Dlaczego obywatele nie chcą brać zastrzyków i maskować się jak przestępcy (2)

Doceniasz tę treść?

Okazało się, że tekst o propagandzie dotyczącej szczepień i zaleceń sanitarnych spotkał się z, jak to mówią w kręgach ludzi eleganckich,  życzliwym przyjęciem. Wskazywałem w nim na błędy w komunikacji z ludem, które moim zdaniem popełniono, starając się namówić go, by zastrzyk przyjął (teraz już wielokrotnie), zamaskował się, czy też poddał innym pandemicznym dyscyplinom. Przestawię więc kolejne przykłady złych decyzji, które podjęto, o pandemii opowiadając. Czasami reakcje, interpretacje poszybowały w kierunkach, których nie przewidziano.

W reklamie nieraz używa się świadectw ludzi, w branżowym żargonie mówi się o testimonialach. Zwykli obywatele, a czasami celebryci, jak jakaś dajmy na to Kurdej-Szatan, o czymś zaświadczają. Z osobami znanymi więcej ludzi się utożsamia, może je lubić, czasami podziwiać, więc siła ich perswazji jest większa niż anonimowego obywatela, który w reklamie występuje. I tak nasz osobnik, czy przykładowa celebrytka Kurdej-Szatan zaświadczają, że mieli grzybicę, czy łupież, ale po zastosowaniu tego, czy tamtego już nie mają. Przekaz oczywisty: jak Boga kocham, zaświadczam, tak było – miałem łupież i już nie mam, ale też odwołujący się nieco do ambicji i aspiracji: bądź jak Kurdej-Szatan, jak ona pozbądź się łupieżu. Technika, która ma zastosowanie do reklamy mazi, piguł, czy czego tam, okazała się chybiona w przypadku szczepień. Owe świadectwa, zeznania o szczepieniu stały się w wielu przypadkach dowodem na to, że szczepienia nie działają.

Zrozumiałe jest to, że w pierwszej fazie akcji, osoby władcze, odpowiadające za nią, za państwo, jakieś autorytety medyczne, osobiście dawały przykład, przekonywały, że procedura jest prosta, nie ma ryzyka i dawały się nakłuwać w błysku fleszy i oku kamery. Czasami wychodziła groteska, jak w przypadku uroczystego zaszczepienia w Izraelu milionowego obywatela. Sam ówczesny premier Netanjahu na miejscu się zjawił i sfotografować dał, sukces reklamując. Potem okazało się, że ów milionowy zaszczepiony to dopiero co z więzienia wyszedł, w którym za morderstwo ćwierć wieku odsiedział. Być może można się było tym nawet pochwalić: oto my w Izraelu już nawet morderców szczepimy, a wy w tej Unii Europejskiej nawet szczepionek jeszcze sobie nie załatwiliście. Z drugiej strony słabo wyszło: mordercę ratują, a niewinny obywatel na zbawienie czekać musi. Absurdalna historyjka bez znaczenia.

To, co w pierwszej fazie było do przyjęcia – osobiste dawanie przykładu przez władców, którzy jak dowódcy krzyczą za mną i pędzą na czele, zmieniono w wyścig, festiwal zastrzykowy. Wykreowano i podgrzewano atmosferę, w której kto żyw chwalił się, jakby jakiś egzamin zdał, czy do wyższych sfer, czy kręgów wtajemniczenia przyjęty został. Zaroiło się od testymoniali i niestety okazało się, że wielu przypadkach odniosły one skutek odwrotny, stały się świadectwem tego, że szczepionki nie działają. Lud wie, że oto celebryta wicemarszałek Terlecki, mimo szczepień zachorował, podobnie jak dziennikarka Magdalena Ogórek. Nie bądź, jak Ogórek i nie szczep się, bo i tak nic ci to nie pomoże.

