Praca jako przemoc

Doceniasz tę treść?

Nie milkną rechoty po wypowiedzi profesora Marcina Matczaka, w których ten znawca prawa podzielił się swoim doświadczeniem w budowaniu przyszłości. Matczak ośmielił się powiedzieć, że aby poprawić swój nie najlepszy status startowy i pochodzenie, pracował po 16 godzin dziennie. Natychmiastowo spotkało się to z oburzeniem i kpinami lewicy, socjalistycznej młodzieży i niesympatycznych, pysznych politycznych liderów o złośliwym, hot-dogowym poczuciu humoru.

Wypowiedź Matczaka została zreinterpretowana i nadano jej sens przykazania dla innych – pracuj jak stachanowiec, sugerowano, że profesor prawa wymaga w swojej kancelarii roboty po 16 godzin na dobę, co jest oczywistą nieprawdą. Później Matczak w tekście dla „Gazety Wyborczej” doprecyzował, że pracował na siebie i rodzinę, dobrowolnie i jest z tego dumny. Sam postawił diagnozę, że współczesna lewica wyznaje kult przeciętności i nie szanuje etosu pracy.

Mam nieco inne spostrzeżenie – przeważnie młodzi ludzie o takich poglądach (których optykę coraz częściej niestety bezrefleksyjnie przyjmują starsi w imię zasady śp. prof. Króla „byliśmy głupi”), jak najbardziej chcieliby żyć ponadprzeciętnie, lecz bez wykonania ponadprzeciętnego, indywidualnego wysiłku, którego podjął się Matczak. Więcej, obecnie socjalistyczna aksjologia wprost identyfikuje i kojarzy pracę z przemocą, krzywdą, wyzyskiem. Dobrze te skojarzenia oddaje myśl tuzy Nowej Lewicy, przedstawicielki intelektualnego zaplecza partii, posłanki Anny Marii Żukowskiej, która w programie Polsat News zestawiła wynajęcie się do pracy przez nastolatków z niewolnictwem.

Krzewienie dobrych nawyków, pracowitość, sprawczość itp. są złe, bo dziecko ma uczyć się, odpoczywać i doświadczać. (A później po zrobieniu magistra z humanistycznego kierunku, jak tysiące kolegów z rocznika, bez doświadczenia zawodowego usiąść za kasą w supermarkecie i pomstować na wredne, nieczułe państwo). Więc jeszcze raz – praca w aksjologii lewicowej jest postrzegana jako przemoc i niesprawiedliwość per se. Wyjęta z kontekstu i spotęgowana wypowiedź profesora została użyta jako mentalna pałka do walki z kulturą pracy i samodzielności.

Warto zwrócić uwagę na „boki” całej sytuacji. Matczak jest zdeterminowanym obrońcą prawa, który wielokrotnie dawał świadectwo przywiązania do idei praworządności. Przedstawicieli skrajnej lewicy mało jest słychać w kwestiach prymatu praworządności. Gdyby wykazali 50% aktywności w obronie sądownictwa, jaki wykazują w atakowaniu Matczaka i tropieniu kapitalistycznej niesprawiedliwości, byłby to sukces. Nic takiego nie ma miejsca.

Zapalczywość lidera skrajnie lewicowej formacji może budzić skojarzenia historyczne. Ludwig von Mises w książce „Rząd wszechmogący” przywołuje przypadek Ferdynanda Lassale’a i opisuje jego wpływ na sytuację w XIX-wiecznych Niemczech: „Podczas gdy pruscy postępowcy uwikłani byli w walkę o wolność, Lassale atakował ich z uporem i pasją. Podburzał robotników, by wycofali swoje poparcie dla postępowców. Głosił ewangelię walki klasowej. Należy więc walczyć nie z państwem, ale z klasą wyzyskiwaczy. W tej walce państwo jest przyjacielem. (…) Bismarc oraz jego wojskowi i arystokratyczni przyjaciele nienawidzili liberałów tak bardzo, że byliby gotowi pomóc socjalistom w przejęciu władzy, gdyby sami okazali się zbyt słabi, by ją utrzymać”. Opis Misesa może, przy oczywistym uwzględnieniu szeregu różnic przywoływać skojarzenia z obecną sytuacją polityczną w Polsce. Coraz wyraźniej widać, że Adrian Zandberg i jego stronnicy mają na celowniku przede wszystkim liberałów, których w obecnej chwili uosabia im Matczak. Tu Jarosław Kaczyński nie jest ich przeciwnikiem, lecz sojusznikiem. Co jakiś czas w przestrzeni publicystycznej pojawiają się spekulacje i pytania, kiedy Zandberg i Kaczyński połączą siły, by wspólnie zmiażdżyć znienawidzonych wolnorynkowców. Liberałów, bez których – jak mówiła Margaret Thatcher – demokracja nie może przetrwać.

