Kroniki upadku Ameryki: Rury Bidena

Doceniasz tę treść?

Rok temu, 28 lipca 2020 r., w tekście „Stany umysłowe Ameryki i Bidena” (o tym, jak może wyglądać polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych, jeśli Joe Biden zostanie prezydentem) pisałem dla WEI tak: „Problem Rosji zniknie z dnia na dzień, tak jak nie istniał w czasach Obamy. Sankcje może i pozostaną, ale rozlezie się to wszystko przez lata. Zniknie problem Chin. Nikt w USA nie będzie się przejmował wzrostem ich potęgi, a wielkie korporacje znów dostrzegą wielkie możliwości biznesowe, więc sprzedadzą amerykańską klasę średnią, farmerów i przemysł. Z ulgą odetchnie Unia Europejska, bo amerykańskie cła nie będą już grozić jej protekcjonistycznej polityce. Niemcy dokończą Nord Stream 2. Polska trafi na listę jakichś tam krajów nieprawidłowych w Departamencie Stanu, więc amerykańscy dyplomaci będą przy wsparciu instytucji międzynarodowych wciąż wtrącać się w nasze sprawy i pouczać nas”.

Tekst był w jakiejś części polemiką z raportem WEI „Polityka zagraniczna przyszłej administracji prezydenta Josepha Bidena – Możliwe Scenariusze”, a w jakiejś części tylko komentarzem uzupełniającym, wyjaśniającym, czy też może gmatwającym rozumienie spraw. WEI przewidywał wygraną Bidena, ja zaś Trumpa (i zdania nie zmieniłem ha, ha), ale pisałem o własnych przewidywaniach, co się stanie, gdy dojdzie do nieszczęścia i „Sleepy Joe” – senny/podsypiający Joe zasiądzie w Białym Domu. W jakiejś części, ledwie pół roku po inauguracji, czarne scenariusze się spełniają. Rosyjsko-niemiecka rura przyklepana. Rosja znów staje się „koszerna”, Niemcy przy pomocy Nord Stream 2 kroją z nią Europę, uzależniają energetycznie i zostają kierownikiem Unii Europejskiej. Komisja z Brukseli z Ursulą von der Leyen wydają jakieś protestacyjne popiskiwania i przez jakiś czas będą szły w eter rytualne, na potrzeby propagandowego teatru, wydawane oświadczenia o jakichś tam zabezpieczeniach dla Polski i Europy Środkowej, dla Ukrainy, ewentualnych karach nakładanych na Rosję, mechanizmach kontrolnych, ale na tym się skończy. Wszytko to bzdury, bez znaczenia, bo nawet jak jakieś mechanizmy będą, to sobie zardzewieją, sparcieją i rozlezą się jak stara guma. Nikt za 3 lata nie będzie zwracał uwagi na to, że w punkcie 13 w paragrafie 7, coś tam zapisano o gwarancji dostaw gazu na Ukrainę czy o rekompensatach przesyłowych. To, co miało się stać najgorszego, już się wydarzyło, a dalej będzie tylko gorzej.

W Polsce jak zwykle jesteśmy świadkami żenującego spektaklu wzajemnego przerzucania się oskarżeniami przez rządzących i opozycję. PO będzie opowiadać, że gdyby to ona rządziła to ho, ho nikt by się nie ośmielił gazociągu zbudować, a PiS powie, że to Tusk jako protegowany Merkel umożliwił Niemcom prowadzenie polityki wpychające je w objęcia Rosji i wypychającej im kieszenie. Liche to będzie niepomiernie, wszystkie analizy robione będą tylko i wyłącznie na użytek bieżącej polityki wewnętrznej, więc w postawie Polski nic się nie zmieni. Brakuje nie tylko cenzuralnych, ale nawet dostatecznie obraźliwych słów, by opisać głupotę naszej dyplomacji katastrofę polskiej polityki zagranicznej, zwłaszcza na kierunku wschodnim. Na kolanach, z podkulonymi cojones, pełna kompleksów i ociekającego lizusostwa. I dotyczy to kilku rządów i ostatnich 18 lat, kiedy to uważano, że po wejściu do NATO i Unii wylądowaliśmy w raju i teraz to już Bruksela i Waszyngton wieczną szczęśliwość gwarantują. Trzeba się tylko słuchać, być prymusem i lizusem. Powoli zostajemy z niczym.

