Dlaczego obywatele nie chcą brać zastrzyków i maskować się jak przestępcy

Doceniasz tę treść?

Na początek posłodzę sobie i nawet się napuszę. Otóż w czasach, gdy na dużą skalę, dla wielkich firm i instytucji zajmowałem się propagandą – reklamą, PR etc., wydzwaniali do mnie różnej maści akwizytorzy/sprzedawcy. Mówili tak: organizujemy sympozjum/konferencję/warsztaty/wykłady, na których zaproszeni przez nas znawcy/eksperci/specjaliści/uczeni za jedyne 10 tysi powiedzą panu, co i jak. Odpowiadałem wtedy: to ja jestem ekspertem i jak mi zapłacicie, to na konferencję przyjdę i mogę ewentualnie coś waszym ekspertom wytłumaczyć. Dzisiaj zrobię to za darmo i wyłuszczę, dlaczego część polskiego ludu, ale nie tylko, bo zjawisko ma zasięg globalny, nie chce, by im coś wstrzykiwano, nie chce kryć twarzy jak przestępca, ani nie godzi się na segregację sanitarną. Nie będzie to tekst o tym, czy się szczepić, czy oddzielać zaszczepionych od tych sanitarne podejrzanych etc. To będzie tekst o propagandzie, o tym, jak próbowano do tego przekonać i z jakich powodów nie udało się, o percepcji, a nie o medycynie, czy zdrowiu publicznym

Odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie nie szczepią się, nie zachowują norm sanitarnych, jest dość prosta. Otóż nie chcą się zgodzić z powodu kłamstw, oszustw, obłudy wielkiej części tych, którzy do tego namawiają. To dotyczy polityków, medyków, dziennikarzy, owych speców od propagandy, ale też celebrytów z poczuciem misji pokazywania się w odpowiednich okolicznościach, by lepszymi się wydać. Ponad półtora roku temu napisałem pierwszy tekst na temat nie tyle pandemii, co zachowań i uważałem, że skoro mierzymy się z czymś nieznanym, to należy zacisnąć zęby i poddać się sanitarnemu reżimowi. Izolować, jak statki w porcie w Wenecji, które w czasach dżumy stać musiały na redzie 40 dni, zanim załodze zejść na ląd pozwolono. Stąd termin „kwarantanna. Szwedzki model, by nic nie robić, który sprowadził się do porzucenia starszych i słabszych uznawałem za nieludzki, za niszczący więzy społeczne. Epidemiolog Agnes Tegnell przekonywał wtedy, że inne kraje, które zamknęły się, tylko odwlekają problem w czasie. I wtedy, i dziś uznaję to tłumaczenie za debilne. Zasadniczo to ja chcę odwlec choroby i śmierć w czasie – chociaż do setnego roku życia.

Rok 2020 okazał się koszmarny, ale pod jego koniec obwieszczono zbawienie. Nauka zwyciężyła, jest szczepionka. Wtedy napisałem o Wielkiej Orkiestrze Świątecznych Szczepień, by nie robić widowiska, nie wpadać w amok, nie robić cyrku, jak w PRL na dzień czynu partyjnego, gdy lud wychodził zbierać ziemniaki, kłosy zbóż, zamiatać ulice w owym socjalistycznym entuzjazmie. Pisałem, by nie ekscytować się, nie stawiać wszystkiego na jedną kartę: Szczepionka jest największą i na razie ostatnią obietnicą. Wszystkie inne tak naprawdę zawiodły. Jak będziecie nosić maseczki, myć ręce i dezynfekować je do kości, jak zamkniemy wszystko, jak zamkniecie się w domu, jak się nie będziecie spotykać, jak nie będziecie świętować i odwiedzać najbliższych, jak to, czy tamto, to zaraza minie i wrócimy do życia. A co jeśli i akcja szczepień zawiedzie? Jeśli efekt okaże się średni, taki sobie? Że szczepionka czasami działa, czasami nie, że zaszczepiono za mało, albo nie w tej kolejności itd. Tekst praktycznie nic nie stracił z aktualności poza tym, że po wielkich początkowych kłopotach Unia opanowała problem braku szczepionek i jest ich tyle, że za chwilę będą kłopoty z utylizacją niewykorzystanych dawek. Jednak pokusa fanfaronady zwyciężyła, więc w trąby dęto aż do płuc obrzęku

