„Oświeceni” kontra „foliarze”

Doceniasz tę treść?

Sanitaryzm znów naciera, tym bardziej agresywnie, im większy pojawia się rozdźwięk pomiędzy polskim liberalnym stanowiskiem w sprawie walki z epidemią a rozwiązaniami przyjmowanymi przez niektóre kraje. Na czoło wysunęła się właśnie Austria, gdzie co prawda zaszczepionych jest prawie 70 proc. obywateli, ale liczba zakażeń na milion pobiła właśnie wszelkie rekordy z całego okresu pandemii, sięgając 1300 osób. Pamiętajmy jednak, że stwierdzane zakażenia to funkcja liczby przeprowadzanych testów. Wystrzeliły też w górę zgony na milion mieszkańców, sięgając 4,77. Austriacki przypadek stanowi, nawiasem mówiąc, przypieczętowanie upadku narracji głoszonej na początku akcji szczepień, zgodnie z którą miały one pandemię wygasić, zapobiegając niemal całkowicie zakażeniom. Ta narracja zmieniała się kilkakrotnie, a na każdym etapie słyszeliśmy gromkie pokrzykiwania, że za aktualną opowieścią stoi „nauka”.

W Polsce sanitaryści wpadają w amok i jest to zjawisko niewątpliwie wymagające analizy. Najciekawsze jest, że ludzie, można by sądzić, zdolni jednak do głębszej refleksji nad rzeczywistością zaczynają powielać argumentację i ton „Gazety Wyborczej”, stojącej – jak nietrudno się domyślić – na czele sanitarystycznego frontu. Oto próbka wzmożonego tonu artykułu Łukasza Rogojsza, który pomstuje na to, że polski rząd nie chce wprowadzić daleko idących restrykcji oraz wreszcie odebrać praw obywatelskim niezaszczepionym:

Ale nie jesteśmy też w żaden sposób wyjątkowi, żeby w środku globalnej pandemii jako jedyne państwo w Unii Europejskiej oddawać de facto stery władzy oszołomom w foliowych czapkach, a dewizą państwa robić zabobony, gusła i fake newsy przez nich wygłaszane. Wystawiamy się na pośmiewisko w skali świata jako skansen, w którym nauka, wiedza i najnowsze osiągnięcia cywilizacji są w odwrocie wobec kołtuństwa i zaściankowości nielicznych. I nie jest to żaden gen sprzeciwu, tylko co najwyżej gen głupoty i skrajnej nieodpowiedzialności.

To nie tylko próbka stylu, przywodzącego na myśl jakieś koszmarne komunistyczne manifesty z przeszłości, ale przede wszystkim manipulacja, w ramach której zwolennicy sanitaryzmu starają się – od dawna zresztą – sprowadzić arcypoważną dyskusję o wolności, zakresie interwencji państwa, prawach obywatelskich, a także – jakkolwiek by to patetycznie zabrzmiało – sensie życia (ile opłaca się poświęcić w imię zachowania zdrowia czy samego życia, rezygnując z wolności) do komiksowego sporu oświeconych zwolenników sanitaryzmu z foliarską ciemnotą.

Powody zaangażowania się dużej części Polaków w sanitarystyczną krucjatę są dwa. Trzeci odgrywa znacznie mniejszą rolę.

Pierwszy to potrzeba poczucia się lepszym – stara jak świat. Szczepionka od samego początku była przedstawiana jako przepustka nie tylko do „nowej normalności”, ale też jako świadectwo bycia mądrym. W końcu zaleca ją „nauka”. Ludzie, szczególnie ci pełni kompleksów, mają głęboką potrzebę potwierdzenia, że należą do lepszej kasty. Ten sam dokładnie mechanizm wykorzystują magicy w rodzaju Jerzego Owsiaka (dajesz na WOŚP – jesteś moralnie lepszy) czy środowiska takie jak to z Czerskiej (czytasz „Gazetę Wyborczą”, „Tygodnik Powszechny” albo „Politykę” – należysz do inteligencji). Sanitaryści, którzy przyjęli szczepionkę w dużej mierze właśnie, aby poczuć się lepsi, są w Polsce coraz bardziej zirytowani, że ta lepszość pozostaje jedynie symboliczna. Że nie dano im żadnych konkretnych przywilejów. A to przecież takie przyjemne – Übermensche w Austrii mogą już ze swoją przepustką wchodzić do lokali „tylko dla zaszczepionych”, podczas gdy w Polsce wciąż takiego podziału nie ma i w kawiarni czy restauracji oświeceni muszą znosić wymieszanie z „foliarską ciemnotą”. Potrzeba potwierdzenia własnej wyższości jest bardzo silna, a w tym wypadku zaspokoić ją mogłoby jedynie umieszczenie wreszcie przed wejściem do lokali, środków transportu, teatrów i mnóstwa innych miejsc tabliczek z napisem „nur für geimpften”. Najlepiej właśnie po niemiecku.

