na ostatnim posiedzeniu komisji, mówiącego o tym, że w przypadku sędziów trybunału, których kadencja upływa w roku 2015, termin na złożenie wniosku wynosi 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy? Przecież dotychczasowe przepisy, zakładając, że wejdą w życie nawet w normalnym trybie, mogłyby tę sprawę załatwiać. Jaka była intencja projektodawców, jeśli chodzi o wprowadzenie tego przepisu?” [orka.sejm.gov.pl/zapisy7.nsf/0/E2C9A07EE682E54EC1257E4B004B1307/%24File/0453207.pdf ] Odpowiedzi nie było.  Dyskusja trwał mniej więcej tyle samo czasu co dyskusja o kolejnym punkcie porządku obrad – rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o obowiązkach w zakresie informowania o zużyciu energii przez produkty wykorzystujące energię.

Projekt ponownie skierowano do Komisji, które odbyły posiedzenie jeszcze tego samego dnia (26 maja) i przedstawiły Sejmowi sprawozdanie ze swoich prac (druk 3397-A). [orka.sejm.gov.pl/Druki7ka.nsf/0/709AC9FC64EC8D8AC1257E5200221C1C/%24File/3397-A.pdf]

Już następnego dnia – 27 maja odbyło się  III czytanie projektu, podczas którego  Poseł Robert Kropiwnicki powtórzył, że „istnieje ogromne zagrożenie, że trybunał będzie zablokowany na co najmniej kilka miesięcy, przez co nie będzie mógł orzekać w pełnym składzie, nie będzie mógł podejmować decyzji i będzie dużo trudniej uzyskać ostateczne orzeczenie dotyczące konstytucyjności ustaw (…) W związku z tym po długich dyskusjach podjęliśmy decyzję, że lepiej, żeby jeszcze w naszej kadencji wybrać sędziów na miejsce tych, którzy kończą kadencję, właśnie po to, żeby nie zablokować możliwości pracy trybunału, czego niektórzy bardzo by chcieli, żeby trybunał przestał funkcjonować, bo jest niezależny i ocenia działalność parlamentu.” [orka2.sejm.gov.pl/StenoInter7.nsf/0/8860C47B75D03EBEC1257E520073E10F/%24File/93_b_ksiazka.pdf ]

Poseł Wojciech Szarama stwierdził, że „opinie konstytucjonalistów były zupełnie oczywiste i jasne. Sejm tej kadencji powinien wybrać trzech sędziów trybunału, Sejm następnej kadencji – dwóch, bo taka jest logika zdarzeń, takie są terminy związane z zakończeniem działalności przez poszczególnych sędziów”. [orka2.sejm.gov.pl/StenoInter7.nsf/0/8860C47B75D03EBEC1257E520073E10F/%24File/93_b_ksiazka.pdf]

Poseł Robert Kropiwnicki odpowiedział, że „Sejm następnej kadencji wybierze sześciu sędziów trybunału, więc proszę nie blokować tej możliwości, ponieważ w innym przypadku okaże się, że Sejm następnej kadencji wybierze 11 sędziów trybunału” [orka2.sejm.gov.pl/StenoInter7.nsf/0/8860C47B75D03EBEC1257E520073E10F/%24File/93_b_ksiazka.pdf].

Intencja została wyrażona dość jasno: skoro Sejm kolejnej kadencji i tak wybierze 6 sędziów, to teraz trzeba wybrać nie 3 tylko 5.

Znamienna była także wymiana zdań miedzy Posłami Szramą i  Kropiwnickim w sprawie wniesionej w ostatniej chwili poprawki do art. 88 ust. 1 i 2 dotyczącej zmiany w zakresie obowiązkowej obecności na rozprawie przed Trybunałem przedstawiciela sądu zadającego Trybunałowi pytanie prawne:

W. S. : „Jedną z form ba-dania przez Trybunał Konstytucyjny zgodności przepisów prawa z konstytucją jest pytanie, jest możliwość zadania pytania przez sąd. Do tej pory sędzio-wie nie mieli obowiązku uczestniczenia w rozprawie przed Trybunałem Konstytucyjnym. Było to powszechnie krytykowane. W projekcie ustawy zaproponowanym przez prezydenta znajduje się przepis mówiący o obowiązkowej obecności sędziów na tym posiedzeniu. Również w czasie prac komisji większość, zdecydowana większość komisji uznała, że obecność sędziego, który zadał pytanie prawne Trybunałowi Konstytucyjnemu, jest zdecydowanie potrzebna, chociażby po to, żeby w trakcie rozprawy wyjaśnić pewne wątpliwości, które pojawiają się w czasie wymiany zdań między poszczególnymi uczestnikami postępowania. Mam pytanie do posła sprawozdawcy. Co spowodowało, że nastąpiła zmiana? Pytam, dlatego że ta wrzutka nastąpiła dosłownie w ostatniej chwili, bez żadnego uzasadnienia.

R.K.: „Otóż po długiej dyskusji, po przeprowadzeniu szerokich konsultacji komisje uznały, że wymiar sprawiedliwości, sądy jeszcze nie są do tego przygotowane, że jest jeszcze czas na to, żeby sędziowie, którzy zadają pytania, mogli uczestniczyć w tych rozprawach. Było w tej sprawie stanowisko Krajowej Rady Sądownictwa, były stanowiska wielu sądów, żeby jednak nie obligować sędziów do obecności na rozprawie. Te argumenty po prostu przekonały komisję. Jest to do-wód na to, że konsultacje są prawdziwe i że komisje słuchają opinii ważnych środowisk.

Twierdzenie o „szerokich konsultacjach” w nocy pomiędzy 26 a 27 maja – gdyż projekt przedstawiony Sejmowi przez Komisje  26 maja zawierał jeszcze ten przepis w brzmieniu zaproponowanym przez Prezydenta – wywołało oburzenie ówczesnej opozycji. Poprawka nr 52, polegająca na skreśleniu art. 136 została odrzucona. Przepis ten, po poprawkach redakcyjnych uzyskał ostatecznie w tekście ustawy przekazanym Senatowi RP numer 135 (druk senacki 915).

10 czerwca 2015 roku był on przedmiotem obrad połączonych senackich Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji oraz Komisji Ustawodawczej, podczas którego Michał Szwast – prawnik w Zespole Monitoringu Procesu Legislacyjnego w Obszarze Wymiaru Sprawiedliwości w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka stwierdził, że „w ocenie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka ten art. 135 w przedłożeniu sejmowym jest również niewłaściwy z uwagi na to, że – taka jest nasza ocena – następcy sędziów, których kadencje kończą się w grudniu powinni być wybrani przez Sejm przyszłej kadencji, ponieważ jest pewne, że upływ tych kadencji nastąpi w Sejmie przyszłej kadencji.