Łatwo mi się napisało, że klapa szczepień wynika z kłamstw, oszust i obłudy, ale wypada wyjaśnić, co się na nie składa. Co sprawiło, że zawiodła sanitarna propaganda i całe pokłady polskiego, ale też na świecie, ludu nie dały się przekonać. W Polsce mowa pewnie o 45 procentach populacji, w innych krach od 20 do niemal 50, jak w USA, które się po zastrzyk nie ustawiły i nadal zrobić tego nie chcą, choć to przecież na nich skierowany jest cały propagandowy ogień. Już start kampanii był groteskowy. Oto okazało się, że stary towarzysz Miller, jacyś tam artyści i celebryci zaszli po szczepionki od tyłu, jak po mięso do rzeźnika w PRL i wepchnęli się po zastrzyk bez kolejki. Miller był przyzwyczajony, że aparatczycy PZPR, tacy, jak on dostawali coś za żółtymi firankami i taka mu ta socjalistyczna/partyjna świadomość pozostała. Żenujące zachowanie postanowiono wykorzystać do propagowania szczepień i specjaliści od propagandy, podnieceni jak dziunia z liceum dziennikarze obwieścili, że to była wielka akcja promocyjna, bo lud pomyśli, że to towar deficytowy, wyjątkowy jest, więc jak za PRL na pasztetową i mielone się rzuci. (Ileż w tym było obrzydliwej pychy i pogardy wobec ludzi). Tymczasem szczepienia miały swój harmonogram i dziś z punktu widzenia osoby nieszczepionej, nasz przysłowiowy towarzysz Miller, który szczepił się od tyłu, wyszedł na durnia. Wziął raz od tyłu, potem drugi raz zgodnie z rozpiską i teraz nadstawia się po raz trzeci. Patrzy na to osobnik nieszczepienny i myśli: sobie, że jest dokładnie w tej samej sytuacji co przysłowiowy towarzysz Miller – nieodporny, przed szczepieniem. Temu towarzyszu Milleru oko się urwało, już coś tam zanikło i jest teraz zupełnie jak płaskoziemiec antyszczepionkowiec. Jakiś psycholog amator mógłby umyślić, że nasz przysłowiowy towarzysz Miller szczególnie na zaprowadzenie tyranii sanitarnej się uwziął, nie tylko dlatego, że reżimy lubi, ale też, by to nakłuwanie się od tyłu i kolejne jakąś przewagę nad nieszczepionymi mu dały. To byłaby też jego zemsta nad nimi.

Od samego początku przekonywano, że szczepionki wybawiły ludzkość od wielu chorób, samo ich przyjęcie jest czymś banalnym, oczywistym. Analogia do odry, polio etc. okazała się jednak chybiona. Szczepionka szczepionce nierówna, podobnie jak lekarstwu lekarstwo, a woda wódce, choć i to, i to płyn do picia jest. Możliwe wnioski są dwa: ci, którzy mówili, że zaszczepienie się przeciwko covidovi jest takie, jak przeciwko odrze kłamali, albo nie mają wiedzy medycznej. Nikt nigdy bowiem nie słyszał o tym, by przeciw odrze szczepiono się raz, potem drugi, trzeci, na horyzoncie czwarty i tak właściwie do końca życia, co pół roku. Albo okłamywano ludzi i potraktowano, jak przygłupie dzieci i nie powiedziano im prawdy, że tak proces będzie wyglądał, abo nie wiedziano, że tak właśnie będzie. Nie było wiedzy medycznej. Tak czy owak, obietnica uwolnienia się po szczepieniu okazała się płonna. Nie słychać też nigdzie o tym, iż zaszczepieni na odrę chorują, a nawet na nią umierają. Od obietnicy pełnego wyzwolenia szczepionką covidową doszliśmy do obietnicy, że może będziesz lżej chorował, jak co pół roku zastrzyk weźmiesz.

