Do Sejmu wpłynął projekt ustawy posłów Koalicji Polskiej dotyczący sędziów pokoju. I o ile samo rozwiązanie – wprowadzenie sędziów pokoju – budzi moją sympatię, to na podstawie tego projektu ustawy, nie widzę szansy na zmianę w polskim wymiarze sprawiedliwości. Projekt dotyczy bowiem wyłącznie spraw organizacyjnych i ustalenia właściwości sądów pokoju, czyli wskazania spraw, którymi będą zajmować się sędziowie pokoju. No więc takimi sprawami będą generalnie spory majątkowe, gdzie wartość przedmiotu sporu nie przekracza 10 tys. zł. Ten sam limit dotyczy spraw związanych z wydaniem własności, ochroną posiadania i czynów niedozwolonych. Sędzia pokoju rozstrzygałby też spory związane z uprawnieniami konsumenckimi oraz pozwami najemcy przeciwko wynajmującemu.
Limit kwotowy jest ustawiony sensownie, podział spraw faktycznie odciążyłby sądy rejonowe od ogromnej części pozwów, którymi się obecnie zajmują. Tak samo wskazanie spraw karnych do rozstrzygania, zagrożonych karą do roku pozbawienia wolności, ma swoje racjonalne uzasadnienie. Precyzyjnie jest też określony sposób wybierania sędziów pokoju – w wyborach organizowanych wraz z wyborami samorządowymi wybierany byłby jeden sędzia pokoju w przybliżeniu na 40 tys. mieszkańców. Co więcej – przewidziano wszystkie aspekty wyborów (sposób stawiania krzyżyka i wybory uzupełniające) oraz organizacji pracy sędziów pokoju. Można zatem dowiedzieć się z projektu ustawy, że sędzia pokoju ma mieć dwóch asystentów. Można się dowiedzieć także, jak ustalane będą zarobki oraz że kariera sędziego pokoju po zakończonej kadencji, będzie prowadziła do wymiaru sprawiedliwości, z opcją uczynienia z niego sędziego sądu rejonowego.
Wszystko to zostało opisane, a w uzasadnieniu wsparte także przykładami z Europy. Zręby systemu zostały opracowane. Rzecz jednak nie w samym, dość prostym, systemie. Można oczywiście z tych zapisów szydzić – a czemu dwóch asystentów? (sędzia sądu rejonowego ma jednego), czemu takie, a nie inne zarobki? Czy nie mamy do czynienia z możliwością wejścia do zawodu sędziowskiego w innym trybie. Słabością proponowanego systemu wydaje się obowiązkowy związek sędziów pokoju z wykształceniem prawniczym i praktyką zawodową w tym zakresie. Opisane w projekcie wymogi rozszerzają wprawdzie dostęp do sądzenia, ale nadal zamykają go w ramach korporacji prawniczych. W tej sytuacji „udział elementu społecznego” w sadach pokoju nadal będzie niewystarczający, choć to oczywiście sprawa do dyskusji.
Przytoczone wyżej kwestie to sprawy istotne, ale nie dotyczące kluczowych rozwiązań związanych z sędziami pokoju. A te rozwiązania leżą w zupełnie innej sferze. Naprawdę wtórne znaczenie ma sposób wyboru sędziów pokoju i ich przyszła droga zawodowa. Wtórne znaczenie ma organizacja pracy sądów i ich umiejscowienie w strukturze. Akurat kwestia dwóch wykształconych asystentów (warunki przyjęcia na to stanowisko są określone jako dość restrykcyjne i wiążą się m.in. z wykształceniem prawniczym) może mieć wpływ na „skuteczność orzeczniczą” i szybkość pracy, ale to też nie jest istota problemu.
Istota problemu związana z wprowadzeniem instytucji sędziów pokoju ma zupełnie inny charakter. A mianowicie dotyczy procedur stosowanych przed tymi sądami. Rozumiem, że jeśli napiszę, że spór o rzecz wartą 8 tys. zł jest błahy, to wiele osób oburzy się na takie twierdzenie. 8 tys. zł to spora kwota i aby ją odłożyć, trzeba czasem odkładać bardzo długo (większość naszych rodaków przed pandemią nie odkładała nic). Jednak powiedzmy wprost – z punktu widzenia wymiaru sprawiedliwości to sprawa nie najbardziej istotna. I tu trzeba sprawnie pogodzić dwie sprzeczne wartości. Konieczne jest uproszczenie procedury, by sprawa o rzecz wartą 2 tys. zł, nie angażowała sądu latami, nie wydawano ogromnych kwot na opinie biegłych, nie rozbudowywano nadmiernie postępowania dowodowego. Z drugiej jednak strony konieczne jest zapewnienie takiego przebiegu procesu, by osoba, która spiera się o te 2 tys. (dla niej subiektywnie kwotę znaczącą), miała poczucie poważnego potraktowania jej problemu.
Dlatego najważniejszymi kwestiami jest właśnie określenie zasad zamawiania opinii biegłych, zasad prowadzenia postępowania dowodowego, zasad przesłuchiwania (i liczby) świadków. Konieczne jest stworzenie takiej procedury, by spór rozstrzygać na maksymalnie dwóch, trzech posiedzeniach sądu. Bez względu na umiłowanie „prawdy obiektywnej” i dążenie do ustalenia „stanu faktycznego”, w sądach pokoju konieczne jest racjonalne stosowanie zasad ekonomiki procesowej. Sprowadzone do brutalnej codzienności pytanie brzmi bowiem: jak głęboko wchodzić w takie spory, by sprawnie je rozstrzygać? Z jakich elementów procedury można zrezygnować, nie naruszając prawa do uczciwego, bezstronnego osądzenia sporu? Nic z tego nie zostało rozstrzygnięte, pozostawiono to przyszłym rozwiązaniom. A jeśli nie powstanie specjalna procedura, dedykowana tym sprawom, cała reforma nie będzie miała sensu. Przybędzie sędziów i asystentów, ale sprawę o rzecz wartą 2 tys. zł nadal będzie można przeciągać i prowadzić latami. Nie o to chodzi w reformie wymiaru sprawiedliwości.
Jestem absolutnym zwolennikiem wprowadzenia sadów pokoju i wyboru sędziów pokoju. Na podstawie obecnego projektu nie jestem jednak w stanie ocenić czy cokolwiek zmieni się w realiach wymiaru sprawiedliwości. Czekam na głębsze rozwiązania i projekty. Od nich zależy czy cała ta operacja będzie miała sens.