Dochodzi też do tragedii. Teraz w nieudolny sposób trzeba je tłumaczyć, a w propagandowej kakofonii trudno się ze spokojną argumentacją przebić. Wiadomo było, że jak się zaszczepi 100 procent populacji, to umierać będą tylko zaszczepieni. Doprowadzono jednak do sytuacji, w której śmierć osoby po pełnej dawce przez wielu uznawana jest jako dowód na to, że szczepionki nie tylko nie chronią, ale wręcz zabijają. I znów nie chodzi o sprawy medyczne, o poziomy ryzyk etc., tylko o sam przekaz, o mechanizm, który działa przecież w dwie strony. Ktoś się dzielnie odgraża, że się nie zaszczepi, potem ciężko choruje, i staje się dowodem na to, by foliarzy, antyszczepionkowców nie słuchać. No i mamy też licytacje. Szczepieni pokażą nieszczepionego, który zmarł, to w odpowiedzi nieszczepieni wynajdą zmarłego szczepionego. Teraz nikt już tego nie powstrzyma, a grzech był pierworodny. Postawiono na akcyjność, na rywalizację niemal sportową, którą chwalący się szczepieniami chcą wygrać. Czy badania profilaktyczne (a szczepienia to profilaktyka) przeciwko rakowi też by promowano, wyśpiewując siala lala, oj da dana profilaktyka kochana, czy w skupieniu i spokoju? Pod tekstem znajdą państwo przykład skrajnie idiotycznego, infantylnego promowania szczepień. Prosto z Ameryki.

I dalej, gotów jestem założyć się, że nie zastanawiano się nad tym, jaki efekt komunikacyjny, w jakim czasie chce się osiągnąć. Czy robiąc coś powoli systemowo, spokojnie, zdołamy zaszczepić większy odsetek populacji, czy też jak będziemy robić to szybko, w trąby dmąc entuzjastycznie? Czy rozpętujemy szaleństwo jak przed wyprzedażami, czy świętami Bożego Narodzenia, czy też rozkładamy wszystko w czasie? Ta kwestia dotyka oczyścicie zagadnień z zakresu zdrowia publicznego i to medycy, matematycy, specjaliści od modeli powinni wiedzieć, co da lepszy efekt: czy to, że szybko zaszczepimy mniejszy odsetek, czy to, że wolniej większy. Tak czy owak, z powodów politycznych uczestniczyliśmy też w wyścigu z innymi krajami. Izrael pędził tak szybko, że wyprzedza nas o całe okrążenie – jest po trzeciej dawce i goni po czwartą.

Całkowicie pozbawione sensu jest epatowanie chorobą, cierpieniem i śmiercią. To nie działa, a jeśli już, to bardzo powoli tak, że wszyscy wcześniej powymierają, niż się wystraszą. Efekt pokazywania szpitalnych sal, rurek, podłączonych do aparatury konających pacjentów ma bardzo ograniczony zasięg. Niemal żaden i widać to po prowadzonych od dziesięcioleci kampaniach antynikotynowych. Widok płuc, które wyglądają jak błoto pośniegowe w zagłębiu węgłowym, obciętej gnijącej nogi, czarnej jamy ust nie robi na palących wrażenia. I wiemy to, bo owszem liczba palących spada, ale całe dekady zajmuje uzyskanie jakiegoś wyraźnego efektu w skali społecznej. Skoro już w przypadku kampanii antynikotynowych postawiono na brutalność przekazu, szokowanie, to wedle mnie należało to zrobić inaczej. Zamiast wmawiać, że ci noga zgnije i ci kulasa obetną, trzeba było przekazywać to, że śmierdzisz, tu i teraz z gęby ci jedzie, jakbyś popielniczki wylizywał, damy kwaśnym uśmiechem nie oczarujesz i jeszcze kaca giganta będziesz miał, jakbyś łeb w kominie trzymał. Sam paliłem i obietnica udaru nie robiła na mnie wrażenia

W naszych rozważaniach cały czas musimy mieć na względzie, do kogo przekaz kierujemy. Oczywiście, że są ludzie, którzy nie palą, bo rak, bo serce, udar etc. Oni także z tych powodów nigdy nie palili. To przekaz do tych, którzy palą, podobnie jak przekaz szczepienny jest do tych, którzy szczepić się nie chcą. Wiadomo, że ludzie szczepią się, by nie chorować, nie cierpieć, nie umrzeć. Ci są przekonani. Chodzi o pozostałych jak ci, którzy mimo raka, udaru, gnijącej nogi, kopcą jak czołg T-34, na którym Armia Czerwona do Berlina wjechała.