Socjaliści często podnoszą argument o wyzyskiwaniu pracowników, nie dostrzegając, ile w tej materii zmieniło się na lepsze. Czasy się owszem zmieniają, ale ludzie i ich podejście zdecydowanie bardziej. Stare porzekadło mówi: „Ciężkie czasy produkują silnych ludzi, lekkie – słabych”. W 1937 roku George Orwell napisał „Drogę na molo w Wigan”, gdzie przybliżył warunki pracy brytyjskich górników: „Od kilku dentystów usłyszałem, że w dzielnicach robotniczych osoba po 30., która zachowała własne zęby, staje się rzadkością. (…) Jeszcze nie tak dawno warunki pracy w kopalniach były znacznie gorsze niż obecnie. Nadal żyje kilka wiekowych staruszek, za młodu pracujących w kopalni, którym zaciskano w pasie uprząż, a łańcuch ciążył im pomiędzy nogami, kiedy posuwały się na czworakach ciągnąć niecki z węglem. Wykonywały to zajęcie nawet w ciąży”.

To straszne. Opisy wyciskają łzy. Autor zauważa mimo wszystko progres. Poprawa warunków pracy szła w parze z rozwojem kapitalizmu, który jak żaden inny system odnosi sukcesy w walce z biedą. Mógłbym tu przytoczyć szereg liczb, wskaźników i mierników na potwierdzenie tej tezy, ale są one ogólnie dostępne. Liczby nie są sexy, nie rozbudzają wyobraźni, więc poprzestanę na przywołaniu maksymy „Kapitalizm generuje nierówności i bogactwo, a inne systemy tylko nierówności”.

Orwell, który sam przejawiał znaczną wrażliwość społeczną, zauważył, że pomimo panującej w latach powojennych biedy, socjalistyczne slogany miały w UK słabe wzięcie (jak dziś u nas, wypowiadane ustami Zandbergów). Psycholog kliniczny i wykładowca Jordan Peterson tak komentował ten fenomen w swojej książce „12 zasad – antidotum na chaos”: „Filozofujący z wygodnych foteli, wszędzie doszukujący się ofiar; obnoszący się z mieszanką litości i pogardy społeczni reformatorzy, często wbrew pozorom nie dbali o najuboższych. Zamiast tego zwyczajnie nienawidzili bogatych”. Jeden z największych filozofów, Friedrich Nietzsche na długo przed Petersonem skomentował ten fenomen w swoim dziele „Tako rzecze Zaratustra”: „Kaznodzieje wy równości, tyraństwa to obłęd w niemocy woła tak przez was o »sprawiedliwość«: wasze najskrytsze zachcianki tyraństwa kapturzą się tak oto słowami cnoty”.

Nie potrafię pojąć skąd w miłośnikach socjalizmu tak wiele wiary w państwo, państwowe struktury i działania, gdy obserwują tak przygnębiające instytucje, jak nasza Straż Graniczna, Agencja Lotów Kosmicznych z Panią Semeniuk czy Urząd Skarbowy, przy jednoczesnej niewierze w indywidualne sprawstwo i możliwości naprawcze ludzi. Każdego dnia wiele państw dostarcza nam przykłady nadużywania władzy i nadwyrężania swobód obywatelskich, któremu przeciwstawiają się: prywatna inicjatywa, dobrowolne zaangażowanie lokalnych społeczeństw (jak w przypadku pomocy migrantom przez mieszkańców Polski z terenów objętych stanem wyjątkowym), czy jak powiedzieliby lewicowcy, odruchy dobrego serca.

Mam więc do lewicy biegłej w redefinicji pojęć, usuwaniu logicznych zagwozdek przeszkadzających w upłynnieniu szeregu identyfikacji apel: Zmieńcie proszę zasady – niech od poniedziałku dobrobyt bierze się ze skrócenia czasu pracy, wolnego, zasiłków, biurokracji, socjalizmu i głośnego czytania Marksa w szkołach.

Inne wpisy tego autora

5 najlepszych książek o miłości

Zapraszamy na kolejny odcinek „Książkowego SKANERA Warsaw Enterprise Institute”! Mamy luty, a więc walentynkowy miesiąc miłości. Z tego powodu, dość nietypowo tym razem, proponujemy Państwu…

5 najciekawszych książek 2023 roku

Zapraszamy na pierwszy w tym roku „Książkowy Skaner Warsaw Enterprise Institute”. Mamy nadzieję, że po świątecznej przerwie jesteście Państwo głodni… kolejnych ciekawych lektur. Ten rok

5 najlepszych książek o „narodach zjednoczonych”

Zapraszamy na kolejny odcinek „Książkowego SKANERA Warsaw Enterprise Institute”. 24 października obchodziliśmy Dzień Narodów Zjednoczonych – to coroczne święto obchodzone jest z okazji wejścia w