Kolejnym wielkim błędem w komunikowaniu szczepień było całkowite wymieszanie najwyższej, zbawienie niosącej nauki ze światem popkultury i bazaru. Szczepić to się należy dla zdrowia, bo jakieś tam białka dimeru esterazy to coś tam, a nie dlatego, że Czarek Pazura ci mówi, że będziesz cool i może potem jeszcze hulajnogę dostaniesz. To była fatalna trywializacja. Dalej się okazało, że ów zabieg życie być może ratujący, to możesz sobie właściwie nawet w barowozie zrobić, niemal na stacji benzynowej, na festynie. Wielka orkiestra świątecznych szczepień zadęła w trąby i ludzie ustawili się w długi majowy weekend tysiącami, by godzinami na zastrzyk czekać. Fajny sposób na spędzenie wolnego czasu. Patrzy na nich niezaszczepiony i co sobie myśli, hę? Widzi dziś w nich naiwniaków, którzy są znów w dokładnie tej samej sytuacji, co on – przed szczepieniem, nieodporni. On to chociaż wybyczył się w ten majowy weekend, piwem ożłopał. I kolejna sprawa: po co było się towarzyszu Milleru od tyłu zakradać i nadstawiać, jak to samo można mieć z budy, czy namiotu w parku, czy gdzie tam owe szczepionkowe posterunki jak placówki urynalne Toi Toi porozstawiano.

Już Jan Kochanowski pisał, iż w Polsce na medycynie znają się wszyscy. Wysypało więc celebrytami, znawcami dziennikarzami, kto żyw w telewizorze rzucił się szczepionki, zasady sanitarne propagować. Władza, specjaliści od zdrowia publicznego uradowali się niepomiernie, że tak wielkich sojuszników w dziele przekonywania narodu mają. Słucham ci ja Grzegorza Kajdanowicza z TVN 24, to ten, w którego programie można żołnierzy, policjantów, strażników z granicy zwyzywać od psów i śmieci, i myślę sobie, a zaręczam nie tylko ja: kim jest ten facet o aparycji i polocie stempla pocztowego, by ktokolwiek miał zdawać się na jego osąd w sprawach zdrowia i bezpieczeństwa? W czym miałby być lepszy od dowolnego osobnika z Facebooka, czy Twittera? Z jakiej racji jakimś dziennikarzom, celebrytom, lekarzom, którzy pieniądz i sławę poczuli, mielibyśmy wierzyć i jeszcze pozwalać obrażać się, wyzywać od głupków, niedouków. Jeden też przykład zasługuje na szczególne wyróżnienie. Marek Migalski, politolog ułomny, co to prawdy o Polsce w telewizorze sprzedaje, chwali się, że kaszle na ludzi nienoszących masek. I jak on im tak rzęzi i charczy, to zaraz w wielkim strachu je zakładają.

Rządowi oficjele od zdrowa i propagandyści nie mają teraz wpływu na to, co o szczepionkach, o porządkach sanitarnych mówi ulica. A jest nią teraz nie tylko internet, ale tacy jak niedokończony polityk Migalski, czy Kajdanowicz z czołem niemarszczonym. Sami do tego doprowadzili, bo postawiono na trywializację, banalizację, ale też przesadę i epatowanie dobre jak dla dzieci. Powinna była być powaga, namysł, refleksja, troska, kompetencja, poczucie odpowiedzialności, a czasami smutek. Wtedy po drugiej stronie – adwersarzy, zostałby brak wiedzy, naiwność, niedojrzałość, dziecięca bojaźń, nieodpowiedzialność, lekkomyślność. Zamiast statecznej perswazji dla dorosłych zaoferowano widowiska, akcje, obrażanie, a na koniec, gdy nic nie zdaje egzaminu coraz głośniejszy wrzask z obelgami i groźbami. I to bez pokrycia. Tak to sobie można swoje dzieci na głupie wychowywać, a nie dojrzałych ludzi przekonywać. Skoro coś jest banalne, oczywiste i tak oswojone, jak wrzask na straganie, to każdy czuje, że może w awanturze brać udział i swoją rację wykrzyczeć. I staje się ona równie dobra, jak urwanego Migalskiego, czy jakiegoś tam profesora.

