Niedoskonałości urojone, czyli dlaczego rynek bywa mniej wadliwy niż rząd

Doceniasz tę treść?

Zawodność rynku. Jakąż karierę zrobiło to pojęcie na uniwersytetach i w rządowych gabinetach. (…) Profesor Deirdre McCloskey z Uniwersytetu Illinois w jednym z artykułów naliczyła aż 108 obszernych dziedzin – od zaburzeń demograficznych po asymetrie informacyjne – w których ekonomiści spodziewają się, że rynek zawiedzie. Artykuł opublikowała trzy lata temu, możemy więc zakładać, że tych przestrzeni tylko przybyło. Rynek, jak się dobrze wczytać, zawodzi wszędzie i nigdzie nie działa jak należy. Tylko jak to możliwe, że coś tak niedoskonałego w ogóle działa?

 
Rynek widziany pod lupą badaczy jego zawodności przypomina z jednej strony szaleńca o złych intencjach, ale o IQ rozwielitki, z drugiej paralityka o wygórowanych ambicjach sportowych. Szaleńca trzeba okiełznać i wyedukować, paralityka uleczyć. Od tego zaś jest rząd: jego regulacje i podatki. Bo teoria o zawodnościach rynku albo jak się też czasem mówi o niedoskonałościach rynku stanowi – nomen omen – doskonały pretekst dla rządów do podejmowania interwencji gospodarczych.
 
(…) Dzisiaj to właśnie teoria zawodności rynku (wsparta dodatkowo wynikami ekonomii behawioralnej) stoi za utrzymywaniem powszechnego i przymusowego szkolnictwa, postępującą etatyzacją sektora ochrony zdrowia, istnieniem strategicznych bardziej i mniej spółek państwowych, państwowymi systemami emerytalnymi, siatkami hojnej ochrony socjalnej oraz – to najbardziej aktualne – coraz ambitniejszymi politykami klimatycznymi. Wierzy się powszechnie, że rynek wszędzie tam zawodzi, zatem rząd musi działać.
 
 to nie rynek zawodzi, a owi ekonomiści detektywi. (…)  Ekonomiści detektywi nie zadawali sobie trudu, by zbadać, czy niedoskonałości, które ujawniały ich modele, faktycznie zachodzą w świecie rzeczywistym albo czy ich skala jest tak wielka, że wymaga interwencji. Przeciwnie, jak pisze badaczka, formułowali śmiałe propozycje interwencji „w oparciu o wykres albo dwa” i arbitralnie przyjmowane założenia.
 
(…) Rynek miał zawodzić – to jeden z przykładów – w dostarczaniu dobra publicznego, jakim było światło latarni morskich. Mógł z niego korzystać każdy żeglarz bez względu na to, czy składał się na budowę latarni (warunek niewykluczalności), jednocześnie korzystanie nie pozbawiało innych dostępu do światła (warunek nierywalizacyjności konsumpcji). W takiej sytuacji nikomu nie powinna się opłacać budowa latarni, gdyż nie było sposobu na pobieranie opłat za ich funkcjonowanie. Teoria zawodności mówi, że w takiej sytuacji jedynym dostawcą latarni może być rząd. Tylko że w praktyce było inaczej. Historycy ekonomii wykazali, że w 1820 r. aż 75 proc. latarni na wybrzeżu angielskim – wówczas centrum światowej żeglugi handlowej – wybudowali i opłacali prywatni właściciele. Jakim cudem? Wynajdywali sposoby na powiązanie korzystania ze światła latarni, dobra niewykluczalnego, z dobrami wykluczalnymi, jak możliwość zacumowania w należącym do nich porcie. W cenie korzystania z portu umieszczano usługi latarnicze. Proste? Detektywom ekonomistom taka możliwość umykała.
 
(…) Ci, którzy wykorzystują rynkowe zawodności do usprawiedliwienia rządowej interwencji, popełniają zwykle błąd nirwany opisany pół wieku temu przez Harolda Demsetza. Polega on na porównaniu niedoskonałości do tego, co jest intelektualnie skonstruowanym i wyśrubowanym ideałem zamiast z rzeczywistą, możliwą do osiągnięcia alternatywą. Demsetz zauważał z ubolewaniem w 1969 r., że taka postawa przenika politykę publiczną. Od tamtej pory nic się nie zmieniło.
 
(…) Nie chciałbym, żeby ten artykuł zrozumiano jako apologię działania rynku. To raczej próba wskazania, że żyjemy w niedoskonałych świecie i rynek zazwyczaj bywa mniej wadliwy niż rząd. Stwierdzenie jednak, że nic na świecie nie jest doskonałe, to banał. Banalna jednak nie jest już obserwacja, że niedoskonały rynek ma w sobie dynamikę pchającą go ku samoulepszaniu się. Dynamika ta wynika z konkurencji o konsumenta, w ramach której kolejne niedoskonałości są odkrywane i naprawiane. Dlatego właśnie testowane w dobrowolnej wymianie rozwiązania rynkowe powoli, ale w zauważalny sposób ewoluują ku lepszemu. Poziom nierówności może chwilowo rosnąć, ale na przestrzeni stuleci spada. Podobnie z poziomem ubóstwa. Nawet monopoli – uwaga, to będzie dla niektórych szok – mamy dzisiaj mniej niż w XIX w.
 Tymczasem jeśli chodzi o rząd, nie istnieje mechanizm jego samodoskonalenia.

Jeśli chcesz przeczytać więcej, kliknij tutaj.

Inne wpisy tego autora

Czas na rewolucję w polskiej służbie zdrowia

W Polsce znów rozgorzała debata o finansowaniu służby zdrowia, tym razem po wprowadzeniu nowych zasad naliczania podatku zdrowotnego, dla niepoznaki zwanego składką. Cieszą się ci,