Natomiast Profesor Marek Chmaj zaproponował, „aby pozostawić art. 135 w obecnym brzmieniu, ponieważ on umożliwi wybór sędziów w tym roku.

Poprawka nr 32 polegająca na wykreśleniu art. 135 (druk senacki 915A) została przyjęta.

Senat na 76 posiedzeniu w dniach 11-12 czerwca na początku pierwszego dnia obrad na wniosek Senatora Piotra Zientarskiego z PO zmienił ustalony wcześniej porządek obrad uzupełniając go ustawę o Trybunale Konstytucyjnym. [https://www.senat.gov.pl/prace/posiedzenia/przebieg,419,1,opis.html] Senator Stanisław Karczewski nawoływał wówczas, że „nie można wykorzystywać kruczków prawnych i w ostatniej chwili zgłaszać takiego wniosku (…) i z winkla wprowadzać ustawę w ostatniej chwili”. Marszałek Bogdan Borusewicz stwierdził jednak: „nie, nie dopuszczę do dyskusji” i zarządził głosowanie, w wyniku którego stosunkiem głosów 47 do 5 (na sali obrad było tylko 52 Senatorów – tak przynajmniej wynikało z protokołu) porządek obrad został „z winkla” uzupełniony. Wniosek o reasumpcję głosowania po oświadczeniu Senatorów Jana Marii Jackowskiego i Wiesława Dobkowskiego z PiS, że nie brali udziału w głosowaniu nie został uwzględniony. [https://www.senat.gov.pl/prace/posiedzenia/przebieg,419,1,opis.html]

Po posiedzeniu plenarnym Senatu w dniu 11 czerwca, ponownych pracach połączonych Komisji Senackich podczas głosowania na posiedzeniu Senatu w dniu 12 czerwca odrzucona została poprawka nr 83 (druk senacki 915Z) polegająca na wykreśleniu art. 135. Ostateczna numeracja tego przepisu – jako art. 137 – została ustalona po rozpatrzeniu przez Sejm poprawek Senatu.

Odrzucona została również poprawka o zmianę art. 138 tak, aby ustawa weszła w życie 1 stycznia 2016 roku. [https://www.senat.gov.pl/prace/posiedzenia/przebieg,419,2.html]

Na 95 posiedzeniu Sejmu w dniu 25 czerwca Sejm uchwalił  ustawę przyjmując część poprawek Senatu. 30 czerwca przekazano ustawę Prezydentowi do podpisu,  który zignorował postulaty niezależnych środowisk o jej zawetowanie lub przynajmniej przekazanie w do rozpatrzenia  Trybunałowi i podpisał ustawę w dniu 21 lipca. Weszła ona w życie w dniu 30 sierpnia.

Politycznej pikanterii sprawie dodawał sprawie fakt, iż chodziło o następców sędziów wybranych w 2006 roku, za czasów tak zwanego „pierwszego rządu PiS”, mających inne poglądy polityczne od większości sędziów orzekających w TK, oraz fakt drugi, że liderzy opozycji nie ukrywali, iż mają nadzieję, że Trybunał będzie „powstrzymywał” obóz rządzący – tak jak to robił w latach 2006-2007 – przed działaniami, o których z góry mówiono, że będą niekonstytucyjne. Trudno zakładać, że chodziło o jakieś niedbalstwo legislacyjne. To była wina umyślna posłów ówczesnej koalicji rządzącej i prezydenta i to nie w zamiarze ewentualnym, ale bezpośrednim. Naprzeciwko obu izb parlamentu, prezydenta i rządu miał stanąć piętnastoosobowy Trybunał, w którym 14 sędziów, mających możliwość „elastycznego” traktowania konstytucji – jak to przedstawiono powyżej – pochodziłoby z nominacji pokonanej w wyborach koalicji. Co więcej, jej przedstawiciele nie ukrywali, że będą starali się to wykorzystywać.

Równolegle do prac nad  Projektem przebiegały przygotowania do wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Prezydent był zobowiązany zarządzić je nie później niż 10 sierpnia. A zatem mógł tego dokonać zarówno ustępujący Prezydent Bronisław Komorowski, jak i Andrzej Duda, który rozpoczynał swoją kadencję 6 sierpnia 2015 roku. Na zarządzenie wyborów zdecydował się Bronisław Komorowski postanowieniem z dnia 17 lipca, które weszło w życie dnia 22 lipca 2015 roku. Zgodnie z przepisami Konstytucji powinny się one odbyć pomiędzy 9 października a 7 listopada 2015 roku  w dniu wolnym od pracy. Możliwe więc były  cztery niedziele: 11, 18 lub 25 października oraz 1 listopada 2015 roku. Zważywszy, że niedziela 1  listopada de facto nie wchodziła w grę z uwagi na Dzień Wszystkich Świętych, ostatnim możliwym terminem była niedziela 26 października. I właśnie tę datę wybrał Prezydent Bronisław Komorowski.

Równie istotne jest to, że wybór sędziów Trybunału pod rządzami ustawy z dnia 25 czerwca 2015 roku był mocno uzależniony od terminu wyborów parlamentarnych. Gdyby Prezydent wyznaczył termin wyborów na pierwszy możliwy dzień (11 października) nie było możliwe przeprowadzenie przez Sejm VII  kadencji procedury wyboru sędziów Trybunału na żadne wakujące w 2015 roku miejsce.

Jednak Andrzej Duda po objęciu prezydentury nie zdecydował się na zmianę zarządzenia o terminie wyborów choć miał na to jeszcze 4 dni.  Wówczas mogło się wydawać, że jest to mało – ale dalszy bieg wydarzeń udowodnił, że 4 dni to bardzo dużo.