Wielkim błędem była próba wmówienia, że ci, co nie szczepią się, nie wierzą w naukę, są jacyś zacofani, mało inteligentni, że to jakiś gorszy, głupszy gatunek ludzki. Redaktor z telewizora wydziera się: kiedy Polacy wreszcie otrzeźwieją?! Rechot wyższości jaśnie oświeconych tylko utwierdza sceptycznych w wyborze. Obelgi miałyby ich oświecić, sprawić, że zaufają nauce i ustawią się tak jak czempioni w kilometrowych kolejkach po zastrzyk? Szczególnie głupią odmianą owego propagandowego dzielenia na zwolenników nauki i ciemniaków jest mieszanie w to naszego charakteru narodowego i wyborów politycznych. Oto wskazywane są jakieś mądre narody, które naśladować powinniśmy. Co do zasady argumentowanie: „zróbmy w Polsce tak, a tak, bo we Francji, Niemczech, Szwecji czy gdziekolwiek tak zrobiono”, jest ze swej natury głupie. Wychwalano Izrael, cmokano z zachwytem nad szczepieniami i brytyjskim reżimem sanitarnym, by po tygodniach przekonać się, że tam jest wręcz covidowa katastrofa. Przykład, który miał zachęcać, wskazywać na roztropność, odpowiedzialność, umiejętność zorganizowana się, w percepcji ludu okazywał się dowodem na to, że szczepionka nie działa. Pomysł, by powoływać się na Austrię i Niemcy jako wzory do zaprowadzania reżimu sanitarnego, dyscypliny społecznej, różnego rodzaju segregacji i selekcji uważam za szczególnie kuriozalny, ocierający się o makabreskę. Tak jak w domu powieszonego nie rozmawia się o sznurze, tak w Polsce nie wskazuje się Austrii i Niemiec jako krain wymarzonych porządków.

W opowieści o szczepieniach nie mogło zabraknąć wątków politycznych. Te okazały się szczególnie chybione, ośmieszające tych, którzy dzielą ludzi na wierzących w naukę i tych głupich, zacofanych. W USA ci oświeceni to zwolennicy Demokratów, ciemnota i prostaki to Republikanie, którzy wymrą na COVID. Najgorzej, jest oczywiście w Stanach, gdzie rządzą Demokraci i wątpiący przekonują się o tym. Wróćmy na nasze podwórko. Kilka tygodni temu wskazywano, że województwa lubelskie, podlaskie i podkarpackie mają najwięcej zarażonych, bo tam mieszka ciemny pisowski lud, który się nie szczepi. Teraz najwięcej zakażeń jest w Warszawie i na zachodzie Polski i to na znacznie wyższych poziomach niż było to na wschodzie. Głupi, niezaszczepiony elektorat PiS nagle przeprowadził się do miasteczka Wilanów, do Wielkopolski i Gdańska?

