W Glasgow startuje szczyt klimatyczny COP26. Dwudziesty Szósty, bo poprzedni był dwudziesty piąty i jak każdy poprzedni ten też zaczyna się od refleksji, że państwa nie dowiozły swoich zobowiązań z poprzedniego szczytu. Proszę nie odbierać naszego stanowiska jako głosu przeciwko walce z ociepleniem klimatu. Przeciwnie, to jest głos za bardziej ambitnymi, odważniejszymi i realistycznymi celami.
Nic tak bardzo nie leży nam na sercu w Warsaw Enterprise Institute, jak troska o naturalne środowisko Polaków i wszystkich ludzi na ziemi. Rzecz w tym, że na nasze środowisko patrzymy szerzej, niż tylko przez pryzmat rzek, jezior, lasów i czystości powietrza. Naturalne otoczenie człowieka to również możliwości tworzenia nowych miejsc pracy, to wzrost gospodarczy, który zapewnia finansowanie naszych szkół, służby zdrowia, kinematografii, wolnych mediów i warunków do pokojowej koegzystencji.
Stąd też dziwny wydaje nam się pomysł organizowania szczytu właśnie teraz, w samym środku kryzysu energetycznego. Kiedy większość rodzin w Europie, Azji i w Stanach Zjednoczonych będzie tej zimy rewidowało swoje budżety domowe, zastanawiając się jak podołać wyższym wydatkom na energię. Nie jesteśmy przekonani, że tylko dlatego, że poprzedni szczyt też odbywał się w podobnej porze roku, to właśnie teraz światowi przywódcy w anturażu uczonych, aktorów, bilionerów, książąt i wszystkich, którzy błyszczą lub chcą zabłysnąć w przestrzeni publicznej, mieli teraz namawiać nas do jeszcze większych wyrzeczeń, mogących dodatkowo pogorszyć sytuację ekonomiczną milionów.
W prawdziwym świecie, na obrzeżach Glasgow, greenflacja już dziś kasuje to, co narodom udało się odzyskać w krótkim okresie wzrostu gospodarczego po pandemii. Chiny odpalają kolejne elektrownie węglowe, nie mogąc w inny sposób utrzymać swoich zakładów produkcyjnych. Indie, kolejny największy emitent, nie chcą słyszeć o redukowaniu swoich mocy energetycznych. Nawet przywódcy organizacji G20 nie mogą się zgodzić co do całkowitej eliminacji węgla z miksu energetycznego. Mało kogo obchodzi też, że większość państw nie wywiąże się z deklaracji, które złożą w Glasgow. A gdyby nawet, to i tak nie będzie to miało większego znaczenia, bo zpunktu widzenia klimatu, a nie celebry, ważniejsze jest, to kto nie złoży nowych deklaracji w Glasgow, niż kto je złoży. Xi Jiping, co prawda zapewnia, że Chiny będą ograniczały emisję, ale dopiero po 2030 roku. W sam raz na COP35. W Glasgow zabraknie też Putina, który co do zasady jest wielkim zwolennikiem zerowej emisji w Europie. W końcu od niego zależeć będzie wtedy czy zachodnie społeczeństwa będą miały czym ogrzewać swoje wegetariańskie founde, napędzać elektryczne BMW i do czego podłączać swoje promienniki ciepła. On nie musi błyszczeć przed kamerami, same przyjdą do niego po prośbie.
W Glasgow możni i piękni tego świata będą domagali się od banków i instytucji finansowych, żeby więcej nie pożyczały pieniędzy na „brudne” przedsięwzięcia. Wielkie instytucje, fundusze inwestycyjne zapowiadają zieloną strategię we wszystkich przedsięwzięciach strategicznych, co ma racjonalizować również alokacje w mniej opłacalne przedsięwzięcia. Dziś nie sposób przewidzieć, jak zachowają się rynki, jeżeli przyjdzie im się kierować arbitralnymi decyzjami ekspertów od klimatu, a nie prostym zyskiem, ale z całą pewnością o nich na rynkach finansowych szybciej usłyszymy, niż dożyjemy katastrofy klimatycznej. Tak jak zielona inflacja szybciej nas dotknęła, niż zielona energia popłynęła w naszych przewodach elektrycznych.
Średnie temperatury na ziemi, jak na razie wzrosły o 1.1 proc. stopnia Celsjusza w ciągu ostatnich 171 lat. Uczeni mają oczywiście dla nas zatrważające prognozy szybszego ocieplenia i klimatycznej Apokalipsy, która ma nas dotknąć już za 80–100 lat. Chyba że złożymy kolejne obietnice w Glasgow. Rzecz w tym, że raz, to są tylko prognozy, a dwa, że deklaracje składają politycy. Możemy być głęboko przekonani o uczciwości jednych i drugich, możemy wierzyć, że uczeni dokonują swoich przewidywań w najlepszej wierze i z wykorzystaniem najwspanialszych osiągnięć naukowych, ale w końcu czy ktoś wątpił w ich uczciwość i szczerość, kiedy zebrani w Klubie Rzymskim, w 1971 roku przepowiadali katastrofę demograficzną? Kiedy szczerze wspierali politykę jednego dziecka w Chinach? Kiedy apelowali o zastępowanie papieru plastikiem, żeby zapobiec katastrofalnej deforestacji? Kiedy apelowali o zastępowanie samochodów benzynowych dieslami z uwagi na ich niską szkodliwość?
Jeszcze raz, bardzo leży nam na sercu stan klimatu, całe nasze środowisko naturalne, i właśnie dlatego uważamy, że szczyt w Glasgow, zamiast sadzić się na nowe nierealne zobowiązania, powinien przeanalizować wszystko to, czego nie udało się dotychczas dokonać. Dlaczego wcześniejsze deklaracje okazały się nierealne i jak mamy działać w przyszłości bez tworzenia dodatkowych zagrożeń dla naszego dobrobytu, równowagi na rynku pracy, bezpieczeństwa finansowego rodzin? Jak możemy wpłynąć na poprawę ochrony klimatu, bo na pewno nie kolejnymi, nierealistycznymi deklaracjami, składanymi w świetle jupiterów.
Gorąco namawiamy aktywistów i wszystkie gwiazdy szczytu klimatycznego, do podjęcia naprawdę ambitnych wyzwań. Wiemy, że zawsze łatwiej jest poruszać się w świecie fantazji, składać obietnice bez pokrycia i domagać się redystrybucji dochodów. Rozumiemy skąd ta, a nie inna agenda szczytu, ale właśnie z troski o nasze środowisko naturalne apelujemy o więcej odwagi.