A ten dalszy bieg dalszych wydarzeń wyglądał następująco:

  • 29 września 2015 roku upłynął terminu składania wniosków z kandydatami na sędziów TK.
  • 8 października 2015 roku Sejm VII kadencji dokonał wyboru wszystkich 5 sędziów, których kadencja miała się rozpocząć po nowych wyborach parlamentarnych.
  • 25 października 2015 roku odbyły się wybory parlamentarne, w których bezwzględną większość mandatów w Sejmie i Senacie zdobyła Zjednoczona Prawica.
  • 6 listopada 2015 roku upłynęła kadencja 3 sędziów TK: (Marii Gintowt-Jankowicz, Wojciecha Hermelińskiego i Marka Kotlinowskiego).
  • Pierwsze posiedzenie Sejmu VIII kadencji Prezydent Andrzej Duda zwołał jednak dopiero na 12 listopada 2015 roku – był to dzień, w którym odbywało się na Malcie posiedzenie Rady Europejskiej.
  • 25 listopada 2015 roku Sejm VIII kadencji przyjął uchwały o braku mocy prawnej uchwał o wyborze sędziów Trybunału z 8 października 2015 roku.
  • 2 grudnia 2015 roku upłynęła kadencja sędziego TK Zbigniewa Cieślaka.
  • 2 grudnia 2015 roku Sejm VIII kadencji dokonał wyboru 5 sędziów Trybunału.
  • 3 grudnia 2015 roku Prezydent przyjął ślubowanie czterech sędziów wybranych w dniu 2 grudnia 2015 roku.
  • 3 grudnia 2015 roku Trybunał wydał wyrok w sprawie zgodności z Konstytucją przepisów ustawy o TK z 2015 r. (K 34/15).
  • 8 grudnia 2015 roku upłynęła kadencja sędzi TK Teresy Liszcz.
  • 9 grudnia 2015 roku Prezydent przyjął ślubowanie piątego sędziego wybranego 2 grudnia 2015 roku.
  • 9 grudnia 2015 roku Trybunał wydał kolejny wyrok w sprawie zgodności z konstytucją przepisów znowelizowanej ustawy o TK z 2015 roku (K 35/15).
  • 7 stycznia 2016 roku Trybunał wydał postanowienie o umorzeniu postępowania w sprawie uchwał Sejmu RP z dnia 8 października 2015 roku o stwierdzeniu braku mocy prawnej uchwał o wyborze sędziów z 8 października 2015 roku oraz uchwał Sejmu RP z dnia 2 grudnia 2015 r. w sprawie wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego (U 8/15).

Spór o wybór nowych sędziów między nową większością parlamentarną i głową państwa z jednej strony a nową opozycją (byłą większością parlamentarną) z drugiej strony rozstrzygnięto na drodze sejmowego głosowania nad ważnością wyborów dokonanych przez Sejm poprzedniej kadencji. Niestety, obowiązujące przepisy konstytucji nie określają procedury rozstrzygania takich sporów. Trybunał Konstytucyjny postanowił aktywnie włączyć się w ten spór, chociaż badanie personalnych decyzji parlamentu i głowy państwa nie należy do jego konstytucyjnych kompetencji. Czy nie lepiej byłoby dla porządku konstytucyjnego , gdyby Trybunał, w którym prawie dwie trzecie składu stanowili sędziowie wybrani przez poprzednią większość parlamentarną zachował polityczną powściągliwość – jak zrobił to onegdaj wspomniany sędzia Marshall ? Większość sędziów zdecydowała się na wykładnię konstytucji niewątpliwie rozszerzającą ich kompetencje (nota bene sprzecznie z wcześniejszym stanowiskiem Sądu Najwyższego o czym będzie jeszcze mowa) i zaingerowali nie w spór kompetencyjny między organami państwa, a w polityczny spór personalny między różnymi stronnictwami politycznymi, starając się zmienić układ sił na korzyść przegranej opozycji.

Symptomatyczny jest zresztą przebieg tego sporu. W dniu 23 października 2015 roku grupa posłów klubu PiS złożyła do Trybunału wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją ustawy o TK z 2015 m. in w zakresie dotyczącym art. 137 ustawy („Wniosek PiS z  23.10”). [file:///C:/Users/Admin/AppData/Local/Temp/K_29_15_wns_2015_10_23_ADO.pdf]

Dwoma zarządzeniami z dnia 4 listopada 2015 roku przewodniczący składu orzekającego – Prezes TK Andrzej Rzepliński – wyznaczył termin rozprawy na dzień 25 listopada 2015 roku w zakresie zarzutów zawartych w punktach 5, 6, 10, 11 i 12 wniosku [file:///C:/Users/Admin/AppData/Local/Temp/K_29_15_zarz_przew_1_2015_11_04_ADO.pdf] i na 21 grudnia 2015 roku w zakresie zarzutów zawartych w punktach 1, 2, 3, 4, 7, 8 i 9 wniosku. [file:///C:/Users/Admin/AppData/Local/Temp/K_29_15_zarz_przew_2_2015_11_04_ADO.pdf]

Trybunał oparł się na wprowadzonym art. 70 ust. 2 ustawy o TK z 2015, która pozwoliła na kontynuację rozpoznania wniosku grupy posłów lub senatorów, nawet bez udziału wnioskodawcy, jeżeli przed zakończeniem kadencji Sejmu i Senatu Trybunał zawiadomił wnioskodawców o terminie rozprawy, nawet jeśli przypadał on po zakończeniu ich kadencji. Część posłów PiS, którzy złożyli wniosek, a zostali posłami kolejnej kadencji, pismem z 10 listopada cofnęli Wniosek PiS z 23.10. To z kolei budziło kontrowersje, czy przy braku  tożsamości podmiotowej – grupa posłów Sejmu VII kadencji i VIII kadencji to nie ten sam podmiot, co więcej nawet nie wszyscy posłowie byli w obu tych grupach. Jednak wniosek z 23.10 nie został zdjęty z wokandy, choć z metryki  sprawy to już nawet nie wynika [https://ipo.trybunal.gov.pl/ipo/view/sprawa.xhtml?&pokaz=dokumenty&sygnatura=K 29/15].

Po wycofaniu Wniosku PiS z 23.10, grupa posłów PO w dniu 17 listopada 2015 roku złożyła nowy wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją niektórych przepisów ustawy o TK z 2015 roku obejmujący swoim zakresem także art. 137 ustawy o TK z 2015 („Wniosek PO z 17.11”) [file:///C:/Users/Admin/AppData/Local/Temp/K_34_15_wns_2015_11_17_ADO-1.pdf]

Zarządzeniem z dnia 19 listopada 2015 roku przewodniczący składu orzekającego –  Prezes TK Andrzej Rzepliński – wyznaczył termin  rozprawy w pełnym składzie na dzień 3 grudnia 2015 roku (K 34/15). [file:///C:/Users/Admin/AppData/Local/Temp/K_34_15_zarzPrzew_2015_11_19_ADO.pdf]

W wyroku tym Trybunał, w składzie pięcioosobowym (co ważne) przy okazji kontroli konstytucyjności przepisów ustawy o TK z 25 czerwca 2015, zajął stanowisko w kwestii swojego własnego składu personalnego. W punkcie 5 sentencji wyroku TK czytamy, że art. 21 ust. 1 badanej ustawy (przyjmowanie ślubowania od sędziego elekta przez głowę państwa), „rozumiany w sposób inny niż przewidujący obowiązek Prezydenta niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału wybranego przez Sejm“, jest niezgodny z art. 194 ust. 1 konstytucji. Według punktu 8 lit. b) i c) przejściowy przepis art. 137 ustawy o TK (zgłaszanie kandydatur na następców sędziów, których kadencje upływają w 2015) „w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa 6 listopada 2015, jest zgodny z art. 194 ust. 1 konstytucji, a „w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa odpowiednio 2 i 8 grudnia 2015”, jest niezgodny z wymienionym przepisem konstytucji.