Tak jak nie ma sensu przywoływanie celebrytów, by zachęcić do szczepień, tak nie ma sensu wskazywać na inne kraje, by argumentować, że trzeba zaprowadzić sanitarny reżim. Pisałem w poprzednim tekście o tym, że z faktu, że zrobiono coś we Francji, czy Niemczech nie wynika, że to jest dobre. Okazuje się, że naszych celebrytów, polityków dziennikarz ogarnęło już teraz prawdziwe szaleństwo na tym tle, epidemia przywoływania krajów jakoby cywilizowanych, naśladowania godnych. To przeciwskuteczne, aroganckie, pełne pychy, pokazujące stopień oderwania od rzeczywistości. To, że Francja, Niemcy zafundowały sobie miliony imigrantów, pokazały bierność wobec nich w 2015 roku, nie jest żadnym argumentem za tym, byśmy my teraz ręce rozłożyli. Albo nogi: refugees welcome. Jest dokładnie odwrotnie: spójrzmy na Francję, wyciągnijmy wnioski, nie przyjmujmy milionów nielegalnych imigrantów i nie zaprowadzajmy też sobie jak ona segregacji sanitarnej. Taki może być odbiór. Wymuskany doktorek w telewizorze opowiada, jak to bez przepustki sanitarnej nie można wejść do ulubionego muzeum w Lizbonie, zejść w ulubionym paryskim hotelu na śniadanko, by zjeść swe ulubione jajka po benedyktyńsku, czy wiedeńsku i croissanta au chocolat. To ma przekonać panią we Włodawie, pana w Odrzywołach, żeby jak idzie do sklepu GS, to koniecznie ze sobą paszport miał, bo bez tego flaszki nie kupi. Żeby coś przekazać, to trzeba mieć pojęcie, co to jest grupa docelowa i do kogo z komunikatem trafić mamy Zdecydowana większość Polaków – 20,5 miliona mieszka na wsi i w bardzo małych miastach. Panie Mietku, panie Waldku zróbmy sobie po francusku. Żeby reżim sanitarny był (zapraszam do lektury). No i będziemy tacy cacy, jak doktorek z muzeum Arte Antiga albo kafli – Azulejos w Lizbonie. Zapraszajmy go do telewizora, a on ludowi będzie opowiadał, gdzie bywał. Gdy mowa jest o jakichś cywilizowanych krajach, to warto popatrzeć na to, jak Austria, czy Australia cywilizację właśnie odrzucają. Pozostawiam ten temat, bo wykracza już on poza propagandę i komunikację i dotyczy aksjologii.

Przekazy, komunikaty nie padają w próżni bez kontekstów na niezapisaną tabula rasa, zbiorczą świadomość bez wszelkiej wiedzy, bez doświadczeń. Nie wymaże się ze świadomości zbiorowej, którą od zbiorczej odróżniamy, wiedzy o dysfunkcyjnym społeczeństwie francuskim. Mówienie: zróbmy jak odważny Macron, jest mówieniem: również zacznijmy się tłuc w galeriach, sklepach, na ulicach jak we Francji, Belgii, Austrii, Włoszech, albo nawet zacznijmy strzelać do siebie jak w Holandii. Jeśli już ktoś miałby w Polsce reżim sanitarny zaprowadzać, to musi to być reżim nasz, polski, narodowy, piastowski, prasłowiański, a nie importowany z zepsutego Zachodu. Jeśli mielibyśmy mu się poddać to z poczucia patriotyzmu, a nie dlatego, że jesteśmy wykastrowani i bezwolni, jak degeneraci z Brukseli, Berlina czy Paryża. Ja nie pojmuję tego, że trzeba tłumaczyć takie oczywistości jak to, że Polak nie jest wiedeńczykiem, czy Niemcem i nie ma co uwodzić go wizją schludnego, eleganckiego obozu.