Oczywiście pojawiają się nowe analizy, ekspertyzy próbujące racjonalizować to, co się wydarzyło, dopatrzyć się jakiegoś głębszego, geopolitycznego sensu, nowych strategii, nowych rozdań. Rozmyślamy o nowych łańcuchach dostaw, o tym, że USA skracają front i dogadują się z Rosją, bo rywalizują z Chinami i dlatego zostawiają Europę do zarządzania Niemcom, by mieć spokój za Atlantykiem i pewność, że jak się chce coś załatwić na Starym Kontynencie, to wystarczy zadzwonić do Berlina. Może i o to administracji Bidena chodziło, a może i nie. Ja twierdzę, że nie chodziło o nic, tylko o spokój, ewentualnie, o to, że coś trzeba robić, jak się do roboty przychodzi. Może też chodzić o taką sytuację, gdy sztabowcy analizują na wielkiej mapie jakiś zmyślny plan, kierunki natarcia i dostaw, rozmieszczenia jednostek pierwszego, drugiego rzutu, a to tylko sprzątaczka im klocki niechcący ścierką poprzesuwała. Rok temu w tym samym tekście pisałem tak: „Jednym z największych błędów, jakie popełniają wszyscy eksperci, jest przyjmowanie racjonalnych założeń. Np. takich, że gdzieś w otoczeniu Bidena do głosu dochodzą rozsądni ludzie, którzy mają jakąś wizję, mają cele i będą realizować jakąś strategię. Oczekiwanie racjonalności jest całkowicie nieracjonalne. A co jeśli nie będzie żadnych rozsądnych ludzi, żadnej strategii, tylko chaos i szaleństwo i dążenie do realizacji jakiejś utopii. […] Dlaczego zakładać, że to któryś z wymienionych w raporcie WEI znawców będzie miał decyzyjny głos, a nie ludzie pokroju wariatki Ocasio-Cortez. Obama, gdy doszedł do władzy, wypełnił departamenty stanu, obrony i wewnętrzny, ale także agencje wywiadu tzw. miejskimi aktywistami z Chicago. Radykalizacja postępuje i to, co jeszcze niedawno uchodziło za nie do pomyślenia, dziś staje się normą”.

Od 2007 roku w Kongresie zasiada Demokrata Hank Johnson z Georgii. Jakiś czas temu podczas dyskusji w Izbie Reprezentantów na temat rozmieszczenia dodatkowych jednostek wojskowych na Guam, światły ów mąż dopytywał się, czy jakby nazwozić wojska, to wyspa nie chybnie się, przewróci jak łódź dnem do góry i wszyscy się potopią (kto nie wierzy, niech rzuci okiem na filmik zamieszczony na dole wpisu). Johnson nadal zasiada w Izbie Reprezentantów i takich jak on są teraz całe tabuny. A co jeśli tacy ludzie jak Johnson rządzą teraz w Białym Domu, Biden przysypia, a co mądrzejsi rozbiegli się za interesami? Obecny sekretarz Stanu Antony Blinken w administracji Obamy na różnych stanowiskach odpowiadał za politykę wobec Syrii i optował za dozbrajaniem tamtejszych rebeliantów. Opowiedział się za zbombardowaniem Libii, więc to państwo nie istnieje, jest za to wojna domowa i największy targ niewolników na świecie. To Blinken przygotowywał reakcję amerykańską na zajęcie przez Rosję Krymu i na same krwawe wydarzenia Ukrainie. Jedno wielkie pasmo katastrof i porażek w polityce zagranicznej. Co więc, jeśli działania administracji Bidena naznaczone będą decyzjami wiodącymi do kolejnych takich klęsk, albo nie będzie żadnej myśli, żadnej strategii? Jakieś domniemane skrócenie frontu to tylko skutek uboczny wydania owej zgody na dokończenie Nord Stream II. Nasi eksperci mogą sobie wyobrażać, że tam gdzieś w Waszyngtonie zebrał się trust mózgów, które rozważały rożne opcje i na koniec mędrcy doszli do wniosku: dajmy zgodę na Nord Stream 2, to pozyskamy Rosję, Niemcy do pilnowania Europy, a sami dzięki temu będziemy mogli skoncentrować się po drugiej stronie Pacyfiku – na Chinach. A co jeśli nic takiego nie miało miejsca? Co najwyżej niemieckie męczybuły łaziły po korytarzach w Waszyngtonie i ciągle truły o tej rurze, że aż na lunch nie można było spokojnie wyjść, albo zająć się wsparciem dla LGBT w Pakistanie. Swoje robili też Rosjanie, aż ktoś poszedł do Bidena i powiedział, że już nie da się tych Niemców słuchać, że zanudzą nas, a rura prawie ukończona. Biden zaś odpowiedział: dajcie im tam tę rurę, miejmy święty spokój, po czym nacisnął na guzik i kazał sobie przynieść z kuchni lody.