Wyrok miał wyglądać na „salomonowy”, ale taki nie był. Jego celem było rozstrzygnięcie: (i) sporu politycznego o status 10 osób, z których pięć wybrano na sędziów w poprzedniej kadencji Sejmu, a pięć – w nowej kadencji; (ii) sporu o ważność uchwał Sejmu dotyczących kwestii personalnych i wreszcie (iii) o stwierdzeniu obowiązku głowy państwa przyjęcia ślubowania od konkretnych osób.

Mimo pośpiechu Trybunał nie zdążył wydać swojego wyroku przed wyborem „nowej sędziowskiej piątki“ przez Sejm i jej zaprzysiężeniem przez prezydenta – bo nowy Sejm i prezydent też się spieszyli. Trybunał próbował ich powstrzymać i zapobiec nowym nominacjom, wydając 30 listopada 2015 dość kuriozalne postanowienie, którym „zabezpiecza wniosek grupy posłów przez wezwanie Sejmu RP do powstrzymania się od dokonywania czynności zmierzających do wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego do czasu wydania przez Trybunał Konstytucyjny ostatecznego orzeczenia”! To „zarządzenie tymczasowe” było wynikiem zastosowania „odpowiednio” (to znaczy nie wprost) do postępowania przed Trybunałem kodeksu postępowania cywilnego o zabezpieczeniu roszczenia cywilnego przez sąd powszechny. Jednakże w swoim wcześniejszym orzecznictwie Trybunał konsekwentnie odmawiał stosowania tego właśnie rozwiązania w sprawach kontroli konstytucyjności norm prawnych! Za takim postępowaniem, sprzecznym z wcześniejszym stanowiskiem samego Trybunału, miała ponoć „przemawiać konieczność zapobieżenia kryzysowi konstytucyjnemu”! To dość osobliwe uzasadnienie jak na sąd o ściśle określonych w konstytucji kompetencjach.

Na żądanie wnioskodawców, w dniu 30 listopada 2015 roku Trybunał wydał postanowienie o zabezpieczeniu. W  sentencji wyroku Trybunał postanowił „na podstawie art. 755 § l i art. 7301 § 2 ustawy z dnia 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego w związku z art. 74 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym zabezpieczyć wniosek grupy posłów przez wezwanie Sejmu RP do powstrzymania się od dokonywania czynności zmierzających do wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego do czasu wydania przez Trybunał Konstytucyjny ostatecznego orzeczenia w sprawie o sygn. akt K 34/15”. [file:///C:/Users/Admin/AppData/Local/Temp/K_34_15_postanowienie_o_zabezpieczeniu_ADO.pdf] W uzasadnieniu  Trybunał stwierdził, że na 3 grudnia 2015 roku został już wyznaczony termin rozprawy, wyrok w której rozstrzygnie kwestię zgodności z konstytucją przepisów regulujących procedurę obsadzania zwalnianych w 2015 roku stanowisk sędziowskich w Trybunale Konstytucyjnym (art. 137 ustawy o TK z 2015 r.)  Dodatkowo Trybunał wyjaśnił, że po wyborze przez Sejm 5 sędziów w dniu 8 października 2015 roku „dokonanie wyboru przez Sejm kolejnych pięciu sędziów przed wydaniem wyroku przez Trybunał Konstytucyjny byłoby nie do pogodzenia z kompetencjami Trybunału jako jedynego organu powołanego do orzekania w sprawie zgodności ustaw z Konstytucją

Postanowienie to rodzi poważne wątpliwości prawne, albowiem:

  • TK uznał, że to na podstawie art. 137 w dniu 8 października 2015 roku Sejm VII kadencji wybrał pięciu sędziów TK na miejsca sędziów Trybunału, których kadencja kończyła się w 2015 roku, choć kwestionowany art. 137 dotyczył przecież literalnie nie wyboru sędziów a terminu składania wniosków z nazwiskami kandydatów na sędziów;
  • W wydaniu postanowienia uczestniczyli sędziowie: Andrzej Rzepliński, Stanisław Biernat i Piotr Tuleja, którzy zostali wyłączeni z orzekania w przedmiotowej sprawie na rozprawie głównej w związku z możliwym brakiem obiektywizmu, gdyż brali udział w tworzeniu Ustawy o TK z 2015.
  • 68 Ustawy o TK z 2015 stanowił, że „Trybunał może wydać postanowienie tymczasowe o:
    • zawieszeniu lub wstrzymaniu wykonania orzeczenia
    • w sprawie, której skarga dotyczy,
    • jeżeli wykonanie wyroku, decyzji lub innego rozstrzygnięcia
    • mogłoby spowodować skutki nieodwracalne dla skarżącego albo gdy przemawia za tym ważny interes skarżącego lub ważny interes publiczny

Tymczasem:

  • zawieszenie powództwa na podstawie art. 68 Ustawy o TK z 2015 nie jest tożsame z zabezpieczeniem powództwa unormowanym w kodeksie postępowania cywilnego, na który powołał się TK,
  • nie mieliśmy do czynienia z żadnym „orzeczeniem”, którego wykonanie miałoby zostać „zawieszone lub wstrzymane”, lecz procesem wyboru sędziów procedowanym w Sejmie,
  • sprawa nie dotyczyła takiego „orzeczenia”,
  • sprawa nie dotyczyła „interesu skarżącego (grupy posłów PO).

W tym kontekście posługiwanie się pojęciem „interesu publicznego” stanowiło nadużycie, gdyż przesłanka tegoż „interesu publicznego” nie była jedyną wymaganą do zawieszenia lub wstrzymania wykonania procesu dziejącego się w Sejmie. Wybór sędziów Trybunału jest elementem kreacyjnych funkcji Sejmu i wątpliwym jest, czy Trybunał może oceniać taką działalności, a tym bardziej czy może powstrzymać Sejm od takiej działalności.

