O przedsiębiorcach segregacjonistach

Doceniasz tę treść?

Niektórzy przedsiębiorcy, przede wszystkim restauratorzy, zaczęli już stosować segregację sanitarną na własną rękę i to w bardzo radykalnej postaci. Radykalniejszej niż wprowadzana przez rząd poprzez limity nieobowiązujące niezaszczepionych. Szczególnie w większych miastach pojawiają się lokale, które deklarują, że wpuszczają wyłącznie osoby z covidowym certyfikatem szczepień. Wobec czego pojawiają się trzy pytania.

Po pierwsze – czy to jest etyczne?

Po drugie – czy to jest dozwolone?

Po trzecie – czy to jest opłacalne?

Odpowiedź na pierwsze pytanie będzie uzależniona od poglądów odpowiadającego. Mamy dzisiaj bardzo ostry spór o fundamenty życia społecznego. Moje w nim stanowisko nie jest tajemnicą dla nikogo, kto czyta blog na stronach WEI. Uważam za skrajnie niebezpieczne stawianie ponad wszystkimi innymi wartościami zdrowia oraz w imię zdrowia właśnie wymuszanie na obywatelach, aby zrzekli się indywidualnej perspektywy korzyści i strat, przyjmując w zamian niejasną, sporną i słabo podbudowaną konkretami i danymi perspektywę zbiorowości. Na tym właśnie polega ideologia sanitarystyczna: zdrowie publiczne ponad wszystko.

Niestety, coraz więcej w przestrzeni publicznej wypowiedzi przedstawicieli obozu władzy pokazujących, że całkowicie przesiąknęli tym sposobem myślenia. Oto w programie w Polsat News poseł Bolesław Piecha – lekarz oczywiście, bo lekarze przodują w zawziętości w tych sprawach – z fanatyzmem w oczach ogłasza, że niezaszczepieni to „cwaniaki”, a „zdrowie publiczne wymaga radykalnych środków”. Wolę nie pisać, z czym mi się to kojarzy, ale wszyscy pamiętamy, kto swego czasu był oskarżany o roznoszenie wszawicy i jakie radykalne środki w tej sprawie przedsięwzięto.

W debacie Nowej Konfederacji, w której brałem udział, były główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas stwierdził z kolei, że nie ma problemu z wolnością obywateli, bo wolność to zdrowie, a zdrowie to wolność. Zrównanie tych dwóch pojęć – wolności osobistej, będącej jedną z fundamentalnych wartości Zachodu i zdrowia, będącego po prostu fizjologicznym stanem istoty ludzkiej – jest prawdziwym horrendum.

Przedsiębiorcy, którzy próbują na własną rękę dokonywać segregacji sanitarnej, wpisują się w ten bardzo groźny trend, pogłębiając podział, którego polityczne i społeczne konsekwencje pozostaną z nami na lata. Niektórzy z nich próbują się usprawiedliwiać, twierdząc, że to jest to samo, co niewpuszczanie do lokalu osoby pijanej, palącej papierosa czy agresywnej. To oczywista manipulacja. Stan upojenia alkoholowego jest chwilowy. Papierosa można zgasić i nie palić przez godzinę czy dwie. Szczepienie zaś to trwała zmiana, której nie da się cofnąć po wyjściu z lokalu. Osoba agresywna z kolei jest bezpośrednim zagrożeniem dla obecnych. Tymczasem osoba niezaszczepiona nie musi być chora, a z kolei zaszczepiona – chora być może. Gdyby restaurator naprawdę chciał dbać o bezpieczeństwo, musiałby każdemu ze swoich gości i pracowników robić za każdym razem kosztowny i trwający swoje test – niezależnie od stanu zaszczepienia. Dopiero to byłoby racjonalne z punktu widzenia walki z zagrożeniem. Tego jednak nikt nie zapowiada, bo też wcale nie o bezpieczeństwo tu chodzi, ale o ideologiczną deklarację.

Odpowiedź na drugie pytanie jest prostsza: nie. W tej chwili żaden przedsiębiorca nie ma prawa kontrolować nikomu, również własnym pracownikom, covidpassów ani dopytywać o stan zaszczepienia. To zresztą paradoks wprowadzanych właśnie ograniczeń, w ramach których rząd kolejny raz potraktował przedsiębiorców, jak popychadła. Zapowiedział bowiem ostrzejsze normy zajętości miejsc w lokalach, wyłączając z nich zaszczepionych (bezzasadnie i bez sensu, jako się rzekło), ale nie dał właścicielom żadnych instrumentów prawnych, pozwalających z tej furtki korzystać.