Wielkim błędem było wyjście przez specjalistów z różnych dziedzin poza zakres swych kompetencji. Dotyczy to głównie medyków ekspertów od wirusologii etc. Nagle poczuli się powołani do tego, by nam opowiadać, jakim jesteśmy niezdyscyplinowanym społeczeństwem, jaki powinien być system kar i nagród, co jest zgodne ich zdaniem z prawem, co jest cywilizowane, a co nie, wymyślać sposoby na przekonywanie nas i na koniec wrzeszczeć, że nie chce się ich słuchać. Jeśli należą do owej rady pandemicznej przy rządzie, to należało ich od razu z niej wyrzucić, a pozostali, by się uspokoili i nie próbowali błyszczeć w telewizjach. Co z tego, że na wirusach, pandemii się znają, skoro w świadomości ludu tylko bałaganu narobili. Jak umiem naprawiać samochód, to nie znaczy, że także komputer. Specjalista od zdrowia fizycznego, od ciała fizycznego niech nie bierze się za uzdrawianie chorej wedle niego świadomości narodu, chorego narodowego charakteru. Nie jest ani Mickiewiczem, ani Sienkiewiczem, czy Żeromskim. Co posiali, to zbierają – obelgi i złorzeczenia pod swoim adresem. Jak człowiek, który ma słuszną czy nie, opinię akwizytora szczepionek, ma ludzi do nich przekonać, wyzywając ich i grożąc im? Dla dobra akcji powinien zniknąć z ekranów.

Na porażkę promowania szczepień i reżimu sanitarnego składają się błędy popełnione ze zwykłej szczerej głupoty, z nadgorliwości, ale też kłamstwa, oszustwa, manipulacje, jakich się z wyrachowania dopuszczono, a które obróciły się przeciwko tym, którzy je wymyśli i samej akcji namawiania ludzi. Spreparowano coś, podkoloryzowano i utracono kontrole nad tym, jak to „coś” jest interpretowane. Są też jednak kłamstwa, które są wynikiem cynizmu, nikczemności, i które z nami pozostaną nawet, jak już żadna pandemia zagrażać nam nie będzie. Oszustwa, kłamstwa manipulacje o wadze znacznie większej niż naciągane statystyki, koloryzowanie, twórcza interpretacja najbardziej oczywistych zdarzeń, znacznie bardziej niebezpieczne. Nie wspominałem o tym do tej pory. Chodzi o odwrócenie znaczeń. O nazwanie przywilejem, tego, że można chodzić do kina, na koncert, jechać na wakacje. Że przymus poddania się określonym zachowaniom pod rygorem pozbawienia fundamentalnych praw nazwano wolnym wyborem, dobrowolnością. Choć to wszystko odbywa się w obszarze propagandy, pozostawiam temat, bo znów wkraczamy w sferę aksjologii, wyznawanych wartości, a szerzej podstaw, na których zbudowana jest nasza dzisiejsza cywilizacja, o które wszystkie wolności od setek lat władcom i reżimom wydzierane się opierają. O tym będę pisał jeszcze wiele razy, póki coraz powszechniej i bezwzględniej zaprowadzana w Internecie i nie tylko, cenzura wszystkiego nie zablokuje. Dla bezpieczeństwa, dla zdrowia społecznego.

Poglądy wyrażane przez blogerów publikujących dla WEI mogą nie być zgodne z oficjalnym stanowiskiem think-tanku.

Inne wpisy tego autora