Zresztą sam TK w dniu 7 stycznia 2016 roku postanowieniem U 8/1, działając na podstawie art. 104 ust. 1 pkt 2 Ustawy o TK z 2015 umorzył postępowanie w sprawie wniosku o dokonanie kontroli zgodności z konstytucją pięciu uchwał Sejmu z 25 listopada 2015 roku o stwierdzeniu braku mocy prawnej pięciu uchwał o wyborze sędziów TK z dnia 8 października 2015 roku oraz pięciu uchwał o wyborze sędziów TK z dnia 3 grudnia 2015 roku.

Art. 104 Ustawy o TK z 2015 stanowił, że

„1. Trybunał na posiedzeniu niejawnym wydaje postanowienie o umorzeniu postępowania:

1) na skutek cofnięcia wniosku, pytania prawnego lub skargi;

2) jeżeli wydanie orzeczenia jest niedopuszczalne;

3) jeżeli wydanie orzeczenia jest zbędne, w szczególności gdy w rozpoznawanej sprawie nie występuje istotne zagadnienie prawne wymagające rozstrzygnięcia Trybunału;

4) jeżeli akt normatywny w zakwestionowanym zakresie utracił moc obowiązującą przed wydaniem orzeczenia przez Trybunał;

5) w przypadku, o którym mowa w art. 71 ust. 3”.

Trybunał umarzając postępowanie po stwierdzeniu, że wydanie orzeczenia jest niedopuszczalne potwierdził niedopuszczalność własnego orzekania w tej sprawie.

Wcześniej zdecydował się jednak na wydanie postanowienia o zabezpieczeniu, które miało zablokować Sejmowi możliwość wyboru nowych sędziów TK, a umożliwić TK wydanie 3 grudnia 2015 roku orzeczenia uznającego zgodność z Konstytucją wyboru przynajmniej 3 sędziów trybunału w dniu 8 października 2015 roku przez Sejm poprzedniej kadencji.

Istotne dla oceny sprawy było zmniejszenie składu orzekającego Trybunału wydającego postanowienie z 30 listopada 2015 i wyrok z 3 grudnia 2015, z pełnego do pięcioosobowego. Nastąpiło to  już w trakcie postępowania, choć ustawa o TK nie zna przejścia od rozpoznania danej sprawy w już zarządzonym pełnym składzie do jej rozpoznania w składzie pięcioosobowym, zwłaszcza, że w tej sprawie skład pełny był ex lege obligatoryjny, gdyż obowiązująca wówczas ustawa o TK wymagała pełnego składu w każdej sprawie „o szczególnej zawiłości lub doniosłości”. Nie można w żaden sposób uznać, że ta, przed którą Trybunał wówczas stanął, nie była „zawiła” lub „doniosła”. Tymczasem najbardziej kontrowersyjny i brzemienny w skutki polityczne wyrok w swojej historii Trybunał wydał w składzie pięcioosobowym! Dlaczego, skoro początkowo prezes TK zarządził jej rozpoznanie w pełnym składzie? Podawane uzasadnienia były dość pokrętne. Można się domyślać, że chodziło o to, by w orzekaniu nie musieli brać udziału sędziowie wybrani przez nowy Sejm.

W wyroku K 34/15 w odniesieniu do art. 137 Ustawy o TK z 2015 Trybunał stwierdził, że:

  • w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa 6 listopada 2015 r., jest zgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji,
  • w zakresie, w jakim dotyczy sędziów Trybunału, których kadencja upływa odpowiednio 2 i 8 grudnia 2015 r., jest niezgodny z art. 194 ust. 1 Konstytucji.

Tymczasem:

  • jest wątpliwe czy w ogóle Trybunał mógł orzec w sprawie dotyczącej funkcji kreacyjnej Sejmu, która – jak powszechnie przyjmowano w doktrynie – leży poza zakresem uprawnień Trybunału, [Por Safjan, L. Bosek, (red), Konstytucja RP, t. II, Komentarz. Art. 87–243, Warszawa 2016, s. 1148–1149; B. Banaszak, Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Warszawa 2012, s. 922–945; M. Zubik, M. Wiącek, Kompetencje sądu konstytucyjnego a granice swobody orzekania przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego, [w:] „Przegląd Sejmowy” 2009, nr 4, s. 25–58; L. Garlicki, uwagi do art. 188, [w:] L. Garlicki (re.) Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, t. IV, Warszawa 2005; J. Trzciński, Trybunał Konstytucyjny – regulacja konstytucyjna i praktyka, [w:] Sądy i Trybunały w Konstytucji i w praktyce, Warszawa 2005, s. 93; Z. Czeszejko-Sochacki, L. Garlicki, J. Trzciński, Komentarz do ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, Warszawa 1999, s. 10–15]
  • literalnie sentencja wyroku dotyczyła sędziów „których kadencja upływa”, a nie sędziów „którzy zostali wybrani w miejsce sędziów którym upływa Kadencja”. Nawet w takiej drobnej kwestii w tej ogólnie jakże ważnej sprawie nie potrafił Trybunał orzec  prawidłowo.

W uzasadnieniu wyroku Trybunał stwierdził, że „konsekwencją stwierdzenia zakresowej niekonstytucyjności art. 137 ustawy o TK są za to doniosłe skutki prawne o charakterze systemowym, które wyrok Trybunału zaktualizował. W wypadku dwóch sędziów Trybunału wybranych na miejsce sędziów, których kadencja upłynęła bądź upływa 2 i 8 grudnia 2015 r., podstawa prawna istotnego etapu ich procedury wyborczej została zakwestionowana przez Trybunał jako niekonstytucyjna. Ponieważ obsadzenie stanowisk sędziowskich jeszcze nie nastąpiło, gdyż nie została dopełniona ostatnia czynność doniosła prawnie (tj. ślubowanie sędziów Trybunału wobec Prezydenta), derogacja stosownego zakresu art. 137 ustawy o TK ma ten skutek, że dalsze postępowanie powinno zostać przerwane i zamknięte”. Wątpliwości konstytucyjnych nie wzbudziła natomiast „podstawa prawna wyboru trzech sędziów Trybunału na miejsce sędziów, których kadencja upłynęła 6 listopada 2015 r. Zakresowa derogacja art. 137 ustawy o TK nie wpłynęła na skuteczność ich wyboru. Zgodnie z zasadą, że sędzia Trybunału jest wybierany przez Sejm tej kadencji, w trakcie której zostało opróżnione jego stanowisko, wybór oparty na tej podstawie był w tym wypadku ważny i nie ma przeszkód, aby procedura została sfinalizowana złożeniem ślubowania wobec Prezydenta przez osoby wybrane na stanowisko sędziego Trybunału

Trybunał podkreślił, przy tym że „zgodnie z art. 190 ust. 1 Konstytucji orzeczenie Trybunału ma moc powszechnie obowiązującą i jest ostateczne, to z chwilą wejścia w życie niniejszego orzeczenia żaden organ państwa nie ma podstaw prawnych do kwestionowania – jako niekonstytucyjnych – tych przepisów regulujących element procedury wyboru sędziego Trybunału, które Trybunał uznał w tym wyroku za zgodne z Konstytucją.”.