Zwykłym kłamstwem jest kampania propagandowa sygnowana z imienia i nazwiska przez profesorów, w której opowiada się, że ponad 90 procent zgonów dotyczyło niezaszczepionych. Okazało się, że podano dane od początku roku, a więc z miesięcy, kiedy prawie nikt zaszczepiony nie był, więc siłą rzeczy umierały osoby wyłącznie niezaszczepione. Wstrętna, zdemaskowana publicznie manipulacja. Jaką wiarygodność może mieć lekarz, który sygnuje coś takiego? A potem jeszcze towarzyszy takim kłamstwom wymądrzanie się na temat fake newsów, teorii spiskowych antyszczepionkowców. Skoro chodzi o dobro najwyższe, sprawy życia i śmierci, zdrowia milionów, to nie można pozwalać sobie na „lekką” przesadę, lekkie podkoloryzowywanie dla lepszego efektu, bo po zdemaskowaniu można całkowicie utracić wiarygodność. To nie kampania reklamowa odkurzaczy, czy piguł na świąd pod pachą. Przekaz jakoby umierają tylko niezaszczepieni, skonfrontować trzeba nieraz z informacjami, które mogą mówić coś zupełnie przeciwnego. Oto prezydent Siemianowic publicznie mówi, że w szpitalu w jego mieście na OIOM na pięćosób, cztery są w pełni zaszczepione. To nie internetowy błędny rycerz, tylko człowiek, który ma dane. Kłamliwą kampanią doprowadzono do sytuacji, w której wielu wierzyć może, że nie ma informacji o zgonach zaszczepionych, nie dlatego, że np. do nich nie doszło, tylko dlatego, że je zatajono. Do szczególnych aberracji dochodzi wtedy, gdy na wszystko nakłada się jeszcze obłąkanie z fanatyzmu politycznego się biorące. „Gazeta Wyborcza” sugeruje, że rząd wysłał Służbę Leśną do zbierania po lasach zwłok imigrantów!!! W świecie takiej paranoi całkiem możliwe jest, że tysiące ludzi, znacznie więcej niż na COVID, umiera od szczepień, tylko jest to ukrywane. Oczywiście ci, co robią kampanie szczepionkowe, nie mają wpływu na stan oczadzenia GW, ale mają na to, czy sami są precyzyjni, stateczni, sumienni i tysiąc razy sprawdzą, zanim coś palną i wysadzą, by nikt ich z redaktorami gazety nie pomylił.

Obłuda dotyczy głównie kwestii namawiania, by stosować się do zaleceń, czy wręcz by zaprowadzić sanitarny reżim. Chodzi o prawa, które są dla plebsu, a nie dla elit, jaśnie państwa. Cenzura dopiero za kilka lat będzie tak efektywna, że nikt nie zobaczy, jak władcy świata bawią się w Glasgow bez masek, jak Obama i setki jego gości balują w posiadłości Martha’s Vineyard. Wszyscy dobrze wiemy, że zakłada się maski dla potrzeb widowiska w czasie posiedzeń Sejmu, a potem w bufecie, stołówce sejmowej knajpie, na korytarzach nikt już ich nie nosi. Oglądamy obrazy z partyjnych zlotów, podroży autokarami wesołych partyjnych gromadek, słodkie focie polisio w polisio partyjnego aktywu z centrali z młodzieżowymi działaczami z regionów. Ryzyko zakażenia nagle całkowicie znika. Zbierają się w studiach telewizyjnych, siadają obok siebie, kłócą, wydzierają się, wrzeszczą tak, że ślina chlapie na lewo prawo, o tym, że ty niezamaskowany człowieku w pociągu, sklepie, galerii jesteś siewcą śmierci. I twoje dziecko.

Poruszyłem zaledwie kilka wątków, kilka motywów w kampanii się pojawiających. Jednym z największych jej kłamstw, manipulacji jest oczywiście mówienie o przywilejach dla zaszczepionych. Miałyby nimi być wyjście do kina, restauracji, wyjazd na wakacje. Że pozbawianie ludzi ich podstawowych praw nie jest zmuszaniem ich do szczepień. To jednak wykracza poza samą komunikację, propagandę. Dotyczy sfery aksjologicznej, cywilizacyjnej i zasługuje na odrębne traktowanie.

Poglądy wyrażane przez blogerów publikujących dla WEI mogą nie być zgodne z oficjalnym stanowiskiem think-tanku.

Inne wpisy tego autora