Drugi mechanizm, bardziej może charakterystyczny dla zwolenników obecnej władzy, aczkolwiek bardzo wyraźnie obecny również na lewicy (tej lewicy, która wprost nazywa się lewicą), to irytacja tym, że ktoś nie chce się podporządkować państwu. Ogromna część zwolenników PiS to, zgodnie z duchem tej partii, zwolennicy nawet już nie głębokiego paternalizmu, ale po prostu państwowego zamordyzmu, bo ów zamordyzm jest głęboko wpisany w DNA PiS. Prawo i Sprawiedliwość jest partią w swojej istocie najsilniej antyliberalną nie tylko w wymiarze gospodarczym, ale również społecznym. Wyborcy PiS są zafascynowani wszechmocą państwa, a ludzi, którzy próbują bronić swojej osobistej wolności, uznają za anarchistów. To w dużej mierze łączy ich ze zwolennikami Lewicy (tym razem w znaczeniu ugrupowania), którzy wprost idą tropem komunistycznego myślenia o państwie i obywatelu: partyjna elita ma decydować, a zwykły człowiek ma się we wszystkim podporządkować, bo jest idiotą i trzeba go złamać dla jego własnego dobra.

Śmiem twierdzić, że w porównaniu z tymi dwiema potężnymi motywacjami trzecia możliwa, czyli ta dotycząca autentycznej troski o dobro publiczne, której zwolennicy są gotowi do normalnej dyskusji z antysanitarystami, dotyczy naprawdę stosunkowo niewielkiej grupy ludzi.

Przygnębiające jest, że w tonie dziennikarza GW zaczynają się wypowiadać osoby, od których można by jednak oczekiwać formułowania myśli z większym namysłem. Oto Agnieszka Romaszewska oznajmia na Facebooku, że „podobnie nie szanuję i nie zamierzam szanować poglądów osób, które odmawiają szczepienia na covid”. To bardzo przykra deklaracja, bo szefowa Biełsatu oznajmia tym samym, że dużej grupie obywateli odmawia nie tylko prawa decydowania w osobistej kwestii dotyczącej ich zdrowia, ale że odmawia im również prawa do argumentowania na rzecz swojej postawy i oczekuje wykluczenia ich z jakiejkolwiek debaty. Wtóruje jej Piotr Skwieciński pisząc, że jeśli w Austrii nie będzie antyszczepionkowej rewolucji, to ma nadzieję, że inne rządy wezmą przykład z austriackiego. To nie tylko przygnębiające, ale też mocno przerażające – przedstawiciele konserwatywnej elity całkiem wprost opowiadają się za nową formą autorytaryzmu, w dodatku wpisując się w ów prostacki schemat „oświeceni kontra foliarze”.

W tych wpisach pojawia się nieustannie jeden stały argument: że odmawiający szczepienia działają na szkodę innych. Odebranie im części praw – bo przecież do tego sprowadzają się wszelkie regulacje wymierzone w niezaszczepionych – nie ma służyć zabezpieczeniu innych – tak absurdalnej tezy w świetle wyników badań i statystyk choroby nie da się podtrzymać (zaszczepieni też transmitują wirusa, a z drugiej strony są faktycznie w dużej mierze chronieni przed ciężkim przebiegiem COVID). Chodzi jedynie o to, żeby wywrzeć na nich presję, aby się podporządkowali.

Otóż rozumowanie, zgodnie z którym „działanie na szkodę innych” ma uzasadniać głęboką interwencję w osobistą wolność obywatela, jest niezwykle groźne. To ono stoi u podstawy wszelkich wprost totalniackich ruchów, które dziś rozkwitają pod różnymi szyldami. Gdy na przykład Sylwia Spurek domaga się ścisłej kontroli nad tym, co jemy oraz nałożenia podatków na mięso, uzasadnia to dokładnie tak samo: że hodowla bydła szkodzi klimatowi, a więc jedzący mięso szkodzą innym i dlatego można im odebrać prawo do spożywania tego, co lubią, a przynajmniej bardzo im to utrudnić.

To tylko przykład, ale w praktyce każde niemal ludzkie działanie może przynieść komuś innemu szkodę, a więc właściwie w każdej dziedzinie ludzkiej działalności można by uzasadnić głęboką interwencję państwa. Dlatego właśnie sposób myślenia sanitarystów jest tak niebezpieczny i dlatego należy się mu zdecydowanie przeciwstawiać.

Inne wpisy tego autora

Dlaczego Ukraińcy mają chęć walczyć

Trudno analizować to, co dzieje na ukraińskich frontach, lecz jedno wydaje się pewne niezależnie od ostatecznego rezultatu: Władimir Putin się przeliczył. Nie doszacował zarówno zdolności

Justin Trudeau podziwia Chiny

Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, czy Kanada jest wciąż demokratycznym krajem, miałbym problem z odpowiedzią. Owszem, także dlatego, że nie jest dziś łatwo zbudować sensowną