Trybunał skorzystał więc ze zwłoki Prezydenta Andrzeja Dudy, który pierwsze posiedzenie Sejmu zwołał – jak się wydaje z powodu małostkowych rozgrywek politycznych – dopiero na 12 listopada. Powstaje pytanie, czy gdyby posiedzenie to odbyło się 7 listopada, wyrok Trybunału byłby inny, czy może pojawiła by się jakaś inna argumentacja, bo nie można oprzeć się wrażeniu, że Trybunał po prostu chciał wydać taki wyrok, jaki wydał.  Wskazuje na to analiza uzasadnienia wyroku, które nie jest do końca spójne z sentencją, która – jak wskazano powyżej –  mówi o sędziach kończących kadencję, podczas gdy uzasadnienie wyroku odnosi się – ale też nie w każdym miejscu – do sędziów, którzy mają je dopiero rozpocząć. Trybunał stwierdził ponadto, że „w związku z wejściem w życie tego wyroku Sejm ma obowiązek dokonania wyboru dwóch sędziów Trybunału, których kadencja upływa 2 grudnia 2015 r. i upłynie 8 grudnia 2015 r.

Zwróćmy zatem uwagę, że:

  • Sejm podejmując w dniu 25 listopada 2015 roku chwały o wyborze sędziów Trybunału, podobnie jak Prezydent odbierający ich ślubowanie w dniu 3 grudnia 2015 roku, nie znali jeszcze przedmiotowego orzeczenia TK K 34/15, które „ma moc powszechnie obowiązującą i jest ostateczne” i „z chwilą jego wejścia w życie żaden organ państwa nie ma podstaw prawnych do jego kwestionowania – jako niekonstytucyjnych”. Ten fragment uzasadnienia w kontekście realnych zdarzeń, które się wówczas rozgrywały robi nieodparte wrażenie napisanego przed pośpiesznym ogłoszeniem wyroku.
  • Trybunał, pisząc o „doniosłych prawnie czynnościach”, sam dokonał podziału procesu powoływania sędziów na różne etapy – także „doniosły prawnie” etap „odebranie ślubowania”. Wszystkie te etapy w dacie wyrokowania zostały wypełnione w stosunku do 5 sędziów wybranych w dniu 2 grudnia 2015
  • Sejm nie ma żadnego obowiązku wybrania sędziów! Ani dwóch, ani w żadnej innej liczbie. Brak wyboru nie jest unormowany w Konstytucji. Jeśli Sejm uchwały o wyborze sędziego by w ogóle nie podjął, to co by się stało wówczas? Trybunał dokonałby wyboru? Prezydent? Mniejszość sejmowa? Kto by ponosił odpowiedzialność konstytucyjną za niedokonanie wyboru?
  • Uzasadnienie orzeczeń TK zapadłych na przełomie roku 2015 i 2016 w sprawie Ustawy o TK z 2015 – nie tylko samego wyroku K 34/15 – ma charakter postracjoalizacji. W cytowanym już postanowieniu U 8/15 o umorzeniu postępowanie w sprawie uchwał Sejmu dotyczących wyboru sędziów TK z dnia 25 listopada i 2 grudnia 2015 roku Trybunał, uznając w sentencji niedopuszczalność własnego orzekania w tej materii, w uzasadnieniu stwierdził, że nie może co prawda „merytorycznie rozstrzygnąć o zasadności zarzutów przedstawionych we wniosku”, to jednak „mając na uwadze doniosłość ustrojową poruszonych w nim zagadnień” , „uznał za konieczne poczynienie kilku uwag”, które sprowadzały się do krytyki działania Sejmu – czyli do oceny działań Sejmu. Nie mogąc zrobić tego w sentencji orzeczenia, sędziowie Trybunał napisali manifest polityczny w jego uzasadnieniu.

Wyrok, który miał podobno „zapobiec kryzysowi konstytucyjnemu”, wywołał skutki całkowicie niekonstytucyjne. Na stronach internetowych TK umieszczono nazwiska osiemnastu sędziów, mimo że według konstytucji jest on organem piętnastoosobowym! Swoimi działaniami i interpretacją tych działań TK stworzył nieznane konstytucji ani ustawie o TK dwie kategorie sędziów konstytucyjnych. Pierwszą mieli stanowić „sędziowie orzekający“ – 9 sędziów wybranych przez dawną koalicję, w tym prezes i wiceprezes TK oraz 3 sędziów wybranych już przez nowy Sejm. Drugą kategorię mieli stanowić – według osobliwego nazewnictwa użytego na stronie internetowej TK – „sędziowie, których status wynika z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia 2015”. A przecież wyrok nie dotyczył statusu konkretnych osób lecz zgodności ustawy z konstytucją. Kategoria sędziów „nieorzekających” dzielić się miała na dwie grupy, które tworzyli: (i) „oczekujący na złożenie ślubowania”, co odnosiło się do trzech osób z piątki wybranej przez poprzedni Sejm i (ii) „oczekujący na podjęcie obowiązków sędziowskich”, co odnosiło się do trzech osób wybranych prze nowy Sejm, których prezes TK nie chciał dopuścić do orzekania, ponieważ zostały wybrane na miejsca „zajęte” przez swoich odpowiedników z pierwszej piątki. W mediach prezes TK tłumaczył, że prezydent RP jak najszybciej powinien przyjąć ślubowanie od trzech osób ze „starej piątki“, a trzy należące do „nowej piątki“ osoby „oczekujące na podjęcie obowiązków sędziowskich“ mogę je obejmować w przyszłości, wraz z upływem kadencji najstarszych stażem sędziów. Nie wyjaśnił jednak, w jakim trybie konstytucyjnym i ustawowym. A przecież, nie można było wykluczyć wcześniejszego rozwiązania Sejmu i przeprowadzenia nowych wyborów. Wówczas kolejny Sejm, po upływie kadencji sędziego TK w czasie kadencji tego nowego Sejmu, nie mógłby dokonać wyboru sędziego bo przecież miejsce byłoby „zajęte” przez sędziego „oczekującego”!