Trudniej odpowiedzieć na pytanie, czy zgodne z prawem jest zamknięcie dostępu do lokalu dla tych, którzy po prostu odmawiają okazania certyfikatu dobrowolnie – niezależnie od tego, czy są zaszczepieni, czy nie. Musielibyśmy otrzymać precedens w postaci choć jednego orzeczenia sądowego, aby móc tutaj coś stwierdzić. Sąd brałby zapewne pod uwagę i ustawę z 2008 r. o zwalczaniu chorób zakaźnych i kodeks cywilny, zapewniający bardzo dużą swobodę decyzji przedsiębiorcy. Jest tak od momentu, gdy na wniosek Zbigniewa Ziobry w 2019 r. Trybunał Konstytucyjny uchylił art. 138 kodeksu wykroczeń, kierując się chęcią zapewnienia wolności sumienia przy wykonywaniu usługi. Jak dzisiaj widać, tamto posunięcie ma skutki, których jego entuzjaści nie przewidywali (ja zaliczałem się do ostrzegających, że to miecz obosieczny).

Być może należy się pogodzić z tym, że przedsiębiorca powinien tutaj mieć prawo do swobodnej decyzji, której biznesowe konsekwencje będzie musiał ponieść.

Odpowiedź na trzecie pytanie wymagałaby wiedzy empirycznej, której nie mamy. Można więc jedynie spekulować. Ja przestrzegałbym gorliwych sanitarystycznie przedsiębiorców przed nadmiernym optymizmem. Tak, faktycznie, szczególnie w dużych miastach, gdzie presja sanitarystyczna jest większa, może się znaleźć wystarczająco wielu klientów chętnych do skorzystania z takich usług. Nie dlatego, że faktycznie zależy im na bezpieczeństwie, ale dlatego, że to sposób na poczucie się lepszym od „foliarskiej tłuszczy” – a to jest, moim zdaniem, jedna z głównych motywacji kreujących takie postawy. Pytanie tylko, jak duża jest pula takich klientów.

Z drugiej strony, ponieważ podział jest ostry, znajdzie się z pewnością również spora liczba tych, którzy cenić sobie będą brak selekcji i uznają go za wyraz poparcia dla obywatelskiej wolności w konfrontacji z zaleceniami władzy.

Kluczem do odpowiedzi może być nie stan obecny, ale przyszły. Ci, którzy segregacji nie akceptują, prawdopodobnie zapamiętają sobie dobrze, gdzie ją gorliwie wprowadzano i zapewne nigdy już tych miejsc nie odwiedzą – również po zakończeniu epidemii, jeśli optymistycznie założymy, że wówczas znikną także covidpassy.

Problem przedsiębiorców segregacjonistów może polegać na tym, że o ile brak segregacji – poza sytuacjami, kiedy lokal się tym otwarcie chwali – jest po prostu stanem normalnym, a więc nie powinien wywoływać szczególnych emocji, a może nawet pozostać niezauważony, o tyle ich działania, a już zwłaszcza zakaz wstępu do lokalu osób bez szczepienia (czyli poziom wyżej niż segregacja zalecana przez rząd), są wyraźną deklaracją ideologiczną. Dlatego będą bardziej zapamiętane i wyraźniej ich odznaczą. A to może nieść z sobą konkretne konsekwencje biznesowe.

Poglądy wyrażane przez blogerów publikujących dla WEI mogą nie być zgodne z oficjalnym stanowiskiem think-tanku.

Inne wpisy tego autora

Dlaczego Ukraińcy mają chęć walczyć

Trudno analizować to, co dzieje na ukraińskich frontach, lecz jedno wydaje się pewne niezależnie od ostatecznego rezultatu: Władimir Putin się przeliczył. Nie doszacował zarówno zdolności

Justin Trudeau podziwia Chiny

Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, czy Kanada jest wciąż demokratycznym krajem, miałbym problem z odpowiedzią. Owszem, także dlatego, że nie jest dziś łatwo zbudować sensowną