Po drugiej stronie Atlantyku od Nord Stream 2 leży inna rura. Nazywa się Keystone Pipeline i budowę jej kolejnego, największego nowego odcinka Keystone XL właśnie administracja Bidena całkowicie zablokowała. Rurociąg już zbudowany biegnie z Prowincji Alberta w Kanadzie aż do teksańskich rafinerii nad Zatoką Meksykańską i z odgałęzieniem w Steel City w Nebrasce do Missouri i Illinois. Nowy odcinek miał też biec z Alberty, ale inną trasą – na zachodzie przez Montanę, Południową Dakotę i transportować też ropę i inne paliwa wydobywane w tych stanach. Miał mieć znacznie większą średnicę i łączyć się pierwszą linią w Steel City w Nebrasce. W 2015 r. prezydent Obama zawetował projekt ustawy, która zatwierdziła budowę rurociągu Keystone XL. Ówczesny sekretarz stanu USA John Kerry wydał postanowienie, że projekt nie leży w interesie publicznym. Kerry odkrył, że wśród obcokrajowców panuje „opinia”, że projekt zwiększy emisję gazów cieplarnianych i że niezależnie od tego, czy ta opinia jest trafna, to budowa pogorszy wizerunek Stanów Zjednoczonych za granicą „podważy wiarygodność i wpływ na negocjacje dotyczące walki ze zmianami klimatu”.

Trump odblokował budowę, Biden zablokował ponownie, a kanadyjska firma Trans Canada Energy 9 czerwca tego roku ostatecznie złożyła broń i zrezygnowała z budowy odcinka Keystone XL. Decyzja Bidena kosztuje 26 tysięcy miejsc pracy, ropa z Montany i Południowej Dakoty transportowana będzie sposobem tradycyjnym – beczkowozami, czyli spalającymi ropę cysternami, a Kanadyjczycy pozwali rząd Stanów Zjednoczonych o 15 miliardów dolarów. Oddzielne pozwy składają stany, przez które miała biec infrastruktura, i do których różnymi odgałęzieniami miała trafiać ropa z Keystone XL. Są to: Teksas, Montana, Alabama, Arizona, Arkansas, Georgia, Indiana, Kansas, Kentucky, Luizjana, Missisipi, Missouri, Nebraska, Północna Dakota, Ohio, Oklahoma, Południowa Karolina, Południowa Dakota, Utah, Zachodnia Wirginia i Wyoming.

I tak oto mamy dwie rury Bidena rosyjsko-niemiecką i kanadyjsko-amerykańską. O tej pierwszej Trump mówił, że dzięki niej Niemcy dadzą zarobić Rosjanom, a potem błagają o ochronę przed nimi i by USA zasypywały swoimi pieniędzmi dziurę w NATO powstającą dlatego, że Berlin nie dotrzymuje zobowiązań wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego i skąpi na własną obronę. Ta druga zaś wg byłego sekretarza stanu Kerrye’go, obecnie specjalnego wysłannika Joe Bidena ds. klimatu, psułaby za granicą wizerunek Stanów Zjednoczonych. Rozumiecie Państwo: położenie rury w Montanie godziłoby w wizerunek Stanów Zjednoczonych za granicą. Zdradzę Państwu pilnie strzeżoną tajemnicę Ameryki: w administracji Bidena siedzą zwykłe głupki, ideologiczni obłąkańcy i skorumpowani urzędnicy. Jeśli ktoś w Polsce, będzie się zastanawiał jaki następny ruch wykona amerykański rząd w danej sprawie, to trzeba brać pod uwagę, że najgłupszy i najbardziej szkodliwy z możliwych. Ewentualnie taki, który może dać korzyść jakimś tam lobbystom, biznesom. Błędem będzie doszukiwanie się jakichś celów, głębszych motywacji, dalekosiężnych, jeszcze nieznanych planów. Wszystkim kierować może np. urzędniczy bezwład, chaos zależny od tego, kto akurat gdzie był na wakacjach i z kim na lunchu pogadał. W wyniku zdarzeń losowych, ot przez zwykły rachunek prawdopodobieństwa może przytrafić się dobra decyzja. Wszystkiemu będą jednak towarzyszyć wielkie słowa o prawach człowieka, demokracji, praworządności i ocaleniu planety przed klimatyczną zagładą. To uraduje skrajną lewicę, która przejęła Partię Demokratyczną i pobudzoną ideowo młodzież

Polityka w Stanach Zjednoczonych infantylizuje się. Tak naprawdę ważna jest teraz tylko jedna rura i jej podporządkowana może być polityka. Ta rura to YouTube, który możemy uznać za symbol mediów społecznościowych i tubę propagandową. Ma być miło i dobrze w mediach społecznościowych wyglądać, bo te „tradycyjne” zawsze stały po stronie Demokratów, więc grzecznie współpracują. To z gigantami internetowymi rozmawia teraz administracja Bidena na temat tego, jak zaprowadzać cenzurę i jakim trybem rząd może przekazywać wytyczne dotyczące tego, jakie treści w Internecie mogą się pokazywać. Wszystko to dla dobra Amerykanów, by nie zachorowali na COVID, a Ziemi nie dotknęła zagłada z powodu globalnego ocieplenia. Powoli zmienia się rola Stanów Zjednoczonych na świecie, a przynajmniej w jego naszej, atlantyckiej części. Ameryka zaś może zacząć powoli żegnać się z jedną ze swych największych zdobyczy, z czymś, co ją konstytuowało – z wolnością słowa. To jednak wątek na kolejne opowieści.

Inne wpisy tego autora