Pikanterii sprawie dodaje fakt, ze Sąd Najwyższy od roku 1995 konsekwentnie negował moc obowiązującą wyroków interpretacyjnych i zakresowych Trybunału Konstytucyjnego uznając je, nomen omen, za „niewiążące opinie” – czyli tak, jak zrobił to obóz polityczny, który przejął władzę w 2015 roku z wyrokiem TK z 3 grudnia 2015, za pomocą którego „starzy“ sędziowie TK – tym razem przy aprobacie niektórych kolegów z SN – chcieli określić skład personalny Trybunału. Oczywiście znaleźli się konstytucjonaliści, którzy uznali, że tych spraw (czyli wyroków zakresowych TK we wcześniejszych sprawach i w tej dotyczącej składu TK) „nie można porównywać”. Bez dalszych uzasadnień!

Istotnym elementem sporu było więc tak zwane „nocne ślubowanie” sędziów wybranych do Trybunału Konstytucyjnego w dniu 2 grudnia 2015 roku przez Sejm VIII kadencji, które sam Trybunał uznał za „czynność doniosłą prawnie.” Nie sposób uciec od porównania z politycznym sporem o powoływanie sędziów sądów powszechnych, choć materia nie jest konstytucyjna tylko ustawowa. Ale warto przypomnieć sobie spór polityczny jaki tego zagadnienia dotyczył bo był to spór miedzy tymi samymi ugrupowaniami politycznymi jak  dzisiejszy spór o  Trybunał Konstytucyjny.

Sędziów w Polsce wybierali de facto sami sędziowie, choć de iure robi to Krajowa Rada Sądownictwa (KRS). Budziło to pewne kontrowersje, ale prawnicy mający zastrzeżenia do tego modelu byli w zdecydowanej mniejszości –  choć nie  wiadomo jakie poglądy mieli ci którzy się w sprawie nie wypowiadali. Nie można wykluczyć, że nie wypowiadali się by uniknąć środowiskowego ostracyzmu bo sam pomysł by to sędziowie decydowali kto może być sędziom jakiego sądu nie może nie być kontrowersyjny.

Zgodnie z art. 179 konstytucji sędziowie są powoływani przez prezydenta na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Przez pierwszych dziesięć lat obowiązywania konstytucji nie zdarzyło się aby prezydent nie powołał sędziów zgodnie z wnioskiem KRS. Dopiero Lech Kaczyński w 2008 odmówił powołania niektórym wskazanym mu kandydatom. W ustawie z dnia 23 stycznia 2009 r. o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury [Dz.U. 2009 nr 26 poz. 157] Sejm „przemycił” – bo trudno to określić inaczej – nowelizację art. 55 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r.  Prawo o ustroju sądów powszechnych {Dz. U. Nr 98, poz. 1070, z późn. zm.], stanowiąc, że prezydent musi powołać kandydatów na sędziów przedstawionych przez KRS i to w ciągu miesiąca od wpłynięcia wniosku. Nawet sam tytuł ustawy nie sugerował zwyczajowo, że zawiera ona zmiany innych istotnych – i to aż tak bardzo ustrojowo istotnych. Zwyczajowo ustawy zmieniające kila ustaw noszą tytuł „ustawa o (…) i o zmianie niektórych innych ustaw“.  Dodatkowo podkreślić trzeba, że miesiąc wcześniej Sejm uchwalił ustawę z dnia 19 grudnia 2008 r. o zmianie ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw i że procedowany był już kolejny projekt ustawy o zmianie ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych, która została uchwalona w dniu 20  marca 2009 r. (druk 1461)

Prezydent Kaczyński skierował tę ustawę do TK. W czerwcu 2009 Marszałek Sejmu przesłał do TK swoją opinię, pisząc, że „w nauce przedmiotem sporu pozostaje, czy kompetencja Prezydenta w zakresie powoływania sędziów jest ceremonialnym uprawnieniem, polegającym na prawnym obowiązku akceptowania kandydatur sędziów przedstawianych przez KRS, czy raczej Prezydentowi przysługuje w tym zakresie swoboda decyzyjna, co oznacza, że nie jest on zobligowany do uwzględniania wniosków KRS.” W wyroku z dnia 5 czerwca 2012 r. K 18/09 Trybunał stwierdził, że było to niezgodne z Konstytucją. Jeżeli takie kwestie pozostają przedmiotem sporu, nie można bezkrytycznie bronić konstytucji, która do tego dopuszcza.

W konstytucji nie jest napisane, czy prezydent musi powołać sędziów, zgodnie z wnioskiem KRS, czy jednak nie musi. I można jej przepisy interpretować różnie. I różni konstytucjonaliści, wychodząc z tych samych przecież przesłanek, jakimi są przepisy konstytucji, dochodzą, na drodze bardzo wyrafinowanego rozumowania, do zupełnie różnych wniosków.

Zdaniem Lecha Garlickiego „powołanie sędziów jest osobistym uprawnieniem (prerogatywą) prezydenta” [co oznacza, że] „nie ma on prawnego obowiązku uwzględnienia wniosku KRS, nie można więc jego pozycji sprowadzać tylko do roli ,,notariusza” potwierdzającego podejmowane gdzie indziej decyzje (…) skoro art. 179 określa wystąpienie KRS mianem ,,wniosku”,  to wskazuje jego niewiążący materialnie charakter, nawet jeżeli złożenie wniosku jest koniecznym elementem procedury”. [L. Garlicki [red.] Komentarz do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej;  tom IV, Warszawa 2005, s. 5] Podobny pogląd wyraził Wojciech Sokolewicz, pisząc, że „wszelkie próby dowodzenia, iż prezydent jest obowiązany do uwzględnienia wniosku KRS zmierzają do ograniczenia kompetencji konstytucyjnych prezydenta i winny być stanowczo odrzucone”. [W. Sokolewicz; Konstytucyjna regulacja władzy sądowniczej, [w:] Konstytucja, ustrój, system finansowy państwa; księga pamiątkowa ku czci prof. Natalii Gajl, Warszawa 1999]

Tymczasem art. 161 konstytucji stanowi, że ,,Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, dokonuje zmian w składzie Rady Ministrów.” I nikt nie podważa, że jak Prezes Rady Ministrów taki wniosek zgłosi, to prezydent musi go przyjąć. A przecież i tu i tu mowa jest o „wniosku”.

Próby rozwikłania tego problemu go jeszcze potęgują. Jerzy Ciapała twierdząc, że ,,niezgodne z założeniem systemu rządów byłoby odczytanie normy z art. 161 inaczej niż w formule nakazu czynienia użytku z kompetencji przez prezydenta”, wywodzi, że użycie w art. 179 tego samego zwrotu co w art. 161 nie stanowi wystarczającego argumentu za tym, że prezydent musi, no bo przecież zgodnie z art. 227 Prezes NBP powoływany jest przez Sejm też na wniosek prezydenta, a „trudno wymagać, aby Sejm jako organ kolegialny miał obowiązek wykonania kompetencji poprzez powołanie Prezesa NBP wnioskowanego przez prezydenta”. Jego zdaniem prezydenckie kompetencje trzeba oceniać przez „porównanie funkcji prezydenta z ustrojową pozycją KRS”. Prezydent musi, podobno, uwzględnić wniosek KRS, bo ,,nie jest zadaniem prezydenta, lecz KRS, stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej. Po co w takim razie przypisywano prezydenta do tej procedury? By podkreślić doniosłość pozycji sędziego, bo „skoro tylko sądy wydają wyroki w imieniu Rzeczypospolitej (art. 174), to uzasadnione jest powoływanie sędziów przez organ państwa, który uosabia majestat Rzeczypospolitej”. Zapomniano jednakże, że prezydent wybierany jest w wyborach powszechnych i ma pewne funkcje władcze, a nie tylko reprezentacyjne.

Jarosław Sułkowski uważa, że „argumentem odbierającym prezydentowi prawo do niepowołania sędziego jest (..) zasada podziału władz, uwypuklająca władzę sądowniczą jako odrębną od pozostałych władz, wrażliwą na wszelkie przecięcia kompetencyjne, co powoduje, że w razie jakichkolwiek wątpliwości co do dopuszczalnego zakresu ingerencji należy postępować zgodnie z zasadą exceptiones non sunt extendendae.” [J. Sułkowski Uprawnienia Prezydenta RP do powoływania sędziów [w:] Przegląd Sejmowy 4(87)/2008 http://www.sejm.gov.pl/wydarzenia/przeglad/teksty/ps87.pdf] Ta elegancka, rzymska paremia prawnicza oznacza, że wyjątków nie należy interpretować rozszerzająco. Wyjątek (jako odstępstwo od reguły) obowiązuje tylko w takim zakresie, jaki wynika z jego treści i nie może być w drodze zabiegów interpretacyjnych przenoszony na sytuacje podobne lub zbliżone. Może dlatego, że nie wiadomo, co tu jest i w jakim zakresie regułą, a co wyjątkiem, autor przytacza argumenty zwolenników poglądu, że prezydent jednak nie musi automatycznie akceptować wniosku KRS i konkluduje, że: ,,konstytucja na zasadzie absolutnego wyjątku dopuszcza możliwość odrzucenia przez prezydenta kandydata na sędziego.” Czyli, że jednak prezydent może!

Przy wykładni konstytucyjnych uprawnień prezydenta w zakresie powoływania sędziów należy uwzględnić ustanowioną w art. 10 konstytucji zasadę podziału i równoważenia się władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej! Odpowiedzieć trzeba na pytanie co bardziej równoważy władzę: gdy prezydent musi przyjąć wniosek KRS o powołaniu sędziego, czy, sam nie mogąc powoływać sędziów, ma prawo ich niepowołania? Wykładnia zmierzająca do pozbawienia prezydenta prawa odmowy powołania sędziego narusza wprost art. 10 konstytucji w takim znaczeniu, jakie zasada podziału i równoważenia się władz ma od czasów Monteskiusza!

Odnośnie sędziów Trybunału sama Konstytucja nie przewidywała „powoływania” przez Prezydenta. Jednak Ustawa o TK z 1997 w art. 5 ust. 5 wprowadzała obowiązek złożenia „wobec Prezydenta” ślubowania o określonej treści. Była to zmiana w stosunku do art. 13 ust. 6 ustawy z dnia 29 kwietnia 1985 r. o Trybunale Konstytucyjnym (Ustawa o TK z 1985) [Dz.U. 1985 nr 22 poz. 98], która ustanawiała – w jeszcze innym porządku ustrojowym – Trybunał Konstytucyjny. Obejmując stanowisko członek Trybunału składał ślubowanie wobec Marszałka Sejmu – czyli organu który go powoływał. Funkcje głowy państwa wypełniała wówczas Rada Państwa – ale to nie wobec Przewodniczącego Rady Państwa miał składać ślubowanie członek Trybunału. W 1997 roku przyjęto rozwiązanie, że ślubowanie to składane jest jednak wobec głowy  państwa, którą został Prezydent Rzeczpospolitej wybierany z wyborach powszechnych mający więc najsilniejszy mandat demokratyczny w kraju, któremu Konstytucja nadała znacznie dalej idące prawa niż miała Rada Państwa.

Czy zatem złożenie ślubowania wobec prezydenta sędziego TK wybranego przez Sejm ma inne skutki niż powołanie przez prezydenta sędziego wybranego przez KRS? Można oczywiście argumentować, że „powołanie” i „odebranie ślubowania” to coś zupełnie innego – o czym świadczy choćby sama zwrot semantyczny, a w dodatku aktem innej rangi uregulowany (konstytucja i ustawa) ale pola do sporów to nie zamyka.

Reasumując:

  1. Mieliśmy do czynienia ze sporem bardziej politycznym niż prawnym.
  2. Nie było dobrego, prawnego rozstrzygnięcia tego sporu poza powstrzymaniem się Trybunału od aktywnego uczestnictwa w nim.
  3. Mówienie przez prawników o „tzw. Trybunale”, „Trybunale Przyłębskiej” czy „sędziach dublerach” jest wyrazem politycznych emocji które wpływają na osąd prawny.
  4. Sentencja wyroku Trybunału 34/15 nie pozwala na dokonanie w nim zmian polegających na „usunięciu” sędziów dublerów”
  5. Stosowanie się do uzasadnienia wyroku 34/15, oznaczałoby konieczność utrzymywania niekonstytucyjnej kategorii „sędziów oczekujących”.
  6. Upływ kadencji kolejnych sędziów TK i wstępowanie na ich miejsce „sędziów oczekujących” stworzy w praktyce sytuację, sprzeczną z sentencją wyroku K 34/15 – poprzez wejście w skład Trybunału sędziów, wybranych przez Sejm wcześniejszej kadencji niż ta, za której upływa kadencja ustępującego sędziego Trybunału.

Inne wpisy tego autora